- Dzisiaj raczej się nie zobaczymy już, bo muszę kilka spraw załatwić. Pewnie zajmie mi to kilka godzin... - powiedziała Ann do Marco, gdy ten wyszedł z łazienki.
- No dobra, to ja też pozałatwiam kilka rzeczy. Ale jutro się zobaczymy?
- Jasne.
Zjedli śniadanie i Ann wyszła.
- Mamo, czy mogłabyś dzisiaj do mnie wpaść? - brunetka zadzwoniła do swojej matki. Chciała z nią porozmawiać, wyjaśnić ostatnią sytuację. Obiecała jej to, a poza tym czuła, że jest jej to winna.
- Dobrze. O której Ci pasuje?
- Jestem cały dzień w domu.
- Może być za dwie godziny?
- Będę czekać.
Rozłączyły się. Ann słyszała w głosie matki jakąś nutkę zdenerwowania. Choć może źle to odebrała? Wróciła do domu i stwierdziła, że trzeba trochę posprzątać. Skończyła na 30 minut przed przybyciem matki. Zdążyła się przebrać i usłyszała dzwonek do drzwi.
- Cześć mamo. - powiedziała, gdy otworzyła drzwi.
- Cześć, Ann. Bardzo dobrze, że zadzwoniłaś. Musimy sobie chyba coś wyjaśnić.
- Wiem. Wejdź do pokoju, a ja zrobię kawę.
Ann zestresowała się trochę czekającą ją rozmową. Nie wiedziała, jak mama zareaguje, a nie chciała jej okłamywać. Uważała, że zasługuje na to, aby znać prawdę.
Po kilku minutach Ann usiadła na fotelu, stawiając kubek przed matką, a drugi przed sobą.
- Chcę tylko wiedzieć, czy to prawda. - zaczęła mama. Ann ucieszyła się, że to ona przejęła inicjatywę, bo sama nie miała pojęcia, jak rozpocząć tę rozmowę.
- Odnośnie Marco?
- Tak.
- Nie, nie zostałam jego nową dziwką. To bzdury wyssane z palca. Zresztą jak mogłaś w to uwierzyć? Znasz mnie przecież.
- Ale coś Was łączy? - matka zignorowała jej pytanie.
- Jesteśmy parą. Ale nie mów o tym nikomu, proszę. Widziałaś, co się dzieje w gazetach.
- Nie mam zamiaru się w to wtrącać.- powiedziała ostro. - Nie mogę uwierzyć w to, jak łatwo dajesz się nabierać temu kobieciarzowi.
- Mamo, to nie tak... - Ann zupełnie nie spodziewała się takiej reakcji. Wiedziała, że może być zszokowana, ale myślała, że zaakceptuje jej wybór. - Jestem z nim szczęśliwa.
- Do czasu aż Cię nie zdradzi. Ann, gdzie Ty masz oczy?! Nie widziałaś artykułów w gazetach? Nigdy ich nie czytałaś?
- Czytałam, ale gdy go poznałam, to zrozumiałam, jak bardzo się myliłam, co do niego.
- I uważasz, że on niczego nie udaje?
- Kocham go, a on mnie. Mamo, zawsze mówiłaś, żeby nie oceniać ludzi po pozorach. - powiedziała Ann ze łzami w oczach. Wiedziała, że już przegrała w tej rozmowie. Że nie przekona mamy.
- Tak mówiłam, bo nie dotyczyło to mojej jedynej córki. Przykro mi bardzo, ale nie jestem w stanie zaakceptować Waszego związku.
- Wiesz, że to oznacza zerwanie kontaktu?
- Trudno.
- Tak łatwo Ci to przychodzi?
- Nie, córeczko. Ale nie spodziewałam się tego po Tobie. Miałam nadzieję, że ten artykuł to kłamstwo. Zawiodłam się na Tobie. Inaczej Cię wychowałam.
- Czyli co? Mam patrzeć na to, co inni piszą, a olać to, że jestem szczęśliwa? Że go kocham?
- Jesteś pewna, że go kochasz? Przecież Ty masz 19 lat dopiero. Nie umiesz odróżnić miłości od zauroczenia.
- A Ty skąd to możesz wiedzieć?
- Też miałam 19 lat.
- Pozwól mi żyć swoim życiem. Pozwól mi popełniać błędy i uczyć się na nich.
- Właśnie dlatego odsuwam się od tej sprawy. Nie chcę patrzeć, jak później będziesz cierpiała.
- Szkoda, że nie umiesz się cieszyć moim szczęściem...
- Skoro tak uważasz, to nie mam tu czego szukać. Możesz być pewna, że nikomu nic nie powiem.
Mama Ann wstała i wyszła, zostawiając dziewczynę samą. Usiadła na kanapie, objęła rękoma kolana i zaczęła płakać. Uchodziło z niej rozczarowanie, zawód i smutek. Nie wiedziała, co ma myśleć. Miała nadzieję, że ta rozmowa potoczy się zupełnie inaczej...
***
W tym samym czasie Marco postanowił załatwić dwie sprawy. Najważniejszą był wyjazd do redakcji gazety. Nie pozwoli na to, aby ktokolwiek obrażał Ann. Do tej pory nigdy nie jeździł z wyjaśnieniami do gazet, ale to była wyjątkowa sytuacja. Wiedział, że wzbudzi sensację i tym samym rozpęta się jeszcze większe piekło wokół jego związku, ale postanowił, że nie udzieli żadnych informacji tym pasożytom.
- Dzień dobry. Chciałbym zobaczyć się z redaktorem naczelnym. - powiedział Marco, gdy wszedł do biurowca.
- Jest Pan umówiony? - zapytała kobieta.
- Nie.
- Imię i nazwisko.
- Marco Reus. - czuł, że w tym momencie zaczyna wzbudzać sensację, bo znudzona do tej pory kobieta, podniosła wzrok i z wyraźnie błyszczącymi oczami, powiedziała:
- Ach, tak. To już zapowiem i będzie Pan mógł wejść.
Marco dostrzegał plusy tego, że jest sławny. Wiedział, że czasami może to wykorzystać i wyjdzie mu to na dobre. Nie chciał tego nadużywać.
- Redaktor już na Pana czeka - powiedziała recepcjonistka. Reus odszedł, czując na sobie wzrok kobiety.
Chwilę później, nie bez problemu, odnalazł biuro redaktora naczelnego.
- Pan Reus, jak mi miło. - podszedł do niego starszy facet, ubrany w garnitur.
- Dzień dobry. - powiedział Marco.
- Może Pan usiądzie? - zaproponował
- Dziękuję. - Reus usiadł na fotelu.
- Co Pana do mnie sprowadza? - zapytał.
- Przejdę od razu do sedna sprawy. Nie ukrywam, nie jest to miła sytuacja dla mnie i dlatego chcę to wyjaśnić.
- Słucham. - powiedział nieco zestresowany redaktor.
- W tym tygodniu ukazał się kolejny numer Waszej gazety ze mną i moją znajomą na okładce. - chciał mu oszczędzić szczegółów. Wiedział, że wszystko, co powie, może zostać przeinaczone.
- A, tak, pamiętam ten numer.
- Właśnie. Chodzi mi o to, że bezpodstawnie obraziliście moją koleżankę. Nie mieliście żadnych przesłanek, a napisaliście o niej bardzo niepochlebnie.
- Takie jest niestety prawo rynku.
- To w takim razie moim prawem i prawem mojej koleżanki jest złożenie pozwu do sądu o zniesławienie.
- O nie, to z pewnością możemy inaczej załatwić. - powiedział trochę przestraszony mężczyzna.
- Ma Pan jakieś propozycje? - Reus już wiedział, że wygrał. Teraz do rozstrzygnięcia kwestia, jak bardzo uda mu się przerazić dziennikarza.
- Możemy publicznie Pana przeprosić.
- Nie o mnie chodzi. Ja już przywykłem do opinii dziwkarza, kobieciarza i innych typów. Chodzi o moją znajomą. - ciągnął Reus.
- W takim razie ją przeprosimy na łamach naszej gazety.
- Dobrze, ale chciałbym na piśmie otrzymać potwierdzenie, że już nigdy nie będziecie jej oczerniać. Będziecie podawać tylko sprawdzone informacje. W przeciwnym razie, będę zmuszony złożyć doniesienie w sądzie.
- Ależ oczywiście. Zaraz poproszę mojego prawnika, aby przygotował specjalne oświadczenie. - Marco nie spodziewał się, że tak łatwo mu pójdzie, ale był szczęśliwy, że mu się udało.
15 MINUT PÓŹNIEJ
- Cieszę się bardzo, że udało nam się dojść do porozumienia. - wyciągnął do niego rękę mężczyzna.
- Ja również. Mam nadzieję, że ta rozmowa zostanie między nami.
- Ależ oczywiście!
- To do widzenia. Życzę miłego dnia! - uścisnął jego rękę i wyszedł z kawałkiem papieru z gabinetu.
Wyszedł z biurowca i założył okulary. Gdy wsiadł do samochodu, postanowił, że zadzwoni do Ann z bardzo dobrą wiadomością.
- Cześć, skarbie. - przywitał ją, gdy tylko odebrała.
- Hej. Co tam? - zapytała.
Marco zauważył, że miała dziwny głos.
- Coś się stało, Ann?
- Nie, nic. - okłamała go. Reus wiedział, że dziewczyna nie mówi mu prawdy, ale postanowił, że do niej pojedzie.
- Co robisz?
- Siedzę w domu i sprzątam. - w ten sposób piłkarz upewnił się, że brunetka jest w domu. - A coś się stało?
- Nie, po prostu chyba już dawno nie było takiej sytuacji, że nie widzieliśmy się tak długo.
- Faktycznie. Ale niedługo się zobaczymy.
Prędzej, niż myślisz, pomyślał Marco.
- Pewnie. Do zobaczenia?
- Pa. - odpowiedziała Ann i rozłączyła się. Jej oczy znów napełniły się łzami...
Marco zamiast pojechać w kierunku swojego domu, skręcił w ulicę prowadzącą do domu Ann. Zaparkował nieco dalej od domu, a później zapukał do drzwi.
Ann nie spodziewała się już nikogo dzisiaj, ale podeszła do drzwi i otworzyła.
- Marco? Co Ty tu robisz? - zapytała.
- Wiedziałem, że coś jest nie tak. Teraz tak łatwo mnie nie okłamiesz.
- Przepraszam, że Cię okłamałam. - Ann znowu się rozkleiła.
Reus podszedł do niej i przytulił, zamykając jednym kopniakiem drzwi.
- Zabrudzę Ci koszulkę... - powiedziała Ann.
- Nie przejmuj się. Co się stało? - zapytał Marco, prowadząc ją do salonu.
- Rozmawiałam z moją mamą. Pamiętasz, jak Ci powiedziałam, że ta gazeta mnie obsmarowała? - zadała pytanie retoryczne. - To wtedy moja mama mi o tym powiedziała. Chciałam z nią wyjaśnić wszystko i dzisiaj ją zaprosiłam do siebie. - Ann opowiedziała o przebiegu spotkania. Pod koniec znowu się rozpłakała.
- Przykro mi, że musisz wybierać.
- Jak to?
- Pomiędzy mną i swoją mamą.
- To nie tak, Marco. Chcę być z Tobą, bo Cię kocham. Miałam tylko nadzieję, że mama to zaakceptuje...
- Na pewno przemyśli i zrozumie.
- Moja mama taka nie jest. Jak już coś powie, to nie przyzna się do błędu... Szkoda, że znów stracę z nią kontakt...
Ann przesiedziała w objęciach Marco około godziny.
- Na poprawę humoru, załatwiłem coś.
- Co takiego?
- Przeproszą Cię na łamach gazety.
- Naprawdę? Nie musiałeś przecież...
- Ale chciałem. Jak ten facet się przejął. Naprawdę. Chyba w życiu nie widziałem, żeby ktoś tak się bał sądu.
- Jakiego sądu?
- Postraszyłem go, że złożę pozew do sądu.
- Chciałabym zobaczyć jego minę. - uśmiechnęła się Ann. - Dasz mi chwilę? Muszę się przebrać i ogarnąć.
- Jasne. Poczekam.
Ann poszła do łazienki, a w tym czasie Marco zrobił herbatę.
- Dziękuję. - powiedziała brunetka, biorąc herbatę do ręki.
- Mam propozycję nie do odrzucenia. Ostatnio Robert zaprosił mnie na ślub z osobą towarzyszącą. Miałabyś może ochotę?
- Pewnie. A kiedy?
- Za dwa tygodnie.
- Bardzo chętnie pójdę. Trochę się rozerwę.
Wypili herbatę i porozmawiali. Ann poczuła się zdecydowanie lepiej. Doskonale wiedziała, że dobrze robi, wybierając związek z Marco. Udowodni swojej mamie, że ona mogła się pomylić.
- Kocham Cię. - powiedziała w pewnym momencie.
- Ja Ciebie też. - pocałował ją.
Marco był szczęśliwy, że Ann pojawiła się w jego życiu.
- O której się jutro widzimy? - zapytał.
- Nie mam żadnych planów. Choć muszę zrobić małe zakupy. Także może o 13?
- Dobra. Mi odpowiada.
Siedzieli jeszcze godzinę, a później Marco pożegnał się i pojechał do domu.
---------------------------------------------------------------------
Chyba najdłuższy rozdział jak dotąd. Jak Wam się podoba? Zostawiajcie komentarze, bo są dla mnie bardzo ważne.:)
Jutro następny rozdział!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz