poniedziałek, 24 czerwca 2013

Rozdział 6


Marco cały czas był w kiepskiej formie.

- Marco, nie wiem, co się dzieje, ale masz tydzień wolnego. Ogarnij się i wtedy wróć. - powiedział do niego po jednym z treningów Klopp.

- Dziękuję, trenerze. - Cieszył się, że nie próbował niczego od niego wyciągać, a ten tydzień bardzo mu się przyda na ogarnięcie siebie i własnego życia, które nagle zaczęło wymykać mu się spod kontroli. Życia, które tak naprawdę zależało teraz od Ann.

Dziewczyna siedziała w swoim domu, a naprzeciwko niej Natalie. Szukała u niej porady.

- I co ja mam zrobić? - zapytała Ann po tym, jak już opowiedziała całą historię przyjaciółce.

- Zadam Ci jedno pytanie, okej?

- Dawaj.

- Zastanów się, bo jeśli odpowiesz twierdząco, to ja nie wiem , co Ty tu jeszcze robisz. – zrobiła pauzę - Zależy Ci na nim?

- Tak. - odpowiedziała Ann bez wahania. Tego była pewna. Nie wiedziała tylko , czy go kocha.

- To co Ty tu jeszcze robisz?

* * *

Marco, aby oderwać się trochę od swojego życia, od swoich myśli, wybrał się do mamy.

- Cześć skarbie. - przytuliła go. Czuła, że coś jest nie w porządku. Widziała jakiś smutek w jego oczach.

- Mamo. - odwzajemnił jej uścisk. Kiedy poczuł ramiona matki, rozluźnił się.

- Chodź, zrobię herbatę. - jego mama nigdy nie robiła kawy, bo uważała, że to jest bardzo niezdrowe. Wyczuwała, że coś jest na rzeczy.

- Jak żyjesz, Marco?

- Całkiem dobrze. - skłamał.

- Nie kłam, synku. Znam Cię.

- Tak szczerze, to całkiem beznadziejnie.

- Co się dzieje? Coś źle z meczami?

- Żeby to chodziło tylko o drużynę...

- Co się dzieje? - spytała już bardzo zaniepokojona jego matka.

- Poznałem kogoś.

- Och, i tym się tak martwisz? Przecież to wspaniała wiadomość!

- Ona jest inna. - opowiedział jej całą historię, bo nie bardzo wiedział, jak ma określić jej inność. Miał nadzieję, że sama zrozumie. - Wiesz, mamo, co jest najlepsze?

- No co?

- Nie obraź się, że mówię tak wprost. To jest pierwsza dziewczyna, na której zależy mi na tyle, aby nie chcieć zaciągnąć jej do łóżka.

- Ah, to wspaniale! Bałam się, że już zawsze zostaniesz taki jak po zdradzie Caroline.

Marco nie spodziewał się takiej reakcji mamy. Wiedział, że go akceptowała, ale myślał, że nie akceptuje jego zachowania.

- Tylko mamo, ona poprosiła mnie o czas do namysłu, bo sama jest pogubiona…

- Więc go jej daj. Przemyśli wszystko i zobaczy, jakiego wspaniałego człowieka poznała.

- Dziękuję, mamo. – podszedł do niej i po raz drugi ją przytulił.

* * *

Po powrocie od mamy około 14:30 postanowił, że pojedzie na siłownię. Nie chciał tracić formy przez urlop otrzymany przez Kloppa. Wiedział, że to i tak było ogromne poświęcenie ze strony trenera, że pozwolił mu na tydzień nieobecności.

* * *

Ann postanowiła, że pójdzie do Marco. Wiedziała, że do 16 ma trening, dlatego pod domem Reusa zjawiła się o 16. Wolała na niego poczekać. Kiedy zobaczyła, że samochód Marco wjeżdża na podjazd, wstała. Podbiegła do wysiadającego Marco, rzuciła mu się na szyję i pocałowała go. Po raz pierwszy to ona zainicjowała pocałunek, biorąc pod uwagę jedynie te, które nie wydarzyły się pod wpływem alkoholu. I całkowicie zaskoczyła tym Reusa.

- Chcę, żebyś był. - spojrzała mu w oczy.

- Długo kazałaś mi na siebie czekać. - też ją pocałował.

W tym momencie Marco czuł, że jego serce rozpiera radość. Tak bardzo się cieszył. Nie spodziewał się, że aż tak bardzo się ucieszy z decyzji dziewczyny.

Zaprowadził ją do swojego domu.

- Dasz mi 10 minut? Muszę wziąć prysznic, bo jestem po siłowni.

- Jasne.

Weszła do jego salonu. Nie była już tak onieśmielona. Musiała się przyzwyczajać do myśli 'Marco, mój chłopak'. Uśmiechnęła się do siebie. Pierwszy raz się zakochała. Jednak dopiero teraz zdała sobie z tego sprawę. To, co było, minęło.

Tak, jak Marco obiecał, po 10 minutach był na dole. Zaskoczył ją, bo zszedł w samym ręczniku. Zapatrzyła się na jego ciało. Ideał. To było jedyne  słowo, które przychodziło jej na myśl, widząc półnagiego Marco. Widziała go bez koszulki na meczach, ale teraz to było coś całkowicie innego. Pożądanie? Sama nie wiedziała.

Podszedł do niej i ją przytulił. Nie do końca jeszcze wierzył w swoje szczęście. Ann czuła się na właściwym miejscu. Nareszcie.

- Nie byłeś na treningu? - zapytała go, przypominając sobie, co powiedział na początku ich rozmowy.

- Hmm... no cóż. Prawda jest taka, że od czasu, kiedy poprosiłaś mnie o czas, to nie nadawałem się do niczego. Oczywiście chodziłem na treningi, jadłem, ale nie nadawałem się do niczego więcej. Jak będziesz miała okazję, to spytaj Mario. Zobaczysz. Będzie pewnie narzekał na mnie jak stara pudernica. - uśmiechnął się do niej. Był z nią absolutnie szczery. Nawet z Caroline nie zdarzyło mu się tak naturalnie i otwarcie rozmawiać. Ann również się zaśmiała.

Spojrzała mu w oczy i pocałowała go. Na chwilę się od niego oderwała, ale tylko po to, aby powiedzieć:

- Chcę tego, Marco. - Sama się zdziwiła, że to powiedziała. Być może zadziałało pożądanie. Być może chemia, która między nimi była.

Reus przez chwilę był zdezorientowany, ale po chwili zrozumiał, o co chodzi. Był pełen wątpliwości. Nie chciał w ten sposób zaczynać znajomości. Ona również; nie wiedziała, czy Reusowi nie chodziło tylko o seks. Nie wiedziała, czy dobrze robi, pozwalając mu być tym pierwszym. Jednak czuła, że tym razem się nie zawiedzie.

Spojrzał jej prosto w oczy, doszukując się cienia wątpliwości, ale ona doskonale je ukryła. Zaczął ją czule całować, wziął ją na ręce i zaniósł do swojej sypialni. Nie chciał jej zawozić do żadnego hotelu, bo była dla niego ważniejsza od tych puszczalskich panienek. Z rąk wypuścił ją dopiero w momencie, gdy oboje byli na łóżku. Klęknęli naprzeciwko siebie; byli równi. Ann uśmiechnęła się niepewnie do niego, a Marco obdarzył ją jednym ze swoich najwspanialszych uśmiechów. Kiedy zawisł nad jej biodrami, znowu ogarnęły go wątpliwości. Jednak Ann rozwiała je wszystkie, mówiąc:

- Kocham Cię, Marco. - dotarło do niej, że naprawdę go pokochała.

Po raz drugi tego dnia, serce Marco przepełniło szczęście i delikatnie złączył ich ciała w jedno. W oku Ann pojawiła się łza, łza szczęścia. Ona skryła uśmiech w jego barku, myśląc jednocześnie, że to będzie najpiękniejszy wieczór w jej życiu.

* * *

O ile Ann usnęła bardzo szybko, to otulający ją ramionami Marco nie mógł. Analizował to, co się stało. Patrzył jak jego ukochana śpi w jego ramionach, uśmiechając się i zaczęło do niego częściowo docierać, co się z nim dzieje.

- Też Cię kocham - wyszeptał cicho, nie chcąc jej budzić. Przez moment miał wrażenie, że ją obudził, ale nie; Ann tylko bardziej się do niego przytuliła. Objął ją i tak zasnął.

-------------------------------------------------------------------------------------
Jak Wam się podoba?:)
Powiem Wam, że nie spodziewałam się, jak trudno pisze się takie sceny. Siedziałam nad tym ponad godzinę i wprowadzałam jakieś poprawki. Ciągle myślę, że ten rozdział mógłby być lepszy... A Wy, jak myślicie? Zostawiajcie komentarze, nawet jeśli miałyby one być negatywne. Będę wtedy wiedziała, co poprawić.:)

2 komentarze:

  1. Dobrze ci to wyszło tylko z tymi łzami szczęścia to takie trochę przesadzone ale reszta jak najbardziej w porządku ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak mi się właśnie wydawało.:) dziękuję, że jesteś szczera!

      Usuń