poniedziałek, 8 lipca 2013

Rozdział 16

- Aaaaaach! - krzyknęła Ann, kiedy Marco nie trafił w bramkę.
Siedziała na stadionie wśród innych fanów. Nie chciała być w sektorze WAGs, bo czułaby się obserwowana. Tym bardziej, że obiecali sobie z Reusem, że póki co się nie ujawniają. Blondyn wiedział, gdzie siedzi brunetka i co jakiś czas spoglądał w jej stronę. Miał nadzieję, że przyniesie mu szczęście. I tak też się stało. W drugiej połowie strzelił gola, dającego prowadzenie BVB.
- Taaaaaaaaak! - krzyknęła Ann z innymi kibicami. On nieznacznie odwrócił się i pobiegł w jej stronę. Siedziała na tyle wysoko, że nie było szansy, aby ktokolwiek dostrzegł, że uśmiecha się do niej. Jednak ona wiedziała. To jej wystarczało. Nikt inny nie musiał wiedzieć.
- Cześć. - usłyszała głos dochodzący z prawej strony. Odwróciła się i zobaczyła dziewczynę Lewego. - Wiem o Was, nie przejmuj się. - szepnęła jej do ucha tak, żeby nikt nie słyszał.
- Ann. - wyciągnęła do niej rękę.
- Ania. - dziewczyna ją przytuliła. - Marco miał dzisiaj naprawdę dobry dzień.
- Zdecydowanie tak.
- Chciałam Cię poznać, bo wiem, że przychodzisz na mój ślub. Trochę głupio by było, gdybyś przyszła i byśmy się nie znały...
- Faktycznie. Nawet o tym nie pomyślałam. Stresujesz się?
- Coś ty. Kiedy jesteś pewna, że to ten jedyny, stresujesz się tylko tym, żeby on się nie rozmyślił. - zaśmiała się serdecznie.
- Chyba Lewy by Ci takiego czegoś nie zrobił?
- Nie. Z pewnością nie. Jesteśmy razem na tyle długo, że wiemy, że pasujemy do siebie.
- Chciałabym kiedyś się tak poczuć.
- Kiedyś na pewno się poczujesz. Przepraszam, ale muszę już uciekać. Robert na mnie czeka na pewno.
Ania pocałowała dziewczynę w policzek, co wzbudziło ogólne zamieszanie. Ludzie, którzy jeszcze zostali, zaczęli szeptać, dlatego Ann jak najszybciej uciekła.
- Gratuluję. - podeszła do Marco i pocałowała go w policzek.
- Dzięki. Widziałem, że poznałaś Anię.
- Tak, jaka ona jest sympatyczna! Nie spodziewałam się, że tak łatwo się dogadamy.
- Jest bardzo fajna. Chyba ją jako pierwszą z dziewczyn moich kumpli polubiłem. Tak naprawdę ona jedyna nigdy niczym mnie nie wkurzyła. Idziesz ze mną do Mario?
- Impreza? - zgadła dziewczyna.
- Praktycznie po każdym wygranym meczu się spotykamy. Będzie Ania, więc pogadacie sobie. No, nie daj się prosić.
- Ale ja przecież z chęcią pójdę! Już nie jestem taka zdziwiona, kiedy piłkarze mówią do mnie po imieniu.
- To się cieszę.
Czterdzieści minut później wchodzili do domu Goetze. Tym razem to Ann weszła jako pierwsza bez pukania.
- Ann, weszłaś bez pukania! - powiedział Reus.
- No i co? Mario nie będzie zły.
Marco zaśmiał się głośno.
- Z czego rżysz, baranie? - zapytał od progu Goetze.
- Ann mnie rozśmieszyła. - przyciągnął ją do swojego boku.
Przywitali się ze wszystkimi obecnymi i już po chwili Ann z Anią siedziały w kącie i rozmawiały.
- Kiedy się zorientowałaś, że Robert to ten jedyny?
- Nawet nie wiem. Pewnego dnia jakoś samo to przyszło. Dlatego nie wahałam się nawet przez sekundę, gdy poprosił mnie o rękę. Właśnie dlatego w sobotę będę panią Lewandowską. - uśmiechnęła się. - A co, myślisz o Marco?
- Coś Ty. Zbyt krótko się znamy. Nie wiem, czy to ten na całe życie. Póki co jest wspaniale, ale kto wie, co będzie za choćby tydzień... - powiedziała Ann i pomyślała o Michaelu.
- Coś się dzieje? - zapytała Ania, widząc minę brunetki.
- Nie, tak po prostu powiedziałam. - skłamała.
Ann siedziała cały wieczór z Anią. Rozmawiały o ślubie, przygotowaniach, podróży poślubnej. Stachurska była taka podekscytowana. Ann miała nadzieję, że kiedyś i ona będzie mogła z taką ekscytacją mówić o swoim ślubie. Doszło do niej to, że ona chyba chciałaby poślubić Reusa. Chciałaby spędzić z nim resztę życia, urodzić tyle dzieci, ile Bóg pozwoli i być z nim tak zwyczajnie szczęśliwa. Nie jako dziewczyna sławnego piłkarza, ale jako Ann Reus. Żeby nie musieli się ukrywać, przestali być pod ostrzałem fotoreporterów.
Ale to są tylko moje marzenia, pomyślała Ann, przecież to się pewnie nie spełni.
- Słuchasz mnie? - dziewczyna nawet nie zorientowała się, kiedy obok niej pojawił się Marco.
- Przepraszam. Co mówiłeś?
- Pytałem, czy możemy się już zbierać. Jestem bardzo zmęczony, a jest już po pierwszej.
- Pewnie! Nie ma problemu.
Pożegnali się ze wszystkimi, a Ania powiedziała jej, że koniecznie muszą się spotkać jeszcze. Ann poczuła jakąś więź z tą dziewczyną. Cieszyła się, że podeszła do niej po meczu i zagadała.
- Jedziemy do mnie, czy chcesz u siebie nocować? - zapytał Marco.
- A może to Ty dzisiaj u mnie będziesz nocował? - zaproponowała Ann.
- W sumie, czemu nie. Nie mam jutro treningu ani żadnych planów. Tylko jest jeden problem...
- Jaki?
- Co sąsiedzi powiedzą?
- Naprawdę śmieszne! Hahahahaha, przejmujesz się nimi?
- Już dawno przestałem się przejmować tym, co media o mnie mówią i piszą.
Weszli do domu Ann. Dziewczyna szybko się wykąpała, bo Marco powiedział, żeby poszła pierwsza. Jednak po 30 minutach oboje już leżeli w łóżku. Brunetka przytuliła się do Reusa.
- Marco?
- Co tam, skarbie?
Ann zbierała się w sobie, aby powiedzieć mu prawdę o Michaelu, ale w ostatnim momencie zrezygnowała.
- Kocham Cię. - powiedziała zamiast tego.
- Ja Ciebie też.
Blondyn ją pocałował, a jego koszulka wylądowała na podłodze...

----------------------------------------------------
Och, cały dzień męczyłam się z tym rozdziałem... Przepraszam, że tak późno, ale naprawdę miałam ogromny problem, żeby coś wymyślić. Może dlatego, że moja wyobraźnia już wymyśliła dalsze rozdziały, zamiast skupić się na najbliższych... Nie wiem, ale mam nadzieję, że Wam się podoba.:)
Komentujcie, proszę:)
Pozdrawiam! Dobranoc, kochani.:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz