piątek, 21 czerwca 2013

Rozdział 3



Ann z Natalie siedziały już 30 minut w klubie, popijając drinki. Natalie w końcu dowiedziała się, co się stało w życiu przyjaciółki, ale nie starała się mówić utartych frazesów, że wszystko będzie dobrze. Wiedziała, że przyjaciółka jej potrzebuje, więc będzie przy niej. W pewnym momencie zadzwonił jej telefon. Okazało się, że szybko musi jechać, bo mama się źle poczuła.
- Na pewno mogę Cię zostawić.? - zapytała z niepokojem w głosie.
- Tak, ja tu jeszcze posiedzę. Nie martw się o mnie. Niczego głupiego nie zrobię. - uśmiechnęła się do Natalie.
- No dobra. Jak coś, to dzwoń.
- Dobrze. Pa.
Natalie poszła, a Ann została sama. Wypiła jeszcze kilka drinków. W tym samym czasie Marco wszedł do tego klubu. Od razu postanowił wyszukać jakąś dziewczynę. Padło na brunetkę siedzącą przy barze. Postanowił od razu uderzyć. Podszedł do niej z drinkiem. Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona.
- Mogę się przysiąść? - zapytał.
- Proszę. - z początku pomyślała, że to musi być ktoś łudząco podobny do TEGO Reusa. Bo co on, gwiazdor, miałby robić w zwykłym klubie bez ochroniarzy/
- Nie przyjmuję drinków od nieznajomych - powiedziała.
- To poznajmy się. Marco. - wyciągnął do niej dłoń, a ją olśniło. Poznała go. Wcale jej się nie wydawało, że to Marco Reus. Był zawodnikiem jej ulubionej drużyny, ale jakoś nie miała ochoty się na niego rzucać ani ściskać. Choć jeszcze tydzień temu z pewnością by to zrobiła.
- Ann - podała mu swoją szczupłą dłoń.
- To teraz już możesz przyjąć ode mnie drinka.
- Tak, a później wziąć szklankę, postawić na półce z karteczką: od Marco Reusa. - powiedziała z sarkazmem.
Ostra, lubię takie - pomyślał Marco, śmiejąc się w duchu. Zwyczajnie rozbawił go komentarz dziewczyny. Nie spodziewał się, że istnieje jakakolwiek dziewczyna, która poznając go, nie prosi go o autograf.
- Jeśli tylko tego chcesz.
- Czego ode mnie chcesz tak właściwie, co?
Już dawno żadna dziewczyna tak uparcie nie pozwalała się poderwać.
- Spędzić miło czas.
Aha, już ja widzę ten Twój miło spędzony czas. Szukasz kolejnej naiwnej. Dobra, skoro tak, to Ci pokażę. - pomyślała Ann.
- To jeszcze nikomu nie zaszkodziło. - powiedziała, ukrywając przed nim swoje prawdziwe myśli.
Nim się obejrzała była już całkiem pijana, ale nadal pamiętała o swoim planie.
Marco jak zawsze udawał bezinteresowną ,,dżentelmeńskość''. Zapłacił za drinki, podał rękę, gdy Ann wstawała, przytrzymał drzwi, a gdy zobaczył, że zaczyna trząść się z zimna dał jej bluzę.
Jak dobrze, że ją wziąłem - przemknęło mu przez myśl.
Jednak, aby plan wypalił musiał jeszcze jakoś namówić ją na pójście do hotelu. Czuł, że z tym może być problem. Jego rozważania przerwał całkowicie niespodziewany pocałunek Ann.
- Mieszkasz gdzieś niedaleko? - zapytała.
- Nie, ale znam miejsce w pobliżu, gdzie możemy pójść. - powiedział, jednocześnie myśląc, że może mu pójść zaskakująco łatwo.
- To chodźmy. - powiedziała.
Zaprowadził ją do pobliskiego hotelu. Recepcjonistka znała go już, więc bez pytań dała mu klucz.
Otworzył drzwi i prawie natychmiast zaczęli się całować. Ann zdjęła z niego koszulkę i powróciła do całowania.
Już chciał zdejmować z niej ubrania, kiedy nagle wyswobodziła się z jego uścisku i pobiegła w kierunku wyjścia. Zaczęła śmiać się w duchu, bo przypomniała sobie minę tego idioty.
- Chyba nie chcesz ZE MNĄ się ścigać? Jestem piłkarzem. - po jakichś trzech minutach Reus całkowicie ubrany pojawił się z jej prawej strony.
- Wiem doskonale, kim jesteś. Chyba mało kto nie wie.
- Co to miało być?
- Chciałam Ci pokazać, że nie każda dziewczyna na Ciebie poleci, bo jesteś sławny, przystojny i bogaty! Wydaje Ci się, że tak jest? Niestety, ale muszę Cię rozczarować. To, że jesteś zawodnikiem mojej ukochanej drużyny nie daje Ci prawa do wykorzystywania swoich fanek.
- Nic o mnie nie wiesz. Nie masz prawa mnie oceniać.
- Ja Cię nie oceniam, jakbyś nie zauważył.
Nie bardzo wiedział, co powiedzieć. Szli. Z jednej strony był zły ma nią. Z drugiej jednak go zaintrygowała. Nigdy nie spotkał się z tak kategorycznie powiedzianym 'nie'. Zawsze każda mu ulegała.
- Nie wiem po co za mną idziesz, ale ja tu mieszkam, więc się pożegnam. Cześć.
- Cześć. - Specjalnie zostawił jej bluzę, bo jutro tu przyjdzie, żeby jeszcze raz się przekonać, czy ona naprawdę jest tak oschła.
Wrócił do swojego domu, a ona do swojego. Marco usiadł na kanapie w salonie i zaraz się na niej położył. Był zbyt zmęczony, aby myśleć nad całą sytuacją. Po chwili już spał.
Ann weszła do domu i zauważyła, że nie oddała mu bluzy. No cóż, będzie musiał bez niej jakoś żyć. Poczuła zapach jego perfum i przypomniała sobie jak ją całował. Jednak i ona, nie mając zbyt wiele sił, położyła się w bluzie Marco i zasnęła.

-----------------------------------------------------------------------------------
Dziękuję Wam za komentarze. Myślałam, że nie będzie chętnego do czytania mojego opowiadania, a tu taka miła niespodzianka!
Jak się uda, to jeszcze dziś wstawię czwarty rozdział.:)

2 komentarze:

  1. Dodaj,dodaj z pewnością przeczytam. Poza tym jak mogłaś myśleć że nie będzie chętnych na czytanie? Przecież piszesz bardzo dobrze ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję bardzo. naprawdę, myślałam, że nikt nie będzie czytał. dziękuję za takie komentarze.:)

      Usuń