Ann stanęła przed drzwiami i chwilę stała. Musiała uspokoić oddech i bijące serce. Nie wiedziała, co powie Marco, ale w końcu mogła mu powiedzieć. Bez strachu o niego. Po kilkunastu sekundach zapukała. Ku jej zdziwieniu drzwi otworzyła jakaś dziewczyna. Była skąpo ubrana. Miała na sobie jedynie jakiś szlafrok. Jedyna myśl, jaka przyszła jej do głowy, to ,,spóźniłam się. On nie żartował.'' Choć dziewczyna coś do niej mówiła, to brunetka się odwróciła i pobiegła, jak najszybciej mogła, do domu. W nim zastała karteczkę:
Przepraszam, ale dostałam ważny telefon i musiałam iść. Mam nadzieję, że wszystko się ułożyło. Do zobaczenia!
Ania.
W sumie, to może i dobrze, pomyślała Ann. Po chwili usłyszała pukanie do drzwi. Chciała to olać, ale wiedziała, że już nic nie może jej popsuć nastroju bardziej. Dlatego też podeszła do drzwi i je otworzyła. Zobaczyła w nich rozbawionego? blondyna. Nie wiedziała, czy się śmiał.
- Czego tu chcesz? I z czego się śmiejesz?! - wyskoczyła na niego.
- Mogę na chwilę wejść? Sąsiedzi znowu doniosą. - widząc jej zaskoczoną minę, dodał - Tak, czytałem ten artykuł, który się ukazał po tym, jak tu nocowałem. Tak, sądzę, że któryś z Twoich sąsiadów chciał zarobić.
- Nie wiem, po co chcesz wejść.
- Wyjaśnić Ci.
- Tak? A co jeszcze tu chcesz wyjaśniać? Widziałam. Nie musisz mi niczego tłumaczyć. Zrozumiałam.
- Właśnie chodzi o to, że nic nie rozumiesz.
Przepuściła go w drzwiach. On wszedł szeroko się uśmiechając. Czuł, że ta wizyta to moment przełomowy.
- Masz dwie minuty. Wiem, że to ja na początku zawaliłam, ale tak samo, jak w przypadku Michaela, nie mam zamiaru nikomu wybaczyć zdrady.
- Ale przecież ze mną zerwałaś. - powiedział. Miał całkowitą rację. Ann zdawała sobie z tego sprawę, dlatego tylko powiedziała:
- Masz 2 minuty.
- Nie było żadnej zdrady. Raz Ania mnie powstrzymała, ale to był tylko raz. Nigdy Cię nie zdradziłem. Fakt, ta sytuacja nieco mnie bawi, ale możesz mi wierzyć, że nie było żadnej zdrady. Nigdy.
To ostatnie słowo pobrzmiewało echem w głowie dziewczyny.
- Wiem, co widziałam, Marco.
- Co widziałaś? Dziewczynę ubraną w szlafrok. Nic więcej.
- To dla mnie jest jednoznaczne.
- Bardzo szybko mnie osądziłaś. Chyba zbyt szybko. To moja siostra. Przyjechała do mnie od razu z lotniska, bo chciała pogadać. Zapytała, czy mogłaby się odświeżyć.
Reusowi było przykro, że Ann tak łatwo wydała osąd. Z drugiej strony, on pewnie też by w ten sposób pomyślał. Jednak po tym, co powiedział odwrócił się i wyszedł z jej domu.
W głowie Ann zapanowała burza. Idiotka, kretynka! - mówiła sobie. Muszę go zatrzymać, powiedziała do siebie.
- Marco! - krzyknęła, kiedy chłopak był w drodze do furtki. Pobiegła do niego i skoczyła. On odruchowo ją złapał, a ona zaczęła go całować.
- Przepraszam. Wiem, że Cię zraniłam. Wybaczysz mi? - zapytała.
On nie chciał jej odpowiadać. Tym razem to on zaczął ją całować. Zaniósł ją z powrotem do jej domu.
- czy to znaczy, że mi wybaczysz? - dopytywała się Ann. - Muszę to usłyszeć.
- A jak Ci się wydaje? - uśmiechnął się do niej w rozbrajający sposób. Postawił ją dopiero w salonie. Zaczął zdejmować jej koszulkę.
- Poczekaj, Marco. Muszę odwiedzić Twoją siostrę. Pomyślałam o niej, że jest dziwką i muszę ją przeprosić.
- Ona może poczekać.
- Nie, nie może. Chcesz, to tu czekaj. Ja i tak pójdę.
Ann ruszyła w kierunku drzwi, kiedy usłyszała:
- Dobra, dobra, idę z Tobą.
W sumie się nie spieszyli. Szli wolno, trzymając się za ręce.
- A jak zobaczą nas paparazzi? - zapytał. Nadal szanował decyzję dziewczyny o tym, żeby się nie ujawniać.
- Nie obchodzi mnie to. Dlaczego mam ukrywać, że jestem szczęśliwa?
- To coś nowego. Ale czeka nas jeszcze jedna, nieprzyjemna rozmowa.
Ann się przestraszyła.
- Jaka? O czym? - dopytywała się.
- Ty będziesz musiała mi coś wyjaśnić.
- Wiem. Nawet nie wiesz, jak tego żałuję! Byłam taka głupia. Mam nadzieję, że zrozumiesz.
- Później o tym porozmawiamy. Teraz wejdź. Melanie nie będzie zła. Na pewno. Wejdź. - otworzył przed nią drzwi.
- Ale i tak mi głupio...
- Melanie? - zawołał Marco.
- O, braciszku, już wróciłeś? - zapytała z jakiegoś innego pomieszczenia. - O, nie jesteś sam. - powiedziała, gdy weszła do korytarza.
- Melanie, to moja dziewczyna Ann. Ann, to moja siostra, Melanie.
- Przepraszam Cię za to zamieszanie. Nie powinnam była otwierać drzwi w samym szlafroku. - wyciągnęła do niej rękę.
- Nie masz za co przepraszać. To ja muszę Cię przeprosić. Wszystko źle odebrałam... - brunetce było naprawdę głupio.
- Oj, zapomnijmy o tym, okej? - uśmiechnęła się do niej.
- Bardzo chętnie.
- Dziewczyny, napijecie się czegoś? - wtrącił się Marco.
- Jasne. Masz piwo? - zapytała Melanie.
- Ja bym nie miał? - uśmiechnął się. - Ann, a Ty?
- Też możesz mi przynieść.
Dziewczyny usiadły w salonie, a Reus poszedł do kuchni.
- Przyjechałam do Marco zaprosić go na swój ślub. Jak chcesz, to przyjdź z nim. Nie zapraszałam go z osobą towarzyszącą tylko dlatego, ze nie wiedziałam, że ma dziewczynę.
- Bo go rzuciłam jakiś czas temu. I bardzo tego żałowałam.
- No proszę, istnieje dziewczyna, która pogoniła mojego brata? - zaczęła się śmiać. - Nie spodziewałam się.
- Tak wyszło. Trochę się namieszało. Ale ja go naprawdę kocham. To był ogromny błąd z mojej strony. Nie wiesz, jak żałuję.
- Spokojnie. Powiem Ci, że on też był w kiepskiej formie. - szepnęła do Ann Melanie.
- O mnie plotkujecie? - wszedł do pokoju blondyn.
- Nie interesuj się, braciszku. - powiedziała jego siostra i dała kuksańca w bok.
- Osz Ty!
Zaczął ją łaskotać. Tak przyjemnie było patrzeć na wesołego Marco, który nie jest skłócony z rodziną.
- Poddaję się! - powiedziała Melanie.
Reus usiadł obok Ann, zostawiając Melanie całą kanapę do dyspozycji. Objął ją ramieniem i spędzili resztę wieczoru w swoim towarzystwie.
- Będę uciekać. - powiedziała Ann.
- Nie zostaniesz na noc? - zapytał Reus.
- Nie przejmuj się, wiem, że mój brat nie jest święty. - odezwała się Melanie z uśmiechem na twarzy.
- Nie dzisiaj. Poza tym jutro masz mecz i musisz być wypoczęty! - zwróciła się do Reusa.
- Będziesz?
- Zawsze byłam! Na każdym meczu. Nie odpuściłam sobie żadnego.
Marco ją pocałował.
- Ej, ja tu jestem! - zaczęła protestować Melanie.
- Przecież wiem. - odpowiedział blondyn. Jednak widząc minę siostry, odsunął się od Ann. Dziewczyna wstała i skierowała się do drzwi.
- Odprowadzić Cię? - zapytał.
- Coś Ty. Idź spać, bo już późno. Spotykamy się jutro na meczu. Cześć, Melanie! Pa, kochanie! - powiedziała i wyszła.
Idąc, wyjęła komórkę ze swojej kieszeni, otworzyła nową wiadomość i napisała tylko jedno słowo:
Dziękuję.
Zaznaczyła numer Michaela i wysłała.
--------------------------------------------------------
No i jest 20. Nawet nie wiem, kiedy tak szybko dotarłam do tego numeru.
Po raz kolejny dziękuję za komentarze i za to, że jest Was coraz więcej! Dziękuję, bo to daje motywację do pisania. Dzięki temu wiem, że to do kogoś trafia, że komuś się podoba:] Dziękuję!:*
Przepraszam, że tak późno, ale był mecz... niestety, przegrany. ale trudno, nie można zawsze wszystkiego wygrywać. Mam nadzieję, że Wam się podoba! Komentujcie, proszę:)
Dobrej nocy, pozdrawiam!:]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz