Siedzieli w samolocie do... Ann nadal nie wiedziała, dokąd zabiera ją jej chłopak. Była bardzo ciekawa, ale skoro wytrzymała tyle, to te kilka godzin też da radę.
- Słuchaj, Ann,. Nie udało mi się załatwić żadnego bardzo odludnego miejsca, gdzie jest gorąco, bo mało osób było chętnych na taki lot.
- Nie ma problemu. Mówiłam Ci już dawno, że mnie nie przeszkadzają zdjęcia w internecie i gazetach.
- No wiem, ale obiecywałem Ci koniec świata.
- Nie przejmuj się tym. Powiesz mi, dokąd lecimy? - Ann wykorzystała moment słabości chłopaka.
- No dobra. W sumie i tak długo Cię przetrzymywałem. Nigdy tam nie byłem, a słyszałem, że to niesamowite miejsce. Lecimy do Maroka.
- Jejku! Cudownie. Kiedyś, jak byłam mała, to tata chciał mnie tam zabrać, ale w końcu nie dostał urlopu i nie mógł polecieć.
- Fajnie, że się cieszysz. Mam nadzieję, że będzie wspaniale.
Resztę podróży Ann przespała. Zawsze tak miała w podróży - przesypiała 3/4 drogi.
- Ann, skarbie. - Marco delikatnie ją puknął w ramię.
- Co? - dziewczyna zerwała się z miejsca.
Reusowi zachciało się śmiać.
- Nic, po prostu za chwilę lądujemy.
- Aaaaa, to dobrze. Już nie mogę usiedzieć na miejscu. Energia mnie rozpiera.
- Jak będziesz chciała, to możemy od razu iść nad ocean popływać.
- Najpierw prysznic. - odpowiedziała Ann. Tego właśnie jej było trzeba. Kąpiel.
Weszli do hotelu, zameldowali się i poszli do ich pokoju. To był przedsmak tego, co czeka ich w domu - wspólne mieszkanie. Ann coraz bardziej podobała się ta wizja. Nie bała się już przyszłości. Weszła do ogromnej łazienki i już wiedziała, że będzie spędzać tam sporo czasu. Oczywiście Marco zarezerwował pokój w 5-gwiazdkowym hotelu, choć wiedział, że Ann tego nie oczekiwała. Jej wystarczało to, że mogła spędzać z nim czas.
- Skarbie, utopiłaś się? - zapytał Marco, pukając do drzwi.
- Nie, a co? - odkrzyknęła dziewczyna.
- Siedzisz tam już prawie godzinę.
- Naprawdę? Jejku, nawet nie wiedziałam. Zaraz wyjdę.
Brunetka szybko opuściła łazienkę. Jednak w tym pośpiechu zapomniała wziąć ubrań i musiała wyjść w samym ręczniku.
- Masz już wolne. - powiedziała Ann do blondyna, który stał na balkonie.
Reus wrócił do pokoju.
- Tak idziesz na plażę? - zapytał z szerokim uśmiechem.
- Na pewno nie. - odpowiedziała Ann. Blondyn szybko poszedł do łazienki. Brunetka się przebrała w kostium. Miała ze sobą tylko dwuczęściowy. Nie przewidziała tego, że będzie w drugim miesiącu ciąży. Stanęła przed lustrem i zaczęła przyglądać się swojemu brzuchowi. Czy już coś widać? To pytanie krążyło jej po głowie.
Stała tak przed tym lustrem i nawet nie zauważyła, jak Marco pojawił się tuż za nią. Położył dłonie na jej brzuchu, jednocześnie szepcząc:
- Będziemy wspaniałymi rodzicami.
- Tak myślisz? - zapytała Ann, opierając głowę na jego barku.
- Na pewno. - odwrócili się tak, że stykali się czołami.
- Boję się, że nie odnajdę się w tej roli.
- Spokojnie, moja mama nam pomoże. Pokaże Ci wszystko. W końcu mnie wychowała.
- Mam nadzieję, że moja mama też zareaguje tak optymistycznie, jak Twoja, ale wątpię w to.
- Poczekamy i jak będziesz gotowa, to jej powiemy. Ja mogę poczekać.
- Okej, ale mojemu tacie powiemy od razu po powrocie. Chcę, żeby wiedział. Zawsze mnie wspierał i zasłużył na to, aby dowiedział się ode mnie.
- Dobrze, skarbie. - powiedział Marco i ją pocałował. Ann od razu zapomniała o wszystkich troskach. Dodatkowo zadziałały jej hormony.
- Idziemy? - zapytała Ann, odrywając się od chłopaka.
- Jasne.
Szybko znaleźli się na plaży. Ocean był bardzo spokojny, dlatego Marco i Ann od razu poszli pływać. Spędzili razem cudowne popołudnie. Zapomnieli o tym, że gdzieś tam w Dortmundzie są ich przyjaciele i rodzina.
Istnieli jakby obok świata.
***
W tym samym czasie w Dortmundzie Natalie siedziała u siebie w pokoju. Przez ostatnie kilka dni ciągle myślała o Mario. Chyba się w nim zakochała. Nie podejrzewała, że dwie imprezy i jedna wspólnie spędzona noc może tak namieszać jej w głowie. Postanowiła do niego zadzwonić:
- Cześć, Mario. - przywitała się. - Tu Natalie. Co dzisiaj wieczorem robisz?
- Cześć, Natalie. W sumie nie mam planów jeszcze. Skoro Ann i Marco wyjechali, to jakoś nie chce mi się imprezować. - Był zaskoczony telefonem dziewczyny, ale cieszył się, że zadzwoniła.
- To co powiesz na wspólne nudzenie się?
- O 20 u mnie? - zaproponował Goetze.
- Będę punktualnie. - odpowiedziała, ciesząc się w duchu. Rozłączyła się i pobiegła do swojej sypialni. Musiała wybrać jakieś ciuchy na wieczór. Chciała wyglądać zwyczajnie. Nie chciała się zdradzić, że chłopak jej się podoba. Zawsze jej się podobał, ale to normalne. Chyba każdej dziewczynie w Dortmundzie podobali się zawodnicy Borussi. Jednak Mario nie podobał jej się tak, jak Marco. Reus pociągał ją tylko wyglądem, a Goetze... To było coś innego. Był przystojny, ale coś w nim, w jego charakterze jej się spodobało.
***20:00***
Punktualnie o 20 Natalie zapukała do drzwi willi piłkarza. Otworzył od razu.
- Cześć. - powiedział, całując dziewczynę w policzek.
Natalie był zdziwiona gestem bruneta, ale odwzajemniła go. Jednocześnie owiała ją delikatna woń jego perfum.
- Chcesz drinka? - zapytał ją. Dziewczyna była pewna, że to nie jest dobry pomysł, ale zgodziła się. Siedzieli na kanapie przed telewizorem, rozmawiali, śmiali się, a alkohol po raz kolejny zaczął uderzać im do głowy. Przełączyli kanał na stację muzyczną i Mario wyciągnął do niej rękę:
- Zatańczysz? - zapytał.
- Jasne. - odpowiedziała, wstając z kanapy. Trochę zakręciło jej się w głowie, dlatego Goetze ją podtrzymał.
- Dzięki. - powiedziała speszona. Jednak już po chwili tańczyli. Natalie fantastycznie się czuła, mogąc tańczyć z chłopakiem, który jej się podoba. Ba! Nie tylko podoba, ale w którym chyba się zakochała. Także w głowie Mario coś zaczęło się rodzić. Nie wiedział, czy to jest jakieś głębsze uczucie, ale zaczął patrzeć na nią jak na dziewczynę. Postanowił, że nie ma nic do stracenia i pocałował Natalie.
- Mario. - powiedziała, patrząc mu w oczy. - To chyba nie jest dobry pomysł.
Patrzyli tak na siebie, zapominając o otaczającym ich świecie. Byli rozdarci. Z jednej strony ciągnęło ich do siebie, ale z drugiej bali się popełnić kolejny błąd. A kolejna wspólna noc byłaby dużym błędem. Tym razem nie ma przy nich Marco i Ann, którzy zorganizowaliby spotkanie. Którzy pomogliby im się dogadać. A im samym będzie raczej trudno porozmawiać.
Mario jednak znowu ją pocałował. Dłużej i namiętniej. Tym razem Natalie nie opierała się. Nie dlatego, że miała za słabą siłę woli, ale dlatego, że w głębi serca chciała tego. I po raz kolejny popełnili błąd.
---------------------------------------------------
Kochani, jest kolejny:)
Dziękuję bardzo Wam wszystkim za komentarze. Choć nie jest ich dużo, to te, które mam znaczą dla mnie najwięcej!:*
Dziękuję, że jesteście i mnie wspieracie. Ja się bałam, że nikt nie będzie czytał, a tu taka wspaniała niespodzianka!
I ciągle Was przybywa! Dziękuję!:*
Mam nadzieję, że ten rozdział Wam się też podoba.
Zdradzę Wam, że niedługo się zacznie coś dziać. Coś ważnego.:)
Pozdrawiam, kochani!:*
PS Postaram się dzisiaj dodać następny:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz