piątek, 19 lipca 2013

Rozdział 23

Ann i Marco siedzieli w osłupieniu.
- Co?! - wybuchnął Reus.
- Ja wiem, że nie powinienem, przepraszam. - zaczął tłumaczyć się Michael.
- Mi nie chodzi o Ciebie! Muszę się z nią spotkać. Zaraz, teraz, koniecznie! - powiedział Reus i wstał.
- Obiecałeś mi, że zamkniemy ten rozdział. - przypomniała mu Ann.
- Ann, skarbie - złagodził swój głos - wiem, ale nie mogę tego tak zostawić. Ona nie odpuści, jeśli nie załatwimy tego teraz.
- No dobrze, ale mogę nie iść z Tobą do niej? - zapytała Ann. Nie była gotowa na ponowne spotkanie z Caroline, choć od poprzedniego minęło dużo czasu. Wciąż pamiętała jej wzrok.
- Proszę Cię, chodź ze mną. Może jak nas razem zobaczy, to coś do niej dotrze w końcu.
- No nie wiem, czy to dobry pomysł. Ona mnie nie znosi!
- Będę z Tobą.
Te słowa ostatecznie przekonały brunetkę.
- No dobra. Pójdę. - westchnęła zrezygnowana. - Michael, bardzo Ci dziękuję, że mi powiedziałeś prawdę. Cieszę się, że to zrobiłeś. - podeszła do chłopaka i go przytuliła.
Michael uśmiechnął się i też przytulił ją, zdając sobie sprawę z tego, że to może być ostatnia szansa na przytulenie swojej byłej, do której wciąż żywił jakieś uczucia. W głębi serca wiedział, że niw wygra z blondynem, ale łudził się.
Marco widząc tę sytuację poczuł dziwne ukłucie zazdrości. Wiedział, że Ann go kocha, ale to było dziwne uczucie, kiedy patrzył jak jego dziewczyna przytula swojego byłego, a on ją tylko do siebie mocniej przyciąga. Zdawał sobie sprawę, że sytuacja między nimi paradoksalnie poprawiła się dzięki temu chłopakowi, który wcześniej wszystko spieprzył. Tylko dlatego tego nie przerwał.
Ann przypomniały się dawne czasy. Czasy, kiedy była tak szczęśliwa z Michaelem. Kiedy spotykała się z nim jako przyjaciółka, a później jako dziewczyna. Przed oczami przeleciało jej kilkanaście wspomnień. Jedno jednak szczególnie. Byli wtedy na rampie. Ćwiczyła jakiś nowy element i upadła. Michael nie był wtedy jej chłopakiem. Podbiegł szybko, bo Ann nie mogła się sama podnieść. Bardzo bolała ją kostka. Wziął ją na ręce, spojrzał w oczy i przytulił. Wtedy właśnie brunetka poczuła, że między nimi zaczyna rodzić się jakieś głębsze uczucie. Gdyby w tamtym momencie się nie odezwała, to pewnie by ją pocałował i kto wie? Może wtedy zostaliby parą?
Opamiętaj się! - skarciła się w myślach dziewczyna. Odsunęła się od chłopaka i popatrzyła mu w oczy. Zobaczyła tego samego gówniarza, z którym jeździła na desce. Z którym się wygłupiała. I, o dziwo, zatęskniła za tamtymi czasami.
- Musimy już iść. - powiedziała do niego. Chciała zostać i nadrobić stracony czas, bo wiedziała już, że Michael wcale się nie zmienił. Zrobił to dla tej wrednej małpy.
Wyszli z bloku Michela i poszli w stronę domu Caroline. Tak się składało, że wszyscy mieszkali stosunkowo blisko siebie, dlatego można było dostać się tam na pieszo.
- Wiesz, że on coś do Ciebie czuje nadal? - zapytał Marco.
- O czym Ty mówisz? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. Choć chciała się tego wyprzeć, ale gdy spojrzała w oczy Michaela, zobaczyła jakieś uczucie.
- O Michaelu.
- Nawet jeżeli, to co z tego?
- Masz zamiar się z nim spotykać?
- Nie wiem. Nie zastanawiałam się nad tym, ale jeśli okazało się, że to nie jego wina, to czemu nie?
- Nie rób tego, proszę. - powiedział do niej Marco.
- Przecież Cię nie zdradzę. Nie ma takiej opcji. - złapała Reusa za rękę i zmusiła, aby się zatrzymał. Następnie spojrzała mu w oczy. - Ile razy mam Ci powtarzać, że to Ciebie kocham? Ile razy, żebyś w końcu mi zaufał?
- Tobie ufam. Trochę gorzej jest z moim zaufaniem do Michaela.
- Wystarczy, że mi ufasz. Powiem Ci, że trochę tęsknię za spotkaniami z Natalie i Michaelem. Wiesz, jak fajnie się dogadywaliśmy?
- Nie mam ochoty słuchać o Twoim byłym. - skwitował Reus.
- Ja mówię o spotkaniach z przyjaciółmi.
- To może skoro tak za tym tęsknisz, to wróć do niego?
- Jak możesz?! Uważasz, że po tym, co razem przeszliśmy przez niego mogłabym do niego wrócić? Chyba kpisz?!
- A bo ja wiem, co Ci w głowie siedzi?
- Do niedawna tylko Ty. Teraz też złość na Ciebie!
- Nie masz się o co złościć.
- A gdybym Tobie zarzuciła, że wolisz Caroline ode mnie, to co? Jak byś zareagował?
- Nie rozumiem, o co Ci chodzi.
- Wiesz co, idź sobie sam do Caroline. Jak chcesz, to idź, a jak nie, to nie idź. Ja do niej nie idę.
Ann odwróciła się na pięcie i poszła w kierunku swojego domu. Szła jednak inną drogą, której Marco nie znał. Szła przed las i zastanawiała się, jak on mógł jej coś takiego powiedzieć. Za długo była między nimi zgoda. Miała dość tych jego humorków. Postanowiła, że pójdzie do Ani. Dawno jej nie widziała, a potrzebowała pogadać.
- Kto tam? - odezwał się głos w domofonie.
- To ja, Ann.
- Wchodź, kochana!
Szła przez ogromne podwórko i zobaczyła Anię stojącą na werandzie. Ann podbiegła do niej i ją przytuliła. Łzy same zaczęły cisnąć jej się do oczu.
- Co się stało? Co znowu zrobił? - zapytała Lewandowska. Wiedziała, że przyjaciółka płacze przez Reusa. Ann opoiwedziała jej pokrótce, co się stało.
- Spokojnie, wiesz, że jak przemyśli, to przeprosi.
- Tak, Ania, wiem. Ale mam dość tego, że kłócimy się, a później on mnie przeprasza lub ja jego i tak w kółko. Ile razy można?
- Na początku znajomości ja i Robert też nie byliśmy idealni. Kłóciliśmy się o wszystko. Dosłownie. - Ania uśmiechnęła się na tamto wspomnienie. - Chcesz zanocować u mnie?
- A mogłabym?
- Pewnie.
- Ale mam prośbę. Gdyby Marco dzwonił, nie mów, że tu jestem. Nie się trochę pomęczy. Niech pomyśli. Może w końcu będziemy szczęśliwi.
Dziewczyny spędziły resztę wieczoru pijąc wino i oglądając jakieś powtóki seriali.
- Wiesz, że ja to kiedyś oglądałam? Masakra jakaś. - powiedziała Ania.
- Ja też! I bujałam się w głównym bohaterze!
- Hahahahaha, ja to samo! Wolałam nie mówić, bo przecież to przypał.
- Chyba wszystkie nastolatki tak miały.

***

- Stary, ja nie wiem, co się z nią dzieje - mówił w tym samym czasie Reus do Mario.
- A może to Ty przesadzasz? Skoro ją kochasz, to zaufaj jej w końcu. Ona nie jest Caroline! Ona nie czeka na to aż odwrócisz wzrok, a ona wskoczy jakiemuś facetowi do łóżka. Rozmawiałem z nią kilka razy i jest naprawdę sympatyczna.
- Aż tak bardzo przesadzam?
- Wiem, że dla Ciebie jest to trudne, ale wyluzuj.
- Ty nic nie rozumiesz! Zależy mi na niej i boję się, że zachowa się tak, jak Caroline.
- Wyluzuj trochę i będzie dobrze. Zadzwonię po chłopaków, co?
- Nie, muszę iść do Ann i ją przeprosić.
- Jak chcesz.
Marco pożegnał się z Goetze. Ulżyło mu po wizycie u kumpla. Zawsze wiedział, co powiedzieć. Nawet jeśli nie do końca tak myślał, to starał się podnieść go na duchu. Był mu za to naprawdę wdzięczny.
Wyszedł z domu Mario i skierował się do domu swojej dziewczyny. Wyjątkowo szybko tam doszedł i zapukał do drzwi. Nikt mu nie otwierał. Myślał, że Ann nadal jest na niego wściekła. Jednak zawsze mu otwierała. Wyjął telefon i zadzwonił do Ani. Dom Lewandowskich był jedynym miejscem, gdzie według niego mogła pójść Ann. Była jeszcze Natalie, ale nie miał pojęcia, gdzie mieszka ani nie miał jej numeru, dlatego wizytę u niej musiał sobie darować. Zadzwonił także do Ann, ale zgodnie z jego przeczuciem, nie odebrała. Nagrał jej wiadomość na poczcie głosowej:
- Ann, to ja. Zadzwoń do mnie, proszę. Musimy pogadać.

***

Ann odsłuchała wiadomość i pod wpływem impulsu, napisała mu smsa:
Marco, daj mi trochę czasu. Muszę sobie przemyśleć wszystko. Mam dość ciągłych kłótni, a później przeprosin. Kilka dni jest wspaniale, a później od nowa to samo. Odezwę się niedługo.

Cieszyła się, że odważyła się w końcu powiedzieć mu to, co myśli. Choć Ania uważała, że to głupota, to Ann wolała mieć sprawę jasną. Kiedy następnego dnia wróciła do siebie z lekkim kacem zauważyła kwiaty pod domem. Był to miły gest, ale nie wymaże całej sytuacji z jej pamięci. Wzięła do ręki kwiaty i zauważyła, że jest karteczka. Otworzyła i przeczytała:

                                       Mam nadzieję, że wszystko wróciło już do normy.
                                       Że nie namieszałem aż tak, żeby nie dało się tego
                                       wszystkiego odkręcić.
                                                                                            Michael.
                                       PS Co powiesz na spotkanie?


No nie, Ann tego się nie spodziewała. Myślała, że to Marco. Usiadła na kanapie i stwierdziła, że sytuacja coraz bardziej się komplikuje. Zdecydowała to wyjaśnić.
- Michael? - zadzwoniła.
- Cześć Ann.
- Musimy się spotkać i coś wyjaśnić.
- Jasne. Kiedy?
- Choćby dzisiaj. Tylko proszę u mnie, okej? - czuła się bardzo rozbita i kac miał w tym swój udział.
- Dobra, będę za godzinę. Może być?
- Będę czekać.
Pobiegła do swojej łazienki, żeby wziąć prysznic i się przebrać. Zeszła na dół i zrobiłą herbatę. Po kilku minutach usłyszała dzwonek do drzwi.
- Cześć, Michael. - powitała go.
Chłopak wszedł do jej salonu i zobaczył kawiaty na stoliku.
- Widzę, że dostałaś kwiaty.
- Tak, dziękuję. Są piękne. - Nie kłamała. Michael wiedział, że bardzo lubi róże i to wykorzystał.
- O czym chciałaś ze mną porozmawiać?
- Powiem wprost. Nie rób sobie nadziei, bo do Ciebie nie wrócę. Wiem, że bardzo długo się znamy i spędziliśmy wiele wspólnych chwil, ale to nie wróci. Jestem teraz z Marco i go kocham.
- A jesteś chociaż szczęśliwa? - zapytał.
Trafił w sedno.
- Mamy chwilowe kłopoty, ale to naturalne, jeśli jedno z partnerów jest znane. Po prostu się w to nie mieszaj.
- A nie możemy się przyjaźnić, jak kiedyś?
- Odpowiedz mi na jedno pytanie. Czy nadal cokolwiek do mnie czujesz?
Sekundy, które upływały w oczekiwaniu na odpowiedź były nie do zniesienia.
- Tak. - to była najgorsza odpowiedź z możliwych.
- Nie, nie możemy się przyjaźnić, Michael. To zdecydowanie nie jest dobry pomysł.
W tym momencie Michael pomyślał, że nie ma nic do stracenia. Podszedł do dziewczyny, przyciągnął ją do siebie i pocałował. Z początku Ann oddawała mu pocałunek. Było jak za dawnych czasów. Jednak po chwili się opamiętała i go odepchnęła.
- Oszalałeś?! Wyjdź z mojego domu i więcej nie wracaj!
Chłopak próbował ją pocałować jeszcze raz, ale tym razem nie dał rady, bo Ann szybko zareagowała.
- Michael, nie rób kolejnej głupoty.
Chłopak wyszedł. Z jednej strony był wściekły na siebie, a z drugiej czuł jakieś rozczarowanie. Nie planował tego. Nawet przez myśl mu nie przeszło, że uda mu się jeszcze kiedykolwiek pocałować Ann. Jednak dla niego było to naprawdę wspaniałe uczucie.
Ann nadal siedziała na kanapie i zastanawiała się, dlaczego to zrobiła. Dlaczego oddała mu pocałunek. Bardzo tego żałowała, bo wiedziała, że zawiodła w jakiś sposób Marco. To jego kochała i nie zamierzała ukrywać tej sytuacji. Wiedziała, że Reus ma coraz więcej powodów, aby jej nie ufać. Jednak to nie była jej wina. Przynajmniej z początku. Przesiedziała w salonie jakiś czas i zdecydowała pójść do Reusa. Nie wiedziała, czy miał trening, dlatego odczekała do 18. Wyszła z domu i poszła do domu blondyna. Zadzwoniła i po chwili otworzył jej drzwi. Jego twarz rozjaśniła się na chwilę. Do momentu aż Ann powiedziała:
- Musimy porozmawiać.
Te słowa nigdy nie kojarzyły się Reusowi dobrze. Wpuścił ją do środka i zaprowadził na taras. Tam opowiedziała mu wcześniej wiele historii, dlatego wybrał to miejsce.
Ann usiadła na huśtawce i podciągnęła nogi pod brodę. Lubiła tak siedzieć, kiedy się czegoś bała. Nie wiedziała, jak Marco zareaguje, a na pewno nie chciała tego przed nim ukrywać. Obiecała sobie, że nie będzie miała przed nim tajemnic.
Spojrzała mu w oczy. Widziała, że nęka go wiele pytań, ale czekał. Dopiero teraz dotarło do niej, jak wspaniałego człowieka spotkała. Jak wiele dla niej robił, a ona, egoistka, myślała tylko o sobie. O tym, że jej coś nie pasuje. Z jeszcze większą stanowczością postanowiła mu o wszystkim powiedzieć.

--------------------------------------------------
Jak Wam się podoba, kochani? Według mnie trochę nudny, ale nie miałam pomysłu na ten rozdział. Przepraszam, jeśli Wam się nie podoba!:] Mam nadzieję, że ten rozdział nie spowoduje tego, że przestaniecie czytać mojego bloga.
Dziękuję za komentarze i czekam na następne:)
Pozdrawiam!:*

Kto wie, może dzisiaj napiszę kolejny?:]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz