sobota, 24 sierpnia 2013

Rozdział 38

Marco zaniósł wszystkie rzeczy, które Ann przywiozła ze sobą ze szpitala i natychmiast kazał jej się położyć.
- Spokojnie, kochanie. Będę o siebie dbała. - powtarzała jak mantrę. Nie po to tak długo walczyła o akceptację męża, żeby teraz tak zwyczajnie się poddać.
- Przepraszam, że być może przesadzam. Wiem. Ale musisz mnie zrozumieć. - tłumaczył się.
- Właśnie dlatego akceptuję Twoje zachowanie.
- Daj mi klucze do swojego domu, pojadę po Twoje rzeczy. Jeszcze zdążę przed treningiem, a wiem, że pewnie chciałabyś mieć tutaj wszystko.
- Tylko ciągle nie wiem, co mam zrobić z moim domem. Może go sprzedamy?
- Poczekajmy, jak Twój tata przyjedzie. Może on będzie miał jakiś pomysł?
- Masz rację. W sumie to będzie fair w stosunku do niego, bo to on kupił mi ten dom. Marcoooooo. Mam prośbę. - powiedziała Ann.
- Czuję, że ten pomysł mi się nie spodoba... Ale słucham.
- Mogę pojechać z Tobą na trening? Proooooooszę!
- Ann... Wiesz, że to nie jest dobry pomysł, prawda?
- No wiem. Ale lekarz powiedział, że nie muszę cały czas siedzieć w domu przecież.
- Żałuję, że przekazałem Ci, co mi lekarz powiedział...
- Nie widziałam dawno Mario, Lewego. Resztę chłopaków chciałabym poznać. Kiedy jak nie teraz?
- Dlaczego ja prawie niczego nie umiem Ci odmówić? - powiedział, głęboko wzdychając.
- Dzięęęęęęęękujęęęęęęęę! - krzyknęła Ann, przytulając swojego męża.

*** 2 godziny później ***
Ann podeszła do Mario i zakryła mu oczy od tyłu.
- Marco, debilu! Pogięło Cię?! - krzyknął Goetze.
- To nie ja, stary. - powiedział Reus.
- To kto? Lewy?!
- Pudło. - odpowiedział tamten.
- Który to?
Ann wtedy odkryła mu oczy, a ten od razu się odwrócił. Przytulił dziewczynę.
- Witaj z powrotem! - powiedział.
- Cześć! Fajnie Cię znowu widzieć. - przyznała.
Poszła do Lewego, który złapał ją w pasie i obrócił się z nią.
- Wszystko już w porządku? - zapytał.
- Tak, już dobrze. Oby tak do końca. Zaraz, zaraz... A skąd Ty wiesz o dziecku? - zapytała podejrzliwie.
- Marco mi mówił, gdy pomagaliśmy mu w...
- ... gdy byli na imprezie. - dokończył za niego Reus.
- Właśnie. - przytaknął Lewy.
- Skarbie, chyba musimy porozmawiać. - Ann zwróciła się do blondyna.
- Ach tak? O czym? - Marco udawał głupiego, choć wiedział, że kłamstwa na dłuższą metę nie przejdą. Zastanawiał się, czy dalej coś kręcić, czy od razu powiedzieć prawdę.
- Coś przede mną ukrywasz.
- Dobra, powiem Ci. I tak się dowiesz. Ania prawie i tak w szpitalu się wygadała. Prędzej czy później ktoś Ci powie, a ja wolałbym sam Ci o tym powiedzieć. Chłopaki pomogli mi w wykończeniu pokoju dla naszego dziecka. Przez dwa dni siedzieli ze mną do później nocy. Oto cała sprawa.
- Zrobiliście pokój dla naszego dziecka? - zapytała Ann z niedowierzaniem.
- Wiesz, jak on się nakręcił? - zapytał Lewy.
- Nie chciał wynająć ekipy. Sam chciał wszystko zrobić. - dodał Goetze.
- Urządziliście pokój?
- To źle? - zapytał Marco.
- To wspaniale! - powiedziała Ann, całując męża.
- Uuuuuuuuu! - zareagowali piłkarze.
- Oj, zamknijcie się. - odpowiedziała brunetka, szeroko uśmiechając się. - Dziękuję Wam, że pomogliście Marco. - dodała.
- Ale nie za darmo! - roześmiał się Lewy.
- Tak? A za co?
- Reus obiecał, że zrobi imprezę, jakiej świat nie widział!
- Aaaa, wiedziałam, że to zbyt piękne, aby było prawdziwe. Niemożliwe, żebyście coś zrobili bezinteresownie. - poskarżyła się Ann. Jednak nie miała nic przeciwko takiej zapłacie. Wiedziała, że sama na tym również skorzysta.
- To kiedy wpadacie? - zapytała.
- Spokojnie, nie tak szybko, skarbie. Dopiero jak urodzisz. - powiedział Marco. Był w stanie zgodzić się na wiele, ale nie na to, aby Ann uczestniczyła w imprezie w ciąży.
- Masz rację... To nie byłoby rozsądne. W takim razie jeszcze ponad pół roku musicie poczekać...
- Spokojnie, poczekamy. Opijemy małego Reusa. - odpowiedział Lewy.
- Albo małą! - dodał Mario. - Kiedy będziecie wiedzieli co będzie?
- Mario! Co będzie?! - zaśmiała się Ann. Dawno nie słyszała tak beznadziejnego określenia dziecka. - To jest dziecko, a nie coś. Poza tym, ja nie wiem, czy chcę znać płeć. Mnie to jest obojętne.
- No, ale jak to nie będzie chłopiec, to nie będziecie mu mogli dać na imię Mario! - oburzył się Goetze.
- Ani Robert! - dodał Lewandowski.
- Hahahaha! - roześmiała się Ann.
W tym momencie ktoś się wydarł:
- W tej chwili! Do mnie!
Chłopakom od razu przeszedł nastrój do żartów i pospiesznie udali się w kierunku... trenera.
- Jezu, to faktycznie chyba tyran. - powiedziała szybko Ann do Reusa, zanim odszedł. Tamten jedynie się zaśmiał.
- Do śmiechu Ci, Reus?! - zapytał Klopp.
- Ani trochę, trenerze. - odpowiedział, puszczając oczko do żony.
- A kto to? - zapytał zaciekawiony Jurgen.
- Ann.
- Ach, tak. - trener wydawał się być trochę zmieszany. Podszedł do niej i się przedstawił.
- Wiem, kim Pan jest. - odpowiedziała dziewczyna. Była trochę zestresowana. Nie spodziewała się spotkać Kloppa w takiej sytuacji. - Czy mogłabym usiąść na trybunach i popatrzeć?
- Oczywiście. Reus! - krzyknął na swojego zawodnika, który posłusznie przybiegł. - Daj swojej żonie bluzę! Robi się chłodno. - Ann rozczulił ten gest. Nie podejrzewała takiego tyrana o taką troskę. W takim układzie Marco przesadził i on wcale nie jest takim tyranem, pomyślała dziewczyna.
Po chwili blondyn przybiegł z szatni ze swoją bluzą. Ann wzięła ją od niego, patrząc mu w oczy i się uśmiechając.
- Idź trenować, Marco. Ja tu posiedzę i popatrzę. Tylko nie popisuj się za bardzo. - powiedziała. Słysząc te słowa, Klopp wybuchnął śmiechem.
- Słuchaj swojej żony, Reus. Dobrze na tym wyjdziesz. - po chwili jednak opanował się. - Dobra, zaczynamy trening.

Trening trwał dwie godziny. Marco stwierdził, że to i tak wyjątkowo krótko, bo zazwyczaj kończyli po trzech godzinach. Dotarli do domu i Ann od razu powiedziała:
- Marco, pokaż mi pokój, proszę.
- Chodź. - wziął ją za rękę i poprowadził do pokoju obok ich sypialni. Otworzył drzwi i przepuścił żonę w drzwiach.
- Jejku, Marco. Naprawdę zrobiliście to w dwa wieczory? - Ann nie mogła w to uwierzyć.
- Tak. Ale nie przejmuj się tym, że wystrój jest chłopięcy. Jeśli to będzie dziewczynka, to szybko zmienimy łóżeczko i meble. Nie kupowałem żadnych ubranek, bo nie wiedziałem jakie. Nie znam się na tym. - przyznał.
- To dobrze, że będę mogła ja je wybrać! Jak chcesz, to zrobimy USG i dowiemy się, jakiej płci będzie nasze dziecko.
- Ann, dla mnie to nie ma znaczenia. Naprawdę. Ważniejsze, żeby było zdrowe. Tak samo, jak Ty. - pocałował żonę.
- Będziemy zdrowi. Na pewno. Wierzę, że najgorsze już za nami.
- Mam nadzieję! Dobra, na dzisiaj koniec wrażeń. W tej chwili się połóż. - zarządził.
- Pójdę wziąć prysznic, a później z chęcią się położę.
- No to leć.

***

- Zrobiłem Ci kolację. - powiedział Marco, niosąc tacę do ich pokoju.
- Dziękuję, skarbie! Nie musiałeś. Mogłam sama... To nie jest zbyt wielki wysiłek.
- Wiem, ale chciałem zrobić. - usprawiedliwił się Reus.
Później blondyn poszedł wziąć prysznic. Był potwornie zmęczony i szybko się położył. Ann leżała i nie mogła zasnąć. Wiedziała, że powinna, ale choć chciała, nie mogła. Gładziła swój ledwie widoczny brzuch i myślała o tym, jak bardzo jej życie się zmieniło. W ciągu około pół roku poznała Marco, zakochała się, pokłóciła się z matką, zaszła w ciążę, wyszła za miłość swojego życia. Nareszcie była szczęśliwa. Choć ktoś z zewnątrz mógłby powiedzieć, że jest szalona, iż uważa się za szczęściarę, to ona nie dbała o to, przez co musiała przejść, aby w końcu móc sobie powiedzieć: ,,To jest to, czego chciałam.''
Ktoś być może nie wytrzymałby nagonki prasy, nie poświęciłby relacji z matką ,,tylko'' dla miłości. Ale Ann ani razu nie żałowała swoich decyzji.
- Dlaczego nie śpisz, skarbie? - zapytał Reus, który obudził się.
- Nie mogę zasnąć. Myślę.
- Chodź do mnie. - przytulił ją i pocałował w policzek.
Ann postanowiła odpocząć i w końcu udało jej się zasnąć.


------------------------------------------
Kochani, jest kolejny! Oddaję go Wam. Mam nadzieję, że się Wam podoba.
Chciałabym Wam podziękować za kolejnych obserwatorów, kolejne dodawanie do kręgów (choć nie za bardzo wiem, czym to się różni od obserwowania... jeśli ktoś wie, to proszę, napisz:> )
Czekam na Wasze opinie, kochani:>
Dziękuję, że jesteście!:*
Pozdrawiam!
Jutro następny! Będzie się działo!:D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz