- Jutro przyjeżdża moja mama. - powiedział Marco do Goetzego.
- Pozna Ann? - zapytał.
- Tak. Ukrywa to, ale ona się tak stresuje. Najbardziej boi się, że jej nie zaakceptuje.
- Twoja mama chyba każdą zaakceptuje, która nie jest na jedną noc. - zaśmiał się.
- Bardzo śmieszne, Mario. - Marco nie miał za złe, że przyjaciel się z niego śmieje. Wiedział, że nie robi tego, aby mu dopiec.
- Nie przejmuj się, na pewno będzie dobrze. Ann jest spoko.
- No dzięki!
Nie mieli już więcej czasu na gadanie, bo Klopp kazał im znowu biegać 10 kółek.
- Czasami go nienawidzę. - skomentował Goetze po cichu.
***
Otworzyła drzwi i chciała je natychmiast zamknąć. Jednak on postawił stopę na progu i nie mogła ich zamknąć.
- Wynoś się stąd. - powiedziała.
- Nie tak szybko. Chcę porozmawiać.
- O czym Ty chcesz jeszcze rozmawiać?! Ostatnio już wszystko mi powiedziałeś. - Ann nie spodziewała się, że zobaczy jeszcze Michaela w swoim domu. Trzy wizyty w ciągu trzech dni to było za dużo, jak na jej nerwy.
- Jednak radzę Ci mnie wpuścić i porozmawiać. - dziewczyna usłyszała jakąś nutkę w jego głosie, że prawie bez wahania to zrobiła. Jednak ona usiadła z dala od niego. Dopiero po chwili zauważyła, że jej były chłopak przyniósł ze sobą gazetę.
- Słucham. Nie mam zbyt wiele czasu, więc się streszczaj.
Michael zauważył, jak bardzo dziewczyna się zmieniła. Zastanawiał się, czy to wpływ tego bogatego dupka.
- Ostatnio wszedłem do sklepu i kupiłem gazetę. Wróciłem do domu, zacząłem ją czytać i zobaczyłem Was na zdjęciu. Jesteście razem?
- A co Cię to interesuje? To moje życie. Skreśliłeś się z niego sam. Na własną prośbę.
- Odpowiedz.
Ann czuła, że jeśli potwierdzi, to będą kłopoty.
- Przyjaźnimy się. - skłamała. Na szczęście nigdy nie było zdjęcia w żadnej gazecie, na której się całowali.
- Doprawdy? - Michael chyba jej nie uwierzył. - Wątpię, że tak nagle znalazł sobie przyjaciółkę. Ale zależy Ci na nim?
- Jak na przyjacielu. - brnęła dalej Ann. Miała przeczucia, że ta wizyta całkiem odmieni jej życie. Wywróci je do góry nogami.
- Nie chcesz, żeby stała mu się krzywda? Nie mówię o fizycznym bólu. Wiesz doskonale, że można skrzywdzić na wiele sposobów.
- Czy Cię pogięło? O czym Ty mówisz? - zapytała całkowicie zszokowana Ann.
- Odpowiedz. - powtórzył się Michael.
- Nie chcę, żeby coś mu się stało. To oczywiste. Na Tobie też mi kiedyś zależało.
- W takim razie zerwij z nim kontakt. Będziesz się ze mną spotykała.
- OSZALAŁEŚ?! - wydarła się na niego brunetka, choć czuła, że stąpa po kruchym lodzie.
- Znowu będziemy przyjaciółmi.
- Chyba żartujesz. Nie będziesz decydował o tym, z kim się będę spotykała.
- W takim razie ten dupek sam Cię znienawidzi.
Ann miała łzy w oczach.
- O co Ci chodzi?
Jednak nie usłyszała odpowiedzi na to pytanie.
- Nie mogę z nim tak nagle zerwać kontaktu. Przecież będzie oczywiste, że coś się stało.
- Hmmm.... Masz rację. Masz dwa tygodnie.
Michael wstał.
- Pamiętaj.
Wychodząc, natknął się na Reusa, który w drodze powrotnej z treningu, postanowił, że na chwilę do niej wpadnie, uspokoić przed jutrzejszym spotkaniem z matką.
- Co on tu robił? - zapytał Marco. Poznał chłopaka praktycznie od razu.
- Przyszedł po resztę swoich rzeczy. - powiedziała Ann, zachowując względny spokój. Przynajmniej starała się. Wiedziała, że nie może dać plamy. Za bardzo jej na nim zależało.
- To dobrze. - tym razem Marco jej uwierzył. Nie miał podstaw, aby tego nie zrobić. - Wpadłem, bo wiem, że...
Co ja mam teraz zrobić? Jak mam to zrobić? Przecież nie mogę tak odpuścić. Z drugiej strony nie chcę, żeby mu się coś stało. - myślała Ann.
- Czy Ty w ogóle mnie słuchasz? - zapytał Marco, śmiejąc się beztrosko.
- Przepraszam, zamyśliłam się. Trochę się boję jutrzejszego spotkania, ale dam radę. Nie martw się. - powiedziała cicho.
- Wiem, wiem. - podszedł do niej i ją przytulił. Ann prawie się rozpłakała. Był jej z nim tak dobrze. Pasowali do siebie, a ona teraz musiała to jakoś zniszczyć. Nie wiedziała, co ma zrobić. Przecież nie pójdzie na policję, bo ją wyśmieją! Zadzwoni do Natalie i poprosi ją o spotkanie. Może ona jej doradzi.
On jej tego nie ułatwiał, bo akurat w tym momencie ją pocałował.
- Będę już leciał, bo jestem bardzo zmęczony po treningu.
- Jasne, widzimy się jutro.
Pocałował ją jeszcze raz.
- Pa, skarbie.
***
- Natalie, błagam Cię, przyjedź szybko.
Przyjaciółka nawet nie pytała, co się stało, bo słyszała, że Ann była zdenerwowana.
- Będę za 20 minut.
- Dzięki.
Ann się rozłączyła i zaczęła płakać.
Natalie była u niej znacznie szybciej niż powiedziała. Znalazła przyjaciółkę w salonie, całą zapłakaną. Ann opowiedziała jej całą historię.
- Żartujesz chyba?! Czy on do reszty zwariował?! W życiu bym nie pomyślała, że może się tak zachować!
- Myślałam, że mam go już za sobą. Że życie z nim to przeszłość.
- Spokojnie, poradzimy sobie z tym.
- Doskonale wiesz, że jestem pod ścianą! Nie mam jak uciec. A to, że Marco jest sławny nie pomaga mi.
- A może mu o tym powiesz po prostu?
- Zwariowałaś? Przecież on się zezłości. Nie wiem, co wtedy by zrobił.
Dziewczyny rozmawiały jeszcze godzinę.
- Dobra, to ja na razie poczekam. Zobaczymy, jak się wszystko rozwinie. Może uda mi się przekonać Michaela, żeby odpuścił. Porozmawiam z nim.
- I bardzo dobrze! Walcz o Marco i o swoje szczęście.
- Dzięki, Natalie.
Dziewczyny pożegnały się, a Ann momentalnie zasnęła.
---------------------------------------------------------
Rozdział 13. Pechowy? Dla bohaterów z pewnością przełomowy. W tym negatywnym sensie, więc chyba trochę pechowy. Nie mam pojęcia jeszcze jak rozwinę dalej tę sytuację, ale na pewno coś jutro dodam!
Proszę, komentujcie.:)
Dziękuję za każdy komentarz.!
Pozdrawiam, kochani:*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz