Był wiecznym
bawidamkiem. Większość kobiet, z którymi sypiał leciało na jego kasę i na sławę.
Łudziły się, że to akurat im uda się na dłużej zatrzymać przy sobie wschodzącą
gwiazdę Bundesligi i światowej piłki nożnej. Jednak on wyznawał zasadę ,,nie
wchodzić dwa razy do tej samej rzeki’’. Nie chciał się wiązać z żadną dziewczyną,
którą poznał, lądując w łóżku. Dopiero pojawienie się Caroline go odmieniło.
Zaczął coraz poważniej myśleć o ustatkowaniu się i zwolnieniu tempa swojego życia
towarzyskiego. Wyciszył się. Choć nadal chodził do różnych klubów, to już nie
po to, aby zdobyć kolejną dziewczynę do swojej ,,kolekcji’’. Wystarczyła mu
ona. Nie potrzebował nikogo innego. Jednak kiedy go zdradziła, cały jego
dotychczasowy świat legł w gruzach. Załamał się. Nie chciało mu się nic. Gdyby
nie to, że miał podpisany kontrakt z Borussią, to zrezygnowałby i z treningów.
Na dodatek zdobił co drugą okładkę gazet, które były dostępne w Dortmundzie, a
to też nie ułatwiało mu życia. Przestał wychodzić z domu. Po pewnym czasie wrócił
do swojego trybu życia sprzed poznania i związku z Caroline. Jednak nawet to
straciło dla niego swój urok. Z czasem przestał nawet wynajmować pokoje w
hotelach na jedną noc. Postanowił, że nigdy więcej nie zaufa żadnej kobiecie. Zaufał
Caroline i przejechał się na tym. Całkowicie zmienił swoje dotychczasowe podejście
do kobiet. Zaczął patrzeć na nie jak na bezwzględne, pozbawione uczuć istoty.
Pomyślał, że skoro Caroline mogła z nim tak postąpić, to od teraz on też tak będzie
postępował.
W drugiej części
Dortmundu w swoim łóżku młoda, bo zaledwie 18-letnia dziewczyna o imieniu Ann
leżała i płakała. Miała przed sobą postawiony kieliszek z winem. Czy chciała się
upić.? Nie, chciała zapomnieć, a jeżeli alkohol był jedyną szansą na, choćby
chwilowe, zapomnienie, to tak, chciała się również upić. Choć jeszcze
poprzedniego wieczora była najszczęśliwszą dziewczyną pod Słońcem. Miała chłopaka,
którego kochała i, jak myślała ją też kochał. Spędzała z nim prawie każdą wolną
chwilę, jaką miała. Myślała, że to ten jedyny na całe życie.
- Jak bardzo się
myliłam.! - powiedziała, przechylając kieliszek. - Jak mogłam być tak potwornie
naiwna?! Jak mogłam nie zauważyć. Szukała winy w sobie, choć tak naprawdę nic,
co się wydarzyło nie było jej winą. Właśnie dlatego, że trzymała się swoich
zasad, teraz leżała z podpuchniętymi od płaczu oczami. Zadzwonił dzwonek do
drzwi.
- Otwórz, to ja.
- poznała głos od razu, ale nie miała ochoty wpuszczać Natalie, swojej przyjaciółki,
do środka. Wolała zostać sama. Jednak kiedyś dała Natalie klucze do swojego
mieszkania i ta teraz to wykorzystała.
- Cześć, kochana
- podeszła do załamanej dziewczyny - Jak się trzymasz? Dajesz radę?
- Nie.
To były jedyne słowa,
jakie usłyszała od przyjaciółki. Ta, widząc, że nie wyciągnie z niej dzisiaj
zbyt wiele, powiedziała:
- Kupiłam Ci
jedzenie i coś do poczytania, żebyś się trochę oderwała. Jedzenie wkładam do
lodówki, a gazetę kładę na stole. Wpadnę do Ciebie później. Trzymaj się.
I wyszła. Ann
cieszyła się, że ma taką przyjaciółkę. Zawsze mogła na nią liczyć. Nie była w
stanie jeszcze z nią swobodnie o tej sytuacji porozmawiać, ale Natalie to czuła.
Wiedziała, że kiedy przyjdzie czas, to jej się zwierzy. Zawsze tak było. Musiała
sama oswoić się z sytuacją i dopiero później mogła z względnym spokojem o tym mówić.
Zwlokła się z łóżka i poszła do łazienki, a później do kuchni w nadziei, że
Natalie kupiła jej coś do picia. Znalazła wodę. Już chciała wrócić do łóżka,
ale jej uwagę przykuła okładka gazety.
- Tak, słynny Marco
Reus się rozstał. Tak, biedactwo - powiedziała z ironią. Największy kobieciarz, o jakim słyszała się
rozstał z Caroline. - Musi mu być naprawdę ciężko - westchnęła, choć tak naprawdę
uważała, że nie zasłużył na taką osobę. Miał pieniądze, panienki do niego lgnęły,
był sławny. Odrzuciła gazetę, kpiąco parskając śmiechem. Nawet nie wiedziała,
jak bardzo się myliła...
* * *
Marco postanowił
tego wieczora wyjść do klubu i po swojemu zabawić się. Dawno już tego nie robił. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak
działał na kobiety i dobrze to wykorzystywał. Na początku może i nawet się
przejmował, gdy widział, jak kobietę, która prosiła go o kontakt po wspólnie spędzonej
upojnej nocy. Brał wówczas karteczkę z numerem telefonu i mówił, że na pewno
oddzwoni. Ostatnio przestał to robić zwyczajnie olewając kobiety, z którymi
sypiał.Traktował je jak zabawki. Ale same mu na to pozwalały, wskakując mu do łóżka.
Jeżeli same siebie nie szanowały, to dlaczego, do diabła, on miałby je szanować?
Jego najlepszy przyjaciel, Mario, nie do końca zgadzał się z postępowaniem
Marco, ale wiedział, a przynajmniej miał taką nadzieję, że prędzej czy później
przejdzie mu ta depresja. Znał Reusa długo i znał przyczynę zachowania
przyjaciela. Marco doskonale wiedział, że jego kumpel nie pójdzie z nim do
klubu, dlatego nawet nie pytał. Sam jednak ubrał się w białą koszulę i czarne
rurki. Dobrze wiedział, że kobiety lubią facetów w koszulach i, nie ukrywając
tego, wykorzystywał swoją wiedzę. Wyszedł ze swojego domu. Właściwie to ze swojej
willi, którą uważał za zbyt dużą dla niego samego. Zastanawiał się nawet, czy
jej nie sprzedać. Postanowił, że pomyśli o tym, jak wróci. Załączył alarm i po
krótkiej chwili szedł ulicami Dortmundu w poszukiwaniu spełnienia.
------------------------------------------------------------------------------
No i jest pierwszy rozdział. Wiem, że krótki, ale za chwilę będzie też i drugi, więc mam nadzieję, że to trochę ,,zrekompensuje''.:)
Mam nadzieję, że Wam się podoba. Zostawcie komentarze, żebym wiedziała, co zmienić, co poprawić. A może w ogóle bez sensu, żebym pisała?:)
------------------------------------------------------------------------------
No i jest pierwszy rozdział. Wiem, że krótki, ale za chwilę będzie też i drugi, więc mam nadzieję, że to trochę ,,zrekompensuje''.:)
Mam nadzieję, że Wam się podoba. Zostawcie komentarze, żebym wiedziała, co zmienić, co poprawić. A może w ogóle bez sensu, żebym pisała?:)
Zaczyna się obiecująco, ciekawy styl pisania, dzięki niemu czyta się lekko, płynnie. Podoba mi się jak tworzysz opisy, nie są one nachalne, owszem, są szczegółowe ale bez przesady (jeśli rozumiesz o co mi chodzi ;) ). Poruszyłaś ciekawy wątek "Jeżeli same siebie nie szanowały, to dlaczego, do diabła, on miałby je szanować?" jako kobieta stwierdzam- święta racja !
OdpowiedzUsuńTak, jest sens żebyś pisała :)
Świetny:-) Masz już jedną stałą czytelniczkę :-*
OdpowiedzUsuń