poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Rozdział 28

W czasie trwania wesela Natalie poszła ze znajomą do klubu. Wiedziała, że jej przyjaciółka nie będzie mogła z nią pójść, dlatego umówiła się z Katrin. Nie mogła zostać długo, ale poznały kilka osób i Natalie wiedziała, że będzie się nieźle bawić. Lubiła kluby. Po kilku godzinach zabawy postanowiła wrócić do domu. Wyszła z klubu i skierowała się w stronę domu.
- Natalie? - usłyszała głos, dochodzący gdzieś z prawej strony. Odwróciła się szybko z bijącym sercem. Przestraszyła się.
- Mario? - zapytała, widząc jego twarz. - Co Ty tu robisz?
- Wracałem do domu. A Ty?
- Ja tak samo.
- Może pójdziemy do mnie, co? Na jednego, góra dwa drinki.
- No nie wiem...
- Nie daj się prosić. Tylko drinki, nic więcej. - powiedział.
- No dobra. Chodźmy.
Poszli do znajdującego się dwie przecznice dalej domu Mario i weszli do niego. Natalie była pod wrażeniem jego willi. Spodziewała się wielkiego domu z basenem, ale to, co zobaczyła, przeszło jej najśmielsze oczekiwania.
- Masz wspaniały dom! - powiedziała dziewczyna.
- Dziękuję. Mnie też się podobał.
- Teraz już nie?
- Chyba za duży dla mnie samego. Co z tego, że mogę sobie na niego pozwolić, skoro czasami sam się tu gubię? Często, wchodząc do jakiegoś pomieszczenia, mam wrażenie, że nigdy w nim nie byłem.
- Hahahaha. Chciałabym to samo powiedzieć o moim mieszkaniu. - powiedziała Natalie, myśląc o swoich dwóch pokojach i kuchni.
Mario wyszedł do kuchni, aby przygotować drinki. Pomyślał jednocześnie, że chyba zwariował, zapraszając ją do siebie.
Po co ja to zrobiłem? - myślał. Jednak co się stało, już się nie odstanie. Musiał spędzić z nią kilkadziesiąt minut i już. Wyszedł z kuchni z dwoma szklankami w rękach. Jedną z nich wręczył dziewczynie i usiadł obok niej. Wbrew obawom Mario, Natalie była bardzo sympatyczna. Dość łatwo nawiązał z nią kontakt. Rozmawiali przez blisko godzinę. Śmiali się, a alkohol pili w coraz większych ilościach. Nagle, nie wiedząc czemu, Mario pocałował dziewczynę. Ona zupełnie się tego nie spodziewała. Nie do końca wiedziała, co się dzieje, ale nie oponowała. Goetze szybko wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni dla gości. Do Natalie zaczęło docierać, co się dzieje. Ale może właśnie tego potrzebowała? Przygody na jedną noc? Szybko zdarli z siebie ubrania i spędzili razem kilkadziesiąt bardzo upojnych minut.

***
Natalie otworzyła oczy i zobaczyła, że leży obok Mario. Wówczas sobie wszystko przypomniała.
O nie! - pomyślała. Szybko wstała, ubrała się i jak najszybciej opuściła jego dom. O dziwo, nie miała problemów ze znalezieniem drogi do drzwi. Serce jej biło, głowa bolała, ale nie dbała o to. Szła bardzo szybko, aby jak najprędzej znaleźć się z dala od Goetzego. Nie chciała z nim rozmawiać. Weszła do domu, poszła do łazienki i wzięła bardzo długi prysznic.

***
Mario Goetze obudził się dopiero o 9. Nie wiedział, dlaczego znajduje się w sypialni dla gości, a głowa mu pękała. Jednak, gdy wszedł do salonu i zobaczył dwie szklanki, od razu sobie wszystko przypomniał.
- Cholera! Idiota! - powiedział zły na siebie. - No, pięknie! Tylko tego mi trzeba teraz.

***

Ann wstała, założyła koszulę Marco i poszła szukać łazienki. Nie miała pojęcia, gdzie ona się znajduje, bo wczoraj nawet nie zapytała nikogo. Wyszła z pokoju i stwierdziła, że w domu jest bardzo cicho - widocznie wszyscy jeszcze śpią albo nadal się bawią. Sądząc jednak po braku muzyki, Ann bardziej wierzyła w pierwszą wersję. Dlatego właśnie chodziła na palcach. Znalazła kuchnię, salon, ale nie mogła znaleźć łazienki. Domyśliła się, że musi być na piętrze. Skierowała się w stronę schodów i weszła na górę. Znalazła łazienkę i zapukała do drzwi. Nikt nie odpowiadał, więc weszła. Wzięła szybki prysznic i wyszła. Na szczęście na nikogo się nie natknęła. Wolała nie pokazywać się w tym stroju nikomu z rodziny jej chłopaka. Przynajmniej póki co. Wróciła do pokoju Marco i zobaczyła, że ten już nie śpi.
- Dzień dobry. - powiedział z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Cześć. - odwzajemniła jego uśmiech. - Marco, mam pytanie. Przed każdym wyjazdem robię badania. Powiedz mi, czy muszę się na coś zaszczepić? Nie mam pojęcia, gdzie jedziemy, a zawsze się szczepię, jeśli potrzeba.
- Nie, nie wydaje mi się.
- Ale badania i tak zrobię. - powiedziała. - Ty też powinieneś.
- Skarbie, ja mam w klubie bardzo często robione. Nie muszę specjalnie przed wyjazdem robić.
- No tak, zapomniałam. O której wracamy? - zapytała Ann.
- Możemy choćby po śniadaniu.
- Okej.
Marco poszedł do łazienki, a Ann założyła sukienkę, w której przyjechała, poprawiła włosy. Chwilę później do pokoju wszedł Reus.
- Wystarczająco dobrze zwiedziłaś mój pokój? - zapytał z uśmiechem.
- Zdecydowanie. - podeszła do niego i pocałowała. W tym samym momencie do pokoju weszła mama Marco.
- Och, przepraszam. - powiedziała, zawstydzona. Ann również poczuła jak się czerwieni, a blondyn bez skrępowania powiedział:
- Cześć, mamo. Co tam?
- Cześć, synku. Witaj, Ann. Ja chciałam tylko powiedzieć, że jeśli chcecie, to w kuchni jest śniadanie. - tak szybko jak weszła, tak szybko się ulotniła. Było jej głupio, że tak bezmyślnie wtargnęła do pokoju syna. Wiedziała, że Ann u niego nocuje, ale zapomniała, że Marco nie ma już 16 lat.
Kiedy Manuela wyszła Marco się zaśmiał.
- Ciekawe, co sobie pomyślała. - powiedziała przejęta Ann.
- Nie przejmuj się, kochanie. Na pewno jej jest bardziej głupio niż Tobie, że nas nakryła jak się całujemy. To nic złego. Na pewno nie jest na nas zła.
- No tak, ale trochę głupio się poczułam.
- Nie przejmuj się. Moja mama była tak zawstydzona, że nie powie nic na ten temat. Będzie udawała, że nic nie widziała.
Na tym zakończyli rozmowę. Zakochani poszli do kuchni, gdzie na stole stały talerze z kanapkami i kubki z herbatą.
- Czy Twoja mama zrobiła to dla połowy wojska? - zapytała Ann, widząc ogromne ilości jedzenia.
- Wie, że rano lubię dużo zjeść. - odpowiedział Reus. Pociągnął ją delikatnie za rękę i odsunął przed nią krzesło. Sam usiadł naprzeciw Ann. Zjedli w miarę szybko, bo Ann chciała już wracać do domu. Musiała umówić się do lekarza, zrobić jakieś zakupy przed wyjazdem, spotkać się z Natalie, aby poprosić ją, żeby zadbała o jej dom i pewnie jeszcze wiele innych drobiazgów.
40 minut później siedzieli w samochodzie i jechali w stronę Dortmundu.
- Jedziemy do Ciebie czy do mnie? - zapytał Marco.
- Jeżeli możesz, to podwieź mnie do mojego domu, bo mam mnóstwo spraw do załatwienia.
- No dobra. W sumie to ja też mam kilka rzeczy do zrobienia. Muszę się w końcu dowiedzieć, ile Klopp da mi urlopu.
- Widzimy się wieczorem? Może zaprosimy Anię, Roberta, Natalie i Mario, co?
- Jeśli chcesz, to czemu nie. To pewnie ostatnia okazja przed naszym wyjazdem, aby się z nimi spotkać na luzie.
- Pewnie tak. To ja zaproszę Anię, Roberta i Natalie, a Tobie zostawiam Mario, okej?
- Dobra. Pewnie będę się z nim widział dzisiaj, to od razu mu powiem. O 20 u mnie?
- Jasne.
Marco pocałował Ann na pożegnanie i dziewczyna opuściła samochód chłopaka. Po wejściu do domu od razu zadzwoniła do lekarza, aby się umówić na badania kontrolne. Miała przyjść za dwa dni. Później poszła do łazienki, jeszcze raz wzięła prysznic i się przebrała w coś wygodniejszego. Postanowiła zadzwonić do Ani.
- Ania? Cześć, tu Ann.
- Cześć! Jak było na weselu?
- Fajnie. Naprawdę. Ale dzwonię w innej sprawie. Masz plany z Robertem na wieczór?
- Chyba nie, a co?
- To przyjdźcie o 20 do Marco. To chyba ostatnia szansa przed naszym wyjazdem na spotkanie.
- Będziemy na pewno. Kogo jeszcze zapraszasz?
- W sumie to nie będzie wiele osób. Ty, Robert, Mario i Natalie. Nie mamy ochoty na jakieś wielkie imprezy. Przynajmniej nie dzisiaj. Jesteśmy trochę zmęczeni, ale chcemy się z wami zobaczyć.
- Na pewno przyjdziemy! Do zobaczenia!
- Pa!
Ann zdecydowała się od razu zadzwonić do Natalie. Przyjaciółka odebrała po pierwszym sygnale.
- Przyjdź do mnie dziś o 19, okej? - zapytała Ann.
- Po co?
- Mała impreza.
Natalie miała dość imprezowania na najbliższy tydzień, ale postanowiła nic nie mówić przyjaciółce o zajściu z ubiegłej nocy.
- Dobra. Będę o 19.
Ponieważ była dopiero 13, Ann postanowiła chwilę się zdrzemnąć, bo czekała ją zapewne kolejna prawie nieprzespana noc.

***

- Cześć, Mario. - powiedział Reus, kiedy kumpel odebrał telefon.
- Siema. Jak było na weselu?
- A jak miało być? Naprawdę w porządku. Wbijasz do mnie na imprezę?
- Kiedy?
- Dzisiaj o 20.
- W sumie, czemu nie. Będę.
Marco był zmęczony, a musiał załatwić jeszcze sprawę z Kloppem, więc pożegnał się z przyjacielem i wybrał numer trenera.
- Cześć, Marco.
- Dzień dobry. Mam pytanie. Na ile urlopu mogę liczyć?
- Myślę, że tydzień. Wystarczy?
- Jasne! Dzięki, trenerze!
Marco nie spodziewał się, że trener pozwoli na aż tak długą absencję.
- Ale pamiętaj, że za dwa dni masz trening! - ostrzegł go.
- Pamiętam. Będę. Do zobaczenia!
- Trzymaj się.

Marco usiadł na kanapie i nawet nie wiedział kiedy, zasnął.

------------------------------------------------------------

No i jest następny. Dziękuję, kochani, że jesteście! Za każdym komentarz, każde wejście, cokolwiek. Naprawdę. Bardzo dużo to dla mnie znaczy! Daje motywację.

Mam nadzieję, że Wam się podoba. Przepraszam, że taki urwany, ale jestem już tak zmęczona, że nic fajnego bym już nie dopisała. Jutro będzie druga część tego rozdziału.
Pozdrawiam i czekam na Wasze komentarze!
:*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz