Ann z Natalie
siedziały już 30 minut w klubie, popijając drinki. Natalie w końcu dowiedziała
się, co się stało w życiu przyjaciółki, ale nie starała się mówić utartych
frazesów, że wszystko będzie dobrze. Wiedziała, że przyjaciółka jej potrzebuje,
więc będzie przy niej. W pewnym momencie zadzwonił jej telefon. Okazało się, że
szybko musi jechać, bo mama się źle poczuła.
- Na pewno mogę
Cię zostawić.? - zapytała z niepokojem w głosie.
- Tak, ja tu
jeszcze posiedzę. Nie martw się o mnie. Niczego głupiego nie zrobię. - uśmiechnęła
się do Natalie.
- No dobra. Jak
coś, to dzwoń.
- Dobrze. Pa.
Natalie poszła,
a Ann została sama. Wypiła jeszcze kilka drinków. W tym samym czasie Marco
wszedł do tego klubu. Od razu postanowił wyszukać jakąś dziewczynę. Padło na
brunetkę siedzącą przy barze. Postanowił od razu uderzyć. Podszedł do niej z
drinkiem. Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona.
- Mogę się
przysiąść? - zapytał.
- Proszę. - z początku pomyślała, że to musi być ktoś łudząco podobny do TEGO Reusa. Bo co on, gwiazdor, miałby robić w zwykłym klubie bez ochroniarzy/
- Nie przyjmuję
drinków od nieznajomych - powiedziała.
- To poznajmy się.
Marco. - wyciągnął do niej dłoń, a ją olśniło. Poznała go. Wcale jej się nie wydawało, że to Marco Reus. Był zawodnikiem jej ulubionej drużyny, ale jakoś nie miała ochoty się na niego rzucać ani ściskać. Choć jeszcze tydzień temu z pewnością by to zrobiła.
- Ann - podała
mu swoją szczupłą dłoń.
- To teraz już
możesz przyjąć ode mnie drinka.
- Tak, a później
wziąć szklankę, postawić na półce z karteczką: od Marco Reusa. - powiedziała z
sarkazmem.
Ostra, lubię
takie - pomyślał Marco, śmiejąc się w duchu. Zwyczajnie rozbawił go komentarz dziewczyny. Nie spodziewał się, że istnieje jakakolwiek dziewczyna, która poznając go, nie prosi go o autograf.
- Jeśli tylko
tego chcesz.
- Czego ode mnie
chcesz tak właściwie, co?
Już dawno żadna
dziewczyna tak uparcie nie pozwalała się poderwać.
- Spędzić miło
czas.
Aha, już ja widzę
ten Twój miło spędzony czas. Szukasz kolejnej naiwnej. Dobra, skoro tak, to Ci
pokażę. - pomyślała Ann.
- To jeszcze
nikomu nie zaszkodziło. - powiedziała, ukrywając przed nim swoje prawdziwe myśli.
Nim się obejrzała
była już całkiem pijana, ale nadal pamiętała o swoim planie.
Marco jak zawsze
udawał bezinteresowną ,,dżentelmeńskość''. Zapłacił za drinki, podał rękę, gdy Ann
wstawała, przytrzymał drzwi, a gdy zobaczył, że zaczyna trząść się z zimna dał
jej bluzę.
Jak dobrze, że ją
wziąłem - przemknęło mu przez myśl.
Jednak, aby plan
wypalił musiał jeszcze jakoś namówić ją na pójście do hotelu. Czuł, że z tym może
być problem. Jego rozważania przerwał całkowicie niespodziewany pocałunek Ann.
- Mieszkasz
gdzieś niedaleko? - zapytała.
- Nie, ale znam
miejsce w pobliżu, gdzie możemy pójść. - powiedział, jednocześnie myśląc, że może
mu pójść zaskakująco łatwo.
- To chodźmy. -
powiedziała.
Zaprowadził ją
do pobliskiego hotelu. Recepcjonistka znała go już, więc bez pytań dała mu
klucz.
Otworzył drzwi i
prawie natychmiast zaczęli się całować. Ann zdjęła z niego koszulkę i powróciła
do całowania.
Już chciał
zdejmować z niej ubrania, kiedy nagle wyswobodziła się z jego uścisku i pobiegła
w kierunku wyjścia. Zaczęła śmiać się w duchu, bo przypomniała sobie minę tego
idioty.
- Chyba nie
chcesz ZE MNĄ się ścigać? Jestem piłkarzem. - po jakichś trzech minutach Reus
całkowicie ubrany pojawił się z jej prawej strony.
- Wiem
doskonale, kim jesteś. Chyba mało kto nie wie.
- Co to miało być?
- Chciałam Ci
pokazać, że nie każda dziewczyna na Ciebie poleci, bo jesteś sławny, przystojny
i bogaty! Wydaje Ci się, że tak jest? Niestety, ale muszę Cię rozczarować. To, że jesteś zawodnikiem mojej ukochanej drużyny nie daje Ci prawa do wykorzystywania swoich fanek.
- Nic o mnie nie
wiesz. Nie masz prawa mnie oceniać.
- Ja Cię nie
oceniam, jakbyś nie zauważył.
Nie bardzo
wiedział, co powiedzieć. Szli. Z jednej strony był zły ma nią. Z drugiej jednak
go zaintrygowała. Nigdy nie spotkał się z tak kategorycznie powiedzianym 'nie'.
Zawsze każda mu ulegała.
- Nie wiem po co
za mną idziesz, ale ja tu mieszkam, więc się pożegnam. Cześć.
- Cześć. -
Specjalnie zostawił jej bluzę, bo jutro tu przyjdzie, żeby jeszcze raz się
przekonać, czy ona naprawdę jest tak oschła.
Wrócił do
swojego domu, a ona do swojego. Marco usiadł na kanapie w salonie i zaraz się
na niej położył. Był zbyt zmęczony, aby myśleć nad całą sytuacją. Po chwili już spał.
Ann weszła do
domu i zauważyła, że nie oddała mu bluzy. No cóż, będzie musiał bez niej jakoś żyć.
Poczuła zapach jego perfum i przypomniała sobie jak ją całował. Jednak i ona,
nie mając zbyt wiele sił, położyła się w bluzie Marco i zasnęła.
-----------------------------------------------------------------------------------
Dziękuję Wam za komentarze. Myślałam, że nie będzie chętnego do czytania mojego opowiadania, a tu taka miła niespodzianka!
Jak się uda, to jeszcze dziś wstawię czwarty rozdział.:)
-----------------------------------------------------------------------------------
Dziękuję Wam za komentarze. Myślałam, że nie będzie chętnego do czytania mojego opowiadania, a tu taka miła niespodzianka!
Jak się uda, to jeszcze dziś wstawię czwarty rozdział.:)
Dodaj,dodaj z pewnością przeczytam. Poza tym jak mogłaś myśleć że nie będzie chętnych na czytanie? Przecież piszesz bardzo dobrze ;-)
OdpowiedzUsuńdziękuję bardzo. naprawdę, myślałam, że nikt nie będzie czytał. dziękuję za takie komentarze.:)
Usuń