czwartek, 11 lipca 2013

Rozdział 19

Ann i Marco wyszli z imprezy do ogrodu, przylegającego do willi.
- Muszę Ci coś bardzo ważnego powiedzieć. Wysłuchaj mnie do końca, dobrze? - powiedziała Ann.
- Dobrze.
- Musimy się rozstać. Długo o tym myślałam. Właściwie ostatnich kilka dni było dla mnie totalną męczarnią. Przepraszam Cię, Marco.
- Ale jak to? Dlaczego? Coś zrobiłem źle? Przestraszyłem Cię tym, co powiedziałem w kościele?
- Nie chodzi o Ciebie. Naprawdę. To jest najtrudniejsza decyzja mojego życia. - powiedziała Ann prawie płacząc. Nie spodziewała się, że przechodzące przez jej gardło słowa tak bardzo ją samą zranią.
Odwróciła się i poszła. Zostawiła go. Sama w to nie wierzyła. Miała zamiar mu powiedzieć, a jednak jej tchórzostwo wygrało.

*** 2 TYGODNIE PÓŹNIEJ***
Ann nie przestała myśleć o Reusie. Każda myśl powodowała u niej płacz. Michael przychodził do niej i starał się jej zastąpić blondyna. Ale czy ktokolwiek mógł go zastąpić? Nie. On był jej miłością, a ona to zniszczyła. Kilka dni po tym, jak zerwała, chciała do niego pójść i przeprosić. Wiedziała, że źle zrobiła. Jednak nie miała odwagi. Po raz kolejny jej tchórzostwo wygrało. Ignorowała Michaela. Zdawała sobie sprawę, że teraz już nic nie może jej zrobić. Wciąż miała karnet na mecze BVB. Chodziła na każdy i chowała się gdzieś w kącie, kibicując Marco. Prawie płakała za każdym razem, kiedy Reus strzelił gola. Jednak on nie cieszył się z strzelonego gola tak, jak kiedyś. Przybił piątkę z innymi piłkarzami, ale to tyle. Nie chciała jednak sprawiać Reusowi więcej bólu, dlatego unikała go. Śledziła jego poczynania w Internecie, a po każdym meczu ulatniała się szybko. Przychodziła na chwilę przed rozpoczęciem, kiedy cała drużyna była w szatni. Jednak pewnego dnia rozpoznała ją Ania. Mimo tego, że miała okulary przeciwsłoneczne, to ta ją poznała.
- Ann, co się dzieje? Co się stało? - dopytywała się Lewandowska.
- Ania, ja... Tak żałuję. - opowiedziała jej po krótce całą historię.
- Nie jest za późno. Marco też nie umie przejść nad całą sprawą do porządku dziennego. Rozmawiałam z Robertem, a on z Reusem. Powiedział mu, że nie wie, co się stało. Że go to przerasta. Że chciał do Ciebie tyle razy zadzwonić lub przyjechać. Ale jak coś, nie wiesz tego ode mnie.
- Jasne, Ania. Dziękuję. Przepraszam, ale muszę uciekać.
- Będziesz na przyszłym meczu?
- Na każdym jestem. - powiedziała Ann na odchodne i poszła. Założyła okulary przeciwsłoneczne i idąc wpadła na kogoś.
- Przepraszam bardzo. - uniosła twarz do góry i zobaczyła nikogo innego jak Reusa.
Marco postanowił zadziałać. Jak nie teraz, to nigdy, pomyślał. Złapał dziewczynę za rękę i zaprowadził do tego samego miejsca podczas pierwszych dni ich znajomości. Gdy ją zobaczył coś w nim pękło.
- Co takiego zrobiłem? Wytłumacz mi! Nic nie rozumiem!
- Proszę Cię nie utrudniaj...
Marco zmienił nastawienie. Zauważył, że takim zachowaniem niczego się nie dowie.
- Ann, nie zostawiaj mnie. Proszę. - spojrzał na nią. Postanowił zaryzykować. Podszedł jak najbliżej się dało i przyprał ją do ściany. Pochylił się nieznacznie i zaczął całować. Brunetka początkowo chciała się wyrwać, ale z każdą sekundą jej siła woli wyparowywała. Oddawała mu pocałunek, choć wiedziała, że cały wieczór przesiedzi w swoim pokoju i będzie płakać.
- Co zrobiłem? - powtórzył pytanie.
- Obiecuję, że Ci to wyjaśnię. Przysięgam. Daj mi jeszcze trochę czasu, a Ci opowiem o wszystkim. - była zła na samą siebie, że wcześniej mu o tym nie powiedziała. Teraz już była pewna, że razem z blondynem znalazłaby rozwiązanie. Jaka byłam głupia, pomyślała.
- Ale ja już mam dość czekania! Zawsze dawałem Ci tyle czasu, ile potrzebowałaś. Byłaś pierwszą, dla której się starałem. Chyba należą mi się jakieś wyjaśnienia!
- Dostaniesz je, ale jeszcze nie teraz.
- Ja już mam dość. Wysiadam.  - Reus powiedział to i odszedł.
Co to miało znaczyć? To naprawdę koniec? W sumie to moja wina. Sama na to zapracowałam, myślała Ann. Wyszła z szatni zawodników i skierowała się w stronę swojego domu. Przez cały ten czas płakała. Wróciła do domu, a chwilę później Michael do niej przyszedł. Zastał ją zapłakaną.
- Co się stało? - dopytywał się.
Już Ci powiem, pomyślała brunetka.
- Idź stąd. Nie chcę Cię widzieć. To wszystko przez Ciebie!
- Ann, przepraszam. Łudziłem się, że uda mi się naprawić wszystko to, co złego zrobiłem. Teraz widzę, jak cierpisz.  Idź do niego, bo widzę, że go kochasz.
- Za późno, rozumiesz?! Spieprzyłeś mi życie. Byłam szczęśliwa, a Twoja jedna wizyta wszystko rozwaliła.
- Już nie będę wchodził z butami w Twoje życie. - Michael wstał i wyszedł. Ann chwyciła za telefon i wybrala numer Ani. O dziwo, dziewczyna stała się jej bliższa niż Natalie. Przynajmniej w tej sprawie. Rozumiała więcej. Może dlatego, że sama była z piłkarzem?
- Ania, możesz przyjechać? - poprosiła.
- Jasne, tylko musisz mi podać adres.
Ann podała jej adres i 15 minut później dziewczyna zjawiła się w domu brunetki.
- Michael zniknął. Powiedział, że więcej nie będzie się mieszał do mojego życia.
- To wspaniale! Możesz iść do Reusa i mu powiedzieć. - ucieszyła się Lewandowska.
- ale dzisiaj po meczu powiedziałam mu, żeby dał mi jeszcze trochę czasu, a on mi na to, że już ma dość czekania. Że wysiada.
- Idź do niego jeszcze dzisiaj. Zanim znowu zrobi coś głupiego.
- Co masz na myśli?
- Kilka dni temu chciałam go odwiedzić, bo wiedziałam, że kiepsko się trzyma. Zatrzymałam go akurat w momencie, kiedy miał wychodzić do baru. Znowu się stacza.
- Ania, muszę do niego iść! - olśniło Ann.
- A co Ci przed chwilą powiedziałam? - zapytała z uśmiechem dziewczyna.
Ann zerwała się z kanapy, pobiegła do łazienki, umalowała się delikatnie, przebrała i po 15 minutach zeszła na dół.
- Ania, zostajesz czy idziesz?
- Poczekam tutaj. Roberta i tak nie ma w domu.
- Ale gdybym długo nie wracała, to zostaw klucze pod wycieraczką.
- Jasne. Powodzenia. - usłyszała Ann, gdy wyszła z domu. Prawie całą drogę biegła. Jakieś 200 metrów przed domem Reusa zwolniła. Musiała uspokoić oddech. Weszła na posesję Marco i stanęła przed drzwiami.

-----------------------------------
Jak Wam się podoba?:) Mam nadzieję, że choć trochę. Znowu się męczyłam kilka godzin... Nie mogłam wymyślić niczego składnego. Ale jest:)
Dziękuję za każdy komentarz. Pozdrawiam!:) Dobrego wieczoru! Do jutra!:]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz