wtorek, 2 lipca 2013

Rozdział 11

Ann wstała w znacznie lepszym humorze, jednak mina jej zrzedła, gdy zobaczyła, że jest już 11. Miała dwie godziny do spotkania z Marco, a miała w planach zrobić najpotrzebniejsze zakupy. Szybko się ubrała, choć z domu wyszła dopiero o 11:40. Założyła okulary przeciwsłoneczne, aby ukryć jeszcze trochę zapuchnięte oczy. Weszła do sklepu z listą zakupów w ręce i szybko kupiła to, co było jej potrzebne. Opuściła sklep i ruszyła w kierunku domu. Dostrzegła, że ktoś za nią idzie. Odwróciła się i zobaczyła jakiegoś mężczyznę.
- Przepraszam, czy Pan czegoś ode mnie chce?
- Czy jest Pani związana z Marco Reusem?
- Słucham? - spytała zszokowana Ann, choć doskonale usłyszała pytanie dziennikarza. - Nie będę tego komentować. To, że nie szanujecie czyjegoś życia prywatnego, nie oznacza, że i ja nie będę. Do widzenia. - Ann odwróciła się od niego i poszła w stronę swojego domu. Była zła na tego faceta, bo wtrącał się w życie prywatne innych ludzi. Z drugiej strony była świadoma tego, że to jest jego praca i musi to robić, nawet jeśli nie lubi.
Po krótkim spacerze dotarła do domu. Rozpakowała zakupy i spojrzała na zegarek. Miała pół godziny do spotkania z Reusem. Postanowiła, że szybko się przebierze i ogarnie te oczy.

***
Marco w tym czasie postanowił zacząć wcielać swój plan w życie. Wziął telefon i wybrał numer mamy.
- Cześć, mamo. - przywitał ją.
- Cześć, kochanie.
- Czy mogę w ten weekend wpaść do Ciebie? - w tym przypadku to pytanie było równoznaczne z pytaniem, czy jego ojciec jest w domu.
- Wydaje mi się, że raczej to się nie uda, a coś się stało? - zapytała mama Marco.
- Poznałem kogoś i chciałbym Ci ją przedstawić.
- Och, to wspaniale, synku! To ta sama dziewczyna, o której ostatnio mi opowiadałeś?
- Tak, mamo. Jesteśmy razem.
Mama Reusa była przeszczęśliwa. Nareszcie jej syn znalazł kogoś, na kim mu zależy.
- To może ja do Ciebie wpadnę?
- Jeśli tylko dasz radę, to bardzo chętnie, ale najpierw muszę porozmawiać z Ann, bo ona jeszcze nie wie, że z Tobą rozmawiam.
- To koniecznie ją uprzedź. Zapytaj, czy chce się ze mną spotkać. Może być zła, jeśli ją zaskoczysz.
- Ja z nią rozmawiałem na temat spotkania z Tobą, ale nie rozmawialiśmy o szczegółach.
- To jak z nią porozmawiasz, to daj mi znać, dobrze?
- Jasne. Pa.
- Cześć, synku.
Mama Marco odłożyła słuchawkę i zobaczyła, że stoi za nią jej mąż.
- Kto dzwonił?
- Marco.
- Czego chciał?
- Jeśli go przeprosisz, to Ci powiem. Nie utrzymujesz z nim kontaktu, to nie rozumiem, dlaczego miałabym Cię o czymś informować.
- Jak chcesz.
Od dłuższego czasu rodzice Reusa nie dogadywali się zbyt dobrze. Matka ukrywała to przed synem, bo nie chciała, żeby myślał, że to przez niego.
***
Ann zapukała do drzwi domu Reusa, a ten szybko podbiegł, spodziewając się jej.
- Cześć, kochanie. - pocałował ją.
- Cześć.
Ann postanowiła zataić przed Reusem incydent spod sklepu. Nie chciała, żeby się denerwował, bo dopiero co załatwił jeden problem z redaktorem.
- Mam propozycję praktycznie nie do odrzucenia. - powiedział z uśmiechem na twarzy.
- Zaczynam się bać. - powiedziała brunetka, widząc ogniki w oczach Marco.
- Co powiesz na spotkanie z moją mamą? Przyjedzie tu w weekend i mogłybyście się poznać. Co Ty na to?
- W ten weekend? Przecież to za dwa dni! Nie zdążę się przygotować!
- Ale co chcesz zmieniać? - Marco nie rozumiał.
- Muszę jakoś psychicznie się przygotować.
- Nie przejmuj się, moja mama nie jest terrorystką. Nie będzie Cię torturować. - uśmiechnął się do niej, a ona mimowolnie wybuchnęła śmiechem.
- Wiem, przecież. Chodzi mi tylko o to, że się trochę boję. Że mnie nie zaakceptuje i w ogóle...
- Daj spokój. Moja mama wie o Tobie i jest zachwycona!
- Rozmawiałeś z nią o mnie? - zapytała zaskoczona.
- Jak mnie poprosiłaś o czas, to z nią rozmawiałem. Bardzo mnie wtedy wspierała.
- Rozumiem. Dobra, mogę się z nią spotkać.
- To wspaniale. Zaraz do niej zadzwonię!
Marco rozmawiał z mamą 15 minut. Była zachwycona, że dziewczyna Reusa tak szybko się zgodziła na spotkanie z nią.
- Moja mama przyjedzie w sobotę o 13.
- Dobra. Na pewno przyjdę.
- To może po prostu zanocujesz u mnie z piątku na sobotę? Nie będziesz musiała wcześniej wstawać, żeby się przygotować.
- Może nie. Nie chcę podpaść Twojej mamie, a mogłaby być zła, gdyby się dowiedziała, że nocuję u Ciebie.
- Coś Ty. Na pewno nie będzie. Ale jeśli wolisz spać u siebie, to okej. Nie ma problemu.
- Tak będzie lepiej. Ty nie masz dziś treningu?
- Mam o 16. Dzisiaj jest później, bo trenerowi coś wypadło.
- Skoro masz jeszcze tyle czasu, to może pójdziemy na spacer, co?
- Okej, znam taką fajną kawiarnię niedaleko, to możemy pójść.
Wyszli z domu, a Ann znowu zobaczyła tego paparazzi.
- Marco?
- Co tam?
- Tylko nie reaguj zbyt impulsywnie. Za nami idzie jakiś wścibski dziennikarz.
- Chcesz, żebym do niego poszedł?
- Coś Ty. Dzisiaj rano sama do niego podeszłam. - Ann opowiedziała jednak mu o porannej sytuacji.
- Hahahahahaha, chciałbym zobaczyć jego minę, jak się odwróciłaś i poszłaś do domu.
- A mnie zdenerwował.
Chwilę później siedzieli już w kawiarni.
- Marco, ustalmy coś tak ostatecznie. Nie udzielamy wywiadów, okej?
- Bardzo dobry pomysł. Mam dość wiecznego pojawiania się na okładce. Poza tym z doświadczenia wiem, że wywiady nie pomagają atmosferze w związku . Tylko psują się relacje.
- Cieszę się, że nie będziemy pod ostrzałem dziennikarzy.
- Będziemy, ale tylko przez jakiś czas. W końcu się znudzą i się odczepią.
- Mam nadzieję, bo z jednej strony dla kogoś takiego, jak ja, to jest zabawne, ale do czasu.
W kawiarni spędzili jeszcze pół godziny, a później wrócili do domu Marco, by ten mógł się przebrać. Ann odprowadziła ukochanego pod stadion. Reus oczywiście zaproponował jej, żeby została, ale ona postanowiła, że pojedzie do jego domu i trochę posprząta, bo Marco chyba o tym zapomniał.
***
Ann dotarła do domu bardzo szybko i od razu wzięła się za sprzątanie. W pewnym momencie usłyszała dzwonek do drzwi i poczuła się niezręcznie. Nie wiedziała, czy ma otworzyć, ale chyba jej ciekawość zwyciężyła. Pociągnęła za klamkę i otworzyła drzwi. Zobaczyła jakiego mężczyznę.
- Tak?
- Nazywam się Thomas Reus. Jestem ojcem Marco.
- Dzień dobry - Ann zupełnie się nie spodziewała wizyty rodzica Marco. Tym bardziej, że wiedziała, że od lat nie utrzymują kontaktu.
- Marco nie ma w domu.
- Trudno, ale chciałbym w takim razie porozmawiać z Panią.
Ann wpuściła go do domu, bo co miała niby zrobić?
- Ann - wyciągnęła do niego rękę. - Proszę, niech Pan usiądzie.
- Jest Pani dziewczyną Marco?
- Znajomą - postanowiła, że nie wyzna mu prawdy, bo nie wiedziała, czy Marco by tego chciał.
-  A więc, chcę Panią ostrzec. Niech Pani nie popełnia tego błędu i zostawi Marco. Im szybciej, tym lepiej.
Dogadałby się Pan z moją mamą, pomyślała Ann.
- Ale my się przyjaźnimy tylko.
- Jednak chcę Panią ostrzec na wszelki wypadek. Znam mojego syna i wiem, że to kobieciarz.
- A wnioskuje to Pan z artykułów z gazet?
- Po prostu to wiem. - zignorował jej pytanie.
- Nie wiem, po co się Pan fatygował. Jeśli tylko po to, aby próbować mnie zniechęcić, to się Panu nie uda, bo Marco jest moim przyjacielem. Ostatnimi czasy znam go lepiej niż Pan.
- Doprawdy? Ja jestem jego ojcem i znam go od 24 lat.
- Z czego przez ostatnie parę nie utrzymywał Pan z nim kontaktu. On się zmienił. Jeśli Pan nie chce, to niech nie wierzy.
***
W tym samym czasie Marco wracał do domu. Był bardzo zmęczony, bo Klopp dał im wycisk. W końcu na początku przyszłego tygodnia mieli mecz, więc musieli się przygotować.
- Cześć! Już jestem!
- Możesz wejść do salonu, Marco? - poprosiła Ann.
- Jasne. Już idę. - Reus wolał iść pod prysznic, ale spełnił prośbę dziewczyny. - Co tam?
- Witaj, Marco.
Reus po raz pierwszy od kilku lat usłyszał głos ojca. Był w szoku, że w ogóle tu przyjechał.
- Czego tu chcesz?
- Już wychodzę. Przyjechałem tylko na chwilę. - Thomas wstał i wyszedł.
- Ann, czy mój ojciec coś Ci powiedział?
Brunetka zrelacjonowała rozmowę ojca z nią.
- Jak on śmie wtrącać się w moje życie?! Nie ma prawa ingerować w nie! Stracił je kilka lat temu.
- Spokojnie. Nie mam zamiaru wierzyć w jego słowa.
- Wiem, ale mnie zdenerwował.
- Spokojnie. Idź się wykąpać, a ja zrobię kolację.
- Dobra.
Marco wszedł wściekły na górę, rzucił torbę w kąt i poszedł do łazienki. 15 minut później zszedł na dół. Podszedł do Ann, która szykowała kolację i przytulił ją. Ona odwróciła się przodem do niego i go pocałowała. Krople wody leciały na jej policzki z włosów Reusa.
- Nie mogłeś ich wysuszyć? - i wróciła do całowania.
- Nie czepiaj się. - i też kontynuował przerwaną czynność.
Ann zdjęła koszulkę Marco, a on jej. Wziął ją na ręce i zaniósł do swojej sypialni.

----------------------------------------------------
Przepraszam, że wczoraj nie dodałam nowego rozdziału, ale nie mogłam. Przepraszam bardzo!
Mam nadzieję, że Wam się podoba.:) Jak chcecie, to zostawcie komentarz.:>
Pozdrawiam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz