piątek, 5 lipca 2013

Rozdział 12

Ann obudziła się w ramionach Marco. Po chwili i on otworzył oczy. Blondyn pocałował ją, nic nie mówiąc. Jednak brunetka wiedziała, że nie mogą przeleżeć całego dnia w łóżku, choć najchętniej to właśnie w ten sposób by go spędziła, dlatego się odezwała:
- Muszę pojechać po sukienkę na ślub Roberta.
- Ale to koniecznie dzisiaj?
- Jutro przyjeżdża Twoja mama, a w przyszły weekend jest już ślub.
- Faktycznie. To może pojadę z Tobą, bo muszę sobie garnitur kupić.
- Jeśli chcesz, to jasne.
- To pojedziemy razem.
Wstali, Ann poszła do łazienki, a blondyn powiedział, że zrobi im śniadanie.
- Muszę jeszcze dokończyć porządki. - zakomunikowała brunetka. Wczorajsza wizyta Thomasa Reusa tylko wzmocniła ich związek. Gdzieś w podświadomości obojga tkwiło to, że już dwie osoby są przeciwne ich związkowi i dlatego muszą udowodnić, że się mylą. Nie rozmawiali o tym, co zaszło poprzedniego dnia. Nie chcieli roztrząsać tej sprawy. Powiedzieli sobie wszystko wieczorem.
Ubrali się, zjedli na tarasie śniadanie, a później pojechali do domu Ann. Dziewczyna chciała się przebrać, bo dziewczyna wciąż miała na sobie wczorajsze ubrania. Nie było jej dane wrócić na noc do siebie. Marco poczekał na nią w salonie. Zobaczył, że w kącie na podłodze leży zdjęcie jakiegoś chłopaka.
- To Twój brat? - zapytał, trzymając je w ręku.
- Nie mam brata, jestem jedynaczką.
- A kto to?
- Michael, największa pomyłka mojego życia. Mój były chłopak. Jak sprzątałam, musiałam je ominąć. Gdzie je znalazłeś?
- W kącie. - dziewczyna wzięła od niego zdjęcie i naprawiła swój błąd, wyrzucając je do kosza.
- Nie życzę Ci, żebyś kiedykolwiek spotkał takiego człowieka. To największy egoista i dupek, jakiego spotkałam.
Ann gwałtownie odwróciła się i wpadła na  Marco. Spojrzał jej w oczy. Był ciekaw, co się stało.
- Marco, nie chcę o nim teraz rozmawiać. - powiedziała.
Reus więcej już nie naciskał, bo wiedział, że jeśli będzie chciała porozmawiać, to przyjdzie do niego i mu powie. Dał jej czas. Zawsze dawał, kiedy widział lub czuł, że go potrzebowała.
- Jesteś już gotowa? - zapytał, zamykając póki co temat Michaela.
- Tak, możemy już jechać.
Wyszli z domu i pojechali bezpośrednio do najbliższego centrum handlowego.
***
- Jak myślisz, Marco, może być?
- Wyglądasz pięknie. - skomentował Reus.
- Mówiłeś tak przy trzech poprzednich.
- To moja wina, że w każdej wyglądasz ładnie?
Ann wiedziała, że na zakupach potrafi doprowadzić każdego do szewskiej pasji. Reus był już zmęczony tymi zakupami. Byli w sklepie zaledwie 40 minut, a on już nie wytrzymywał. Wiedział, że nigdy więcej nie pojedzie z nią na tego typu zakupy.
- Skarbie, weź w takim razie dwie czy trzy sukienki i zaprosisz Natalie, a ona Ci na pewno doradzi. Ja płacę. - uprzedził ją.
- Ale Marco, ja nie chcę Cię naciągać.
- Czy naprawdę sądzisz, że pieniądze grają w tym wypadku główną rolę? Nie narzekam na brak gotówki. Możesz mi wierzyć.
- W to nie wątpię. Ale obiecaj, że to ostatnia rzecz, którą mi kupujesz.
- Dobrze, obiecuję. Weź sukienki. Czekam przy kasie.
5 minut później Ann miała już sukienki. Oczywiście musiał dać autograf prawie całej ekipie w tym sklepie. Lubił to robić. Cieszył się, że ludzie go lubią i, mimo wszystko, szanują.
- Dziękuję. - pocałowała go w policzek.
Marco uśmiechnął się tylko do niej.
Z kupieniem garnituru dla Reusa poszło znacznie szybciej. Weszli do pierwszego sklepu. Blondyn uśmiechnął się, gdy zobaczył, jak ekspedientka podeszła do drugiej i zaczęła szeptać:
- Zobacz, kto tu jest! Zobacz szybko!
Reus udawał, że nie słyszał, ale uśmiechnął się pod nosem. Także Ann to słyszała.
- Słyszałeś? - szepnęła do blondyna.
- Aha.
Ekspedientki mu nadskakiwały, podawały coraz to inne garnitury. Ann czuła zazdrość, ale gdzieś z tyłu głowy wiedziała, że to bezpodstawna zazdrość. Pół godziny później wyszli ze sklepu. Ann odetchnęła z ulgą, bo powoli już miała dość tych zakupów. Postanowiła jednak podroczyć się z blondynem.
- Widziałeś, jak na Ciebie leciały?
- O czym Ty mówisz?
- O ekspedientkach. Nadskakiwały Ci.
- Zazdrosna? - przejrzał dziewczynę.
- Ani trochę. - gładko skłamała. Jednak Reus jej nie uwierzył. Odpuścił, bo nie chciał się pokłócić. Jedyną reakcją Marco był szeroki uśmiech na twarzy. Cieszył się, że była o niego zazdrosna.
- Idziemy na kawę? - zaproponował, kończąc poprzedni temat.
- No dobra. Możemy.
Znaleźli wyglądającą miło kawiarnię i usiedli w ogródku. Zamówili dwie kawy.
- Stresujesz się spotkaniem z moją mamą? - zapytał.
- Już nie. Wiem, że już gorzej być nie może niż teraz jest. - Miała na myśli oczywiście swoją matkę i ojca Marco.
- Oj, nie przejmuj się rodzicami. Cieszę się, że w dzisiejszych czasach nie potrzeba zgody rodziców na spotykanie się z kimś, bo mogłoby być ciężko.
- Musielibyśmy się spotykać po kryjomu.
- Pewnie tak.
- Ale zobacz, teraz jest podobnie. Ukrywamy się przed dziennikarzami. Wiesz, że tak naprawdę niewiele się zmieniło w moim życiu od czasu, kiedy wkroczyli w nie dziennikarze? Czasami muszę się oglądać w gazecie, a tak to nic.
- Cieszę się. Moje się uspokoiło. Już nie goszczę na okładce każdej gazecie. Jaka to ulga! - roześmiał się. Ona do niego dołączyła.
Spędzili w kawiarni godzinę, a później wrócili do domu, bo Marco znowu miał trening przed meczem.
- Mogę zostać u Ciebie? Dokończę sprzątać. - zapytała Ann.
- Nie musisz nawet pytać.Oczywiście, że możesz.
- Dobra, to sprzątnę i wrócę do siebie.
- Jaka Ty jesteś uparta... - westchnął Marco. Ann w odpowiedzi tylko się uśmiechnęła.
Pożegnała się z Reusem i zamknęła drzwi. Z porządkami szybko się uwinęła. Dokończyła w nieco ponad godzinę. Wyszła z domu i poszła do siebie. Wzięła długą kąpiel, a później włączyła telewizor. Akurat leciała powtórka meczu, na którym była po raz pierwszy. Postanowiła go obejrzeć. Marco strzelił gola, podbiegł do niej i ją pocałował. Uśmiechnęła się zażenowana na sam widok tego zdarzenia. I pomyśleć, że tak to wszystko się zaczęło! - pomyślała.
Ktoś zapukał do drzwi. Miała już dość wizyt, ale postanowiła, że otworzy. Nie wiedziała tylko, że ta wizyta zmieni całkowicie jej dotychczasowe życie...

---------------------------------------------------
No i jak, kochani? Podoba się Wam? Proszę o jakieś komentarze!:) Cokolwiek. Mam nadzieję, że choć trochę Wam się podoba.
Pozdrawiam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz