sobota, 13 lipca 2013

Rozdział 21

Michael usłyszał dźwięk swojego telefonu. To był sms. Otworzył wiadomość i przeczytał:
Dziękuję.
To jedno słowo wywołało w jego wnętrzu burzę. Może powinien jej o wszystkim powiedzieć? Czuł, że w tym jednym słowie Ann zawarła całą swoją wdzięczność. Czuł tak niesamowite emocje bijące z tego smsa. Nie zastanawiając się długo, wziął telefon do ręki i wybrał numer Ann.
***
Ann leżała jeszcze w łóżku, gdy usłyszała dzwoniący telefon.
- Błagam, nie teraz. - powiedziała w powietrze. Jednak wstała i podeszła do swojego biurka. Zobaczyła, kto dzwoni i się przestraszyła. Nie wiedziała, czy to dobry pomysł, aby odbierać.
- Halo? - odebrała, mówiąc niepewnie.
- Dzięki, że odebrałaś. Musimy się spotkać. - powiedział Michael.
- Po co? - zapytała automatycznie.
- Wiem, że możesz się bać, ale przysięgam, że to nic złego. Nie mam zamiaru więcej Cię krzywdzić. Chciałbym, żeby Marco też był przy tej rozmowie. Muszę Wam wszystko wyjaśnić.
Ann była w szoku, bo jej były po raz pierwszy użył imienia jego obecnego chłopaka. Nie usłyszała też żadnej nuty nienawiści w głosie Michaela.
- Michael, najpierw ja muszę wszystko wyjaśnić Marco. Daj mi trochę czasu.
- Dobra, to zadzwoń, jak już załatwisz wszystko. Do usłyszenia. - Michael rozłączył się. Ann nie rozumiała jego zachowania. Jednak czuła, że ta wizyta może wszystko wyjaśnić. Cieszyła się, że jej były chłopak się opamiętał.
Brunetka założyła szlafrok i postanowiła, że do spotkania z Marco nie będzie absolutnie nic robić. Jednak jej spokój został zakłócony. Ktoś zapukał do jej drzwi. Był bardzo niecierpliwy, ponieważ pukał z częstotliwością raz na sekundę.
- Idę! - krzyknęła Ann. Zaczęła się denerwować, ponieważ pukanie nie ustało.
Otworzyła drzwi i zobaczyła, że Ania wparowała do jej domu.
- I co? Nie zadzwoniłaś wczoraj i się zdenerwowałam. Przepraszam, że tak rano, ale dłużej już nie wytrzymałam. Nie mogłam siedzieć w swoim domu, a Robert ma trening, więc byłam sama. Jest Marco? - dopytywała się Ania.
- Nie, a powinien być? Przecież też ma trening. - zauważyła Ann.
- Faktycznie. Ale się pogodziliście?
- Była niezła akcja. Siadaj. - zaprowadziła dziewczynę do salonu. Zrobiła kawę i usiadła obok Lewandowskiej. Opowiedziała jej historię. - Rozumiesz? Wzięłam ją za dziwkę. Tak mi głupio...
- Jak wtedy byłam u Marco, gdy szykował się do klubu, to kazałam mu obiecać, że nie pójdzie do klubu, póki cała sprawa się nie wyjaśni.
- Dziękuję Ci. Gdyby nie Ty, to pewnie by mnie zdradził, a tego bym nie wybaczyła. Nawet jeśli to ja pierwsza go zawiodłam. W sumie nie byliśmy wtedy razem, ale nasza sprawa nie była zamknięta. Wiesz, co się dzisiaj zdarzyło? - opowiedziała jej historię z telefonem od Michaela.
- Spotkasz się z nim?
- Nie sama. Muszę namówić Marco.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł. Nie będzie zły?
- Będzie, ale mu wyjaśnię. Czuję, że to będzie faktycznie szczera rozmowa.
- No dobra. Ej, ubieraj się. Idziemy na stadion. Wiesz, my możemy wejść wcześniej. - uśmiechnęła się Ania.
- Dobra.
Pół godziny później dziewczyny wyszły z domu i skierowały się na stadion.
- A co u Ciebie i Roberta? Ostatnio byłam tak zaabsorbowana swoimi sprawami, że nawet nie zapytałam...
- Robert teraz jest zapracowany. Treningi, siłownia... Nie mamy nawet czasu na prawdziwy miesiąc miodowy.
- Nadrobicie w wakacje. Na pewno.
- Mam nadzieję. Choć wiesz, w sumie to nie jest najważniejsze. Cieszę się, że nam się układa. To jest najważniejsze. Kto wie, może niedługo pomyślimy o małym Lewandowskim?
- Och! To wspaniale! Rozmawialiście już o dziecku?
- Nie. Jeszcze nie, ale wiem, że jeśli będę chciała, to Robert się zgodzi. Ale nie chcę na nim wywierać presji. Chcę, żeby to była nasza wspólna decyzja.
- Jak ja Ci zazdroszczę. Masz wspaniałego faceta. - zobaczyła minę Ani, dlatego dodała - Dobra, ja też mam wspaniałego! Wiem. To inaczej, masz wspaniałego męża, cudowne życie.
- Mówiłam Ci kiedyś, że też takie będziesz miała. Masz dopiero 19 lat! Całe życie przed Tobą.
- Wiesz, że Marco podczas Twojego ślubu, jak szłaś środkiem kościoła, powiedział, że ja i on też kiedyś tak będziemy? Nie wiem, czy to jakaś obietnica, ale było takie słodkie. Miałam ochotę go pocałować, ale nie, bo to Wasz dzień. Wyglądaliście wspaniale. Nawet nie miałam okazji Ci tego powiedzieć.
- Daj spokój. Mam nadzieję, że nie byłaś zła o piosenkę, którą Wam zadedykowałam? - zapytała Ania.
- Coś Ty. Byłam zaskoczona, ale na pewno nie zła. Nie mogłabym być o coś tak wspaniałego zła. Dziękuję!
- To cieszę się. Rozmawiałam o tym pomyśle z Marco i powiedział, że nie będziesz zła, ale sama nie byłam do końca pewna.
Minutę później dziewczyny dotarły na stadion. Człowiek, który siedział w kasie od razu poznał Anię i ją wpuścił.
- A Pani to kto? - zapytał.
- Ona jest ze mną. - powiedziała Ania.
- No dobrze. Proszę, może Pani wejść. - przpuścił ją.
- Spokojnie, niedługo i Ty będziesz już ,,rozpoznawalna''.
- Nie zależy mi na tym. Ale postanowiłam, że już więcej nie będę się z Marco ukrywać. Porozmawiam dziś z nim na ten temat także.
Na mecz musiały poczekać 40 minut, więc usiadły na trybunach.
- Wolisz siedzieć w zwykłym sektorze, czy w WAGs? - zapytała Ania.
- Mnie w sumie już obojętne.
- To chodź do WAGs. Nie musisz się ze wszystkimi zapoznawać. Możesz zostać anonimowa. Nie ma problemu. Tylko kilka osób wie o Tobie i Marco.
- To dobrze, bo najpierw wolę wszystko ustalić z Marco.
- Na pewno nie będzie zły. Powiem Ci, że jak był z Caroline, to ona o wszystkim decydowała. Oczywiście za każdym razem, gdy gdzieś wychodzili, tłumy paparazzi za nimi szły.
- Jak z nim rozmawiałam, to odniosłam wrażenie, że woli, żebyśmy zostali trochę w cieniu. Może nie całkowicie, ale powiedział, że wie, iż rozgłos nie sprzyja związkowi.
- Wie, co mówi.
Niedług później rozpoczął się mecz. Jak Marco, Robert i reszta weszli na murawę, zaczęłyśmy krzyczeć. Marco spojrzał tak, gdzie zazwyczaj siedziała Ann, ale jej nie zauważył. Zaczął się zastanawiać, czy w ogóle przyszła. Umawiali się, że będzie. Jednak sama świadomość tego, że ją zobaczy dodała mu skrzydeł. Grał jak zaczarowany. Ostatecznie mecz zakończył się remisem, ale w obydwu golach Reus miał swój udział. Ann kibicowała chyba głośniej niż zwykle i cieszyła się bardziej niż zwykle.
Zeszła z trybuny i razem z Anią skierwoały się w stronę szatni.
- Czemu Cię nie było? - zapytał Marco, przytulając ją od tyłu.
- Jezu, jak mnie przestraszyłeś. Byłam. Nie opuściłam nawet sekundy.
- To gdzie siedziałaś? Patrzyłem na trybuny i Cię nie widziałem.
- Istniała duża szansa, że wśród tylu tysięcy kibiców mogłeś mnie nie zauważyć, bo byłeś trochę zajęty. Poza tym jedną trybunę ominąłeś.
- Siedziałaś w WAGs? - zapytał, szeroko uśmiechając się.
- To jest coś, o czym musimy porozmawiać. Zresztą mam trzy tematy na dzisiejszy wieczór. Wszystkie są dość ważne.
- Dobra, to szybko się zbieram i w domu wezmę prysznic.
- Okej, ale możemy nocować dzisiaj u mnie? - zapytała Ann.
- Proponujesz mi nocleg? - zapytał z iskierkami w oczach.
Ann zmusiła go do nachylenia się w taki sposób, aby mogła mu coś wyszeptać.
- Ostatnio czegoś nie skończyliśmy. - powiedziała i uśmiechnęła się szeroko.
- Dobra. Zabieram swoje rzeczy i jedziemy. - pożegnał się z kolegami, choć ci proponowali mu zostanie na imprezie. Jednak dla Marco ważniejsza była dzisiejsza rozmowa.
***

- Idź do łazienki. Chcesz coś do picia? - zapytała Ann.
- Masz wodę?
- Jasne.
Dwadzieścia minut później siedzieli na kanapie w salonie brunetki.
- Od czego chcesz zacząć? - zapytała.
- Mnie obojętne. Najważniejsze, żebyś mi wyjaśniła.
- Dobra, to zacznę od wyjaśnienia Ci, co się stało. Jest mi bardzo głupio to opowiadać. Przepraszam, że Cię skrzywdziłam, ale to było z troski o Ciebie. Przyszedł do mnie któregoś dnia Michael. To wszystko przez niego. - Ann opowiedziała mu o jego wizycie, o tym, jak próbowała coś wymyślić, ale jak ostatecznie jej tchórzostwo wygrało.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? Wymyślilibyśmy coś. - przytulił ją.
- Bałam się, że on nie żartował. Że naprawdę miał zamiar coś Ci zrobić... - dziewczyna spojrzała w dół na swoje dłonie. - Ale najciekawsze jest to, co się wydarzyło dziś rano. Zadzwonił do mnie.
- No chyba żartujesz?! Jeszcze mu mało? Czego chciał? - zapytał z wściekłością w oczach blondyn.
- Poprosił o spotkanie. Chce nam coś wyjaśnić. Nie wiem, o co chodzi.
- Zaraz, zaraz. Jak to ,,nam''?
- Poprosił, żebyśmy przyszli razem...
- To i tak dobrze, bo samej bym w życiu Cię do niego nie puścił.
- Mam wrażenie, że on naprawdę tego nie chciał. To jak, spotkamy się z nim?
- Decyzję pozostawiam Tobie. Jeśli chcesz, to pójdę z Tobą, ale obiecaj, że sama nie pójdziesz.
- Nie ma mowy. Czuję, że żałuje, ale spotkanie sam na sam odpada.
- Cieszę się, że mi o tym wszystkim opowiedziałaś.
- Wtedy, na weselu Ani i Roberta prawie Ci powiedziałam. I wtedy, kiedy po raz pierwszy tu nocowałeś też. Dwa razy byłam tak bliska, ale ostatecznie zawsze tchórzyłam...
- Dobrze, że to jest już za nami.
- Faktycznie. Mam jeszcze jeden temat.
- Powinienem się bać?
- Nie, już nie. Chodzi mi tylko o to, że może przestalibyśmy tak bardzo się ukrywać? Po prostu na każdym kroku oglądamy się, czy nie chodzi za nami jakiś dziennikarz. To paraliżuje nasz związek.
- Chcesz być oficjalnie moją dziewczyną? Nie tylko wśród znajomych?
- Nie chodzi mi o to, żebyśmy udzielali wywiadów, ale po prostu nie przejmowali się, jeśli zrobią nam zdjęcie, gdy trzymamy się za ręce, czy moi sąsiedzi wyślą zdjęcie do jakiejś gazety czy portalu. W końcu moglibyśmy trzymać się publicznie za ręce, mogłabym siedzieć bez żadnych wyrzutów w WAGs i w końcu zachowywalibyśmy się normalnie.
- Bardzo się cieszę. Ja Ci nic nie mówiłem, ale już mnie denerwowało, że nie mogę trzymać Cię publicznie za rękę.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś? Przecież mogliśmy to zmienić wcześniej.
- Ann, ja wiem, jak się czuje osoba, która nigdy nie była w blasku fleszy i na okładkach. Sam kiedyś taki byłem i wiem, że to nie było miłe, kiedy nagle stałem się znany. Chciałem, żebyś sama zdecydowała, jak już będziesz gotowa. Wiedziałem, że kiedyś to nastąpi. Dlatego się cieszę, że zmieniłaś zdanie i Ciebie teź to zaczęło irytować.
- Po prostu mnie przestraszyła sytuacja, jak podczas pierwszego meczu, na którym byłam podbiegłeś i mnie pocałowałeś. Wszyscy zaczęli wokół mnie skakać, zadawać pytania, na które nawet nie znałam odpowiedzi. Jest Pani z Reusem? Jak długo go Pani zna? Czy to przelotna znajomość? Wiesz, nie wiedziałam, jak się zachować. Ale teraz już jestem o to spokojna.
- Cieszę się.
Siedzieli na kanapie przez kilkanaście minut w milczeniu. Marco nawet nie zauważył, jak dziewczyna zasnęła. Jednak, kiedy osunęła się na jego ramię, to postanowił, że zaniesie ją do sypialni. Sam zmęczony, szybko się położył i przytulony do Ann, zasnął.

-------------------------------------------------------------
Jejku, mam wrażenie, że z każdym kolejnym rozdziałem jej nudniejsze... Przepraszam, jeżeli Wam się nie podoba i piszcie w komentarzach, co myślicie.:)
Pozdrawiam! Idę spać, bo muszę odespać emocje po meczu... Nie rozumiem przegranej, ale i tak ich kocham! Nie jestem sezonowcem - wierzę do końca!
Dobranoc, kochani!:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz