piątek, 26 lipca 2013

Rozdział 25

Marco zadzwonił zadzwonił po kolegów, a Ann przyszykowała przekąski i picie. Chciała zobaczyć miny sąsiadów, kiedy usłyszą muzykę, grającą do samego rana. Godzinę później, około 20 zjawili się znajomi piłkarze i ich dziewczyny. Brunetka najbardziej cieszyła się, że przyszła Ania. Postanowiła, że zadzwoni po Natalie. Dawno się nie widziały, a wie, że ona także kocha Borussen.
- Natalie, przychodź do mnie! Poznasz piłkarzy.
- Okej, zaraz będę! - odpowiedziała bez wahania.
Pół godziny później przyjaciółka zjawiła się. Stanęła w drzwiach jak wryta. Nie spodziewała się, że tak wielkie wrażenie sprawi na niej widok piłkarzy.
- Jak możesz bez żadnego skrępowania przebywać z nimi, a z Marco spać i całować się? - zapytała później, kiedy już poznała zawodników.
- Uwierz mi, też miałam na początku mały problem, ale szybko się przyzwyczaiłam.
Puścili głośno muzykę, niektórzy tańczyli. Było tak, jakby wszyscy znali się od zawsze. Jak zgrana paczka przyjaciół.
W pewnym momencie, kiedy wszyscy już trochę wypili, zaczęli tańczyć. Marco poprosił Ann do tańca jako pierwszą. Jednak ich taniec nie trwał długo, ponieważ niespodziewanie zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Pójdę i otworzę. - powiedziała brunetka, wypuszczając z objęć Reusa. Nie był tym faktem zachwycony, ale pozwolił jej odejść.
Ann otworzyła drzwi i zobaczyła w nich swoją sąsiadkę, panią Peters.
- Dobry wieczór. - powiedziała z uśmiechem. Była trochę wstawiona. Nigdy nie lubiła tej wścibskiej baby. Ona pierwsza musiała o wszystkim wiedzieć. Jako pierwsza wiedziała o związku z Michaelem, jako pierwsza dowiedziała się o rozstaniu z nim i jako pierwsza wysłała zdjęcie do gazety z tamtego poranka, kiedy Reus u niej nocował. - W czym mogę pomóc?
- Czy mogłabyś przyciszyć muzykę?
- Niestety, ale nie. - powiedziała bez wyjaśnień.
- Słucham?
- Dobrze pani słyszała. Nie mam zamiaru ściszyć muzyki ani jej wyłączać. Po pierwsze dlatego, że jest przed 22, po drugie dlatego, że wtrynia pani swój nos w nieswoje sprawy, a po trzecie nie mam ochoty. - wyrzuciła w końcu z siebie wszystkie pretensje.
- Niby w jakie nieswoje sprawy?!
- Choćby w mój nowy związek. Przecież wiem, że to pani wysłała zdjęcie do internetu. Nie jestem głupia, a tylko z pani balkonu można zrobić zdjęcie mojego tarasu, także proszę, niech pani nie udaje.
- Nie masz żadnego dowodu.
- Ale ja go nie potrzebuję. Wiem to i ta świadomość mi wystarcza.
- Chyba nie mamy o czym rozmawiać.
- Jeśli pani tak uważa.
Sąsiadka Ann odwróciła się na pięcie i wyszła jak burza. Była wściekła. Dobrze jej tak, pomyślała dziewczyna. Marco, który stał za nią był pod wrażeniem.
- No proszę. Nie podejrzewałem Cię o to.
- Wkurzyła mnie. To ona wpuściła do internetu to zdjęcie.
- Nie przejmuj się nim.
- To nie o to chodzi. Po prostu mam jej dość. Od zawsze interesuje się nieswoimi sprawami. Wiem, że nie ma swojego życia prywatnego, ale dlaczego włazi z butami w cudze życie?
- Masz rację. Dlatego mam propozycję.
- Kolejną nie do odrzucenia? - powiedziała nadal wzburzona.
- Nie, ta jest do odrzucenia, ale mam nadzieję, że się zgodzisz.
- Słucham.
- Zamieszkaj ze mną.
- Słucham? - zapytała Ann. Doskonale jednak słyszała propozycję. Dzięki temu, że udawała, że nie usłyszała, zyskała kilka sekund na zastanowienie się. Fakt, kochała go, ale czy była gotowa z nim zamieszkać? Czy była gotowa opuścić swoje mieszkanie i przebywać z blondynem 24 godziny na dobę?
- Jeśli chcesz, to zamieszkaj ze mną. U mnie. Na stałe, nie raz na kilka nocy. Ty nie będziesz musiała znosić sąsiadów, a ja będę miał Cię tylko dla siebie cały dzień. - przytulił ją. Myślał, że ona od razu się zgodzi, a w jej ruchach wyczuł niezdecydowanie. Spojrzał na nią. - Nie chcesz?
- Chcę, ale daj mi się zastanowić, okej?
- Jasne. - Marco posmutniał.
- Co się stało? - zapytała.
- Chodź na spacer za dom. - powiedział.
- A goście?
Ann spojrzała na innych, ale widziała, że się bawią.
- Oni sobie poradzą - powiedział blondyn.
Wziął ją za rękę i wyszli przez taras za dom. Szli, a Ann ponowiła pytanie.
- Co się stało?
- Myślałem po prostu, że chcesz ze mną zamieszkać.
- Chcę! - odpowiedziała od razu.
- To co stoi na przeszkodzie?
- Ja się zwyczajnie boję.
- Czego? - uśmiechnął się Reus. Poczuł ulgę, wiedząc, że to nie on jest problemem.
- Nigdy nie mieszkałam z chłopakiem. Co innego przebywać kilka godzin dziennie razem, a co innego cały dzień.
- Z pewnością. Ale chcesz tego, prawda?
- Chcę, ale się boję. - powtórzyła się Ann.
- Nie będę sprawiał problemów. Powiesz w jakiejkolwiek sprawie stop, a ja to uszanuję.
- Wiem przecież. Zawsze mnie szanowałeś.
- Zawsze tak będzie.
- Dobra, ale i tak daj mi trochę czasu, dobrze?
- Jasne. Nie ma problemu. Cieszę się, że się nad tym zastanowisz.
- Jejku, ale na sąsiadkę nakrzyczałam. Chyba mi trochę alkohol do głowy uderzył.
- A mnie się bardzo podobało. Nigdy nie widziałem Cię w akcji. - usmiechnął się.
- Ale mi głupio trochę. Zawsze mnie denerwowała, ale zawsze żyłam z nią w dobrych stosunkach. Choć, nie powiem, ulżyło mi.
- To jest najważniejsze. Wracamy?
- Jasne.
Wrócili do domu i nie mogli uwierzyć w to, co zobaczyli...

-------------------------------------------------
Wyjeżdżam na tydzień i niestety nie uda mi się niczego dodać. Dlatego za jakąś godzinę mam zamiar napisać następny rozdział i go dodać:) Mam nadzieję, że ten Wam się podoba, choć jest krótki.
Dziękuję za komentarze, których jest coraz więcej:*
Pozdrawiam:*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz