czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział 36

Marco szybko  pojechał do jubilera, aby kupić obrączki.
Nawet nie kupiłem jej pierścionka zaręczynowego, pomyślał z żalem. Jednak musiał być dobrej myśli, że zdąży kupić pierścionek, poprosić o rękę tak, jak należy i wyprawić takie wesele, na jakie oboje zasłużyli. O jakim oboje marzyli.
Po wizycie u jubilera pojechał do księdza. Ten od razu się zgodził i powiedział, że jutro wieczorem będzie u nich w szpitalu.

***następnego dnia***

Ann od rana nie myślała o niczym innym, jak o tym, że zostanie żoną Reusa. Że będzie panią Reus. Cieszyła się na to wydarzenie. Natalie siedziała razem z nią w sali. Aby wprowadzić trochę normalności w tę niecodzienną sytuację, zaczęła rozmawiać:
- Ann, jak byliście z Marco na wakacjach, ja znowu się przespałam z Mario. Ja się w nim zakochałam.
Dziewczyny rozmawiały o tym, nie wiedząc, że za drzwiami stał Goetze. Usłyszał wyznanie Natalie i się uśmiechnął. Teraz już wszystko stało się dla niego jasne. Postanowił zawalczyć o dziewczynę, z którą być może kiedyś połączy go takie uczucie, jakie łączy Marco i Ann. Zazdrościł przyjacielowi takiej więzi, choć ukrywał to przed nim.

***

- Czy Ty, Marco, bierzesz sobie za żonę tę oto tu obecną, Ann?
- Tak.
- Obiecujesz, że będziesz z nią do końca życia, w zdrowiu i w chorobie?
- Tak. - powiedział z powagą. Właśnie dotrzymywał dawanej dopiero obietnicy.
Podobne pytania ksiądz zadał Ann.
- Tak. - odpowiedziała dwukrotnie dziewczyna. Pomyślała dokładnie o tym samym, co Reus.
Ksiądz ogłosił ich mężem i żoną. Wówczas Marco pocałował swoją żonę. Pomimo okoliczności to był jeden z tych dni, których się nie zapomni do końca życia. Będą wspominać tę chwilę za każdym razem, gdy któreś spojrzy na ich dziecko.
Ich noc poślubna była zupełnie inna od typowych. Jednak już żadne z nich od dawna nie myślało o ich związku jak o zwykłym. Różnili się od innych wszystkim.
Ich noc poślubna polegała na wielogodzinnej rozmowie. Wyjaśnili sobie wszystko. Choć Marco nadal nie mógł pogodzić się z decyzją swojej żony, postanowił, że będzie ją wspierał we wszystkim. Nie będzie utrudniał, dostarczając kolejnych powodów do zmartwień. W końcu zmęczona Ann, zasnęła, cały czas trzymając rękę męża. On jak najdelikatniej potrafił, uklęknął przy łóżku Ann i powiedział do dziecka:
- Bądź grzeczny, proszę. Nie rozrabiaj. - wtedy coś w nim pękło i z oczu poleciały mu łzy.

***

- Marco. Obudź się. - szepnęła Ann.
- Co? Co się stało? - Reus momentalnie podniósł głowę.
- Masz dzisiaj trening. - powiedziała.
- Chyba żartujesz, że Cię tutaj zostawię.
- Marco, musisz trenować. Masz mecze. Nie możesz tego zawalić. Mam tylko prośbę.
- Jaką?
- Przywieź mi swojego laptopa. Muszę oglądać mojego męża na boisku, jak strzela gole. - powiedziała, uśmiechając się do niego ciepło. - I jak możesz, to przywieź mi jakieś ubrania.
- Niedługo wrócę. - pocałował Ann i szybko pojechał do domu. Kiedy wszedł na teren swojego domu, zdziwiły go pudła, znajdujące się przed wejściem. Zapomniał, że dzisiaj miały przyjść rzeczy zamówione dla dziecka. Zadzwonił do Mario, żeby mu pomógł. Przyjaciel zjawił się 15 minut później. Razem wnieśli pudła do jeszcze nieumeblowanego pokoju, znajdującego się jak najbliżej jego sypialni.
- Postanowiłem zawalczyć o Natalie. Ona powiedziała Ann, że się we mnie zakochała. - opowiedział szybko o podsłuchanej rozmowie.
- A Ty?
- Też coś do niej czuję.
- No to stary, powodzenia. Ja muszę urządzić ten pokój.
- Wynajmij ekipę.
- Nie chcę iść na łatwiznę. Chcę, aby moje dziecko mieszkało w pokoju, które ja urządzę. Oczywiście wynajmę kogoś do pomocy, ale to tylko do montażu.
- Jak Ty się zmieniłeś!
Reus tego nie skomentował. Szybko wykąpał się, zabrał laptopa i kilka swoich rzeczy dla Ann. Nie wziął kluczy od jej mieszkania, a w jego domu nie było jeszcze żadnych rzeczy żony.
Wrócił do szpitala i zaniósł rzeczy Ann.
- Zapomniałam Ci dać klucze do mojego domu. - powiedziała.
- Spokojnie, przywiozłem Ci swoje rzeczy. Skarbie, jeśli nie masz nic przeciwko, to jednak pojadę na trening. Na początku przyszłego tygodnia mamy mecz i muszę trenować. Poza tym Klopp chyba by mnie zabił, gdybym kolejne treningi opuszczał.
- Mówiłam Ci, że masz jechać. Spokojnie, poradzę sobie. Poza tym skoro przywiozłeś mi komputer, to w końcu dowiem się o nas kilku z pewnością bardzo ciekawych rzeczy. Ciekawa jestem, co napisali już dziennikarze.
- Czego byś tam nie znalazła, nie denerwuj się.
- Marco, wiem. Będę o nas dbała. Możesz mi wierzyć. - zapewniła go Ann.
- Wiem, wiem. Przewrażliwiony trochę jestem. Cały czas będę o Was myślał. - podszedł i ją pocałował. Zaczął zdawać sobie sprawę z tego, że powoli zaczął kochać także i dziecko. Miłość, z jaką Ann o nim mówiła, przelewała się na niego. Chwilę później opuścił szpital.
Ann postanowiła sprawdzić pocztę, a dopiero później poczytać te zabawne historie na temat siebie i Marco. Znalazła jedynie wzmianki na temat tego, że byli na wakacjach, ale nie na wszystkich portalach dodawali, że są to informacje niepotwierdzone.

***
W drodze na stadion, Marco postanowił zadzwonić do ojca Ann. Wziął numer z jej telefonu.
- Słucham? - odebrał telefon ojciec Ann.
- Dzień dobry. Mówi Marco.
- O, cześć, Marco. Co słychać?
Reus opowiedział o całej sytuacji. Bał się jego reakcji, bo nie chciał, aby dziewczyna straciła wsparcie ojca.
- Jak najszybciej wrócę do kraju. - powiedział Adam. Choć był trochę zły na Reusa, że sprawił, iż za kilka miesięcy zostanie dziadkiem, nie planował prawić mu kazań. Słyszał autentyczny niepokój w głosie chłopaka jego córki. Reus zastanawiał się, czy powiedzieć mu o małżeństwie, ale postanowił, że tę nowinę zostawi do przekazania Ann. Nie chciał przyprawić swojego teścia o zawał.
Kiedy dotarł na stadion, wszyscy już tam byli. Jednak zdążył, nie spóźnił się. Ulżyło mi, bo nie uśmiechał się na myśl, że musiałby biegać karne kółka lub zostać po treningu. Poza tym w domu czekał na niego pokój, który musiał zostać dokończony. Zdecydował, że zacznie wieczorem, kiedy wróci na noc do domu. Podejrzewał, że nie będzie mógł nocować w szpitalu, choćby nie wiadomo, jak wysoką łapówkę by dał. Dla niego może to było dobre, ponieważ mógł powoli umeblować pokój. Pod koniec tego treningu Klopp powiedział:
- Chłopaki, ponieważ niedługo czeka nas ważny mecz, więc do końca tygodnia macie być na treningach. W weekend będziecie mieli trochę luzu, ale do piątku włącznie niestety czeka nas wszystkich ciężka praca.

Resztę popołudnia Marco spędził z Ann w szpitalu. Powiedział jej o telefonie do ojca.
- Dziękuję, że to zrobiłeś. Ja chyba bym się nie odważyła.
- Nie ma za co. Ale musisz zrobić jeszcze jedną rzecz. - pokazał jej palec z obrączką.
- Chyba żartujesz... - powiedziała Ann.
- Niestety. Nie chciałem, żeby dostał zawału przeze mnie.
- To teraz tylko mnie zabije. - lamentowała brunetka.
- Na pewno nie zrobi tego. Jeśli wolisz, to możemy ukrywać to, że wzięliśmy ślub.
- Nie mam zamiaru. Cieszę się, że to zrobiliśmy i niczego nie będę się wypierać. - uśmiechnęła się do niego, a chwilę później spojrzała na swój palec, gdzie niedawno Marco założył jej obrączkę.

***

Mario postanowił ostatecznie porozmawiać z Natalie. Poszedł do jej mieszkania i zaczął wręcz dobijać się do drzwi. W końcu zdenerwowana dziewczyna otworzyła:
- Czego się dobijasz?! - krzyknęła.
- Musimy porozmawiać.
- Wejdź. - powiedziała, przepuszczając piłkarza w drzwiach. Wiedziała, że prędzej czy później będzie musiała z nim porozmawiać. - Usiądź.
- Ja zacznę. Wiem, że nasza znajomość wygląda trochę... dziwnie. Dwie noce i w ogóle... Ale musisz wiedzieć, że dla mnie te noce nie były zupełnie bez znaczenia. Wiem, że przylgnęła go mnie opinia podrywacza. Musisz jednak wiedzieć, że to nie jest do końca prawda. Nie wiem, co to jest, ale ja do Ciebie coś czuję. Nie wiem, czy mogę Ci powiedzieć, że Cię kocham, bo to za wcześnie, ale jeżeli byś chciała, to może za jakiś czas będę w stanie Ci to powiedzieć. Jeśli dasz mi szansę.
- Nie mogłeś poczekać z taką rozmową? Moja przyjaciółka leży w szpitalu, a ja sama mam mętlik w głowie. Też coś do Ciebie czuję, ale nie mam pojęcia co.
- Kłamiesz. - powiedział wprost Goetze.
- Słucham?
- Słyszałem to, co mówiłaś Ann w szpitalu. Stałem za drzwiami. - wstał i podszedł do dziewczyny. Złapał za ręce, czym zmusił ją do wstania. - Natalie, wiem, że jestem trudnym człowiekiem, ale Ciebie też trudno ogarnąć. Nie mamy gwarancji, że się uda, ale spróbujmy.
- A jeżeli się nie uda? Przecież oni są naszymi przyjaciółmi. Jak będziemy się spotykać z nimi? Będziemy udawać, że nic się nie stało?
- Nie zakładaj najgorszego. - powiedział i pocałował ją. Dziewczyna nie protestowała.
- To chyba nasz pierwszy pocałunek, co nie? - zapytał z uśmiechem Mario.
- Na trzeźwo z pewnością tak.
- Musimy pomóc Marco.
- W czym?
- Urządza pokój dla ich dziecka.
- Naprawdę? Ann wie?
- Nie. I nie może się dowiedzieć. To ma być niespodzianka.
- Ale przecież jeśli wyjdzie za 2 miesiące, to i tak się dowie. Przecież Reus nie pozwoli jej mieszkać samej.
- Ale na pewno nie pozwoli jej też zobaczyć tego pokoju. Poza tym nie wiadomo, czy wyjdzie ze szpitala.
- Miejmy nadzieję, że tak, bo ona tam zwariuje!
Oboje zaczęli się śmiać. Spędzili razem czas do wieczora.

***

Około 20 Marco wyszedł, a raczej został wygoniony ze szpitala.
- Kochanie, musisz spać. Nie możesz ciągle tu przy mnie siedzieć. Masz treningi, mecze. Musisz wypoczywać.
- Ty też.
- Od dwóch dni niczego innego nie robię. - powiedziała, śmiejąc się.
Marco chciał zaprotestować, ale Ann go uprzedziła:
- Wiem, skarbie. Robię to po to, aby wyjść stąd jak najszybciej.
- Właśnie. Dobrze, wrócę do domu. Masz rację. Muszę zarobić na Ciebie i na dziecko. - powiedział, uśmiechając się.
- Do jutra? - zapytała Ann.
- Oczywiście, że do jutra. Od rana mam trening, ale jak tylko się skończy, przyjadę. - pocałował Ann i wyszedł.

Wrócił do domu i postanowił zacząć przygotowywać pokój. Nagle do drzwi ktoś zapukał. Poszedł i otworzył. Zobaczył w nich prawie całą Borussię.
- Sorry, chłopaki, ale dzisiaj impreza odpada. - powiedział.
- A kto Ci powiedział, że my na imprezę? Myślałeś, że Cię samego zostawimy? Pomożemy Ci urządzać pokój. - powiedział Lewy.
- Dzięki. Nie spodziewałem się tego.
Przez następne trzy godziny pracowali, a tuż przed północą Marco powiedział:
- Słuchajcie, może na dzisiaj skończymy, co? Jeśli chcecie, to możecie mi później pomóc, ale musimy się wszyscy wyspać przecież.
- Dobra. Jutro też będziesz wieczorem kończył pokój? - zapytał Mario.
- Tak. Ale jeśli w tym tempie będzie szła praca, to jutro skończymy.
- Dobra, to jutro też przyjedziemy. - stwierdził.
Niedługo po tym, jak piłkarze opuścili dom Reusa, blondyn bardzo zmęczony zasnął.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz