- Mario! Natalie! - krzyknęła Ann. Reus tylko stał i się śmiał. Patrzył na całujących się naszych znajomych, ale oni o to nie dbali. Marco pociągnął Ann za rękę i wyprowadził z pokoju.
- Widziałeś?! - krzyknęła dziewczyna.
- Tak. - odpowiedział nadal uśmiechając się. - Cieszę się, bo Mario też miał hmm... problemy z kobietami. Jeśli mogę się tak wyrazić oczywiście. Chodził ze mną do klubów... na panienki. - Marco nie był pewien, czy to dobry pomysł, aby w ten sposób mówić Ann o całej sytuacji. Wiedział, że to przyjaciółka Natalie i może mieć coś przeciwko ich związkowi. - Czasami miałem wrażenie, że jest ,,lepszy'' ode mnie.
- To naprawdę mnie pocieszyłeś. A jeśli on ją skrzywdzi?
- Ann, przecież to nie jest pewne, że coś między nimi będzie. Być może to tylko alkohol spowodował dzisiejszą sytuację.
- Może masz rację. Przesadzam trochę.
- Nie, po prostu martwisz się o przyjaciółkę. Ja trochę mniej o Mario, bo wiem, że jeśli coś jest na rzeczy, to coś zrobi. Na pewno.
- Dobra, poczekajmy aż sytuacja się rozwinie. Ciekawa jestem, co się wydarzy. - powiedziała Ann.
Dwie godziny później, około północy, wszyscy goście już poszli. Wyjątkami byli Mario i Natalie. Postanowili, że pomogą sprzątać. Jednak Ann powiedziała, że Mario i Marco pójdą do salonu posprzątać, a ona z Natalie pozmywają naczynia w kuchni.
- Co to było? - zapytała Ann, kiedy tylko dziewczyny znalazły się same.
- Masz na myśli Mario i mnie? Nie wiem. Jakoś tak wyszło. Ty i Marco poszliście, a ja tak naprawdę nikogo nie znam stąd. Gotze podszedł, zaczęliśmy rozmawiać, pijąc jednocześnie piwo. No i tak samo wyszło... - powiedziała przyjaciółka.
- Ale Ty coś do niego czujesz? - zapytała Ann.
- Oszalałaś? Nie.
***
- Stary, coś Ty odwalił? - zapytał Reus Gotzego.
- Nie wiem. - opowiedział Marco tę samą historię, co Natalie Ann. Marco był ciekaw tego samego, co Ann.
- To coś poważnego? Czujesz coś do niej?
- Nie. To alkohol.
Jednak tak naprawdę ani Natalie, ani Mario nie byli pewni tego, co mówią. W końcu, czy można powiedzieć, że ktoś coś do kogoś czuje po kilkugodzinnej znajomości? Z czysto fizycznego punktu widzenia oczywiście, ale więź nie wytwarza się, ot tak.
***
- Ja myślę, że kłamała. Na pewno jej się podoba. - powiedziała Ann, kiedy leżeli z Marco w jej łóżku. - Poza tym ona kocha Borussię. Mario, Romana, Ciebie, Lewego, Kubę, Łukasza i wszystkich innych,
- Mnie też? - zapytał zdziwiony Reus.
- W fizycznym sensie. Podobasz jej się z wyglądu.
Reus parsknął śmiechem, a Ann do niego dołączyła.
Następnego dnia Marco pojechał do biura podróży załatwić wycieczkę. Wybrał malownicze i zupełnie odludne miejsce. Jednak nie miał zamiaru mówić o tym miejscu Ann.
- Wyjeżdżamy za tydzień. - powiedział jej tylko przez telefon.
- Na jak długo? - zapytała. Była cholernie ciekawa, gdzie chce ją zabrać, ale postanowiła poczekać. Wiedziała, że i tak nic jej nie powie.
- Na kilka dni. Nie wiem dokładnie. Zależy od tego, ile Klopp da mi urlopu. Pani z biura podróży powiedziała, że mogę nawet w dniu wyjazdu powiedzieć, na ile jedziemy.
- No dobra. Muszę Ci coś przeczytać. Poczekaj sekundę, okej?
- Jasne.
***minutę później***
- Mam! Słuchaj:
Jednak z bliskich znajomych przyjaciółki Marco Reusa przysłała nam zdjęcia z wczorajszej imprezy, która się u niej odbyła. Byli na niej obecni prawie wszyscy piłkarze Borussi Dortmund. Jednak jej uwagę zwrócił Reus. Powiedziała, że to nie jest zwykła znajomość, ale stwierdziła także, że powiedziała jej to Ann - tak ma na imię, można chyba powiedzieć, wybranka Reusa. Czy to faktycznie jest coś więcej? My twierdzimy, że tak.
- To ta Twoja sąsiadka? - zapytał Marco.
- Pani Peters. Z pewnością tak. Ale niezłe, co?
- Mam nadzieję, że nie przejmujesz się tym?
- Coś Ty, skarbie. Już nie interesuje mnie to, czy zrobią nam zdjęcie, czy nie.
- Podoba mi się takie podejście. Czyli mogę Cię publicznie całować i trzymać za rękę? - zapytał.
- Tak. Jasne. Nie ma problemu. O której w sobotę ten ślub? Bo nawet nie wiem.
- O 17. Przyjechać po Ciebie?
- Jakbyś mógł.
- Będę o 16.
- Do zobaczenia! - powiedziała Ann.
*** sobota ***
Ann od rana szykowała się. Chciała wyglądać olśniewająco. Przede wszystkim dla Marco, ale też dla siebie. Teraz, kiedy się nie ukrywali, bała się, że dziennikarze złapią ją w niechlujnym stroju.
Tym razem pomagała jej Ania Lewandowska. Ona była bardziej obyta w świecie piłkarzy. Wiedziała, jak należy wyglądać. Punktualnie o 16 Marco zapukał do drzwi. Otworzyła mu Ann.
- Jezu, jak ślicznie wyglądasz.
- Cześć. Mi też miło Cię widzieć. I też dobrze wyglądasz.
Pocałował ją na powitanie. Ania wyszła 15 minut wcześniej. Brunetka postanowiła zrobić jeszcze jedną rzecz.
- Marco? Mamy jeszcze chwilę. Mogę mieć prośbę?
- Jasne.
- Chodźmy na chwilę do pani Peters.
Jak poprosiła, tak zrobili. Chwilę później stali objęci przed drzwiami sąsiadki.
- Dzień dobry, pani Peters. - przywitał ją Marco, a później i Ann.
- Dzień dobry. - powiedziała oschle. - Słucham?
- Chce pani nam może zdjęcie zrobić, aby wysłać do gazet i portali internetowych?
- Dziękuję, obejdzie się.
Ann, nie mówiąc nic, pociągnęła Marco za rękę i odeszli. Dziewczyna była bardzo zadowolona z tego, co zrobiła. Nareszcie mogła się na niej odegrać za te wszystkie lata wścibstwa.
- Marco?
- Tak?
- Przeprowadzę się do Ciebie.
Reus stanął na chwilę, ale tylko po to, aby przytulić Ann.
- Naprawdę?
- Tak. Teraz już wiem, że poradzimy sobie, spędzając całą dobę w jednym domu razem.
Piłkarz i brunetka wsiedli do samochodu i pojechali do kościoła.
--------------------------------------------------
I co, Sylwia Reus, zgadłaś?:)
Mam nadzieję, że nie, bo to oznacza, że jestem przewidywalna. A to będzie oznaczało, że muszę coś zmienić:)
Jednak mam nadzieję, że Wam się podoba choć trochę. Wiem, że dość krótki. Przepraszam:)
Teraz jednak się żegnam, muszę się pakować i jechać na pierwsze samodzielne wakacje - bez rodziców, bez nauczycieli, tylko z siostrą:)
Dodam coś 4 lub 5 sierpnia! Mam nadzieję, że poczekacie na mnie!:)
Kocham Was za to, że czytacie i za to, że komentujecie!:>
Pozdrawiam, kochani!:*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz