niedziela, 30 czerwca 2013
Rozdział 10
- No dobra, to ja też pozałatwiam kilka rzeczy. Ale jutro się zobaczymy?
- Jasne.
Zjedli śniadanie i Ann wyszła.
- Mamo, czy mogłabyś dzisiaj do mnie wpaść? - brunetka zadzwoniła do swojej matki. Chciała z nią porozmawiać, wyjaśnić ostatnią sytuację. Obiecała jej to, a poza tym czuła, że jest jej to winna.
- Dobrze. O której Ci pasuje?
- Jestem cały dzień w domu.
- Może być za dwie godziny?
- Będę czekać.
Rozłączyły się. Ann słyszała w głosie matki jakąś nutkę zdenerwowania. Choć może źle to odebrała? Wróciła do domu i stwierdziła, że trzeba trochę posprzątać. Skończyła na 30 minut przed przybyciem matki. Zdążyła się przebrać i usłyszała dzwonek do drzwi.
- Cześć mamo. - powiedziała, gdy otworzyła drzwi.
- Cześć, Ann. Bardzo dobrze, że zadzwoniłaś. Musimy sobie chyba coś wyjaśnić.
- Wiem. Wejdź do pokoju, a ja zrobię kawę.
Ann zestresowała się trochę czekającą ją rozmową. Nie wiedziała, jak mama zareaguje, a nie chciała jej okłamywać. Uważała, że zasługuje na to, aby znać prawdę.
Po kilku minutach Ann usiadła na fotelu, stawiając kubek przed matką, a drugi przed sobą.
- Chcę tylko wiedzieć, czy to prawda. - zaczęła mama. Ann ucieszyła się, że to ona przejęła inicjatywę, bo sama nie miała pojęcia, jak rozpocząć tę rozmowę.
- Odnośnie Marco?
- Tak.
- Nie, nie zostałam jego nową dziwką. To bzdury wyssane z palca. Zresztą jak mogłaś w to uwierzyć? Znasz mnie przecież.
- Ale coś Was łączy? - matka zignorowała jej pytanie.
- Jesteśmy parą. Ale nie mów o tym nikomu, proszę. Widziałaś, co się dzieje w gazetach.
- Nie mam zamiaru się w to wtrącać.- powiedziała ostro. - Nie mogę uwierzyć w to, jak łatwo dajesz się nabierać temu kobieciarzowi.
- Mamo, to nie tak... - Ann zupełnie nie spodziewała się takiej reakcji. Wiedziała, że może być zszokowana, ale myślała, że zaakceptuje jej wybór. - Jestem z nim szczęśliwa.
- Do czasu aż Cię nie zdradzi. Ann, gdzie Ty masz oczy?! Nie widziałaś artykułów w gazetach? Nigdy ich nie czytałaś?
- Czytałam, ale gdy go poznałam, to zrozumiałam, jak bardzo się myliłam, co do niego.
- I uważasz, że on niczego nie udaje?
- Kocham go, a on mnie. Mamo, zawsze mówiłaś, żeby nie oceniać ludzi po pozorach. - powiedziała Ann ze łzami w oczach. Wiedziała, że już przegrała w tej rozmowie. Że nie przekona mamy.
- Tak mówiłam, bo nie dotyczyło to mojej jedynej córki. Przykro mi bardzo, ale nie jestem w stanie zaakceptować Waszego związku.
- Wiesz, że to oznacza zerwanie kontaktu?
- Trudno.
- Tak łatwo Ci to przychodzi?
- Nie, córeczko. Ale nie spodziewałam się tego po Tobie. Miałam nadzieję, że ten artykuł to kłamstwo. Zawiodłam się na Tobie. Inaczej Cię wychowałam.
- Czyli co? Mam patrzeć na to, co inni piszą, a olać to, że jestem szczęśliwa? Że go kocham?
- Jesteś pewna, że go kochasz? Przecież Ty masz 19 lat dopiero. Nie umiesz odróżnić miłości od zauroczenia.
- A Ty skąd to możesz wiedzieć?
- Też miałam 19 lat.
- Pozwól mi żyć swoim życiem. Pozwól mi popełniać błędy i uczyć się na nich.
- Właśnie dlatego odsuwam się od tej sprawy. Nie chcę patrzeć, jak później będziesz cierpiała.
- Szkoda, że nie umiesz się cieszyć moim szczęściem...
- Skoro tak uważasz, to nie mam tu czego szukać. Możesz być pewna, że nikomu nic nie powiem.
Mama Ann wstała i wyszła, zostawiając dziewczynę samą. Usiadła na kanapie, objęła rękoma kolana i zaczęła płakać. Uchodziło z niej rozczarowanie, zawód i smutek. Nie wiedziała, co ma myśleć. Miała nadzieję, że ta rozmowa potoczy się zupełnie inaczej...
***
W tym samym czasie Marco postanowił załatwić dwie sprawy. Najważniejszą był wyjazd do redakcji gazety. Nie pozwoli na to, aby ktokolwiek obrażał Ann. Do tej pory nigdy nie jeździł z wyjaśnieniami do gazet, ale to była wyjątkowa sytuacja. Wiedział, że wzbudzi sensację i tym samym rozpęta się jeszcze większe piekło wokół jego związku, ale postanowił, że nie udzieli żadnych informacji tym pasożytom.
- Dzień dobry. Chciałbym zobaczyć się z redaktorem naczelnym. - powiedział Marco, gdy wszedł do biurowca.
- Jest Pan umówiony? - zapytała kobieta.
- Nie.
- Imię i nazwisko.
- Marco Reus. - czuł, że w tym momencie zaczyna wzbudzać sensację, bo znudzona do tej pory kobieta, podniosła wzrok i z wyraźnie błyszczącymi oczami, powiedziała:
- Ach, tak. To już zapowiem i będzie Pan mógł wejść.
Marco dostrzegał plusy tego, że jest sławny. Wiedział, że czasami może to wykorzystać i wyjdzie mu to na dobre. Nie chciał tego nadużywać.
- Redaktor już na Pana czeka - powiedziała recepcjonistka. Reus odszedł, czując na sobie wzrok kobiety.
Chwilę później, nie bez problemu, odnalazł biuro redaktora naczelnego.
- Pan Reus, jak mi miło. - podszedł do niego starszy facet, ubrany w garnitur.
- Dzień dobry. - powiedział Marco.
- Może Pan usiądzie? - zaproponował
- Dziękuję. - Reus usiadł na fotelu.
- Co Pana do mnie sprowadza? - zapytał.
- Przejdę od razu do sedna sprawy. Nie ukrywam, nie jest to miła sytuacja dla mnie i dlatego chcę to wyjaśnić.
- Słucham. - powiedział nieco zestresowany redaktor.
- W tym tygodniu ukazał się kolejny numer Waszej gazety ze mną i moją znajomą na okładce. - chciał mu oszczędzić szczegółów. Wiedział, że wszystko, co powie, może zostać przeinaczone.
- A, tak, pamiętam ten numer.
- Właśnie. Chodzi mi o to, że bezpodstawnie obraziliście moją koleżankę. Nie mieliście żadnych przesłanek, a napisaliście o niej bardzo niepochlebnie.
- Takie jest niestety prawo rynku.
- To w takim razie moim prawem i prawem mojej koleżanki jest złożenie pozwu do sądu o zniesławienie.
- O nie, to z pewnością możemy inaczej załatwić. - powiedział trochę przestraszony mężczyzna.
- Ma Pan jakieś propozycje? - Reus już wiedział, że wygrał. Teraz do rozstrzygnięcia kwestia, jak bardzo uda mu się przerazić dziennikarza.
- Możemy publicznie Pana przeprosić.
- Nie o mnie chodzi. Ja już przywykłem do opinii dziwkarza, kobieciarza i innych typów. Chodzi o moją znajomą. - ciągnął Reus.
- W takim razie ją przeprosimy na łamach naszej gazety.
- Dobrze, ale chciałbym na piśmie otrzymać potwierdzenie, że już nigdy nie będziecie jej oczerniać. Będziecie podawać tylko sprawdzone informacje. W przeciwnym razie, będę zmuszony złożyć doniesienie w sądzie.
- Ależ oczywiście. Zaraz poproszę mojego prawnika, aby przygotował specjalne oświadczenie. - Marco nie spodziewał się, że tak łatwo mu pójdzie, ale był szczęśliwy, że mu się udało.
15 MINUT PÓŹNIEJ
- Cieszę się bardzo, że udało nam się dojść do porozumienia. - wyciągnął do niego rękę mężczyzna.
- Ja również. Mam nadzieję, że ta rozmowa zostanie między nami.
- Ależ oczywiście!
- To do widzenia. Życzę miłego dnia! - uścisnął jego rękę i wyszedł z kawałkiem papieru z gabinetu.
Wyszedł z biurowca i założył okulary. Gdy wsiadł do samochodu, postanowił, że zadzwoni do Ann z bardzo dobrą wiadomością.
- Cześć, skarbie. - przywitał ją, gdy tylko odebrała.
- Hej. Co tam? - zapytała.
Marco zauważył, że miała dziwny głos.
- Coś się stało, Ann?
- Nie, nic. - okłamała go. Reus wiedział, że dziewczyna nie mówi mu prawdy, ale postanowił, że do niej pojedzie.
- Co robisz?
- Siedzę w domu i sprzątam. - w ten sposób piłkarz upewnił się, że brunetka jest w domu. - A coś się stało?
- Nie, po prostu chyba już dawno nie było takiej sytuacji, że nie widzieliśmy się tak długo.
- Faktycznie. Ale niedługo się zobaczymy.
Prędzej, niż myślisz, pomyślał Marco.
- Pewnie. Do zobaczenia?
- Pa. - odpowiedziała Ann i rozłączyła się. Jej oczy znów napełniły się łzami...
Marco zamiast pojechać w kierunku swojego domu, skręcił w ulicę prowadzącą do domu Ann. Zaparkował nieco dalej od domu, a później zapukał do drzwi.
Ann nie spodziewała się już nikogo dzisiaj, ale podeszła do drzwi i otworzyła.
- Marco? Co Ty tu robisz? - zapytała.
- Wiedziałem, że coś jest nie tak. Teraz tak łatwo mnie nie okłamiesz.
- Przepraszam, że Cię okłamałam. - Ann znowu się rozkleiła.
Reus podszedł do niej i przytulił, zamykając jednym kopniakiem drzwi.
- Zabrudzę Ci koszulkę... - powiedziała Ann.
- Nie przejmuj się. Co się stało? - zapytał Marco, prowadząc ją do salonu.
- Rozmawiałam z moją mamą. Pamiętasz, jak Ci powiedziałam, że ta gazeta mnie obsmarowała? - zadała pytanie retoryczne. - To wtedy moja mama mi o tym powiedziała. Chciałam z nią wyjaśnić wszystko i dzisiaj ją zaprosiłam do siebie. - Ann opowiedziała o przebiegu spotkania. Pod koniec znowu się rozpłakała.
- Przykro mi, że musisz wybierać.
- Jak to?
- Pomiędzy mną i swoją mamą.
- To nie tak, Marco. Chcę być z Tobą, bo Cię kocham. Miałam tylko nadzieję, że mama to zaakceptuje...
- Na pewno przemyśli i zrozumie.
- Moja mama taka nie jest. Jak już coś powie, to nie przyzna się do błędu... Szkoda, że znów stracę z nią kontakt...
Ann przesiedziała w objęciach Marco około godziny.
- Na poprawę humoru, załatwiłem coś.
- Co takiego?
- Przeproszą Cię na łamach gazety.
- Naprawdę? Nie musiałeś przecież...
- Ale chciałem. Jak ten facet się przejął. Naprawdę. Chyba w życiu nie widziałem, żeby ktoś tak się bał sądu.
- Jakiego sądu?
- Postraszyłem go, że złożę pozew do sądu.
- Chciałabym zobaczyć jego minę. - uśmiechnęła się Ann. - Dasz mi chwilę? Muszę się przebrać i ogarnąć.
- Jasne. Poczekam.
Ann poszła do łazienki, a w tym czasie Marco zrobił herbatę.
- Dziękuję. - powiedziała brunetka, biorąc herbatę do ręki.
- Mam propozycję nie do odrzucenia. Ostatnio Robert zaprosił mnie na ślub z osobą towarzyszącą. Miałabyś może ochotę?
- Pewnie. A kiedy?
- Za dwa tygodnie.
- Bardzo chętnie pójdę. Trochę się rozerwę.
Wypili herbatę i porozmawiali. Ann poczuła się zdecydowanie lepiej. Doskonale wiedziała, że dobrze robi, wybierając związek z Marco. Udowodni swojej mamie, że ona mogła się pomylić.
- Kocham Cię. - powiedziała w pewnym momencie.
- Ja Ciebie też. - pocałował ją.
Marco był szczęśliwy, że Ann pojawiła się w jego życiu.
- O której się jutro widzimy? - zapytał.
- Nie mam żadnych planów. Choć muszę zrobić małe zakupy. Także może o 13?
- Dobra. Mi odpowiada.
Siedzieli jeszcze godzinę, a później Marco pożegnał się i pojechał do domu.
---------------------------------------------------------------------
Chyba najdłuższy rozdział jak dotąd. Jak Wam się podoba? Zostawiajcie komentarze, bo są dla mnie bardzo ważne.:)
Jutro następny rozdział!
piątek, 28 czerwca 2013
Rozdział 9
- Tak było też ze mną? - przerwała mu Ann.
- Początkowo tak. Choć od początku mnie zaintrygowałaś. Byłaś inna niż wszystkie. Do tej pory pamiętam Twój tekst o szklance. - uśmiechnął się na tamto wspomnienie.
- Ja tam wolę zapomnieć o tym, co wtedy gadałam. - odpowiedziała brunetka. - Dobra, już Ci nie przerywam.
- Mój ojciec nie akceptował mojego stylu życia. Nie wiem, dlaczego. Kiedyś o tym myślałem i doszedłem do wniosku, że albo mi zazdrości, że układa mi się, albo mnie nie znosi. Nic więcej nie wymyśliłem. Któregoś dnia wyjątkowo mocno obsmarowały mnie gazety. Wiesz, zdjęcia z jakąś panienką i ten artykuł. Wprost niczego nie powiedzieli, ale tym artykułem zniszczyli w pewien sposób moje życie. Ojciec poprosił, żebym przyjechał do domu. Zdziwiłem się bardzo wtedy, bo nigdy wcześniej mnie o nic nie prosił. Zawsze rozkazy. Pojechałem tam i zobaczyłem, że w domu jest tylko on. Zaczął ze mną rozmawiać. Choć to był raczej monolog. Powiedział mi, że ma już dość. Że nie chce więcej czytać o mnie takich artykułów. Że nie chce więcej się wstydzić za mnie. Że ma dość tego, jak ludzie go zaczepiają na ulicy i wypytują. Szepczą za plecami i plotkują. Najgorsze, co wtedy mi powiedział, było to, że niszczę rodzinę i że nie chce mnie znać. Wtedy był ostatni raz, jak z nim rozmawiałem. Po prostu wstałem i wyszedłem. Od tamtego momentu, jeżdżę do domu, gdy go nie ma. Moja mama wie, że jesteśmy pokłóceni, więc zaprasza mnie, kiedy wie, że ojca długo nie będzie. Nastawił przeciwko mnie moje siostry. Także jedyną osobą, z którą utrzymuję kontakt, jest moja mama.
Ann nie chciała nic mówić, widziała, jak ciężko mu było opowiadać o tym. Nigdy nie widziała go tak bezbronnego. Przytuliła go. Nie spodziewała się takiej opowieści.
- Zostaniesz na noc? Przygotuję Ci łóżko w innym pokoju, jak chcesz.
- Pewnie, że zostanę. Nie wygłupiaj się. Mogę spać z Tobą przecież... jeśli chcesz.
Uśmiechnął się. Jedynie w oczach nadal miał jakąś nutkę smutku. Ann zmieniła pozycję. Usiadła oparta o jego bok, a on otulił ją swoim ramieniem. Siedzieli tak w ciszy jakiś czas.
- Mam prośbę. - powiedział.
- Jaką?
- Czy mogłabyś kiedyś pojechać ze mną do mojej mamy?
- Chcesz mnie poznać ze swoją rodziną?
- Tylko z mamą. Ojciec mnie nie obchodzi już.
- Dobrze.
- Cieszę się. Mama będzie szczęśliwa, że jestem z kimś dłużej niż jedną noc.
- Pojadę. Mam nadzieję, że mnie zaakceptuje.
- W to nie wątpię.
- Mogłabym się wykąpać?
- Pewnie. Chcesz coś na przebranie?
- Jakbym mogła.
Marco wstał i ,,zmusił'' Ann do wstania. Poszli do jego sypialni. Reus otworzył szafę i dał jej koszulkę.
- Wszystko się ułoży. - powiedziała do niego i jeszcze raz przytuliła. Nie powiedziała tego tylko, żeby go pocieszyć. Głęboko w to wierzyła.
Chwilę później była w łazience. Jejku, nie wiedziała, że Marco miał tak ciężko. Ona narzekała na swoją mamę, bo kilka dni się do niej nie odzywała. Narzekała na ojca, bo często wyjeżdżał do pracy na delegacje. Jak lekkie było jej życie w porównaniu z jego. Wzięła szybki prysznic i wyszła do pokoju. Pozwoliła mokrym włosom opaść na plecy. Szybko zmoczyły koszulkę. Nie lubiła tego uczucia.
- Tak szybko? - Marco zjawił się w sypialni, a ona nawet tego nie zauważyła.
- Nie miałam ochoty na dłuższą kąpiel.
- Dobra, to teraz ja pójdę.
Ann zeszła na dół i znalazła kuchnię. Tym razem bez większych problemów. Zrobiła im kolację. Marco w swojej lodówce miał wszystko. Myślała, że, jak na faceta przystało, będzie ona świecić pustkami. A tu taka niespodzianka. Czytając o nim w gazetach, stworzyła zupełnie inny obraz Marco. Chwilę później dołączył do niej jej ukochany.
- Zrobiłam kolację.
- Widzę właśnie.
Zjedli szybko.
- Chce Ci się spać?
- Nie bardzo. - odpowiedziała.
- To dobrze, bo mam niespodziankę.
- Jaką? - nie za bardzo lubiła niespodzianki. Nigdy nie wiedziała, jak ma zareagować, jeśli coś jej się nie podoba. Nie umiała kłamać.
- Poczekaj tu, dobrze? Usiądź w salonie na kanapie i poczekaj.
- No dobrze. - zgodziła się, zastanawiając się jednocześnie, co Marco mógł przygotować.
***
Idąc na górę, Marco wahał się, czy powinien już teraz jej to dać. Czuł, że jest to znajomość na dłużej, ale bał się, jak przyjmie ten prezent. Początkowo chciał odczekać jeszcze z tydzień, może dwa, ale doszedł do wniosku, że po co ma czekać. Szybko wszedł do sypialni i wziął pudełko. Zbiegł po schodach na dół.
Schował rękę za plecami.
- Zamknij oczy. - poprosił.
Ona spełniła jego życzenie. Wyciągnął rękę i powiedział, żeby otworzyła oczy.
***
Ann nie bardzo wiedziała, co ma powiedzieć. Myślała, że będzie musiała udawać, że jej się podoba. Całkiem miła ta niespodzianka, powiedziała.
- Ale nie jest zaręczynowy? - zapytała, śmiejąc się jednocześnie.
- Nie, nie. Nie musisz się obawiać. - uśmiechnął się do niej.
Ann wyciągnęła dłoń przed siebie.
- Śliczny.
- Zobacz napis.
Zdjęła pierścionek i odwróciła.
'you're my comfort and happiness'. ♥
- Dziękuję! - powiedziała i go pocałowała. Nie spodziewała się takiego prezentu z takim wyznaniem, a na pewno nie tak szybko. Założyła go spowrotem. - A tak w ogóle, to kiedy go kupiłeś?
- Wczoraj, jak byłem z Mario. Opowiedziałem mu o nas i poszliśmy kupić.
- Jest śliczny.
- Cieszę się, że Ci się podoba.
- Marco, ale on musiał być strasznie drogi.
- Naprawdę sądzisz, że cena gra rolę.
- Chodzi mi o to, że będę musiała bardzo uważać.
- Nie musisz go nosić, jak boisz się.
- Ale chcę.
Usiadła w takiej pozycji jak wcześniej, wtulona w Marco.
- Naprawdę się cieszę, że tu jesteś. Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek jeszcze spotkam kogoś, przed kim nie będę musiał udawać.
Ann nie zareagowała w żaden sposób, a Marco chwilę później zorientował się, że zwyczajnie zasnęła. Wziął ją na ręce i zaniósł do swojej sypialni. Położył ją, a chwilę później i on się położył obok dziewczyny. Przykrył ją i przytulił. Tak zasnęli razem.
---------------------------------------------------------
Dzisiaj zakończenie roku, tak więc będę z pewnością częściej i bardziej regularnie dodawać kolejne rozdziały. Jak Wam się podoba? proszę, piszcie cokolwiek, bo mam wrażenie, że zwyczajnie Wam się nie podoba...
Zostawcie ślad po sobie.:] Dziękuję z góry.!:*
czwartek, 27 czerwca 2013
Rozdział 8
Natalie była trochę zła na przyjaciółkę, że ta nie dawała znaku życia przez tak długi czas. Jednak, gdy tylko Ann oświadczyła, że musi z nią porozmawiać, zmieniła swoje nastawienie, bo wyczuła, że Ann ma jej coś ważnego do powiedzenia.
- O której się widzimy? - zapytała.
- Mam plany do 17, a później to całkowity luz.
- No dobra. To widzimy się o 18?
- Jasne. U mnie?
- Dobra. Już nie mogę się doczekać tych Twoich rewelacji! - powiedziała Natalie i się rozłączyła.
Ann miała jeszcze blisko godzinę do spotkania z Marco i w tym czasie myślała, jak powinna powiedzieć przyjaciółce o tym, co wydarzyło się w tak krótkim czasie. Jej życie nigdy nie było zbyt intensywne. Nigdy nie mogła powiedzieć, że działo się dużo. Aż do tej pory. Jednak bardzo spodobało jej się to, że ciągle była czymś zaabsorbowana.
Ann przebrała się tak, aby czuć się swobodnie na treningu. Wyszła z domu zbyt wcześnie, dlatego idąc, nie spieszyła się. Wiedziała, że Marco wpuści ją do swojego domu, ale chciała pobyć sama z własnymi myślami choć przez chwilę. Ha, w życiu by nie pomyślała, że spotka Borussen, a jeden z nich będzie jej ukochanym.
Po około 30 minutach doszła do domu Reusa. Postanowiła, że nie wejdzie do niego, bo nie chciała czekać na zewnątrz. Podeszła do drzwi i usłyszała głośną muzykę. Zapukała, ale tak jak myślała, nie otworzył jej. Weszła bez pukania. Na szczęście miał otwarte drzwi. Nieśmiało weszła i usłyszała fragment rozmowy:
- ... nie wtrącaj się w to! Straciłeś prawo do ingerencji w moje życie dawno temu! - chyba skończył rozmowę, bo Ann stała w korytarzu przez jakiś czas i nie usłyszała już żadnego dźwięku.
- Marco? - krzyknęła.
- Ann? - zbiegł po schodach, prawie na nią wpadając. - Co Ty tu robisz? Mieliśmy się spotkać o 13:30.
- Wiem, ale jakoś tak wyszło. Przepraszam, jeżeli Ci przeszkadzam... - słyszała w głosie Marco jakąś irytację. Podejrzewała, że było to spowodowane rozmową, którą przed chwilą zakończył, ale nie była pewna.
- Za co przepraszasz? Nie masz powodu - podszedł do nie i przytulił ją. Ann wyczuwała jakąś desperację w powitaniu.
Marco zastanawiał się, ile dziewczyna słyszała. Chciał jej wszystko powiedzieć, ale nie chciał jej zrazić do siebie, zrzucając na nią tyle swoich problemów. Wiele razy czytał w Internecie, że niby sportowcy to mają łatwe i beztroskie życie. Czasami chciałby się zamienić z kimś ,,zwyczajnym'' życiem. Choć na chwilę. Nie mógł zrobić niczego w tajemnicy, bo miał na ogonie dziennikarzy.
- Coś się stało, Marco? - zapytała Ann.
Czyli jednak słyszała, pomyślał.
- Nie, nic. Po prostu już się stęskniłem. - odpowiedział.
Ann już wiedziała, że Reus ją okłamał. Nie chciała od niego niczego wyciągać.
Marco czuł się nie fair, okłamując ją, ale zdawał sobie sprawę z tego, że i tak jej kiedyś o tym opowie. Jednak pomyślał, że to może nie być odpowiedni czas, a poza tym, to dłuższa historia.
- Idź się szykować na trening. Ja poczekam w salonie.
Mario poszedł się przebrać, a Ann poszła do pokoju. Usiadła na kanapie i podciągnęła nogi pod brodę. Nie chciała, aby Reus coś przed nią ukrywał. Jeśli była jego dziewczyną, to chciała wiedzieć o nim wszystko. Chciała uczestniczyć w jego życiu. Nie tylko w tych szczęśliwych momentach, ale też w smutnych.
Po pięciu minutach Marco przyszedł. Usiadł koło Ann. Ta spojrzała na niego i powiedziała:
- Co się dzieje? Nie będę ukrywać, słyszałam kawałek Twojej rozmowy. Chcę, żebyś wiedział, że chcę być obecna w każdym momencie Twojego życia. Nieważne czy w smutnym, czy w wesołym.
- Wiem, opowiem Ci wieczorem, dobrze? Bo to trochę dłuższa historia, a my nie mamy teraz czasu. Idziemy?
- Jasne.
Marco wziął ją za rękę i poszli na stadion. Cieszył się, że była z nim szczera. Reus poszedł do szatni, gdzie spotkał Mario.
- Cześć, stary. Co się z Tobą ostatnio działo? Nie miałem z Tobą prawie żadnego kontaktu!
- Jak się spotkamy, to pogadamy.
- Dzisiaj?
- Może być, ale musimy przez wieczorem. Umówiłem się z Ann.
- No okej, może być bezpośrednio po treningu
- Najpierw muszę odprowadzić Ann. Przyjedź do mnie około 18.
- Jest tu z Tobą?
- Tak. Powiem Ci więcej. Oficjalnie jesteśmy razem.
- Gratuluję! Kurczę, nie wiedziałem, że to wszystko się tak szybko rozwinie.
- Ja to samo. Co prawda trochę musiałem poczekać, ale było warto - uśmiechnął się na wspomnienie ich wspólnej nocy.
- Uuuuu, działo się pewnie.
- Opowiem Ci, jak się spotkamy.
- Nie mogę się już doczekać! - roześmiał się Goetze.
*** trzy godziny później***
- Ann, możemy już iść, bo Klopp mi pozwolił.
- No dobra, to chodźmy. Nawet dobrze, bo zdążę się ogarnąć przed spotkaniem z Natalie. Chciałabym, żebyś kiedyś ją poznał.
- Jasne. - przytulił ją do siebie. - Idźmy już.
Pół godziny później byli pod domem Ann.
- To widzimy się wieczorem?
- Jasne. Do zobaczenia. - pocałował ją. Obawiał się tego, że jakiś paparazzi może ich przyłapać, ale czego ma się wstydzić? Miłości? Jeszcze tego by brakowało.
Ann weszła do swojego domu i przebrała się. Zrobiła sobie herbatę i usiadła. Ledwie zdążyła to uczynić, a zadzwoniła jej komórka. Na ekranie wyświetlał się dawno niewidziany numer.
- Cześć, mamo.
- Musimy się koniecznie spotkać.
- Tak, mi też miło Cię słyszeć. O co chodzi?
- To nie rozmowa na telefon.
- Jednak wolałabym wiedzieć, bo dawno się nie odzywałaś do mnie, a ja nie wiem, czy chcę z Tobą na ten temat rozmawiać.
- Po prostu dowiedziałam się czegoś i w to nie wierzę.
- Przykro mi bardzo, ale nie chcę rozmawiać w ten sposób. Albo powiesz mi, o co Ci chodzi, albo kończymy rozmowę.
- Przeczytałam, że zostałaś dziwką Marco Reusa.
- Co?! Gdzie?!
- W gazecie.
- Której?
- Nie pamiętam.
Ann nie mogła uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszała.Wiedziała, że ciężko będzie się ukryć przed dziennikarzami, ale nie wiedziała, że zmyślą coś takiego!
- Mamo, muszę kończyć. Zadzwonię do Ciebie później.
- Ale... - jednak Ann nie czekała na to, co powie jej matka. Wybrała numer Reusa.
- Marco? No nie wierzę. Jak oni mogli to zrobić!
- Ale, kochanie spokojnie. Co się stało?
- Paparazzi wymyślili, że zostałam Twoją dziwką. Moja matka zadzwoniła do mnie i zażądała wyjaśnień.
- Przecież wiesz, że to kłamstwo. Miałem z Tobą o tym porozmawiać. Nie wiedziałem, czy się zgodzisz na takie coś. Ja zdawałem sobie sprawę z tego, że będą plotki. Przepraszam, że Ci nie powiedziałem. Że Cię nie ostrzegłem.
- Trudno. Mam nadzieję, że im to minie. Nie chcę być nazywana dziwką.
- Rozumiem Cię, skarbie. Nie przejmuj się tym, dobrze? Ja to załatwię.
- Co chcesz zrobić?
- Jeszcze nie wiem - przyznał szczerze.
- Dobra, muszę się uspokoić. Aż się zagotowałam, jak się dowiedziałam!
- Rozumiem Cię, ale tak było zawsze. Za każdym razem, jak spotykałem się z jakąś dziewczyną.
- Ej, ja muszę kończyć, bo przyszła Natalie.
- Do mnie przed chwilą przyszedł Mario, więc pogadamy wieczorem, dobrze?
- Jasne, kochanie. - rozczuliła ją jego troska. Cieszyła się, że staje w jej obronie.
***
Marco usiadł koło przyjaciela i zaczął mu opowiadać całą historię o Ann. Pominął szczegóły ich wspólnej nocy. Chciał to zostawić tylko dla siebie.
- O, stary, czyli to na poważnie?
- Jeśli tylko ona będzie chciała, to tak. Z mojej strony wszystko jest jasne. Zakochałem się.
- Cieszę się, stary. Ja już nie mogłem patrzeć, jak się staczasz.
- Dzięki, Mario.
*** W tym samym czasie ***
- Aaaaaaaaaaa! Ty i Marco jesteście razem?! - Natalie zareagowała nadzwyczaj entuzjastycznie. Ann myślała, że przyjaciółka nie będzie zadowolona. - To fantastycznie!
- Nie mogę sobie wybaczyć, jak zaczęłam naszą znajomość. Na samo wspomnienie jest mi wstyd. - Ann opowiedziała jej historię ich znajomości. Tak samo, jak Marco pominęła szczegóły niektórych wydarzeń.
- Kurczę, wpadłaś jak śliwka w kompot! Zabujałaś się, co?
- Tak.
- A co z Twoimi zasadami, że seks dopiero po ślubie?
- Natalie, zrozumiałam, że żadne zasady się nie liczą w momencie, gdy w grę wchodzi miłość. Naprawdę. Jestem taka szczęśliwa. Poza dzisiejszym incydentem.
- Co się stało?
- Dziennikarze nazwali mnie dziwką.
- Co?!
- W jakiejś gazecie napisali, że jestem kolejną dziwką Marco.
- No nie. Czy oni we wszystko muszą się wtrącać?!
- Taka jest cena sławy. Marco jest sławny, więc powinnam się liczyć z różnymi opiniami.
- Co nie zmienia faktu, że powinni szanować ludzi. Bez względu na to, czy są z kimś sławnym, czy nie.
- Marco powiedział, że to załatwi.
- Fajnie, że się tak przejął.
Rozmawiały jeszcze przez godzinę.
- Słuchaj, ja muszę już lecieć. - powiedziała Natalie.
- Okej, ale obiecaj mi jedną rzecz.
- Co tam?
- Spotkasz się z Marco. Chcę, żebyś go poznała.
- To mogę Ci obiecać. Musiałabym być nienormalna, żebym mogła nie chcieć któregoś z Borussen!
Ann zaśmiała się. Do niedawna też tak myślała. Pożegnała się z przyjaciółką i poszła szykować do wieczornego spotkania z Marco.
***
Marco usłyszał pukanie do drzwi. Otworzył i, tak jak się spodziewał, ujrzał Ann.
- Wejdź. - podeszła do niego i pocałowała w policzek.
- To co? Porozmawiamy?
- Jasne, zrobię herbatę i pogadamy.
Marco nie wiedział, od czego ma zacząć, dlatego wymigał się herbatą.Wszedł do salonu, w którym siedziała jego dziewczyna.
-----------------------------------------------------------------
Przepraszam, że taki urwany.:) Mam nadzieję, że choć trochę Wam się podoba. Mnie osobiście trochę nie.:) Ale może dlatego, że jest stosunkowo nudny.:>
Czekam na Wasze opinie.:)
Chyba mogę Wam już oficjalnie życzyć udanych wakacji? Tak więc, życzę Wam wspaniałych, pełnych słońca wakacji.:) Mam jednak nadzieję, że znajdziecie choć kilka minut na przeczytanie kolejnych rozdziałów!:D
wtorek, 25 czerwca 2013
Rozdział 7
-----------------------------------------------------------
Jak Wam się podoba? Kurczę, nie spodziewałam się, że będzie tak dużo wejść na mojego bloga. Dziękuję Wam bardzo, ale proszę, żebyście zostawiali po sobie mały ślad w postaci komentarza.:)
Jutro będzie kolejny rozdział.:]
poniedziałek, 24 czerwca 2013
Rozdział 6
Marco cały czas był w kiepskiej formie.
- Marco, nie wiem, co się dzieje, ale masz tydzień wolnego. Ogarnij się i wtedy wróć. - powiedział do niego po jednym z treningów Klopp.
- Dziękuję, trenerze. - Cieszył się, że nie próbował niczego od niego wyciągać, a ten tydzień bardzo mu się przyda na ogarnięcie siebie i własnego życia, które nagle zaczęło wymykać mu się spod kontroli. Życia, które tak naprawdę zależało teraz od Ann.
Dziewczyna siedziała w swoim domu, a naprzeciwko niej Natalie. Szukała u niej porady.
- I co ja mam zrobić? - zapytała Ann po tym, jak już opowiedziała całą historię przyjaciółce.
- Zadam Ci jedno pytanie, okej?
- Dawaj.
- Zastanów się, bo jeśli odpowiesz twierdząco, to ja nie wiem , co Ty tu jeszcze robisz. – zrobiła pauzę - Zależy Ci na nim?
- Tak. - odpowiedziała Ann bez wahania. Tego była pewna. Nie wiedziała tylko , czy go kocha.
- To co Ty tu jeszcze robisz?
* * *
Marco, aby oderwać się trochę od swojego życia, od swoich myśli, wybrał się do mamy.
- Cześć skarbie. - przytuliła go. Czuła, że coś jest nie w porządku. Widziała jakiś smutek w jego oczach.
- Mamo. - odwzajemnił jej uścisk. Kiedy poczuł ramiona matki, rozluźnił się.
- Chodź, zrobię herbatę. - jego mama nigdy nie robiła kawy, bo uważała, że to jest bardzo niezdrowe. Wyczuwała, że coś jest na rzeczy.
- Jak żyjesz, Marco?
- Całkiem dobrze. - skłamał.
- Nie kłam, synku. Znam Cię.
- Tak szczerze, to całkiem beznadziejnie.
- Co się dzieje? Coś źle z meczami?
- Żeby to chodziło tylko o drużynę...
- Co się dzieje? - spytała już bardzo zaniepokojona jego matka.
- Poznałem kogoś.
- Och, i tym się tak martwisz? Przecież to wspaniała wiadomość!
- Ona jest inna. - opowiedział jej całą historię, bo nie bardzo wiedział, jak ma określić jej inność. Miał nadzieję, że sama zrozumie. - Wiesz, mamo, co jest najlepsze?
- No co?
- Nie obraź się, że mówię tak wprost. To jest pierwsza dziewczyna, na której zależy mi na tyle, aby nie chcieć zaciągnąć jej do łóżka.
- Ah, to wspaniale! Bałam się, że już zawsze zostaniesz taki jak po zdradzie Caroline.
Marco nie spodziewał się takiej reakcji mamy. Wiedział, że go akceptowała, ale myślał, że nie akceptuje jego zachowania.
- Tylko mamo, ona poprosiła mnie o czas do namysłu, bo sama jest pogubiona…
- Więc go jej daj. Przemyśli wszystko i zobaczy, jakiego wspaniałego człowieka poznała.
- Dziękuję, mamo. – podszedł do niej i po raz drugi ją przytulił.
* * *
Po powrocie od mamy około 14:30 postanowił, że pojedzie na siłownię. Nie chciał tracić formy przez urlop otrzymany przez Kloppa. Wiedział, że to i tak było ogromne poświęcenie ze strony trenera, że pozwolił mu na tydzień nieobecności.
* * *
Ann postanowiła, że pójdzie do Marco. Wiedziała, że do 16 ma trening, dlatego pod domem Reusa zjawiła się o 16. Wolała na niego poczekać. Kiedy zobaczyła, że samochód Marco wjeżdża na podjazd, wstała. Podbiegła do wysiadającego Marco, rzuciła mu się na szyję i pocałowała go. Po raz pierwszy to ona zainicjowała pocałunek, biorąc pod uwagę jedynie te, które nie wydarzyły się pod wpływem alkoholu. I całkowicie zaskoczyła tym Reusa.
- Chcę, żebyś był. - spojrzała mu w oczy.
- Długo kazałaś mi na siebie czekać. - też ją pocałował.
W tym momencie Marco czuł, że jego serce rozpiera radość. Tak bardzo się cieszył. Nie spodziewał się, że aż tak bardzo się ucieszy z decyzji dziewczyny.
Zaprowadził ją do swojego domu.
- Dasz mi 10 minut? Muszę wziąć prysznic, bo jestem po siłowni.
- Jasne.
Weszła do jego salonu. Nie była już tak onieśmielona. Musiała się przyzwyczajać do myśli 'Marco, mój chłopak'. Uśmiechnęła się do siebie. Pierwszy raz się zakochała. Jednak dopiero teraz zdała sobie z tego sprawę. To, co było, minęło.
Tak, jak Marco obiecał, po 10 minutach był na dole. Zaskoczył ją, bo zszedł w samym ręczniku. Zapatrzyła się na jego ciało. Ideał. To było jedyne słowo, które przychodziło jej na myśl, widząc półnagiego Marco. Widziała go bez koszulki na meczach, ale teraz to było coś całkowicie innego. Pożądanie? Sama nie wiedziała.
Podszedł do niej i ją przytulił. Nie do końca jeszcze wierzył w swoje szczęście. Ann czuła się na właściwym miejscu. Nareszcie.
- Nie byłeś na treningu? - zapytała go, przypominając sobie, co powiedział na początku ich rozmowy.
- Hmm... no cóż. Prawda jest taka, że od czasu, kiedy poprosiłaś mnie o czas, to nie nadawałem się do niczego. Oczywiście chodziłem na treningi, jadłem, ale nie nadawałem się do niczego więcej. Jak będziesz miała okazję, to spytaj Mario. Zobaczysz. Będzie pewnie narzekał na mnie jak stara pudernica. - uśmiechnął się do niej. Był z nią absolutnie szczery. Nawet z Caroline nie zdarzyło mu się tak naturalnie i otwarcie rozmawiać. Ann również się zaśmiała.
Spojrzała mu w oczy i pocałowała go. Na chwilę się od niego oderwała, ale tylko po to, aby powiedzieć:
- Chcę tego, Marco. - Sama się zdziwiła, że to powiedziała. Być może zadziałało pożądanie. Być może chemia, która między nimi była.
Reus przez chwilę był zdezorientowany, ale po chwili zrozumiał, o co chodzi. Był pełen wątpliwości. Nie chciał w ten sposób zaczynać znajomości. Ona również; nie wiedziała, czy Reusowi nie chodziło tylko o seks. Nie wiedziała, czy dobrze robi, pozwalając mu być tym pierwszym. Jednak czuła, że tym razem się nie zawiedzie.
Spojrzał jej prosto w oczy, doszukując się cienia wątpliwości, ale ona doskonale je ukryła. Zaczął ją czule całować, wziął ją na ręce i zaniósł do swojej sypialni. Nie chciał jej zawozić do żadnego hotelu, bo była dla niego ważniejsza od tych puszczalskich panienek. Z rąk wypuścił ją dopiero w momencie, gdy oboje byli na łóżku. Klęknęli naprzeciwko siebie; byli równi. Ann uśmiechnęła się niepewnie do niego, a Marco obdarzył ją jednym ze swoich najwspanialszych uśmiechów. Kiedy zawisł nad jej biodrami, znowu ogarnęły go wątpliwości. Jednak Ann rozwiała je wszystkie, mówiąc:
- Kocham Cię, Marco. - dotarło do niej, że naprawdę go pokochała.
Po raz drugi tego dnia, serce Marco przepełniło szczęście i delikatnie złączył ich ciała w jedno. W oku Ann pojawiła się łza, łza szczęścia. Ona skryła uśmiech w jego barku, myśląc jednocześnie, że to będzie najpiękniejszy wieczór w jej życiu.
* * *
O ile Ann usnęła bardzo szybko, to otulający ją ramionami Marco nie mógł. Analizował to, co się stało. Patrzył jak jego ukochana śpi w jego ramionach, uśmiechając się i zaczęło do niego częściowo docierać, co się z nim dzieje.
- Też Cię kocham - wyszeptał cicho, nie chcąc jej budzić. Przez moment miał wrażenie, że ją obudził, ale nie; Ann tylko bardziej się do niego przytuliła. Objął ją i tak zasnął.
-------------------------------------------------------------------------------------
Jak Wam się podoba?:)
Powiem Wam, że nie spodziewałam się, jak trudno pisze się takie sceny. Siedziałam nad tym ponad godzinę i wprowadzałam jakieś poprawki. Ciągle myślę, że ten rozdział mógłby być lepszy... A Wy, jak myślicie? Zostawiajcie komentarze, nawet jeśli miałyby one być negatywne. Będę wtedy wiedziała, co poprawić.:)
sobota, 22 czerwca 2013
Rozdział 5
Od samego rana Ann szykowała się do meczu. Nie bardzo wiedziała, w co ma się ubrać, bo niestety nie miała żadnej koszulki meczowej. Jedyny gadżet, który cudem udało jej się dostać to szalik, więc zdecydowała, że z pewnością do weźmie. Wyszła z domu półtorej godziny przed meczem, choć jej dom od stadionu dzieliło zaledwie 15 minut spacerem. Wiedziała, że jak zawsze będzie mnóstwo kibiców. Nie dziwiła się temu, bo przecież to miasto żyło jedynie Borussią.
***
- Co łączy Panią z Marco Reusem? To przelotny romans, czy stała znajomość? Od jak dawna się znacie? - jednak Ann po drugim pytaniu wyłączyła się i przestała go słuchać. Patrząc na boisko, na Marco, dotknęła swoich ust, które przed kilkunastoma sekundami były złączone w pocałunku z piłkarzem.
***
Po meczu przy szatni czekała na niego Ann. Bez słowa podeszła do niego i go pocałowała.
Czyli Goetze uprzedził drużynę, że Reus nie będzie sam, pomyślała.
- Nie wiem. - przyznał Reus, chowając głowę w dłoniach.
Goetze już nie dopytywał, ale zaczynał podejrzewać, co się dzieje z Marco.
--------------------------------------------------
I jak Wam się podoba?:)
To chyba jeden z dłuższych rozdziałów jak do tej pory.
Zostawiajcie komentarze, bo są dla mnie niezwykle ważne.:]