- Mario! Natalie! - krzyknęła Ann. Reus tylko stał i się śmiał. Patrzył na całujących się naszych znajomych, ale oni o to nie dbali. Marco pociągnął Ann za rękę i wyprowadził z pokoju.
- Widziałeś?! - krzyknęła dziewczyna.
- Tak. - odpowiedział nadal uśmiechając się. - Cieszę się, bo Mario też miał hmm... problemy z kobietami. Jeśli mogę się tak wyrazić oczywiście. Chodził ze mną do klubów... na panienki. - Marco nie był pewien, czy to dobry pomysł, aby w ten sposób mówić Ann o całej sytuacji. Wiedział, że to przyjaciółka Natalie i może mieć coś przeciwko ich związkowi. - Czasami miałem wrażenie, że jest ,,lepszy'' ode mnie.
- To naprawdę mnie pocieszyłeś. A jeśli on ją skrzywdzi?
- Ann, przecież to nie jest pewne, że coś między nimi będzie. Być może to tylko alkohol spowodował dzisiejszą sytuację.
- Może masz rację. Przesadzam trochę.
- Nie, po prostu martwisz się o przyjaciółkę. Ja trochę mniej o Mario, bo wiem, że jeśli coś jest na rzeczy, to coś zrobi. Na pewno.
- Dobra, poczekajmy aż sytuacja się rozwinie. Ciekawa jestem, co się wydarzy. - powiedziała Ann.
Dwie godziny później, około północy, wszyscy goście już poszli. Wyjątkami byli Mario i Natalie. Postanowili, że pomogą sprzątać. Jednak Ann powiedziała, że Mario i Marco pójdą do salonu posprzątać, a ona z Natalie pozmywają naczynia w kuchni.
- Co to było? - zapytała Ann, kiedy tylko dziewczyny znalazły się same.
- Masz na myśli Mario i mnie? Nie wiem. Jakoś tak wyszło. Ty i Marco poszliście, a ja tak naprawdę nikogo nie znam stąd. Gotze podszedł, zaczęliśmy rozmawiać, pijąc jednocześnie piwo. No i tak samo wyszło... - powiedziała przyjaciółka.
- Ale Ty coś do niego czujesz? - zapytała Ann.
- Oszalałaś? Nie.
***
- Stary, coś Ty odwalił? - zapytał Reus Gotzego.
- Nie wiem. - opowiedział Marco tę samą historię, co Natalie Ann. Marco był ciekaw tego samego, co Ann.
- To coś poważnego? Czujesz coś do niej?
- Nie. To alkohol.
Jednak tak naprawdę ani Natalie, ani Mario nie byli pewni tego, co mówią. W końcu, czy można powiedzieć, że ktoś coś do kogoś czuje po kilkugodzinnej znajomości? Z czysto fizycznego punktu widzenia oczywiście, ale więź nie wytwarza się, ot tak.
***
- Ja myślę, że kłamała. Na pewno jej się podoba. - powiedziała Ann, kiedy leżeli z Marco w jej łóżku. - Poza tym ona kocha Borussię. Mario, Romana, Ciebie, Lewego, Kubę, Łukasza i wszystkich innych,
- Mnie też? - zapytał zdziwiony Reus.
- W fizycznym sensie. Podobasz jej się z wyglądu.
Reus parsknął śmiechem, a Ann do niego dołączyła.
Następnego dnia Marco pojechał do biura podróży załatwić wycieczkę. Wybrał malownicze i zupełnie odludne miejsce. Jednak nie miał zamiaru mówić o tym miejscu Ann.
- Wyjeżdżamy za tydzień. - powiedział jej tylko przez telefon.
- Na jak długo? - zapytała. Była cholernie ciekawa, gdzie chce ją zabrać, ale postanowiła poczekać. Wiedziała, że i tak nic jej nie powie.
- Na kilka dni. Nie wiem dokładnie. Zależy od tego, ile Klopp da mi urlopu. Pani z biura podróży powiedziała, że mogę nawet w dniu wyjazdu powiedzieć, na ile jedziemy.
- No dobra. Muszę Ci coś przeczytać. Poczekaj sekundę, okej?
- Jasne.
***minutę później***
- Mam! Słuchaj:
Jednak z bliskich znajomych przyjaciółki Marco Reusa przysłała nam zdjęcia z wczorajszej imprezy, która się u niej odbyła. Byli na niej obecni prawie wszyscy piłkarze Borussi Dortmund. Jednak jej uwagę zwrócił Reus. Powiedziała, że to nie jest zwykła znajomość, ale stwierdziła także, że powiedziała jej to Ann - tak ma na imię, można chyba powiedzieć, wybranka Reusa. Czy to faktycznie jest coś więcej? My twierdzimy, że tak.
- To ta Twoja sąsiadka? - zapytał Marco.
- Pani Peters. Z pewnością tak. Ale niezłe, co?
- Mam nadzieję, że nie przejmujesz się tym?
- Coś Ty, skarbie. Już nie interesuje mnie to, czy zrobią nam zdjęcie, czy nie.
- Podoba mi się takie podejście. Czyli mogę Cię publicznie całować i trzymać za rękę? - zapytał.
- Tak. Jasne. Nie ma problemu. O której w sobotę ten ślub? Bo nawet nie wiem.
- O 17. Przyjechać po Ciebie?
- Jakbyś mógł.
- Będę o 16.
- Do zobaczenia! - powiedziała Ann.
*** sobota ***
Ann od rana szykowała się. Chciała wyglądać olśniewająco. Przede wszystkim dla Marco, ale też dla siebie. Teraz, kiedy się nie ukrywali, bała się, że dziennikarze złapią ją w niechlujnym stroju.
Tym razem pomagała jej Ania Lewandowska. Ona była bardziej obyta w świecie piłkarzy. Wiedziała, jak należy wyglądać. Punktualnie o 16 Marco zapukał do drzwi. Otworzyła mu Ann.
- Jezu, jak ślicznie wyglądasz.
- Cześć. Mi też miło Cię widzieć. I też dobrze wyglądasz.
Pocałował ją na powitanie. Ania wyszła 15 minut wcześniej. Brunetka postanowiła zrobić jeszcze jedną rzecz.
- Marco? Mamy jeszcze chwilę. Mogę mieć prośbę?
- Jasne.
- Chodźmy na chwilę do pani Peters.
Jak poprosiła, tak zrobili. Chwilę później stali objęci przed drzwiami sąsiadki.
- Dzień dobry, pani Peters. - przywitał ją Marco, a później i Ann.
- Dzień dobry. - powiedziała oschle. - Słucham?
- Chce pani nam może zdjęcie zrobić, aby wysłać do gazet i portali internetowych?
- Dziękuję, obejdzie się.
Ann, nie mówiąc nic, pociągnęła Marco za rękę i odeszli. Dziewczyna była bardzo zadowolona z tego, co zrobiła. Nareszcie mogła się na niej odegrać za te wszystkie lata wścibstwa.
- Marco?
- Tak?
- Przeprowadzę się do Ciebie.
Reus stanął na chwilę, ale tylko po to, aby przytulić Ann.
- Naprawdę?
- Tak. Teraz już wiem, że poradzimy sobie, spędzając całą dobę w jednym domu razem.
Piłkarz i brunetka wsiedli do samochodu i pojechali do kościoła.
--------------------------------------------------
I co, Sylwia Reus, zgadłaś?:)
Mam nadzieję, że nie, bo to oznacza, że jestem przewidywalna. A to będzie oznaczało, że muszę coś zmienić:)
Jednak mam nadzieję, że Wam się podoba choć trochę. Wiem, że dość krótki. Przepraszam:)
Teraz jednak się żegnam, muszę się pakować i jechać na pierwsze samodzielne wakacje - bez rodziców, bez nauczycieli, tylko z siostrą:)
Dodam coś 4 lub 5 sierpnia! Mam nadzieję, że poczekacie na mnie!:)
Kocham Was za to, że czytacie i za to, że komentujecie!:>
Pozdrawiam, kochani!:*
piątek, 26 lipca 2013
Rozdział 25
Marco zadzwonił zadzwonił po kolegów, a Ann przyszykowała przekąski i picie. Chciała zobaczyć miny sąsiadów, kiedy usłyszą muzykę, grającą do samego rana. Godzinę później, około 20 zjawili się znajomi piłkarze i ich dziewczyny. Brunetka najbardziej cieszyła się, że przyszła Ania. Postanowiła, że zadzwoni po Natalie. Dawno się nie widziały, a wie, że ona także kocha Borussen.
- Natalie, przychodź do mnie! Poznasz piłkarzy.
- Okej, zaraz będę! - odpowiedziała bez wahania.
Pół godziny później przyjaciółka zjawiła się. Stanęła w drzwiach jak wryta. Nie spodziewała się, że tak wielkie wrażenie sprawi na niej widok piłkarzy.
- Jak możesz bez żadnego skrępowania przebywać z nimi, a z Marco spać i całować się? - zapytała później, kiedy już poznała zawodników.
- Uwierz mi, też miałam na początku mały problem, ale szybko się przyzwyczaiłam.
Puścili głośno muzykę, niektórzy tańczyli. Było tak, jakby wszyscy znali się od zawsze. Jak zgrana paczka przyjaciół.
W pewnym momencie, kiedy wszyscy już trochę wypili, zaczęli tańczyć. Marco poprosił Ann do tańca jako pierwszą. Jednak ich taniec nie trwał długo, ponieważ niespodziewanie zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Pójdę i otworzę. - powiedziała brunetka, wypuszczając z objęć Reusa. Nie był tym faktem zachwycony, ale pozwolił jej odejść.
Ann otworzyła drzwi i zobaczyła w nich swoją sąsiadkę, panią Peters.
- Dobry wieczór. - powiedziała z uśmiechem. Była trochę wstawiona. Nigdy nie lubiła tej wścibskiej baby. Ona pierwsza musiała o wszystkim wiedzieć. Jako pierwsza wiedziała o związku z Michaelem, jako pierwsza dowiedziała się o rozstaniu z nim i jako pierwsza wysłała zdjęcie do gazety z tamtego poranka, kiedy Reus u niej nocował. - W czym mogę pomóc?
- Czy mogłabyś przyciszyć muzykę?
- Niestety, ale nie. - powiedziała bez wyjaśnień.
- Słucham?
- Dobrze pani słyszała. Nie mam zamiaru ściszyć muzyki ani jej wyłączać. Po pierwsze dlatego, że jest przed 22, po drugie dlatego, że wtrynia pani swój nos w nieswoje sprawy, a po trzecie nie mam ochoty. - wyrzuciła w końcu z siebie wszystkie pretensje.
- Niby w jakie nieswoje sprawy?!
- Choćby w mój nowy związek. Przecież wiem, że to pani wysłała zdjęcie do internetu. Nie jestem głupia, a tylko z pani balkonu można zrobić zdjęcie mojego tarasu, także proszę, niech pani nie udaje.
- Nie masz żadnego dowodu.
- Ale ja go nie potrzebuję. Wiem to i ta świadomość mi wystarcza.
- Chyba nie mamy o czym rozmawiać.
- Jeśli pani tak uważa.
Sąsiadka Ann odwróciła się na pięcie i wyszła jak burza. Była wściekła. Dobrze jej tak, pomyślała dziewczyna. Marco, który stał za nią był pod wrażeniem.
- No proszę. Nie podejrzewałem Cię o to.
- Wkurzyła mnie. To ona wpuściła do internetu to zdjęcie.
- Nie przejmuj się nim.
- To nie o to chodzi. Po prostu mam jej dość. Od zawsze interesuje się nieswoimi sprawami. Wiem, że nie ma swojego życia prywatnego, ale dlaczego włazi z butami w cudze życie?
- Masz rację. Dlatego mam propozycję.
- Kolejną nie do odrzucenia? - powiedziała nadal wzburzona.
- Nie, ta jest do odrzucenia, ale mam nadzieję, że się zgodzisz.
- Słucham.
- Zamieszkaj ze mną.
- Słucham? - zapytała Ann. Doskonale jednak słyszała propozycję. Dzięki temu, że udawała, że nie usłyszała, zyskała kilka sekund na zastanowienie się. Fakt, kochała go, ale czy była gotowa z nim zamieszkać? Czy była gotowa opuścić swoje mieszkanie i przebywać z blondynem 24 godziny na dobę?
- Jeśli chcesz, to zamieszkaj ze mną. U mnie. Na stałe, nie raz na kilka nocy. Ty nie będziesz musiała znosić sąsiadów, a ja będę miał Cię tylko dla siebie cały dzień. - przytulił ją. Myślał, że ona od razu się zgodzi, a w jej ruchach wyczuł niezdecydowanie. Spojrzał na nią. - Nie chcesz?
- Chcę, ale daj mi się zastanowić, okej?
- Jasne. - Marco posmutniał.
- Co się stało? - zapytała.
- Chodź na spacer za dom. - powiedział.
- A goście?
Ann spojrzała na innych, ale widziała, że się bawią.
- Oni sobie poradzą - powiedział blondyn.
Wziął ją za rękę i wyszli przez taras za dom. Szli, a Ann ponowiła pytanie.
- Co się stało?
- Myślałem po prostu, że chcesz ze mną zamieszkać.
- Chcę! - odpowiedziała od razu.
- To co stoi na przeszkodzie?
- Ja się zwyczajnie boję.
- Czego? - uśmiechnął się Reus. Poczuł ulgę, wiedząc, że to nie on jest problemem.
- Nigdy nie mieszkałam z chłopakiem. Co innego przebywać kilka godzin dziennie razem, a co innego cały dzień.
- Z pewnością. Ale chcesz tego, prawda?
- Chcę, ale się boję. - powtórzyła się Ann.
- Nie będę sprawiał problemów. Powiesz w jakiejkolwiek sprawie stop, a ja to uszanuję.
- Wiem przecież. Zawsze mnie szanowałeś.
- Zawsze tak będzie.
- Dobra, ale i tak daj mi trochę czasu, dobrze?
- Jasne. Nie ma problemu. Cieszę się, że się nad tym zastanowisz.
- Jejku, ale na sąsiadkę nakrzyczałam. Chyba mi trochę alkohol do głowy uderzył.
- A mnie się bardzo podobało. Nigdy nie widziałem Cię w akcji. - usmiechnął się.
- Ale mi głupio trochę. Zawsze mnie denerwowała, ale zawsze żyłam z nią w dobrych stosunkach. Choć, nie powiem, ulżyło mi.
- To jest najważniejsze. Wracamy?
- Jasne.
Wrócili do domu i nie mogli uwierzyć w to, co zobaczyli...
-------------------------------------------------
Wyjeżdżam na tydzień i niestety nie uda mi się niczego dodać. Dlatego za jakąś godzinę mam zamiar napisać następny rozdział i go dodać:) Mam nadzieję, że ten Wam się podoba, choć jest krótki.
Dziękuję za komentarze, których jest coraz więcej:*
Pozdrawiam:*
- Natalie, przychodź do mnie! Poznasz piłkarzy.
- Okej, zaraz będę! - odpowiedziała bez wahania.
Pół godziny później przyjaciółka zjawiła się. Stanęła w drzwiach jak wryta. Nie spodziewała się, że tak wielkie wrażenie sprawi na niej widok piłkarzy.
- Jak możesz bez żadnego skrępowania przebywać z nimi, a z Marco spać i całować się? - zapytała później, kiedy już poznała zawodników.
- Uwierz mi, też miałam na początku mały problem, ale szybko się przyzwyczaiłam.
Puścili głośno muzykę, niektórzy tańczyli. Było tak, jakby wszyscy znali się od zawsze. Jak zgrana paczka przyjaciół.
W pewnym momencie, kiedy wszyscy już trochę wypili, zaczęli tańczyć. Marco poprosił Ann do tańca jako pierwszą. Jednak ich taniec nie trwał długo, ponieważ niespodziewanie zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Pójdę i otworzę. - powiedziała brunetka, wypuszczając z objęć Reusa. Nie był tym faktem zachwycony, ale pozwolił jej odejść.
Ann otworzyła drzwi i zobaczyła w nich swoją sąsiadkę, panią Peters.
- Dobry wieczór. - powiedziała z uśmiechem. Była trochę wstawiona. Nigdy nie lubiła tej wścibskiej baby. Ona pierwsza musiała o wszystkim wiedzieć. Jako pierwsza wiedziała o związku z Michaelem, jako pierwsza dowiedziała się o rozstaniu z nim i jako pierwsza wysłała zdjęcie do gazety z tamtego poranka, kiedy Reus u niej nocował. - W czym mogę pomóc?
- Czy mogłabyś przyciszyć muzykę?
- Niestety, ale nie. - powiedziała bez wyjaśnień.
- Słucham?
- Dobrze pani słyszała. Nie mam zamiaru ściszyć muzyki ani jej wyłączać. Po pierwsze dlatego, że jest przed 22, po drugie dlatego, że wtrynia pani swój nos w nieswoje sprawy, a po trzecie nie mam ochoty. - wyrzuciła w końcu z siebie wszystkie pretensje.
- Niby w jakie nieswoje sprawy?!
- Choćby w mój nowy związek. Przecież wiem, że to pani wysłała zdjęcie do internetu. Nie jestem głupia, a tylko z pani balkonu można zrobić zdjęcie mojego tarasu, także proszę, niech pani nie udaje.
- Nie masz żadnego dowodu.
- Ale ja go nie potrzebuję. Wiem to i ta świadomość mi wystarcza.
- Chyba nie mamy o czym rozmawiać.
- Jeśli pani tak uważa.
Sąsiadka Ann odwróciła się na pięcie i wyszła jak burza. Była wściekła. Dobrze jej tak, pomyślała dziewczyna. Marco, który stał za nią był pod wrażeniem.
- No proszę. Nie podejrzewałem Cię o to.
- Wkurzyła mnie. To ona wpuściła do internetu to zdjęcie.
- Nie przejmuj się nim.
- To nie o to chodzi. Po prostu mam jej dość. Od zawsze interesuje się nieswoimi sprawami. Wiem, że nie ma swojego życia prywatnego, ale dlaczego włazi z butami w cudze życie?
- Masz rację. Dlatego mam propozycję.
- Kolejną nie do odrzucenia? - powiedziała nadal wzburzona.
- Nie, ta jest do odrzucenia, ale mam nadzieję, że się zgodzisz.
- Słucham.
- Zamieszkaj ze mną.
- Słucham? - zapytała Ann. Doskonale jednak słyszała propozycję. Dzięki temu, że udawała, że nie usłyszała, zyskała kilka sekund na zastanowienie się. Fakt, kochała go, ale czy była gotowa z nim zamieszkać? Czy była gotowa opuścić swoje mieszkanie i przebywać z blondynem 24 godziny na dobę?
- Jeśli chcesz, to zamieszkaj ze mną. U mnie. Na stałe, nie raz na kilka nocy. Ty nie będziesz musiała znosić sąsiadów, a ja będę miał Cię tylko dla siebie cały dzień. - przytulił ją. Myślał, że ona od razu się zgodzi, a w jej ruchach wyczuł niezdecydowanie. Spojrzał na nią. - Nie chcesz?
- Chcę, ale daj mi się zastanowić, okej?
- Jasne. - Marco posmutniał.
- Co się stało? - zapytała.
- Chodź na spacer za dom. - powiedział.
- A goście?
Ann spojrzała na innych, ale widziała, że się bawią.
- Oni sobie poradzą - powiedział blondyn.
Wziął ją za rękę i wyszli przez taras za dom. Szli, a Ann ponowiła pytanie.
- Co się stało?
- Myślałem po prostu, że chcesz ze mną zamieszkać.
- Chcę! - odpowiedziała od razu.
- To co stoi na przeszkodzie?
- Ja się zwyczajnie boję.
- Czego? - uśmiechnął się Reus. Poczuł ulgę, wiedząc, że to nie on jest problemem.
- Nigdy nie mieszkałam z chłopakiem. Co innego przebywać kilka godzin dziennie razem, a co innego cały dzień.
- Z pewnością. Ale chcesz tego, prawda?
- Chcę, ale się boję. - powtórzyła się Ann.
- Nie będę sprawiał problemów. Powiesz w jakiejkolwiek sprawie stop, a ja to uszanuję.
- Wiem przecież. Zawsze mnie szanowałeś.
- Zawsze tak będzie.
- Dobra, ale i tak daj mi trochę czasu, dobrze?
- Jasne. Nie ma problemu. Cieszę się, że się nad tym zastanowisz.
- Jejku, ale na sąsiadkę nakrzyczałam. Chyba mi trochę alkohol do głowy uderzył.
- A mnie się bardzo podobało. Nigdy nie widziałem Cię w akcji. - usmiechnął się.
- Ale mi głupio trochę. Zawsze mnie denerwowała, ale zawsze żyłam z nią w dobrych stosunkach. Choć, nie powiem, ulżyło mi.
- To jest najważniejsze. Wracamy?
- Jasne.
Wrócili do domu i nie mogli uwierzyć w to, co zobaczyli...
-------------------------------------------------
Wyjeżdżam na tydzień i niestety nie uda mi się niczego dodać. Dlatego za jakąś godzinę mam zamiar napisać następny rozdział i go dodać:) Mam nadzieję, że ten Wam się podoba, choć jest krótki.
Dziękuję za komentarze, których jest coraz więcej:*
Pozdrawiam:*
poniedziałek, 22 lipca 2013
Rozdział 24
Wzięła głęboki oddech i ponownie na niego spojrzała.
- Michael mnie pocałował. - powiedziała bez zbędnych wstępów. Wiedziała, że tylko szczerość może ją w jakiś sposób uratować. - Najgorsze jest to, że z początku nie oponowałam. Po chwili opanowałam się i go odepchnęłam, ale...
Marco nie chciał jej słuchać, potrzebował chwili, dlatego wstał i wszedł do domu. Usiadł na kanapie i siedział tak kilka minut. W jeg głowie szalały głosy. Myślał, co powinien zrobić: wybaczyć, odejść, rozmawiać?
W tym samym czasie Ann siedziała na tarasie i zastanawiała się, czy dobrze zrobiła. Wiedziała, że go zraniła. Nie miała zamiaru zrzucać na niego winy, bo to tylko jej wina. Jej decyzje, jej działania doprowadziły do tego, że nie wie, na czym stoi. Ta niepewność ją dobijała. Chciała mu wyjaśnić, powiedzieć, że go kocha, ale teraz to ona postanowiła, że da mu czas. Pozwoli na przemyślenie wszystkiego. Była pewna, że kiedy będzie gotów, przyjdzie i porozmawia z nią. Powie, co myśli. Czuła się tak strasznie, nie mogąc nic zrobić. Nie mając wpływu na jego decyzję. Jednak była świadoma, że sama do tego doprowadziła. Miała tylko nadzieję, że ta jedna sytuacja nie zmieni całkowicie jej życia...
- Kochasz mnie? - zapytał znienacka, pojawiając się na tarasie.
- Oczywiście. - odpowiedziała bez wahania. Co do tego nie miała najmniejszych wątpliwości.
- Nie okłamuj mnie więcej. - podszedł do niej i ją przytulił. Ann zaczęła płakać, ale także się do niego przytuliła. Dotarło do niej, że była idiotką, myśląc, że Michael jest dla niej ważny. To blondyn jest najważniejszą osobą w jej życiu. Już wiedziała, że temat Michaela jest zamknięty. Nigdy więcej się z nim nie spotka i nigdy więcej nie spotka się z nim. Ba! Nawet z nim nie porozmawia.
- Dlaczego płaczesz? - zapytał, biorąc jej twarz w dłonie.
- Nie wiem. Ze szczęścia chyba. Bałam się, co powiesz. Co zdecydujesz. Wiem, że zawaliłam kolejny raz. Obiecuję, że nie będę miała żadnych tajemnic. Zero spotkań i rozmów z Michaelem. To koniec.
- Mam nadzieję. A tak zmieniając temat, słyszałem, że idziesz ze mną na ślub Melanie.
- O kurczę! Zupełnie zapomniałam! Kiedy jest?
- W sobotę, za trzy dni.
- Fuuuuuuuck! - krzyknęłam. - Muszę jechać do sklepu!
- Tym razem nie jadę z Tobą. Nie ma mowy! - zaczęliśmy się śmiać.
- Wiem, umiem doprowadzić do szewskiej pasji. Spoko, pojadę z Anią. Nie ma problemu. Ale Ty też jedź, ubierz się przyzwoicie.
- Wiem, jutro jadę. Chcesz, to mogę Was zawieźć, ale chodzicie same! - zastrzegł.
- No dobra, mi pasuje.
- Mam ofertę praktycznie nie do odrzucenia! - zawołał nagle Marco.
- Jaką?
- Co powiesz na małe wakacje? Tylko ja i Ty. Zero paparazzi. Gdzieś na końcu świata, gdzie nie ma dziennikarzy. Co Ty na to? Ja stawiam!
- A Twoje treningi?
- O to się nie martw. Niedługo mogę wziąć urlop. Może Jurgen mi pozwoli niedługo wyjechać. Wie, że pracuję ciężko i zdobywam gole, więc mi się należy.
- No dobra. Jeśli tylko Klopp się zgodzi, to pewnie! Gdzie pojedziemy?
- Nie zastanawiałem się jeszcze nad tym. Ale coś na pewno znajdziemy. Tym bardziej, że chyba nie mamy planów na weekend po ślubie mojej siostry.
- Ja nie mam żadnych, więc się dostosuję jeśli chodzi o termin.
- Ufasz mi? - Ann coraz mniej rozumiała chłopaka.
- Oczywiście, że tak!
- Zdaj się na mnie. Ty pojedziesz na gotowe.
- Nie nawidzę planować wakacji, dlatego dobra. Jestem ciekawa, co wymyślisz.
- Coś mega!
- W to nie wątpię.
Spędzili ze sobą jeszcze kilka godzin, a później Ann wróciła do domu. Marco proponował jej nocleg, ale ona musiała w końcu posprzątać w swoim domu.
***
Kiedy wieczorem usiadła zmęczona, zadzwoniła do Ani.
- Cześć, masz jakieś plany na jutro? - zapytała dziewczyny.
- Żadnych. A co?
- Jedziemy na zakupy. Mam ślub w sobotę i muszę coś kupić.
- Czyj ślub?
- Melanie, siostry Marco.
- Już myślałam, że Twój i mnie nie zaprosiłaś.
- Coś Ty. Byłabyś pierwszą zaproszoną!
- Ja mam nadzieję! O której zakupy?
- Marco nas zawiezie. Nie rozmawiałam z nim jeszcze. Chodź, obudzimy go bardzo wcześnie!
- Hahaha, będzie wściekły.
- Nie będzie. Trochę ponarzeka i odpuści.
- No dobra. To o której?
- Spotykamy się o 7?
- Dobra. Do zobaczenia!
Ann i Ania rozłączyły się. Brunetka nie spodziewała się już nikogo, ale dzwonek do drzwi zadzwonił. Dziewczyna podeszła do drzwi i je otworzyła. Zobaczyła w nich uśmiechniętego Marco, który szybko do niej podszedł, przyparł do ściany i pocałował.
- Oooo, a to za co? - zapytała Ann.
- Stęskniłem się za Tobą.
- Rano się widzieliśmy przecież.
- I co z tego? - blondyn wrócił do przerwanej czynności.
Ann zdjęła z niego koszulkę i ,,wskoczyła'' na jego ręce. On zachęcony, szybko zaniósł ją na górę, bez problemu trafiając do jej sypialni. Kiedy uderzył się w nogę o ramę jej łóżka, Ann nie mogła powstrzymać śmiechu. Zaczęła się śmiać i nie mogła przestać.
- Kurwa! - zaklął Reus, a brunetka po raz kolejny wybuchnęła śmiechem.
- Ja Ci pokażę! - zaczął ją łaskotać. Zachowywali się jak małe dzieci, ale nie dbali o to. Cieszyli się sobą.
- Poddaję się! - krzyknęła Ann, a Marco po raz kolejny zaczął ją całować. Zdjął z niej koszulkę, którą miała na sobie. Całował ją po szyi i dekolcie, a ona wplotła mu palce we włosy. Jak zawsze miał je starannie ułożone. Jednym ruchem zepsuła jego fryzurę. Było jednak dość ciemno w pokoju i nie mogła zobaczyć efektu swojego ,,dzieła''. Kochali się kilka godzin. W końcu, zmęczeni, zasnęli.
***
-Hahahahahahahahahaha! - Ann po raz kolejny wybuchnęła śmiechem, kiedy się obudziła. Zobaczyła fryzurę Marco i nie mogła się powstrzymać. Nigdy nie widziała go tak bardzo nieogarniętego.
- Z czego się śmiejesz znowu? - zapytał zaspany Marco.
- Idź i zobacz w lustrze. Zrozumiesz.
Marco wszedł do łazienki dziewczyny, zobaczył swoje odbicie i też zaczął się śmiać.
- I co mi zrobiłaś? Pytam się! - podszedł do dziewczyny. Zdążyła się opanować, ale znowu zobaczyła fryzurę blondyna i zaśmiała się.
- Czekaj! Nie mam już siły! - powiedziała, łapiąc się za brzuch.
Chwilę później do pokoju Ann wparowała Ania.
- Ann, wszystko zepsułaś! - powiedziała, widząc rozespanego Reusa.
- Przepraszam, ale zobacz jego włosy!
- Ja wychodzę, nie będę Waszym pośmiewiskiem. - obraził się Marco i wyszedł, zamykając się w łazience.
- Marco, skarbie! Nie gniewaj się! - powiedziała Ann, pukając do łazienki.
Ania zeszła na dół i postanowiła tam poczekać na piłkarza i Ann.
- A przestaniesz się ze mnie śmiać? Wiesz, jak mnie noga boli? - narzekał Reus.
- Przestanę. Wyjdź.
Marco wyszedł, a Ann go przytuliła. Już się nie gniewał. Dziewczyna musiała powstrzymać szeroki uśmiech.
- Jedziemy na zakupy?
- Tak wcześnie?! - zapytał Reus.
- Skoro i tak wstaliśmy, a Ania siedzi na dole, to czemu nie?
- No dobra, jedźmy. Będziemy mieli to za sobą.
Trzy godziny później wrócili do domu. Najpierw odwieźli Anię, a później pojechali do domu Ann. Dziewczyna szybko posprzątała, gdyż rano nie zdążyła, a później zaproponowała:
- Co Ty na to, żebyś zadzwonił po kolegów?
- Impreza?
- Aha.
- Dobra! Bardzo dobry pomysł. A co na to Twoi ciekawscy sąsiedzi?
- Mam ochotę ich zdenerwować.
- Głośna impreza? - zapytał z uśmiechem Reus.
- Bardzo głośna.
--------------------------------------------------------
Przepraszam, że tak urwany, ale jutro będzie dłuższy. Na pewno:)
Miałam już teraz opisać imprezę, ale coś bardzo ważnego mi wypadło.
Podoba Wam się ten rozdział?:) Komentujcie!
Oczywiście wszystkie uwagi rozważę:)
Dziękuję za dotychczasowe komentarze i czekam na następne!:*
Pozdrawiam, kochani!:*
- Michael mnie pocałował. - powiedziała bez zbędnych wstępów. Wiedziała, że tylko szczerość może ją w jakiś sposób uratować. - Najgorsze jest to, że z początku nie oponowałam. Po chwili opanowałam się i go odepchnęłam, ale...
Marco nie chciał jej słuchać, potrzebował chwili, dlatego wstał i wszedł do domu. Usiadł na kanapie i siedział tak kilka minut. W jeg głowie szalały głosy. Myślał, co powinien zrobić: wybaczyć, odejść, rozmawiać?
W tym samym czasie Ann siedziała na tarasie i zastanawiała się, czy dobrze zrobiła. Wiedziała, że go zraniła. Nie miała zamiaru zrzucać na niego winy, bo to tylko jej wina. Jej decyzje, jej działania doprowadziły do tego, że nie wie, na czym stoi. Ta niepewność ją dobijała. Chciała mu wyjaśnić, powiedzieć, że go kocha, ale teraz to ona postanowiła, że da mu czas. Pozwoli na przemyślenie wszystkiego. Była pewna, że kiedy będzie gotów, przyjdzie i porozmawia z nią. Powie, co myśli. Czuła się tak strasznie, nie mogąc nic zrobić. Nie mając wpływu na jego decyzję. Jednak była świadoma, że sama do tego doprowadziła. Miała tylko nadzieję, że ta jedna sytuacja nie zmieni całkowicie jej życia...
- Kochasz mnie? - zapytał znienacka, pojawiając się na tarasie.
- Oczywiście. - odpowiedziała bez wahania. Co do tego nie miała najmniejszych wątpliwości.
- Nie okłamuj mnie więcej. - podszedł do niej i ją przytulił. Ann zaczęła płakać, ale także się do niego przytuliła. Dotarło do niej, że była idiotką, myśląc, że Michael jest dla niej ważny. To blondyn jest najważniejszą osobą w jej życiu. Już wiedziała, że temat Michaela jest zamknięty. Nigdy więcej się z nim nie spotka i nigdy więcej nie spotka się z nim. Ba! Nawet z nim nie porozmawia.
- Dlaczego płaczesz? - zapytał, biorąc jej twarz w dłonie.
- Nie wiem. Ze szczęścia chyba. Bałam się, co powiesz. Co zdecydujesz. Wiem, że zawaliłam kolejny raz. Obiecuję, że nie będę miała żadnych tajemnic. Zero spotkań i rozmów z Michaelem. To koniec.
- Mam nadzieję. A tak zmieniając temat, słyszałem, że idziesz ze mną na ślub Melanie.
- O kurczę! Zupełnie zapomniałam! Kiedy jest?
- W sobotę, za trzy dni.
- Fuuuuuuuck! - krzyknęłam. - Muszę jechać do sklepu!
- Tym razem nie jadę z Tobą. Nie ma mowy! - zaczęliśmy się śmiać.
- Wiem, umiem doprowadzić do szewskiej pasji. Spoko, pojadę z Anią. Nie ma problemu. Ale Ty też jedź, ubierz się przyzwoicie.
- Wiem, jutro jadę. Chcesz, to mogę Was zawieźć, ale chodzicie same! - zastrzegł.
- No dobra, mi pasuje.
- Mam ofertę praktycznie nie do odrzucenia! - zawołał nagle Marco.
- Jaką?
- Co powiesz na małe wakacje? Tylko ja i Ty. Zero paparazzi. Gdzieś na końcu świata, gdzie nie ma dziennikarzy. Co Ty na to? Ja stawiam!
- A Twoje treningi?
- O to się nie martw. Niedługo mogę wziąć urlop. Może Jurgen mi pozwoli niedługo wyjechać. Wie, że pracuję ciężko i zdobywam gole, więc mi się należy.
- No dobra. Jeśli tylko Klopp się zgodzi, to pewnie! Gdzie pojedziemy?
- Nie zastanawiałem się jeszcze nad tym. Ale coś na pewno znajdziemy. Tym bardziej, że chyba nie mamy planów na weekend po ślubie mojej siostry.
- Ja nie mam żadnych, więc się dostosuję jeśli chodzi o termin.
- Ufasz mi? - Ann coraz mniej rozumiała chłopaka.
- Oczywiście, że tak!
- Zdaj się na mnie. Ty pojedziesz na gotowe.
- Nie nawidzę planować wakacji, dlatego dobra. Jestem ciekawa, co wymyślisz.
- Coś mega!
- W to nie wątpię.
Spędzili ze sobą jeszcze kilka godzin, a później Ann wróciła do domu. Marco proponował jej nocleg, ale ona musiała w końcu posprzątać w swoim domu.
***
Kiedy wieczorem usiadła zmęczona, zadzwoniła do Ani.
- Cześć, masz jakieś plany na jutro? - zapytała dziewczyny.
- Żadnych. A co?
- Jedziemy na zakupy. Mam ślub w sobotę i muszę coś kupić.
- Czyj ślub?
- Melanie, siostry Marco.
- Już myślałam, że Twój i mnie nie zaprosiłaś.
- Coś Ty. Byłabyś pierwszą zaproszoną!
- Ja mam nadzieję! O której zakupy?
- Marco nas zawiezie. Nie rozmawiałam z nim jeszcze. Chodź, obudzimy go bardzo wcześnie!
- Hahaha, będzie wściekły.
- Nie będzie. Trochę ponarzeka i odpuści.
- No dobra. To o której?
- Spotykamy się o 7?
- Dobra. Do zobaczenia!
Ann i Ania rozłączyły się. Brunetka nie spodziewała się już nikogo, ale dzwonek do drzwi zadzwonił. Dziewczyna podeszła do drzwi i je otworzyła. Zobaczyła w nich uśmiechniętego Marco, który szybko do niej podszedł, przyparł do ściany i pocałował.
- Oooo, a to za co? - zapytała Ann.
- Stęskniłem się za Tobą.
- Rano się widzieliśmy przecież.
- I co z tego? - blondyn wrócił do przerwanej czynności.
Ann zdjęła z niego koszulkę i ,,wskoczyła'' na jego ręce. On zachęcony, szybko zaniósł ją na górę, bez problemu trafiając do jej sypialni. Kiedy uderzył się w nogę o ramę jej łóżka, Ann nie mogła powstrzymać śmiechu. Zaczęła się śmiać i nie mogła przestać.
- Kurwa! - zaklął Reus, a brunetka po raz kolejny wybuchnęła śmiechem.
- Ja Ci pokażę! - zaczął ją łaskotać. Zachowywali się jak małe dzieci, ale nie dbali o to. Cieszyli się sobą.
- Poddaję się! - krzyknęła Ann, a Marco po raz kolejny zaczął ją całować. Zdjął z niej koszulkę, którą miała na sobie. Całował ją po szyi i dekolcie, a ona wplotła mu palce we włosy. Jak zawsze miał je starannie ułożone. Jednym ruchem zepsuła jego fryzurę. Było jednak dość ciemno w pokoju i nie mogła zobaczyć efektu swojego ,,dzieła''. Kochali się kilka godzin. W końcu, zmęczeni, zasnęli.
***
-Hahahahahahahahahaha! - Ann po raz kolejny wybuchnęła śmiechem, kiedy się obudziła. Zobaczyła fryzurę Marco i nie mogła się powstrzymać. Nigdy nie widziała go tak bardzo nieogarniętego.
- Z czego się śmiejesz znowu? - zapytał zaspany Marco.
- Idź i zobacz w lustrze. Zrozumiesz.
Marco wszedł do łazienki dziewczyny, zobaczył swoje odbicie i też zaczął się śmiać.
- I co mi zrobiłaś? Pytam się! - podszedł do dziewczyny. Zdążyła się opanować, ale znowu zobaczyła fryzurę blondyna i zaśmiała się.
- Czekaj! Nie mam już siły! - powiedziała, łapiąc się za brzuch.
Chwilę później do pokoju Ann wparowała Ania.
- Ann, wszystko zepsułaś! - powiedziała, widząc rozespanego Reusa.
- Przepraszam, ale zobacz jego włosy!
- Ja wychodzę, nie będę Waszym pośmiewiskiem. - obraził się Marco i wyszedł, zamykając się w łazience.
- Marco, skarbie! Nie gniewaj się! - powiedziała Ann, pukając do łazienki.
Ania zeszła na dół i postanowiła tam poczekać na piłkarza i Ann.
- A przestaniesz się ze mnie śmiać? Wiesz, jak mnie noga boli? - narzekał Reus.
- Przestanę. Wyjdź.
Marco wyszedł, a Ann go przytuliła. Już się nie gniewał. Dziewczyna musiała powstrzymać szeroki uśmiech.
- Jedziemy na zakupy?
- Tak wcześnie?! - zapytał Reus.
- Skoro i tak wstaliśmy, a Ania siedzi na dole, to czemu nie?
- No dobra, jedźmy. Będziemy mieli to za sobą.
Trzy godziny później wrócili do domu. Najpierw odwieźli Anię, a później pojechali do domu Ann. Dziewczyna szybko posprzątała, gdyż rano nie zdążyła, a później zaproponowała:
- Co Ty na to, żebyś zadzwonił po kolegów?
- Impreza?
- Aha.
- Dobra! Bardzo dobry pomysł. A co na to Twoi ciekawscy sąsiedzi?
- Mam ochotę ich zdenerwować.
- Głośna impreza? - zapytał z uśmiechem Reus.
- Bardzo głośna.
--------------------------------------------------------
Przepraszam, że tak urwany, ale jutro będzie dłuższy. Na pewno:)
Miałam już teraz opisać imprezę, ale coś bardzo ważnego mi wypadło.
Podoba Wam się ten rozdział?:) Komentujcie!
Oczywiście wszystkie uwagi rozważę:)
Dziękuję za dotychczasowe komentarze i czekam na następne!:*
Pozdrawiam, kochani!:*
piątek, 19 lipca 2013
Rozdział 23
Ann i Marco siedzieli w osłupieniu.
- Co?! - wybuchnął Reus.
- Ja wiem, że nie powinienem, przepraszam. - zaczął tłumaczyć się Michael.
- Mi nie chodzi o Ciebie! Muszę się z nią spotkać. Zaraz, teraz, koniecznie! - powiedział Reus i wstał.
- Obiecałeś mi, że zamkniemy ten rozdział. - przypomniała mu Ann.
- Ann, skarbie - złagodził swój głos - wiem, ale nie mogę tego tak zostawić. Ona nie odpuści, jeśli nie załatwimy tego teraz.
- No dobrze, ale mogę nie iść z Tobą do niej? - zapytała Ann. Nie była gotowa na ponowne spotkanie z Caroline, choć od poprzedniego minęło dużo czasu. Wciąż pamiętała jej wzrok.
- Proszę Cię, chodź ze mną. Może jak nas razem zobaczy, to coś do niej dotrze w końcu.
- No nie wiem, czy to dobry pomysł. Ona mnie nie znosi!
- Będę z Tobą.
Te słowa ostatecznie przekonały brunetkę.
- No dobra. Pójdę. - westchnęła zrezygnowana. - Michael, bardzo Ci dziękuję, że mi powiedziałeś prawdę. Cieszę się, że to zrobiłeś. - podeszła do chłopaka i go przytuliła.
Michael uśmiechnął się i też przytulił ją, zdając sobie sprawę z tego, że to może być ostatnia szansa na przytulenie swojej byłej, do której wciąż żywił jakieś uczucia. W głębi serca wiedział, że niw wygra z blondynem, ale łudził się.
Marco widząc tę sytuację poczuł dziwne ukłucie zazdrości. Wiedział, że Ann go kocha, ale to było dziwne uczucie, kiedy patrzył jak jego dziewczyna przytula swojego byłego, a on ją tylko do siebie mocniej przyciąga. Zdawał sobie sprawę, że sytuacja między nimi paradoksalnie poprawiła się dzięki temu chłopakowi, który wcześniej wszystko spieprzył. Tylko dlatego tego nie przerwał.
Ann przypomniały się dawne czasy. Czasy, kiedy była tak szczęśliwa z Michaelem. Kiedy spotykała się z nim jako przyjaciółka, a później jako dziewczyna. Przed oczami przeleciało jej kilkanaście wspomnień. Jedno jednak szczególnie. Byli wtedy na rampie. Ćwiczyła jakiś nowy element i upadła. Michael nie był wtedy jej chłopakiem. Podbiegł szybko, bo Ann nie mogła się sama podnieść. Bardzo bolała ją kostka. Wziął ją na ręce, spojrzał w oczy i przytulił. Wtedy właśnie brunetka poczuła, że między nimi zaczyna rodzić się jakieś głębsze uczucie. Gdyby w tamtym momencie się nie odezwała, to pewnie by ją pocałował i kto wie? Może wtedy zostaliby parą?
Opamiętaj się! - skarciła się w myślach dziewczyna. Odsunęła się od chłopaka i popatrzyła mu w oczy. Zobaczyła tego samego gówniarza, z którym jeździła na desce. Z którym się wygłupiała. I, o dziwo, zatęskniła za tamtymi czasami.
- Musimy już iść. - powiedziała do niego. Chciała zostać i nadrobić stracony czas, bo wiedziała już, że Michael wcale się nie zmienił. Zrobił to dla tej wrednej małpy.
Wyszli z bloku Michela i poszli w stronę domu Caroline. Tak się składało, że wszyscy mieszkali stosunkowo blisko siebie, dlatego można było dostać się tam na pieszo.
- Wiesz, że on coś do Ciebie czuje nadal? - zapytał Marco.
- O czym Ty mówisz? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. Choć chciała się tego wyprzeć, ale gdy spojrzała w oczy Michaela, zobaczyła jakieś uczucie.
- O Michaelu.
- Nawet jeżeli, to co z tego?
- Masz zamiar się z nim spotykać?
- Nie wiem. Nie zastanawiałam się nad tym, ale jeśli okazało się, że to nie jego wina, to czemu nie?
- Nie rób tego, proszę. - powiedział do niej Marco.
- Przecież Cię nie zdradzę. Nie ma takiej opcji. - złapała Reusa za rękę i zmusiła, aby się zatrzymał. Następnie spojrzała mu w oczy. - Ile razy mam Ci powtarzać, że to Ciebie kocham? Ile razy, żebyś w końcu mi zaufał?
- Tobie ufam. Trochę gorzej jest z moim zaufaniem do Michaela.
- Wystarczy, że mi ufasz. Powiem Ci, że trochę tęsknię za spotkaniami z Natalie i Michaelem. Wiesz, jak fajnie się dogadywaliśmy?
- Nie mam ochoty słuchać o Twoim byłym. - skwitował Reus.
- Ja mówię o spotkaniach z przyjaciółmi.
- To może skoro tak za tym tęsknisz, to wróć do niego?
- Jak możesz?! Uważasz, że po tym, co razem przeszliśmy przez niego mogłabym do niego wrócić? Chyba kpisz?!
- A bo ja wiem, co Ci w głowie siedzi?
- Do niedawna tylko Ty. Teraz też złość na Ciebie!
- Nie masz się o co złościć.
- A gdybym Tobie zarzuciła, że wolisz Caroline ode mnie, to co? Jak byś zareagował?
- Nie rozumiem, o co Ci chodzi.
- Wiesz co, idź sobie sam do Caroline. Jak chcesz, to idź, a jak nie, to nie idź. Ja do niej nie idę.
Ann odwróciła się na pięcie i poszła w kierunku swojego domu. Szła jednak inną drogą, której Marco nie znał. Szła przed las i zastanawiała się, jak on mógł jej coś takiego powiedzieć. Za długo była między nimi zgoda. Miała dość tych jego humorków. Postanowiła, że pójdzie do Ani. Dawno jej nie widziała, a potrzebowała pogadać.
- Kto tam? - odezwał się głos w domofonie.
- To ja, Ann.
- Wchodź, kochana!
Szła przez ogromne podwórko i zobaczyła Anię stojącą na werandzie. Ann podbiegła do niej i ją przytuliła. Łzy same zaczęły cisnąć jej się do oczu.
- Co się stało? Co znowu zrobił? - zapytała Lewandowska. Wiedziała, że przyjaciółka płacze przez Reusa. Ann opoiwedziała jej pokrótce, co się stało.
- Spokojnie, wiesz, że jak przemyśli, to przeprosi.
- Tak, Ania, wiem. Ale mam dość tego, że kłócimy się, a później on mnie przeprasza lub ja jego i tak w kółko. Ile razy można?
- Na początku znajomości ja i Robert też nie byliśmy idealni. Kłóciliśmy się o wszystko. Dosłownie. - Ania uśmiechnęła się na tamto wspomnienie. - Chcesz zanocować u mnie?
- A mogłabym?
- Pewnie.
- Ale mam prośbę. Gdyby Marco dzwonił, nie mów, że tu jestem. Nie się trochę pomęczy. Niech pomyśli. Może w końcu będziemy szczęśliwi.
Dziewczyny spędziły resztę wieczoru pijąc wino i oglądając jakieś powtóki seriali.
- Wiesz, że ja to kiedyś oglądałam? Masakra jakaś. - powiedziała Ania.
- Ja też! I bujałam się w głównym bohaterze!
- Hahahahaha, ja to samo! Wolałam nie mówić, bo przecież to przypał.
- Chyba wszystkie nastolatki tak miały.
***
- Stary, ja nie wiem, co się z nią dzieje - mówił w tym samym czasie Reus do Mario.
- A może to Ty przesadzasz? Skoro ją kochasz, to zaufaj jej w końcu. Ona nie jest Caroline! Ona nie czeka na to aż odwrócisz wzrok, a ona wskoczy jakiemuś facetowi do łóżka. Rozmawiałem z nią kilka razy i jest naprawdę sympatyczna.
- Aż tak bardzo przesadzam?
- Wiem, że dla Ciebie jest to trudne, ale wyluzuj.
- Ty nic nie rozumiesz! Zależy mi na niej i boję się, że zachowa się tak, jak Caroline.
- Wyluzuj trochę i będzie dobrze. Zadzwonię po chłopaków, co?
- Nie, muszę iść do Ann i ją przeprosić.
- Jak chcesz.
Marco pożegnał się z Goetze. Ulżyło mu po wizycie u kumpla. Zawsze wiedział, co powiedzieć. Nawet jeśli nie do końca tak myślał, to starał się podnieść go na duchu. Był mu za to naprawdę wdzięczny.
Wyszedł z domu Mario i skierował się do domu swojej dziewczyny. Wyjątkowo szybko tam doszedł i zapukał do drzwi. Nikt mu nie otwierał. Myślał, że Ann nadal jest na niego wściekła. Jednak zawsze mu otwierała. Wyjął telefon i zadzwonił do Ani. Dom Lewandowskich był jedynym miejscem, gdzie według niego mogła pójść Ann. Była jeszcze Natalie, ale nie miał pojęcia, gdzie mieszka ani nie miał jej numeru, dlatego wizytę u niej musiał sobie darować. Zadzwonił także do Ann, ale zgodnie z jego przeczuciem, nie odebrała. Nagrał jej wiadomość na poczcie głosowej:
- Ann, to ja. Zadzwoń do mnie, proszę. Musimy pogadać.
***
Ann odsłuchała wiadomość i pod wpływem impulsu, napisała mu smsa:
Marco, daj mi trochę czasu. Muszę sobie przemyśleć wszystko. Mam dość ciągłych kłótni, a później przeprosin. Kilka dni jest wspaniale, a później od nowa to samo. Odezwę się niedługo.
Cieszyła się, że odważyła się w końcu powiedzieć mu to, co myśli. Choć Ania uważała, że to głupota, to Ann wolała mieć sprawę jasną. Kiedy następnego dnia wróciła do siebie z lekkim kacem zauważyła kwiaty pod domem. Był to miły gest, ale nie wymaże całej sytuacji z jej pamięci. Wzięła do ręki kwiaty i zauważyła, że jest karteczka. Otworzyła i przeczytała:
Mam nadzieję, że wszystko wróciło już do normy.
Że nie namieszałem aż tak, żeby nie dało się tego
wszystkiego odkręcić.
Michael.
PS Co powiesz na spotkanie?
No nie, Ann tego się nie spodziewała. Myślała, że to Marco. Usiadła na kanapie i stwierdziła, że sytuacja coraz bardziej się komplikuje. Zdecydowała to wyjaśnić.
- Michael? - zadzwoniła.
- Cześć Ann.
- Musimy się spotkać i coś wyjaśnić.
- Jasne. Kiedy?
- Choćby dzisiaj. Tylko proszę u mnie, okej? - czuła się bardzo rozbita i kac miał w tym swój udział.
- Dobra, będę za godzinę. Może być?
- Będę czekać.
Pobiegła do swojej łazienki, żeby wziąć prysznic i się przebrać. Zeszła na dół i zrobiłą herbatę. Po kilku minutach usłyszała dzwonek do drzwi.
- Cześć, Michael. - powitała go.
Chłopak wszedł do jej salonu i zobaczył kawiaty na stoliku.
- Widzę, że dostałaś kwiaty.
- Tak, dziękuję. Są piękne. - Nie kłamała. Michael wiedział, że bardzo lubi róże i to wykorzystał.
- O czym chciałaś ze mną porozmawiać?
- Powiem wprost. Nie rób sobie nadziei, bo do Ciebie nie wrócę. Wiem, że bardzo długo się znamy i spędziliśmy wiele wspólnych chwil, ale to nie wróci. Jestem teraz z Marco i go kocham.
- A jesteś chociaż szczęśliwa? - zapytał.
Trafił w sedno.
- Mamy chwilowe kłopoty, ale to naturalne, jeśli jedno z partnerów jest znane. Po prostu się w to nie mieszaj.
- A nie możemy się przyjaźnić, jak kiedyś?
- Odpowiedz mi na jedno pytanie. Czy nadal cokolwiek do mnie czujesz?
Sekundy, które upływały w oczekiwaniu na odpowiedź były nie do zniesienia.
- Tak. - to była najgorsza odpowiedź z możliwych.
- Nie, nie możemy się przyjaźnić, Michael. To zdecydowanie nie jest dobry pomysł.
W tym momencie Michael pomyślał, że nie ma nic do stracenia. Podszedł do dziewczyny, przyciągnął ją do siebie i pocałował. Z początku Ann oddawała mu pocałunek. Było jak za dawnych czasów. Jednak po chwili się opamiętała i go odepchnęła.
- Oszalałeś?! Wyjdź z mojego domu i więcej nie wracaj!
Chłopak próbował ją pocałować jeszcze raz, ale tym razem nie dał rady, bo Ann szybko zareagowała.
- Michael, nie rób kolejnej głupoty.
Chłopak wyszedł. Z jednej strony był wściekły na siebie, a z drugiej czuł jakieś rozczarowanie. Nie planował tego. Nawet przez myśl mu nie przeszło, że uda mu się jeszcze kiedykolwiek pocałować Ann. Jednak dla niego było to naprawdę wspaniałe uczucie.
Ann nadal siedziała na kanapie i zastanawiała się, dlaczego to zrobiła. Dlaczego oddała mu pocałunek. Bardzo tego żałowała, bo wiedziała, że zawiodła w jakiś sposób Marco. To jego kochała i nie zamierzała ukrywać tej sytuacji. Wiedziała, że Reus ma coraz więcej powodów, aby jej nie ufać. Jednak to nie była jej wina. Przynajmniej z początku. Przesiedziała w salonie jakiś czas i zdecydowała pójść do Reusa. Nie wiedziała, czy miał trening, dlatego odczekała do 18. Wyszła z domu i poszła do domu blondyna. Zadzwoniła i po chwili otworzył jej drzwi. Jego twarz rozjaśniła się na chwilę. Do momentu aż Ann powiedziała:
- Musimy porozmawiać.
Te słowa nigdy nie kojarzyły się Reusowi dobrze. Wpuścił ją do środka i zaprowadził na taras. Tam opowiedziała mu wcześniej wiele historii, dlatego wybrał to miejsce.
Ann usiadła na huśtawce i podciągnęła nogi pod brodę. Lubiła tak siedzieć, kiedy się czegoś bała. Nie wiedziała, jak Marco zareaguje, a na pewno nie chciała tego przed nim ukrywać. Obiecała sobie, że nie będzie miała przed nim tajemnic.
Spojrzała mu w oczy. Widziała, że nęka go wiele pytań, ale czekał. Dopiero teraz dotarło do niej, jak wspaniałego człowieka spotkała. Jak wiele dla niej robił, a ona, egoistka, myślała tylko o sobie. O tym, że jej coś nie pasuje. Z jeszcze większą stanowczością postanowiła mu o wszystkim powiedzieć.
--------------------------------------------------
Jak Wam się podoba, kochani? Według mnie trochę nudny, ale nie miałam pomysłu na ten rozdział. Przepraszam, jeśli Wam się nie podoba!:] Mam nadzieję, że ten rozdział nie spowoduje tego, że przestaniecie czytać mojego bloga.
Dziękuję za komentarze i czekam na następne:)
Pozdrawiam!:*
Kto wie, może dzisiaj napiszę kolejny?:]
- Co?! - wybuchnął Reus.
- Ja wiem, że nie powinienem, przepraszam. - zaczął tłumaczyć się Michael.
- Mi nie chodzi o Ciebie! Muszę się z nią spotkać. Zaraz, teraz, koniecznie! - powiedział Reus i wstał.
- Obiecałeś mi, że zamkniemy ten rozdział. - przypomniała mu Ann.
- Ann, skarbie - złagodził swój głos - wiem, ale nie mogę tego tak zostawić. Ona nie odpuści, jeśli nie załatwimy tego teraz.
- No dobrze, ale mogę nie iść z Tobą do niej? - zapytała Ann. Nie była gotowa na ponowne spotkanie z Caroline, choć od poprzedniego minęło dużo czasu. Wciąż pamiętała jej wzrok.
- Proszę Cię, chodź ze mną. Może jak nas razem zobaczy, to coś do niej dotrze w końcu.
- No nie wiem, czy to dobry pomysł. Ona mnie nie znosi!
- Będę z Tobą.
Te słowa ostatecznie przekonały brunetkę.
- No dobra. Pójdę. - westchnęła zrezygnowana. - Michael, bardzo Ci dziękuję, że mi powiedziałeś prawdę. Cieszę się, że to zrobiłeś. - podeszła do chłopaka i go przytuliła.
Michael uśmiechnął się i też przytulił ją, zdając sobie sprawę z tego, że to może być ostatnia szansa na przytulenie swojej byłej, do której wciąż żywił jakieś uczucia. W głębi serca wiedział, że niw wygra z blondynem, ale łudził się.
Marco widząc tę sytuację poczuł dziwne ukłucie zazdrości. Wiedział, że Ann go kocha, ale to było dziwne uczucie, kiedy patrzył jak jego dziewczyna przytula swojego byłego, a on ją tylko do siebie mocniej przyciąga. Zdawał sobie sprawę, że sytuacja między nimi paradoksalnie poprawiła się dzięki temu chłopakowi, który wcześniej wszystko spieprzył. Tylko dlatego tego nie przerwał.
Ann przypomniały się dawne czasy. Czasy, kiedy była tak szczęśliwa z Michaelem. Kiedy spotykała się z nim jako przyjaciółka, a później jako dziewczyna. Przed oczami przeleciało jej kilkanaście wspomnień. Jedno jednak szczególnie. Byli wtedy na rampie. Ćwiczyła jakiś nowy element i upadła. Michael nie był wtedy jej chłopakiem. Podbiegł szybko, bo Ann nie mogła się sama podnieść. Bardzo bolała ją kostka. Wziął ją na ręce, spojrzał w oczy i przytulił. Wtedy właśnie brunetka poczuła, że między nimi zaczyna rodzić się jakieś głębsze uczucie. Gdyby w tamtym momencie się nie odezwała, to pewnie by ją pocałował i kto wie? Może wtedy zostaliby parą?
Opamiętaj się! - skarciła się w myślach dziewczyna. Odsunęła się od chłopaka i popatrzyła mu w oczy. Zobaczyła tego samego gówniarza, z którym jeździła na desce. Z którym się wygłupiała. I, o dziwo, zatęskniła za tamtymi czasami.
- Musimy już iść. - powiedziała do niego. Chciała zostać i nadrobić stracony czas, bo wiedziała już, że Michael wcale się nie zmienił. Zrobił to dla tej wrednej małpy.
Wyszli z bloku Michela i poszli w stronę domu Caroline. Tak się składało, że wszyscy mieszkali stosunkowo blisko siebie, dlatego można było dostać się tam na pieszo.
- Wiesz, że on coś do Ciebie czuje nadal? - zapytał Marco.
- O czym Ty mówisz? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. Choć chciała się tego wyprzeć, ale gdy spojrzała w oczy Michaela, zobaczyła jakieś uczucie.
- O Michaelu.
- Nawet jeżeli, to co z tego?
- Masz zamiar się z nim spotykać?
- Nie wiem. Nie zastanawiałam się nad tym, ale jeśli okazało się, że to nie jego wina, to czemu nie?
- Nie rób tego, proszę. - powiedział do niej Marco.
- Przecież Cię nie zdradzę. Nie ma takiej opcji. - złapała Reusa za rękę i zmusiła, aby się zatrzymał. Następnie spojrzała mu w oczy. - Ile razy mam Ci powtarzać, że to Ciebie kocham? Ile razy, żebyś w końcu mi zaufał?
- Tobie ufam. Trochę gorzej jest z moim zaufaniem do Michaela.
- Wystarczy, że mi ufasz. Powiem Ci, że trochę tęsknię za spotkaniami z Natalie i Michaelem. Wiesz, jak fajnie się dogadywaliśmy?
- Nie mam ochoty słuchać o Twoim byłym. - skwitował Reus.
- Ja mówię o spotkaniach z przyjaciółmi.
- To może skoro tak za tym tęsknisz, to wróć do niego?
- Jak możesz?! Uważasz, że po tym, co razem przeszliśmy przez niego mogłabym do niego wrócić? Chyba kpisz?!
- A bo ja wiem, co Ci w głowie siedzi?
- Do niedawna tylko Ty. Teraz też złość na Ciebie!
- Nie masz się o co złościć.
- A gdybym Tobie zarzuciła, że wolisz Caroline ode mnie, to co? Jak byś zareagował?
- Nie rozumiem, o co Ci chodzi.
- Wiesz co, idź sobie sam do Caroline. Jak chcesz, to idź, a jak nie, to nie idź. Ja do niej nie idę.
Ann odwróciła się na pięcie i poszła w kierunku swojego domu. Szła jednak inną drogą, której Marco nie znał. Szła przed las i zastanawiała się, jak on mógł jej coś takiego powiedzieć. Za długo była między nimi zgoda. Miała dość tych jego humorków. Postanowiła, że pójdzie do Ani. Dawno jej nie widziała, a potrzebowała pogadać.
- Kto tam? - odezwał się głos w domofonie.
- To ja, Ann.
- Wchodź, kochana!
Szła przez ogromne podwórko i zobaczyła Anię stojącą na werandzie. Ann podbiegła do niej i ją przytuliła. Łzy same zaczęły cisnąć jej się do oczu.
- Co się stało? Co znowu zrobił? - zapytała Lewandowska. Wiedziała, że przyjaciółka płacze przez Reusa. Ann opoiwedziała jej pokrótce, co się stało.
- Spokojnie, wiesz, że jak przemyśli, to przeprosi.
- Tak, Ania, wiem. Ale mam dość tego, że kłócimy się, a później on mnie przeprasza lub ja jego i tak w kółko. Ile razy można?
- Na początku znajomości ja i Robert też nie byliśmy idealni. Kłóciliśmy się o wszystko. Dosłownie. - Ania uśmiechnęła się na tamto wspomnienie. - Chcesz zanocować u mnie?
- A mogłabym?
- Pewnie.
- Ale mam prośbę. Gdyby Marco dzwonił, nie mów, że tu jestem. Nie się trochę pomęczy. Niech pomyśli. Może w końcu będziemy szczęśliwi.
Dziewczyny spędziły resztę wieczoru pijąc wino i oglądając jakieś powtóki seriali.
- Wiesz, że ja to kiedyś oglądałam? Masakra jakaś. - powiedziała Ania.
- Ja też! I bujałam się w głównym bohaterze!
- Hahahahaha, ja to samo! Wolałam nie mówić, bo przecież to przypał.
- Chyba wszystkie nastolatki tak miały.
***
- Stary, ja nie wiem, co się z nią dzieje - mówił w tym samym czasie Reus do Mario.
- A może to Ty przesadzasz? Skoro ją kochasz, to zaufaj jej w końcu. Ona nie jest Caroline! Ona nie czeka na to aż odwrócisz wzrok, a ona wskoczy jakiemuś facetowi do łóżka. Rozmawiałem z nią kilka razy i jest naprawdę sympatyczna.
- Aż tak bardzo przesadzam?
- Wiem, że dla Ciebie jest to trudne, ale wyluzuj.
- Ty nic nie rozumiesz! Zależy mi na niej i boję się, że zachowa się tak, jak Caroline.
- Wyluzuj trochę i będzie dobrze. Zadzwonię po chłopaków, co?
- Nie, muszę iść do Ann i ją przeprosić.
- Jak chcesz.
Marco pożegnał się z Goetze. Ulżyło mu po wizycie u kumpla. Zawsze wiedział, co powiedzieć. Nawet jeśli nie do końca tak myślał, to starał się podnieść go na duchu. Był mu za to naprawdę wdzięczny.
Wyszedł z domu Mario i skierował się do domu swojej dziewczyny. Wyjątkowo szybko tam doszedł i zapukał do drzwi. Nikt mu nie otwierał. Myślał, że Ann nadal jest na niego wściekła. Jednak zawsze mu otwierała. Wyjął telefon i zadzwonił do Ani. Dom Lewandowskich był jedynym miejscem, gdzie według niego mogła pójść Ann. Była jeszcze Natalie, ale nie miał pojęcia, gdzie mieszka ani nie miał jej numeru, dlatego wizytę u niej musiał sobie darować. Zadzwonił także do Ann, ale zgodnie z jego przeczuciem, nie odebrała. Nagrał jej wiadomość na poczcie głosowej:
- Ann, to ja. Zadzwoń do mnie, proszę. Musimy pogadać.
***
Ann odsłuchała wiadomość i pod wpływem impulsu, napisała mu smsa:
Marco, daj mi trochę czasu. Muszę sobie przemyśleć wszystko. Mam dość ciągłych kłótni, a później przeprosin. Kilka dni jest wspaniale, a później od nowa to samo. Odezwę się niedługo.
Cieszyła się, że odważyła się w końcu powiedzieć mu to, co myśli. Choć Ania uważała, że to głupota, to Ann wolała mieć sprawę jasną. Kiedy następnego dnia wróciła do siebie z lekkim kacem zauważyła kwiaty pod domem. Był to miły gest, ale nie wymaże całej sytuacji z jej pamięci. Wzięła do ręki kwiaty i zauważyła, że jest karteczka. Otworzyła i przeczytała:
Mam nadzieję, że wszystko wróciło już do normy.
Że nie namieszałem aż tak, żeby nie dało się tego
wszystkiego odkręcić.
Michael.
PS Co powiesz na spotkanie?
No nie, Ann tego się nie spodziewała. Myślała, że to Marco. Usiadła na kanapie i stwierdziła, że sytuacja coraz bardziej się komplikuje. Zdecydowała to wyjaśnić.
- Michael? - zadzwoniła.
- Cześć Ann.
- Musimy się spotkać i coś wyjaśnić.
- Jasne. Kiedy?
- Choćby dzisiaj. Tylko proszę u mnie, okej? - czuła się bardzo rozbita i kac miał w tym swój udział.
- Dobra, będę za godzinę. Może być?
- Będę czekać.
Pobiegła do swojej łazienki, żeby wziąć prysznic i się przebrać. Zeszła na dół i zrobiłą herbatę. Po kilku minutach usłyszała dzwonek do drzwi.
- Cześć, Michael. - powitała go.
Chłopak wszedł do jej salonu i zobaczył kawiaty na stoliku.
- Widzę, że dostałaś kwiaty.
- Tak, dziękuję. Są piękne. - Nie kłamała. Michael wiedział, że bardzo lubi róże i to wykorzystał.
- O czym chciałaś ze mną porozmawiać?
- Powiem wprost. Nie rób sobie nadziei, bo do Ciebie nie wrócę. Wiem, że bardzo długo się znamy i spędziliśmy wiele wspólnych chwil, ale to nie wróci. Jestem teraz z Marco i go kocham.
- A jesteś chociaż szczęśliwa? - zapytał.
Trafił w sedno.
- Mamy chwilowe kłopoty, ale to naturalne, jeśli jedno z partnerów jest znane. Po prostu się w to nie mieszaj.
- A nie możemy się przyjaźnić, jak kiedyś?
- Odpowiedz mi na jedno pytanie. Czy nadal cokolwiek do mnie czujesz?
Sekundy, które upływały w oczekiwaniu na odpowiedź były nie do zniesienia.
- Tak. - to była najgorsza odpowiedź z możliwych.
- Nie, nie możemy się przyjaźnić, Michael. To zdecydowanie nie jest dobry pomysł.
W tym momencie Michael pomyślał, że nie ma nic do stracenia. Podszedł do dziewczyny, przyciągnął ją do siebie i pocałował. Z początku Ann oddawała mu pocałunek. Było jak za dawnych czasów. Jednak po chwili się opamiętała i go odepchnęła.
- Oszalałeś?! Wyjdź z mojego domu i więcej nie wracaj!
Chłopak próbował ją pocałować jeszcze raz, ale tym razem nie dał rady, bo Ann szybko zareagowała.
- Michael, nie rób kolejnej głupoty.
Chłopak wyszedł. Z jednej strony był wściekły na siebie, a z drugiej czuł jakieś rozczarowanie. Nie planował tego. Nawet przez myśl mu nie przeszło, że uda mu się jeszcze kiedykolwiek pocałować Ann. Jednak dla niego było to naprawdę wspaniałe uczucie.
Ann nadal siedziała na kanapie i zastanawiała się, dlaczego to zrobiła. Dlaczego oddała mu pocałunek. Bardzo tego żałowała, bo wiedziała, że zawiodła w jakiś sposób Marco. To jego kochała i nie zamierzała ukrywać tej sytuacji. Wiedziała, że Reus ma coraz więcej powodów, aby jej nie ufać. Jednak to nie była jej wina. Przynajmniej z początku. Przesiedziała w salonie jakiś czas i zdecydowała pójść do Reusa. Nie wiedziała, czy miał trening, dlatego odczekała do 18. Wyszła z domu i poszła do domu blondyna. Zadzwoniła i po chwili otworzył jej drzwi. Jego twarz rozjaśniła się na chwilę. Do momentu aż Ann powiedziała:
- Musimy porozmawiać.
Te słowa nigdy nie kojarzyły się Reusowi dobrze. Wpuścił ją do środka i zaprowadził na taras. Tam opowiedziała mu wcześniej wiele historii, dlatego wybrał to miejsce.
Ann usiadła na huśtawce i podciągnęła nogi pod brodę. Lubiła tak siedzieć, kiedy się czegoś bała. Nie wiedziała, jak Marco zareaguje, a na pewno nie chciała tego przed nim ukrywać. Obiecała sobie, że nie będzie miała przed nim tajemnic.
Spojrzała mu w oczy. Widziała, że nęka go wiele pytań, ale czekał. Dopiero teraz dotarło do niej, jak wspaniałego człowieka spotkała. Jak wiele dla niej robił, a ona, egoistka, myślała tylko o sobie. O tym, że jej coś nie pasuje. Z jeszcze większą stanowczością postanowiła mu o wszystkim powiedzieć.
--------------------------------------------------
Jak Wam się podoba, kochani? Według mnie trochę nudny, ale nie miałam pomysłu na ten rozdział. Przepraszam, jeśli Wam się nie podoba!:] Mam nadzieję, że ten rozdział nie spowoduje tego, że przestaniecie czytać mojego bloga.
Dziękuję za komentarze i czekam na następne:)
Pozdrawiam!:*
Kto wie, może dzisiaj napiszę kolejny?:]
wtorek, 16 lipca 2013
Rozdział 22
Obudzili się dość wcześnie rano. Ann zdecydowała, że to zbyt wczesna pora na telefon do Michaela. Marco nie podobał się pomysł wizyty w jego domu, ale był znacznie spokojniejszy, bo miał iść tam razem z nią. Był też ciekawy, co były chłopak Ann ma im do powiedzenia. Może on nie był do końca winien tego, co się stało, zastanawiał się Marco. Leżał na łózku brunetki w samym ręczniku. Wziął już prysznic, a teraz w łazience była Ann. Zaczął myśleć o tym, jak wiele zmieniło się od czasu pojawienia się Ann, jak bardzo się zmienił, jak zmienił podejście do życia i do innych. Cieszył się, że pojawiła się w jego życiu. Przemyślenia Reusa przerwał dzwonek do drzwi.
- Otworzysz, skarbie? To pewnie Ania albo Natalie. Ja zaraz wyjdę. - krzyknęła z łazienki Ann.
- Jasne.
Marco zszedł na dół i skierował się w stronę drzwi. Czuł się trochę dziwnie, bo był ubrany jedynie w ręcznik - nie pomyślał, żeby narzucić na siebie koszulkę. Ale jeśli to miały być tylko przyjaciółki Ann, to nie będzie czuł się bardzo dziwnie. Otworzył drzwi i zobaczył zupełnie nieznanego mu mężczyznę.
- Ann, to chyba do Ciebie! - krzyknął w stronę schodów.
- A kto to? - odkrzyknęła.
- Nie wiem.
Mężczyzna, stojący za drzwiami patrzył na blondyna. Gdzies już go kiedyś widział, ale nie mógł sobie przypomnieć, skąd zna jego twarz. Marco usłyszał, jak dziewczyna zbiega po schodach i przepuścił ją w drzwiach.
- Ooo, tato. Cześć. - przywitała się.
To ładnie, pomyślał Marco.
- Cześć, córeczko. - przywitał ją.
- Dlaczego nie powiedziałeś, że przyjeżdżasz? Przecież bym się jakoś przygotowała.
- Jakoś tak wyszło... - mężczyzna wciąż przyglądał się Marco. - Przedstawisz mnie? - zapytał.
Ann na chwilę odwróciła się plecami do ojca i szeroko uśmiechnęła się do blondyna.
- Tato, to jest Marco, mój chłopak. Marco, to mój tata, Adam. - powiedziała Ann. Czuła, że dzisiejsza wizyta ojca nie będzie należała do najprzyjemniejszych. Wiedziała, że później będzie się z Reusem śmiała z tej sytuacji.
- Marco Reus? - Adam w końcu rozpoznał piłkarza. Nie interesował się piłką nożną, być może ze względu na swoją pracę. Często wyjeżdżał, nie miał czasu na oglądanie rozgrywek piłkarskich.
- Tak, zgadza się. - Marco za wszelką cenę chciał pokazać, że jest dobrze wychowanym, młodym facetem. Nie chciał od razu przekreślać siebie w oczach, być może przyszłego teścia. - Przepraszam, ale pójdę się ubrać. - Odwrócił się i bardzo szeroko się uśmiechając, poszedł szybkim krokiem do sypialni Ann, gdzie leżały jego ubrania.
Ann w tym czasie zaprosiła ojca do salonu.
- Tato, to nie tak jak myślisz. On tylko nocował. Nic więcej. Przysięgam. - powiedziała zgodnie z prawdą.
- Córeczko, spokojnie. Fakt, byłem trochę zdziwiony, jak otworzył mi drzwi w samym ręczniku, ale wiem, że dorastasz, spotykasz się z chłopakami. Muszę się z tym pogodzić, że nie jesteś już tylko moja. Tylko błagam, nie zrób mnie zbyt szybko dziadkiem, dobrze?
Ann zaczęła się śmiać.
- Nie martw się o to. Niczego takiego nie planuję. Opowiadaj, kiedy wróciłeś?
- Wczoraj. Rozmawiałem z matką i domyśliłem się, że pokłóciłyście się o coś.
- Mama nie akceptuje mojego związku. W gazecie pojawił się artykuł, gdzie napisano, że jestem jego nową dziwką. Mama w to uwierzyła tylko dlatego, że Marco w przeszłości prowadził dość... bujne życie towarzyskie. A on naprawdę się zmienił.
- Ja bez względu na matkę, zawsze będę za Tobą. Pamiętaj.
Ann podeszła do ojca i, jak za dawnych czasów, usiadła na kolanach i przytuliła. Chwilę później przyszedł Marco i Adam, ku zaskoczeniu wszystkich, powiedział:
- Nie interesuje mnie, co moja żona ma do powiedzenia na temat Waszego związku. Jeśli Ann jest szczęśliwa, to ja będę ten związek popierał. Musi sama nauczyć się żyć, popełniać błędy.
- To samo powiedziałam mamie. Poza tym Marco nie jest błędem.
- To cieszę się, że tak uważasz.
Półtorej godziny później ojciec Ann wyszedł.
Ann odwróciła się przodem do Marco, spojrzała na niego i wybuchnęła śmiechem.
- Hahahahahahaha! Nie mogę!
- Niezła akcja. Żebyś Ty widziała jego minę, jak mnie zobaczył w samym ręczniku. Boże. - Marco także zaczął się śmiać.
- Chciałabym to zobaczyć.
Śmiali się jeszcze przez jakiś czas, a później Ann powiedziała:
- Cieszę się, że tata akceptuje nas.
- Ja też. Nawet po tym, co dzisiaj zobaczył.
Oboje uśmiechnęli się. Marco podszedł do dziewczyny i ją przytulił.
- Zadzwonię do Michaela, okej?
- Dobra. Ale umów się z nim jak najszybciej. Chcę, żeby to było już za nami. Miejmy nadzieję, że to, co nam powie, nie zmieni całkowicie naszego życia. Przydałby się w końcu spokój.
- Zdecydowanie. - powiedziała Ann, wtulając się w chłopaka.
***
- Michael?
- Ann, nie spodziewałem się, że tak szybko zadzwonisz.
- Kiedy możemy się spotkać?
- Chciałbym jak najszybciej. Pasuje Ci dzisiaj?
- Dobrze. O której?
- O 16 u mnie?
- Do zobaczenia.
- Cześć.
Rozłączyli się
***
- Obiecaj, że nic mu nie zrobisz. - Ann zatrzymała Reusa przed wejściem do klatki Michaela. - Bez względu na to, co powie.
- Muszę? - zrobił minę naburmuszonego dziecka.
- Marco. Proszę Cię. Nie chcę więcej kłopotów.
- No dobra. Obiecuję. - powiedział i pocałował ją. Cieszył się, że może okazać jej publicznie uczucia. Wiedział, że nawet jeśli ich zdjęcia pokażą się w gazetach lub Internecie, nie zrobi to na nich większego wrażenia. Nie przejmą się tym.
Weszli do bloku, trzymając się za ręce. Ann obawiała się trochę spotkania z Michaelem, ale tylko dlatego, że nie wiedziała, co ich może tam spotkać. Jednak tym razem nie musiała ukrywać niczego przed blondynem.
- Gotowa? - zapytał Marco przed zapukaniem do drzwi.
- Nie. - przyznała szczerze. - Nie, ale chodźmy.
Przejęła inicjatywę i zapukała do drzwi. Długo nie czekali, a drzwi otworzył im Michael. Ann zauważyła, że chłopak nie przypominał w niczym tego, którego spotkała kilkanaście dni temu. Nie przerażała jej jego mina.
- Wejdźcie. - powiedział przyjaznym głosem. Ann spojrzała na Marco, a ten przepuścił ją w drzwiach.
Usiedli na kanapie, jak najbliżej siebie. Najchętniej Ann usiadłaby na kolanach Marco, ale zdecydowała, że to byłaby gruba przesada. Złapali się za ręce, co nie uszło uwadze Michaela. Uśmiechnął się.
- Michael, może powiesz, o co chodzi.
Michael poczuł ogromną ulgę, że w końcu będzie mógł wszystko powiedzieć i im wyjaśnić. Miał nadzieję, że go nie znienawidzą.
- Na początku chciałbym Was oboje bardzo przeprosić. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. To naprawdę nie była tylko moja wina. Ja... Ja... Dałem się przekupić. Wiem, że sam podejmuję decyzje, ale ona naprawdę mnie omotała. Najpierw uwiodła, a później dała kasę za to, żebym Was jakoś rozdzielił. Przepraszam. - powtórzył.
Ann i Marco byli w szoku. Nie spodziewali się czegoś takiego. Brunetka rozważała różne opcje, ale nie coś takiego.
- Kto to był? - zapytała Ann.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł, żebym Wam powiedział.
- Słuchaj. Powiedziałeś tyle, to dokończ. - zabrał głos Reus.
- Właśnie Twojej reakcji boję się najbardziej.
Nikt nie przychodził blondynowi do głowy. Odpadał jego ojciec. Może chodziło mu o rodzinę Ann? Miał nadzieję, że za chwilę się dowie.
- To była Caroline.
-----------------------------------------------------------
Przepraszam Was, że tak długo nie dodawałam niczego, ale zupełnie wena mnie opuściła!:)
Cieszę się, że pomimo braku nowych rozdziałów, statystyki wcale nie zmalały; cieszę się, że nadal odwiedzaliście mój blog.:) Dziękuję Wam bardzo:*
Jak Wam się podoba ten rozdział?:]
Jak zawsze, dziękuję za każdy komentarz, za każde +1, za wszystkie wejścia!
Pozdrawiam, dobrej nocy!:*
- Otworzysz, skarbie? To pewnie Ania albo Natalie. Ja zaraz wyjdę. - krzyknęła z łazienki Ann.
- Jasne.
Marco zszedł na dół i skierował się w stronę drzwi. Czuł się trochę dziwnie, bo był ubrany jedynie w ręcznik - nie pomyślał, żeby narzucić na siebie koszulkę. Ale jeśli to miały być tylko przyjaciółki Ann, to nie będzie czuł się bardzo dziwnie. Otworzył drzwi i zobaczył zupełnie nieznanego mu mężczyznę.
- Ann, to chyba do Ciebie! - krzyknął w stronę schodów.
- A kto to? - odkrzyknęła.
- Nie wiem.
Mężczyzna, stojący za drzwiami patrzył na blondyna. Gdzies już go kiedyś widział, ale nie mógł sobie przypomnieć, skąd zna jego twarz. Marco usłyszał, jak dziewczyna zbiega po schodach i przepuścił ją w drzwiach.
- Ooo, tato. Cześć. - przywitała się.
To ładnie, pomyślał Marco.
- Cześć, córeczko. - przywitał ją.
- Dlaczego nie powiedziałeś, że przyjeżdżasz? Przecież bym się jakoś przygotowała.
- Jakoś tak wyszło... - mężczyzna wciąż przyglądał się Marco. - Przedstawisz mnie? - zapytał.
Ann na chwilę odwróciła się plecami do ojca i szeroko uśmiechnęła się do blondyna.
- Tato, to jest Marco, mój chłopak. Marco, to mój tata, Adam. - powiedziała Ann. Czuła, że dzisiejsza wizyta ojca nie będzie należała do najprzyjemniejszych. Wiedziała, że później będzie się z Reusem śmiała z tej sytuacji.
- Marco Reus? - Adam w końcu rozpoznał piłkarza. Nie interesował się piłką nożną, być może ze względu na swoją pracę. Często wyjeżdżał, nie miał czasu na oglądanie rozgrywek piłkarskich.
- Tak, zgadza się. - Marco za wszelką cenę chciał pokazać, że jest dobrze wychowanym, młodym facetem. Nie chciał od razu przekreślać siebie w oczach, być może przyszłego teścia. - Przepraszam, ale pójdę się ubrać. - Odwrócił się i bardzo szeroko się uśmiechając, poszedł szybkim krokiem do sypialni Ann, gdzie leżały jego ubrania.
Ann w tym czasie zaprosiła ojca do salonu.
- Tato, to nie tak jak myślisz. On tylko nocował. Nic więcej. Przysięgam. - powiedziała zgodnie z prawdą.
- Córeczko, spokojnie. Fakt, byłem trochę zdziwiony, jak otworzył mi drzwi w samym ręczniku, ale wiem, że dorastasz, spotykasz się z chłopakami. Muszę się z tym pogodzić, że nie jesteś już tylko moja. Tylko błagam, nie zrób mnie zbyt szybko dziadkiem, dobrze?
Ann zaczęła się śmiać.
- Nie martw się o to. Niczego takiego nie planuję. Opowiadaj, kiedy wróciłeś?
- Wczoraj. Rozmawiałem z matką i domyśliłem się, że pokłóciłyście się o coś.
- Mama nie akceptuje mojego związku. W gazecie pojawił się artykuł, gdzie napisano, że jestem jego nową dziwką. Mama w to uwierzyła tylko dlatego, że Marco w przeszłości prowadził dość... bujne życie towarzyskie. A on naprawdę się zmienił.
- Ja bez względu na matkę, zawsze będę za Tobą. Pamiętaj.
Ann podeszła do ojca i, jak za dawnych czasów, usiadła na kolanach i przytuliła. Chwilę później przyszedł Marco i Adam, ku zaskoczeniu wszystkich, powiedział:
- Nie interesuje mnie, co moja żona ma do powiedzenia na temat Waszego związku. Jeśli Ann jest szczęśliwa, to ja będę ten związek popierał. Musi sama nauczyć się żyć, popełniać błędy.
- To samo powiedziałam mamie. Poza tym Marco nie jest błędem.
- To cieszę się, że tak uważasz.
Półtorej godziny później ojciec Ann wyszedł.
Ann odwróciła się przodem do Marco, spojrzała na niego i wybuchnęła śmiechem.
- Hahahahahahaha! Nie mogę!
- Niezła akcja. Żebyś Ty widziała jego minę, jak mnie zobaczył w samym ręczniku. Boże. - Marco także zaczął się śmiać.
- Chciałabym to zobaczyć.
Śmiali się jeszcze przez jakiś czas, a później Ann powiedziała:
- Cieszę się, że tata akceptuje nas.
- Ja też. Nawet po tym, co dzisiaj zobaczył.
Oboje uśmiechnęli się. Marco podszedł do dziewczyny i ją przytulił.
- Zadzwonię do Michaela, okej?
- Dobra. Ale umów się z nim jak najszybciej. Chcę, żeby to było już za nami. Miejmy nadzieję, że to, co nam powie, nie zmieni całkowicie naszego życia. Przydałby się w końcu spokój.
- Zdecydowanie. - powiedziała Ann, wtulając się w chłopaka.
***
- Michael?
- Ann, nie spodziewałem się, że tak szybko zadzwonisz.
- Kiedy możemy się spotkać?
- Chciałbym jak najszybciej. Pasuje Ci dzisiaj?
- Dobrze. O której?
- O 16 u mnie?
- Do zobaczenia.
- Cześć.
Rozłączyli się
***
- Obiecaj, że nic mu nie zrobisz. - Ann zatrzymała Reusa przed wejściem do klatki Michaela. - Bez względu na to, co powie.
- Muszę? - zrobił minę naburmuszonego dziecka.
- Marco. Proszę Cię. Nie chcę więcej kłopotów.
- No dobra. Obiecuję. - powiedział i pocałował ją. Cieszył się, że może okazać jej publicznie uczucia. Wiedział, że nawet jeśli ich zdjęcia pokażą się w gazetach lub Internecie, nie zrobi to na nich większego wrażenia. Nie przejmą się tym.
Weszli do bloku, trzymając się za ręce. Ann obawiała się trochę spotkania z Michaelem, ale tylko dlatego, że nie wiedziała, co ich może tam spotkać. Jednak tym razem nie musiała ukrywać niczego przed blondynem.
- Gotowa? - zapytał Marco przed zapukaniem do drzwi.
- Nie. - przyznała szczerze. - Nie, ale chodźmy.
Przejęła inicjatywę i zapukała do drzwi. Długo nie czekali, a drzwi otworzył im Michael. Ann zauważyła, że chłopak nie przypominał w niczym tego, którego spotkała kilkanaście dni temu. Nie przerażała jej jego mina.
- Wejdźcie. - powiedział przyjaznym głosem. Ann spojrzała na Marco, a ten przepuścił ją w drzwiach.
Usiedli na kanapie, jak najbliżej siebie. Najchętniej Ann usiadłaby na kolanach Marco, ale zdecydowała, że to byłaby gruba przesada. Złapali się za ręce, co nie uszło uwadze Michaela. Uśmiechnął się.
- Michael, może powiesz, o co chodzi.
Michael poczuł ogromną ulgę, że w końcu będzie mógł wszystko powiedzieć i im wyjaśnić. Miał nadzieję, że go nie znienawidzą.
- Na początku chciałbym Was oboje bardzo przeprosić. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. To naprawdę nie była tylko moja wina. Ja... Ja... Dałem się przekupić. Wiem, że sam podejmuję decyzje, ale ona naprawdę mnie omotała. Najpierw uwiodła, a później dała kasę za to, żebym Was jakoś rozdzielił. Przepraszam. - powtórzył.
Ann i Marco byli w szoku. Nie spodziewali się czegoś takiego. Brunetka rozważała różne opcje, ale nie coś takiego.
- Kto to był? - zapytała Ann.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł, żebym Wam powiedział.
- Słuchaj. Powiedziałeś tyle, to dokończ. - zabrał głos Reus.
- Właśnie Twojej reakcji boję się najbardziej.
Nikt nie przychodził blondynowi do głowy. Odpadał jego ojciec. Może chodziło mu o rodzinę Ann? Miał nadzieję, że za chwilę się dowie.
- To była Caroline.
-----------------------------------------------------------
Przepraszam Was, że tak długo nie dodawałam niczego, ale zupełnie wena mnie opuściła!:)
Cieszę się, że pomimo braku nowych rozdziałów, statystyki wcale nie zmalały; cieszę się, że nadal odwiedzaliście mój blog.:) Dziękuję Wam bardzo:*
Jak Wam się podoba ten rozdział?:]
Jak zawsze, dziękuję za każdy komentarz, za każde +1, za wszystkie wejścia!
Pozdrawiam, dobrej nocy!:*
sobota, 13 lipca 2013
Rozdział 21
Michael usłyszał dźwięk swojego telefonu. To był sms. Otworzył wiadomość i przeczytał:
Dziękuję.
To jedno słowo wywołało w jego wnętrzu burzę. Może powinien jej o wszystkim powiedzieć? Czuł, że w tym jednym słowie Ann zawarła całą swoją wdzięczność. Czuł tak niesamowite emocje bijące z tego smsa. Nie zastanawiając się długo, wziął telefon do ręki i wybrał numer Ann.
***
Ann leżała jeszcze w łóżku, gdy usłyszała dzwoniący telefon.
- Błagam, nie teraz. - powiedziała w powietrze. Jednak wstała i podeszła do swojego biurka. Zobaczyła, kto dzwoni i się przestraszyła. Nie wiedziała, czy to dobry pomysł, aby odbierać.
- Halo? - odebrała, mówiąc niepewnie.
- Dzięki, że odebrałaś. Musimy się spotkać. - powiedział Michael.
- Po co? - zapytała automatycznie.
- Wiem, że możesz się bać, ale przysięgam, że to nic złego. Nie mam zamiaru więcej Cię krzywdzić. Chciałbym, żeby Marco też był przy tej rozmowie. Muszę Wam wszystko wyjaśnić.
Ann była w szoku, bo jej były po raz pierwszy użył imienia jego obecnego chłopaka. Nie usłyszała też żadnej nuty nienawiści w głosie Michaela.
- Michael, najpierw ja muszę wszystko wyjaśnić Marco. Daj mi trochę czasu.
- Dobra, to zadzwoń, jak już załatwisz wszystko. Do usłyszenia. - Michael rozłączył się. Ann nie rozumiała jego zachowania. Jednak czuła, że ta wizyta może wszystko wyjaśnić. Cieszyła się, że jej były chłopak się opamiętał.
Brunetka założyła szlafrok i postanowiła, że do spotkania z Marco nie będzie absolutnie nic robić. Jednak jej spokój został zakłócony. Ktoś zapukał do jej drzwi. Był bardzo niecierpliwy, ponieważ pukał z częstotliwością raz na sekundę.
- Idę! - krzyknęła Ann. Zaczęła się denerwować, ponieważ pukanie nie ustało.
Otworzyła drzwi i zobaczyła, że Ania wparowała do jej domu.
- I co? Nie zadzwoniłaś wczoraj i się zdenerwowałam. Przepraszam, że tak rano, ale dłużej już nie wytrzymałam. Nie mogłam siedzieć w swoim domu, a Robert ma trening, więc byłam sama. Jest Marco? - dopytywała się Ania.
- Nie, a powinien być? Przecież też ma trening. - zauważyła Ann.
- Faktycznie. Ale się pogodziliście?
- Była niezła akcja. Siadaj. - zaprowadziła dziewczynę do salonu. Zrobiła kawę i usiadła obok Lewandowskiej. Opowiedziała jej historię. - Rozumiesz? Wzięłam ją za dziwkę. Tak mi głupio...
- Jak wtedy byłam u Marco, gdy szykował się do klubu, to kazałam mu obiecać, że nie pójdzie do klubu, póki cała sprawa się nie wyjaśni.
- Dziękuję Ci. Gdyby nie Ty, to pewnie by mnie zdradził, a tego bym nie wybaczyła. Nawet jeśli to ja pierwsza go zawiodłam. W sumie nie byliśmy wtedy razem, ale nasza sprawa nie była zamknięta. Wiesz, co się dzisiaj zdarzyło? - opowiedziała jej historię z telefonem od Michaela.
- Spotkasz się z nim?
- Nie sama. Muszę namówić Marco.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł. Nie będzie zły?
- Będzie, ale mu wyjaśnię. Czuję, że to będzie faktycznie szczera rozmowa.
- No dobra. Ej, ubieraj się. Idziemy na stadion. Wiesz, my możemy wejść wcześniej. - uśmiechnęła się Ania.
- Dobra.
Pół godziny później dziewczyny wyszły z domu i skierowały się na stadion.
- A co u Ciebie i Roberta? Ostatnio byłam tak zaabsorbowana swoimi sprawami, że nawet nie zapytałam...
- Robert teraz jest zapracowany. Treningi, siłownia... Nie mamy nawet czasu na prawdziwy miesiąc miodowy.
- Nadrobicie w wakacje. Na pewno.
- Mam nadzieję. Choć wiesz, w sumie to nie jest najważniejsze. Cieszę się, że nam się układa. To jest najważniejsze. Kto wie, może niedługo pomyślimy o małym Lewandowskim?
- Och! To wspaniale! Rozmawialiście już o dziecku?
- Nie. Jeszcze nie, ale wiem, że jeśli będę chciała, to Robert się zgodzi. Ale nie chcę na nim wywierać presji. Chcę, żeby to była nasza wspólna decyzja.
- Jak ja Ci zazdroszczę. Masz wspaniałego faceta. - zobaczyła minę Ani, dlatego dodała - Dobra, ja też mam wspaniałego! Wiem. To inaczej, masz wspaniałego męża, cudowne życie.
- Mówiłam Ci kiedyś, że też takie będziesz miała. Masz dopiero 19 lat! Całe życie przed Tobą.
- Wiesz, że Marco podczas Twojego ślubu, jak szłaś środkiem kościoła, powiedział, że ja i on też kiedyś tak będziemy? Nie wiem, czy to jakaś obietnica, ale było takie słodkie. Miałam ochotę go pocałować, ale nie, bo to Wasz dzień. Wyglądaliście wspaniale. Nawet nie miałam okazji Ci tego powiedzieć.
- Daj spokój. Mam nadzieję, że nie byłaś zła o piosenkę, którą Wam zadedykowałam? - zapytała Ania.
- Coś Ty. Byłam zaskoczona, ale na pewno nie zła. Nie mogłabym być o coś tak wspaniałego zła. Dziękuję!
- To cieszę się. Rozmawiałam o tym pomyśle z Marco i powiedział, że nie będziesz zła, ale sama nie byłam do końca pewna.
Minutę później dziewczyny dotarły na stadion. Człowiek, który siedział w kasie od razu poznał Anię i ją wpuścił.
- A Pani to kto? - zapytał.
- Ona jest ze mną. - powiedziała Ania.
- No dobrze. Proszę, może Pani wejść. - przpuścił ją.
- Spokojnie, niedługo i Ty będziesz już ,,rozpoznawalna''.
- Nie zależy mi na tym. Ale postanowiłam, że już więcej nie będę się z Marco ukrywać. Porozmawiam dziś z nim na ten temat także.
Na mecz musiały poczekać 40 minut, więc usiadły na trybunach.
- Wolisz siedzieć w zwykłym sektorze, czy w WAGs? - zapytała Ania.
- Mnie w sumie już obojętne.
- To chodź do WAGs. Nie musisz się ze wszystkimi zapoznawać. Możesz zostać anonimowa. Nie ma problemu. Tylko kilka osób wie o Tobie i Marco.
- To dobrze, bo najpierw wolę wszystko ustalić z Marco.
- Na pewno nie będzie zły. Powiem Ci, że jak był z Caroline, to ona o wszystkim decydowała. Oczywiście za każdym razem, gdy gdzieś wychodzili, tłumy paparazzi za nimi szły.
- Jak z nim rozmawiałam, to odniosłam wrażenie, że woli, żebyśmy zostali trochę w cieniu. Może nie całkowicie, ale powiedział, że wie, iż rozgłos nie sprzyja związkowi.
- Wie, co mówi.
Niedług później rozpoczął się mecz. Jak Marco, Robert i reszta weszli na murawę, zaczęłyśmy krzyczeć. Marco spojrzał tak, gdzie zazwyczaj siedziała Ann, ale jej nie zauważył. Zaczął się zastanawiać, czy w ogóle przyszła. Umawiali się, że będzie. Jednak sama świadomość tego, że ją zobaczy dodała mu skrzydeł. Grał jak zaczarowany. Ostatecznie mecz zakończył się remisem, ale w obydwu golach Reus miał swój udział. Ann kibicowała chyba głośniej niż zwykle i cieszyła się bardziej niż zwykle.
Zeszła z trybuny i razem z Anią skierwoały się w stronę szatni.
- Czemu Cię nie było? - zapytał Marco, przytulając ją od tyłu.
- Jezu, jak mnie przestraszyłeś. Byłam. Nie opuściłam nawet sekundy.
- To gdzie siedziałaś? Patrzyłem na trybuny i Cię nie widziałem.
- Istniała duża szansa, że wśród tylu tysięcy kibiców mogłeś mnie nie zauważyć, bo byłeś trochę zajęty. Poza tym jedną trybunę ominąłeś.
- Siedziałaś w WAGs? - zapytał, szeroko uśmiechając się.
- To jest coś, o czym musimy porozmawiać. Zresztą mam trzy tematy na dzisiejszy wieczór. Wszystkie są dość ważne.
- Dobra, to szybko się zbieram i w domu wezmę prysznic.
- Okej, ale możemy nocować dzisiaj u mnie? - zapytała Ann.
- Proponujesz mi nocleg? - zapytał z iskierkami w oczach.
Ann zmusiła go do nachylenia się w taki sposób, aby mogła mu coś wyszeptać.
- Ostatnio czegoś nie skończyliśmy. - powiedziała i uśmiechnęła się szeroko.
- Dobra. Zabieram swoje rzeczy i jedziemy. - pożegnał się z kolegami, choć ci proponowali mu zostanie na imprezie. Jednak dla Marco ważniejsza była dzisiejsza rozmowa.
***
- Idź do łazienki. Chcesz coś do picia? - zapytała Ann.
- Masz wodę?
- Jasne.
Dwadzieścia minut później siedzieli na kanapie w salonie brunetki.
- Od czego chcesz zacząć? - zapytała.
- Mnie obojętne. Najważniejsze, żebyś mi wyjaśniła.
- Dobra, to zacznę od wyjaśnienia Ci, co się stało. Jest mi bardzo głupio to opowiadać. Przepraszam, że Cię skrzywdziłam, ale to było z troski o Ciebie. Przyszedł do mnie któregoś dnia Michael. To wszystko przez niego. - Ann opowiedziała mu o jego wizycie, o tym, jak próbowała coś wymyślić, ale jak ostatecznie jej tchórzostwo wygrało.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? Wymyślilibyśmy coś. - przytulił ją.
- Bałam się, że on nie żartował. Że naprawdę miał zamiar coś Ci zrobić... - dziewczyna spojrzała w dół na swoje dłonie. - Ale najciekawsze jest to, co się wydarzyło dziś rano. Zadzwonił do mnie.
- No chyba żartujesz?! Jeszcze mu mało? Czego chciał? - zapytał z wściekłością w oczach blondyn.
- Poprosił o spotkanie. Chce nam coś wyjaśnić. Nie wiem, o co chodzi.
- Zaraz, zaraz. Jak to ,,nam''?
- Poprosił, żebyśmy przyszli razem...
- To i tak dobrze, bo samej bym w życiu Cię do niego nie puścił.
- Mam wrażenie, że on naprawdę tego nie chciał. To jak, spotkamy się z nim?
- Decyzję pozostawiam Tobie. Jeśli chcesz, to pójdę z Tobą, ale obiecaj, że sama nie pójdziesz.
- Nie ma mowy. Czuję, że żałuje, ale spotkanie sam na sam odpada.
- Cieszę się, że mi o tym wszystkim opowiedziałaś.
- Wtedy, na weselu Ani i Roberta prawie Ci powiedziałam. I wtedy, kiedy po raz pierwszy tu nocowałeś też. Dwa razy byłam tak bliska, ale ostatecznie zawsze tchórzyłam...
- Dobrze, że to jest już za nami.
- Faktycznie. Mam jeszcze jeden temat.
- Powinienem się bać?
- Nie, już nie. Chodzi mi tylko o to, że może przestalibyśmy tak bardzo się ukrywać? Po prostu na każdym kroku oglądamy się, czy nie chodzi za nami jakiś dziennikarz. To paraliżuje nasz związek.
- Chcesz być oficjalnie moją dziewczyną? Nie tylko wśród znajomych?
- Nie chodzi mi o to, żebyśmy udzielali wywiadów, ale po prostu nie przejmowali się, jeśli zrobią nam zdjęcie, gdy trzymamy się za ręce, czy moi sąsiedzi wyślą zdjęcie do jakiejś gazety czy portalu. W końcu moglibyśmy trzymać się publicznie za ręce, mogłabym siedzieć bez żadnych wyrzutów w WAGs i w końcu zachowywalibyśmy się normalnie.
- Bardzo się cieszę. Ja Ci nic nie mówiłem, ale już mnie denerwowało, że nie mogę trzymać Cię publicznie za rękę.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś? Przecież mogliśmy to zmienić wcześniej.
- Ann, ja wiem, jak się czuje osoba, która nigdy nie była w blasku fleszy i na okładkach. Sam kiedyś taki byłem i wiem, że to nie było miłe, kiedy nagle stałem się znany. Chciałem, żebyś sama zdecydowała, jak już będziesz gotowa. Wiedziałem, że kiedyś to nastąpi. Dlatego się cieszę, że zmieniłaś zdanie i Ciebie teź to zaczęło irytować.
- Po prostu mnie przestraszyła sytuacja, jak podczas pierwszego meczu, na którym byłam podbiegłeś i mnie pocałowałeś. Wszyscy zaczęli wokół mnie skakać, zadawać pytania, na które nawet nie znałam odpowiedzi. Jest Pani z Reusem? Jak długo go Pani zna? Czy to przelotna znajomość? Wiesz, nie wiedziałam, jak się zachować. Ale teraz już jestem o to spokojna.
- Cieszę się.
Siedzieli na kanapie przez kilkanaście minut w milczeniu. Marco nawet nie zauważył, jak dziewczyna zasnęła. Jednak, kiedy osunęła się na jego ramię, to postanowił, że zaniesie ją do sypialni. Sam zmęczony, szybko się położył i przytulony do Ann, zasnął.
-------------------------------------------------------------
Jejku, mam wrażenie, że z każdym kolejnym rozdziałem jej nudniejsze... Przepraszam, jeżeli Wam się nie podoba i piszcie w komentarzach, co myślicie.:)
Pozdrawiam! Idę spać, bo muszę odespać emocje po meczu... Nie rozumiem przegranej, ale i tak ich kocham! Nie jestem sezonowcem - wierzę do końca!
Dobranoc, kochani!:)
Dziękuję.
To jedno słowo wywołało w jego wnętrzu burzę. Może powinien jej o wszystkim powiedzieć? Czuł, że w tym jednym słowie Ann zawarła całą swoją wdzięczność. Czuł tak niesamowite emocje bijące z tego smsa. Nie zastanawiając się długo, wziął telefon do ręki i wybrał numer Ann.
***
Ann leżała jeszcze w łóżku, gdy usłyszała dzwoniący telefon.
- Błagam, nie teraz. - powiedziała w powietrze. Jednak wstała i podeszła do swojego biurka. Zobaczyła, kto dzwoni i się przestraszyła. Nie wiedziała, czy to dobry pomysł, aby odbierać.
- Halo? - odebrała, mówiąc niepewnie.
- Dzięki, że odebrałaś. Musimy się spotkać. - powiedział Michael.
- Po co? - zapytała automatycznie.
- Wiem, że możesz się bać, ale przysięgam, że to nic złego. Nie mam zamiaru więcej Cię krzywdzić. Chciałbym, żeby Marco też był przy tej rozmowie. Muszę Wam wszystko wyjaśnić.
Ann była w szoku, bo jej były po raz pierwszy użył imienia jego obecnego chłopaka. Nie usłyszała też żadnej nuty nienawiści w głosie Michaela.
- Michael, najpierw ja muszę wszystko wyjaśnić Marco. Daj mi trochę czasu.
- Dobra, to zadzwoń, jak już załatwisz wszystko. Do usłyszenia. - Michael rozłączył się. Ann nie rozumiała jego zachowania. Jednak czuła, że ta wizyta może wszystko wyjaśnić. Cieszyła się, że jej były chłopak się opamiętał.
Brunetka założyła szlafrok i postanowiła, że do spotkania z Marco nie będzie absolutnie nic robić. Jednak jej spokój został zakłócony. Ktoś zapukał do jej drzwi. Był bardzo niecierpliwy, ponieważ pukał z częstotliwością raz na sekundę.
- Idę! - krzyknęła Ann. Zaczęła się denerwować, ponieważ pukanie nie ustało.
Otworzyła drzwi i zobaczyła, że Ania wparowała do jej domu.
- I co? Nie zadzwoniłaś wczoraj i się zdenerwowałam. Przepraszam, że tak rano, ale dłużej już nie wytrzymałam. Nie mogłam siedzieć w swoim domu, a Robert ma trening, więc byłam sama. Jest Marco? - dopytywała się Ania.
- Nie, a powinien być? Przecież też ma trening. - zauważyła Ann.
- Faktycznie. Ale się pogodziliście?
- Była niezła akcja. Siadaj. - zaprowadziła dziewczynę do salonu. Zrobiła kawę i usiadła obok Lewandowskiej. Opowiedziała jej historię. - Rozumiesz? Wzięłam ją za dziwkę. Tak mi głupio...
- Jak wtedy byłam u Marco, gdy szykował się do klubu, to kazałam mu obiecać, że nie pójdzie do klubu, póki cała sprawa się nie wyjaśni.
- Dziękuję Ci. Gdyby nie Ty, to pewnie by mnie zdradził, a tego bym nie wybaczyła. Nawet jeśli to ja pierwsza go zawiodłam. W sumie nie byliśmy wtedy razem, ale nasza sprawa nie była zamknięta. Wiesz, co się dzisiaj zdarzyło? - opowiedziała jej historię z telefonem od Michaela.
- Spotkasz się z nim?
- Nie sama. Muszę namówić Marco.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł. Nie będzie zły?
- Będzie, ale mu wyjaśnię. Czuję, że to będzie faktycznie szczera rozmowa.
- No dobra. Ej, ubieraj się. Idziemy na stadion. Wiesz, my możemy wejść wcześniej. - uśmiechnęła się Ania.
- Dobra.
Pół godziny później dziewczyny wyszły z domu i skierowały się na stadion.
- A co u Ciebie i Roberta? Ostatnio byłam tak zaabsorbowana swoimi sprawami, że nawet nie zapytałam...
- Robert teraz jest zapracowany. Treningi, siłownia... Nie mamy nawet czasu na prawdziwy miesiąc miodowy.
- Nadrobicie w wakacje. Na pewno.
- Mam nadzieję. Choć wiesz, w sumie to nie jest najważniejsze. Cieszę się, że nam się układa. To jest najważniejsze. Kto wie, może niedługo pomyślimy o małym Lewandowskim?
- Och! To wspaniale! Rozmawialiście już o dziecku?
- Nie. Jeszcze nie, ale wiem, że jeśli będę chciała, to Robert się zgodzi. Ale nie chcę na nim wywierać presji. Chcę, żeby to była nasza wspólna decyzja.
- Jak ja Ci zazdroszczę. Masz wspaniałego faceta. - zobaczyła minę Ani, dlatego dodała - Dobra, ja też mam wspaniałego! Wiem. To inaczej, masz wspaniałego męża, cudowne życie.
- Mówiłam Ci kiedyś, że też takie będziesz miała. Masz dopiero 19 lat! Całe życie przed Tobą.
- Wiesz, że Marco podczas Twojego ślubu, jak szłaś środkiem kościoła, powiedział, że ja i on też kiedyś tak będziemy? Nie wiem, czy to jakaś obietnica, ale było takie słodkie. Miałam ochotę go pocałować, ale nie, bo to Wasz dzień. Wyglądaliście wspaniale. Nawet nie miałam okazji Ci tego powiedzieć.
- Daj spokój. Mam nadzieję, że nie byłaś zła o piosenkę, którą Wam zadedykowałam? - zapytała Ania.
- Coś Ty. Byłam zaskoczona, ale na pewno nie zła. Nie mogłabym być o coś tak wspaniałego zła. Dziękuję!
- To cieszę się. Rozmawiałam o tym pomyśle z Marco i powiedział, że nie będziesz zła, ale sama nie byłam do końca pewna.
Minutę później dziewczyny dotarły na stadion. Człowiek, który siedział w kasie od razu poznał Anię i ją wpuścił.
- A Pani to kto? - zapytał.
- Ona jest ze mną. - powiedziała Ania.
- No dobrze. Proszę, może Pani wejść. - przpuścił ją.
- Spokojnie, niedługo i Ty będziesz już ,,rozpoznawalna''.
- Nie zależy mi na tym. Ale postanowiłam, że już więcej nie będę się z Marco ukrywać. Porozmawiam dziś z nim na ten temat także.
Na mecz musiały poczekać 40 minut, więc usiadły na trybunach.
- Wolisz siedzieć w zwykłym sektorze, czy w WAGs? - zapytała Ania.
- Mnie w sumie już obojętne.
- To chodź do WAGs. Nie musisz się ze wszystkimi zapoznawać. Możesz zostać anonimowa. Nie ma problemu. Tylko kilka osób wie o Tobie i Marco.
- To dobrze, bo najpierw wolę wszystko ustalić z Marco.
- Na pewno nie będzie zły. Powiem Ci, że jak był z Caroline, to ona o wszystkim decydowała. Oczywiście za każdym razem, gdy gdzieś wychodzili, tłumy paparazzi za nimi szły.
- Jak z nim rozmawiałam, to odniosłam wrażenie, że woli, żebyśmy zostali trochę w cieniu. Może nie całkowicie, ale powiedział, że wie, iż rozgłos nie sprzyja związkowi.
- Wie, co mówi.
Niedług później rozpoczął się mecz. Jak Marco, Robert i reszta weszli na murawę, zaczęłyśmy krzyczeć. Marco spojrzał tak, gdzie zazwyczaj siedziała Ann, ale jej nie zauważył. Zaczął się zastanawiać, czy w ogóle przyszła. Umawiali się, że będzie. Jednak sama świadomość tego, że ją zobaczy dodała mu skrzydeł. Grał jak zaczarowany. Ostatecznie mecz zakończył się remisem, ale w obydwu golach Reus miał swój udział. Ann kibicowała chyba głośniej niż zwykle i cieszyła się bardziej niż zwykle.
Zeszła z trybuny i razem z Anią skierwoały się w stronę szatni.
- Czemu Cię nie było? - zapytał Marco, przytulając ją od tyłu.
- Jezu, jak mnie przestraszyłeś. Byłam. Nie opuściłam nawet sekundy.
- To gdzie siedziałaś? Patrzyłem na trybuny i Cię nie widziałem.
- Istniała duża szansa, że wśród tylu tysięcy kibiców mogłeś mnie nie zauważyć, bo byłeś trochę zajęty. Poza tym jedną trybunę ominąłeś.
- Siedziałaś w WAGs? - zapytał, szeroko uśmiechając się.
- To jest coś, o czym musimy porozmawiać. Zresztą mam trzy tematy na dzisiejszy wieczór. Wszystkie są dość ważne.
- Dobra, to szybko się zbieram i w domu wezmę prysznic.
- Okej, ale możemy nocować dzisiaj u mnie? - zapytała Ann.
- Proponujesz mi nocleg? - zapytał z iskierkami w oczach.
Ann zmusiła go do nachylenia się w taki sposób, aby mogła mu coś wyszeptać.
- Ostatnio czegoś nie skończyliśmy. - powiedziała i uśmiechnęła się szeroko.
- Dobra. Zabieram swoje rzeczy i jedziemy. - pożegnał się z kolegami, choć ci proponowali mu zostanie na imprezie. Jednak dla Marco ważniejsza była dzisiejsza rozmowa.
***
- Idź do łazienki. Chcesz coś do picia? - zapytała Ann.
- Masz wodę?
- Jasne.
Dwadzieścia minut później siedzieli na kanapie w salonie brunetki.
- Od czego chcesz zacząć? - zapytała.
- Mnie obojętne. Najważniejsze, żebyś mi wyjaśniła.
- Dobra, to zacznę od wyjaśnienia Ci, co się stało. Jest mi bardzo głupio to opowiadać. Przepraszam, że Cię skrzywdziłam, ale to było z troski o Ciebie. Przyszedł do mnie któregoś dnia Michael. To wszystko przez niego. - Ann opowiedziała mu o jego wizycie, o tym, jak próbowała coś wymyślić, ale jak ostatecznie jej tchórzostwo wygrało.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? Wymyślilibyśmy coś. - przytulił ją.
- Bałam się, że on nie żartował. Że naprawdę miał zamiar coś Ci zrobić... - dziewczyna spojrzała w dół na swoje dłonie. - Ale najciekawsze jest to, co się wydarzyło dziś rano. Zadzwonił do mnie.
- No chyba żartujesz?! Jeszcze mu mało? Czego chciał? - zapytał z wściekłością w oczach blondyn.
- Poprosił o spotkanie. Chce nam coś wyjaśnić. Nie wiem, o co chodzi.
- Zaraz, zaraz. Jak to ,,nam''?
- Poprosił, żebyśmy przyszli razem...
- To i tak dobrze, bo samej bym w życiu Cię do niego nie puścił.
- Mam wrażenie, że on naprawdę tego nie chciał. To jak, spotkamy się z nim?
- Decyzję pozostawiam Tobie. Jeśli chcesz, to pójdę z Tobą, ale obiecaj, że sama nie pójdziesz.
- Nie ma mowy. Czuję, że żałuje, ale spotkanie sam na sam odpada.
- Cieszę się, że mi o tym wszystkim opowiedziałaś.
- Wtedy, na weselu Ani i Roberta prawie Ci powiedziałam. I wtedy, kiedy po raz pierwszy tu nocowałeś też. Dwa razy byłam tak bliska, ale ostatecznie zawsze tchórzyłam...
- Dobrze, że to jest już za nami.
- Faktycznie. Mam jeszcze jeden temat.
- Powinienem się bać?
- Nie, już nie. Chodzi mi tylko o to, że może przestalibyśmy tak bardzo się ukrywać? Po prostu na każdym kroku oglądamy się, czy nie chodzi za nami jakiś dziennikarz. To paraliżuje nasz związek.
- Chcesz być oficjalnie moją dziewczyną? Nie tylko wśród znajomych?
- Nie chodzi mi o to, żebyśmy udzielali wywiadów, ale po prostu nie przejmowali się, jeśli zrobią nam zdjęcie, gdy trzymamy się za ręce, czy moi sąsiedzi wyślą zdjęcie do jakiejś gazety czy portalu. W końcu moglibyśmy trzymać się publicznie za ręce, mogłabym siedzieć bez żadnych wyrzutów w WAGs i w końcu zachowywalibyśmy się normalnie.
- Bardzo się cieszę. Ja Ci nic nie mówiłem, ale już mnie denerwowało, że nie mogę trzymać Cię publicznie za rękę.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś? Przecież mogliśmy to zmienić wcześniej.
- Ann, ja wiem, jak się czuje osoba, która nigdy nie była w blasku fleszy i na okładkach. Sam kiedyś taki byłem i wiem, że to nie było miłe, kiedy nagle stałem się znany. Chciałem, żebyś sama zdecydowała, jak już będziesz gotowa. Wiedziałem, że kiedyś to nastąpi. Dlatego się cieszę, że zmieniłaś zdanie i Ciebie teź to zaczęło irytować.
- Po prostu mnie przestraszyła sytuacja, jak podczas pierwszego meczu, na którym byłam podbiegłeś i mnie pocałowałeś. Wszyscy zaczęli wokół mnie skakać, zadawać pytania, na które nawet nie znałam odpowiedzi. Jest Pani z Reusem? Jak długo go Pani zna? Czy to przelotna znajomość? Wiesz, nie wiedziałam, jak się zachować. Ale teraz już jestem o to spokojna.
- Cieszę się.
Siedzieli na kanapie przez kilkanaście minut w milczeniu. Marco nawet nie zauważył, jak dziewczyna zasnęła. Jednak, kiedy osunęła się na jego ramię, to postanowił, że zaniesie ją do sypialni. Sam zmęczony, szybko się położył i przytulony do Ann, zasnął.
-------------------------------------------------------------
Jejku, mam wrażenie, że z każdym kolejnym rozdziałem jej nudniejsze... Przepraszam, jeżeli Wam się nie podoba i piszcie w komentarzach, co myślicie.:)
Pozdrawiam! Idę spać, bo muszę odespać emocje po meczu... Nie rozumiem przegranej, ale i tak ich kocham! Nie jestem sezonowcem - wierzę do końca!
Dobranoc, kochani!:)
piątek, 12 lipca 2013
Rozdział 20
Ann stanęła przed drzwiami i chwilę stała. Musiała uspokoić oddech i bijące serce. Nie wiedziała, co powie Marco, ale w końcu mogła mu powiedzieć. Bez strachu o niego. Po kilkunastu sekundach zapukała. Ku jej zdziwieniu drzwi otworzyła jakaś dziewczyna. Była skąpo ubrana. Miała na sobie jedynie jakiś szlafrok. Jedyna myśl, jaka przyszła jej do głowy, to ,,spóźniłam się. On nie żartował.'' Choć dziewczyna coś do niej mówiła, to brunetka się odwróciła i pobiegła, jak najszybciej mogła, do domu. W nim zastała karteczkę:
Przepraszam, ale dostałam ważny telefon i musiałam iść. Mam nadzieję, że wszystko się ułożyło. Do zobaczenia!
Ania.
W sumie, to może i dobrze, pomyślała Ann. Po chwili usłyszała pukanie do drzwi. Chciała to olać, ale wiedziała, że już nic nie może jej popsuć nastroju bardziej. Dlatego też podeszła do drzwi i je otworzyła. Zobaczyła w nich rozbawionego? blondyna. Nie wiedziała, czy się śmiał.
- Czego tu chcesz? I z czego się śmiejesz?! - wyskoczyła na niego.
- Mogę na chwilę wejść? Sąsiedzi znowu doniosą. - widząc jej zaskoczoną minę, dodał - Tak, czytałem ten artykuł, który się ukazał po tym, jak tu nocowałem. Tak, sądzę, że któryś z Twoich sąsiadów chciał zarobić.
- Nie wiem, po co chcesz wejść.
- Wyjaśnić Ci.
- Tak? A co jeszcze tu chcesz wyjaśniać? Widziałam. Nie musisz mi niczego tłumaczyć. Zrozumiałam.
- Właśnie chodzi o to, że nic nie rozumiesz.
Przepuściła go w drzwiach. On wszedł szeroko się uśmiechając. Czuł, że ta wizyta to moment przełomowy.
- Masz dwie minuty. Wiem, że to ja na początku zawaliłam, ale tak samo, jak w przypadku Michaela, nie mam zamiaru nikomu wybaczyć zdrady.
- Ale przecież ze mną zerwałaś. - powiedział. Miał całkowitą rację. Ann zdawała sobie z tego sprawę, dlatego tylko powiedziała:
- Masz 2 minuty.
- Nie było żadnej zdrady. Raz Ania mnie powstrzymała, ale to był tylko raz. Nigdy Cię nie zdradziłem. Fakt, ta sytuacja nieco mnie bawi, ale możesz mi wierzyć, że nie było żadnej zdrady. Nigdy.
To ostatnie słowo pobrzmiewało echem w głowie dziewczyny.
- Wiem, co widziałam, Marco.
- Co widziałaś? Dziewczynę ubraną w szlafrok. Nic więcej.
- To dla mnie jest jednoznaczne.
- Bardzo szybko mnie osądziłaś. Chyba zbyt szybko. To moja siostra. Przyjechała do mnie od razu z lotniska, bo chciała pogadać. Zapytała, czy mogłaby się odświeżyć.
Reusowi było przykro, że Ann tak łatwo wydała osąd. Z drugiej strony, on pewnie też by w ten sposób pomyślał. Jednak po tym, co powiedział odwrócił się i wyszedł z jej domu.
W głowie Ann zapanowała burza. Idiotka, kretynka! - mówiła sobie. Muszę go zatrzymać, powiedziała do siebie.
- Marco! - krzyknęła, kiedy chłopak był w drodze do furtki. Pobiegła do niego i skoczyła. On odruchowo ją złapał, a ona zaczęła go całować.
- Przepraszam. Wiem, że Cię zraniłam. Wybaczysz mi? - zapytała.
On nie chciał jej odpowiadać. Tym razem to on zaczął ją całować. Zaniósł ją z powrotem do jej domu.
- czy to znaczy, że mi wybaczysz? - dopytywała się Ann. - Muszę to usłyszeć.
- A jak Ci się wydaje? - uśmiechnął się do niej w rozbrajający sposób. Postawił ją dopiero w salonie. Zaczął zdejmować jej koszulkę.
- Poczekaj, Marco. Muszę odwiedzić Twoją siostrę. Pomyślałam o niej, że jest dziwką i muszę ją przeprosić.
- Ona może poczekać.
- Nie, nie może. Chcesz, to tu czekaj. Ja i tak pójdę.
Ann ruszyła w kierunku drzwi, kiedy usłyszała:
- Dobra, dobra, idę z Tobą.
W sumie się nie spieszyli. Szli wolno, trzymając się za ręce.
- A jak zobaczą nas paparazzi? - zapytał. Nadal szanował decyzję dziewczyny o tym, żeby się nie ujawniać.
- Nie obchodzi mnie to. Dlaczego mam ukrywać, że jestem szczęśliwa?
- To coś nowego. Ale czeka nas jeszcze jedna, nieprzyjemna rozmowa.
Ann się przestraszyła.
- Jaka? O czym? - dopytywała się.
- Ty będziesz musiała mi coś wyjaśnić.
- Wiem. Nawet nie wiesz, jak tego żałuję! Byłam taka głupia. Mam nadzieję, że zrozumiesz.
- Później o tym porozmawiamy. Teraz wejdź. Melanie nie będzie zła. Na pewno. Wejdź. - otworzył przed nią drzwi.
- Ale i tak mi głupio...
- Melanie? - zawołał Marco.
- O, braciszku, już wróciłeś? - zapytała z jakiegoś innego pomieszczenia. - O, nie jesteś sam. - powiedziała, gdy weszła do korytarza.
- Melanie, to moja dziewczyna Ann. Ann, to moja siostra, Melanie.
- Przepraszam Cię za to zamieszanie. Nie powinnam była otwierać drzwi w samym szlafroku. - wyciągnęła do niej rękę.
- Nie masz za co przepraszać. To ja muszę Cię przeprosić. Wszystko źle odebrałam... - brunetce było naprawdę głupio.
- Oj, zapomnijmy o tym, okej? - uśmiechnęła się do niej.
- Bardzo chętnie.
- Dziewczyny, napijecie się czegoś? - wtrącił się Marco.
- Jasne. Masz piwo? - zapytała Melanie.
- Ja bym nie miał? - uśmiechnął się. - Ann, a Ty?
- Też możesz mi przynieść.
Dziewczyny usiadły w salonie, a Reus poszedł do kuchni.
- Przyjechałam do Marco zaprosić go na swój ślub. Jak chcesz, to przyjdź z nim. Nie zapraszałam go z osobą towarzyszącą tylko dlatego, ze nie wiedziałam, że ma dziewczynę.
- Bo go rzuciłam jakiś czas temu. I bardzo tego żałowałam.
- No proszę, istnieje dziewczyna, która pogoniła mojego brata? - zaczęła się śmiać. - Nie spodziewałam się.
- Tak wyszło. Trochę się namieszało. Ale ja go naprawdę kocham. To był ogromny błąd z mojej strony. Nie wiesz, jak żałuję.
- Spokojnie. Powiem Ci, że on też był w kiepskiej formie. - szepnęła do Ann Melanie.
- O mnie plotkujecie? - wszedł do pokoju blondyn.
- Nie interesuj się, braciszku. - powiedziała jego siostra i dała kuksańca w bok.
- Osz Ty!
Zaczął ją łaskotać. Tak przyjemnie było patrzeć na wesołego Marco, który nie jest skłócony z rodziną.
- Poddaję się! - powiedziała Melanie.
Reus usiadł obok Ann, zostawiając Melanie całą kanapę do dyspozycji. Objął ją ramieniem i spędzili resztę wieczoru w swoim towarzystwie.
- Będę uciekać. - powiedziała Ann.
- Nie zostaniesz na noc? - zapytał Reus.
- Nie przejmuj się, wiem, że mój brat nie jest święty. - odezwała się Melanie z uśmiechem na twarzy.
- Nie dzisiaj. Poza tym jutro masz mecz i musisz być wypoczęty! - zwróciła się do Reusa.
- Będziesz?
- Zawsze byłam! Na każdym meczu. Nie odpuściłam sobie żadnego.
Marco ją pocałował.
- Ej, ja tu jestem! - zaczęła protestować Melanie.
- Przecież wiem. - odpowiedział blondyn. Jednak widząc minę siostry, odsunął się od Ann. Dziewczyna wstała i skierowała się do drzwi.
- Odprowadzić Cię? - zapytał.
- Coś Ty. Idź spać, bo już późno. Spotykamy się jutro na meczu. Cześć, Melanie! Pa, kochanie! - powiedziała i wyszła.
Idąc, wyjęła komórkę ze swojej kieszeni, otworzyła nową wiadomość i napisała tylko jedno słowo:
Dziękuję.
Zaznaczyła numer Michaela i wysłała.
--------------------------------------------------------
No i jest 20. Nawet nie wiem, kiedy tak szybko dotarłam do tego numeru.
Po raz kolejny dziękuję za komentarze i za to, że jest Was coraz więcej! Dziękuję, bo to daje motywację do pisania. Dzięki temu wiem, że to do kogoś trafia, że komuś się podoba:] Dziękuję!:*
Przepraszam, że tak późno, ale był mecz... niestety, przegrany. ale trudno, nie można zawsze wszystkiego wygrywać. Mam nadzieję, że Wam się podoba! Komentujcie, proszę:)
Dobrej nocy, pozdrawiam!:]
Przepraszam, ale dostałam ważny telefon i musiałam iść. Mam nadzieję, że wszystko się ułożyło. Do zobaczenia!
Ania.
W sumie, to może i dobrze, pomyślała Ann. Po chwili usłyszała pukanie do drzwi. Chciała to olać, ale wiedziała, że już nic nie może jej popsuć nastroju bardziej. Dlatego też podeszła do drzwi i je otworzyła. Zobaczyła w nich rozbawionego? blondyna. Nie wiedziała, czy się śmiał.
- Czego tu chcesz? I z czego się śmiejesz?! - wyskoczyła na niego.
- Mogę na chwilę wejść? Sąsiedzi znowu doniosą. - widząc jej zaskoczoną minę, dodał - Tak, czytałem ten artykuł, który się ukazał po tym, jak tu nocowałem. Tak, sądzę, że któryś z Twoich sąsiadów chciał zarobić.
- Nie wiem, po co chcesz wejść.
- Wyjaśnić Ci.
- Tak? A co jeszcze tu chcesz wyjaśniać? Widziałam. Nie musisz mi niczego tłumaczyć. Zrozumiałam.
- Właśnie chodzi o to, że nic nie rozumiesz.
Przepuściła go w drzwiach. On wszedł szeroko się uśmiechając. Czuł, że ta wizyta to moment przełomowy.
- Masz dwie minuty. Wiem, że to ja na początku zawaliłam, ale tak samo, jak w przypadku Michaela, nie mam zamiaru nikomu wybaczyć zdrady.
- Ale przecież ze mną zerwałaś. - powiedział. Miał całkowitą rację. Ann zdawała sobie z tego sprawę, dlatego tylko powiedziała:
- Masz 2 minuty.
- Nie było żadnej zdrady. Raz Ania mnie powstrzymała, ale to był tylko raz. Nigdy Cię nie zdradziłem. Fakt, ta sytuacja nieco mnie bawi, ale możesz mi wierzyć, że nie było żadnej zdrady. Nigdy.
To ostatnie słowo pobrzmiewało echem w głowie dziewczyny.
- Wiem, co widziałam, Marco.
- Co widziałaś? Dziewczynę ubraną w szlafrok. Nic więcej.
- To dla mnie jest jednoznaczne.
- Bardzo szybko mnie osądziłaś. Chyba zbyt szybko. To moja siostra. Przyjechała do mnie od razu z lotniska, bo chciała pogadać. Zapytała, czy mogłaby się odświeżyć.
Reusowi było przykro, że Ann tak łatwo wydała osąd. Z drugiej strony, on pewnie też by w ten sposób pomyślał. Jednak po tym, co powiedział odwrócił się i wyszedł z jej domu.
W głowie Ann zapanowała burza. Idiotka, kretynka! - mówiła sobie. Muszę go zatrzymać, powiedziała do siebie.
- Marco! - krzyknęła, kiedy chłopak był w drodze do furtki. Pobiegła do niego i skoczyła. On odruchowo ją złapał, a ona zaczęła go całować.
- Przepraszam. Wiem, że Cię zraniłam. Wybaczysz mi? - zapytała.
On nie chciał jej odpowiadać. Tym razem to on zaczął ją całować. Zaniósł ją z powrotem do jej domu.
- czy to znaczy, że mi wybaczysz? - dopytywała się Ann. - Muszę to usłyszeć.
- A jak Ci się wydaje? - uśmiechnął się do niej w rozbrajający sposób. Postawił ją dopiero w salonie. Zaczął zdejmować jej koszulkę.
- Poczekaj, Marco. Muszę odwiedzić Twoją siostrę. Pomyślałam o niej, że jest dziwką i muszę ją przeprosić.
- Ona może poczekać.
- Nie, nie może. Chcesz, to tu czekaj. Ja i tak pójdę.
Ann ruszyła w kierunku drzwi, kiedy usłyszała:
- Dobra, dobra, idę z Tobą.
W sumie się nie spieszyli. Szli wolno, trzymając się za ręce.
- A jak zobaczą nas paparazzi? - zapytał. Nadal szanował decyzję dziewczyny o tym, żeby się nie ujawniać.
- Nie obchodzi mnie to. Dlaczego mam ukrywać, że jestem szczęśliwa?
- To coś nowego. Ale czeka nas jeszcze jedna, nieprzyjemna rozmowa.
Ann się przestraszyła.
- Jaka? O czym? - dopytywała się.
- Ty będziesz musiała mi coś wyjaśnić.
- Wiem. Nawet nie wiesz, jak tego żałuję! Byłam taka głupia. Mam nadzieję, że zrozumiesz.
- Później o tym porozmawiamy. Teraz wejdź. Melanie nie będzie zła. Na pewno. Wejdź. - otworzył przed nią drzwi.
- Ale i tak mi głupio...
- Melanie? - zawołał Marco.
- O, braciszku, już wróciłeś? - zapytała z jakiegoś innego pomieszczenia. - O, nie jesteś sam. - powiedziała, gdy weszła do korytarza.
- Melanie, to moja dziewczyna Ann. Ann, to moja siostra, Melanie.
- Przepraszam Cię za to zamieszanie. Nie powinnam była otwierać drzwi w samym szlafroku. - wyciągnęła do niej rękę.
- Nie masz za co przepraszać. To ja muszę Cię przeprosić. Wszystko źle odebrałam... - brunetce było naprawdę głupio.
- Oj, zapomnijmy o tym, okej? - uśmiechnęła się do niej.
- Bardzo chętnie.
- Dziewczyny, napijecie się czegoś? - wtrącił się Marco.
- Jasne. Masz piwo? - zapytała Melanie.
- Ja bym nie miał? - uśmiechnął się. - Ann, a Ty?
- Też możesz mi przynieść.
Dziewczyny usiadły w salonie, a Reus poszedł do kuchni.
- Przyjechałam do Marco zaprosić go na swój ślub. Jak chcesz, to przyjdź z nim. Nie zapraszałam go z osobą towarzyszącą tylko dlatego, ze nie wiedziałam, że ma dziewczynę.
- Bo go rzuciłam jakiś czas temu. I bardzo tego żałowałam.
- No proszę, istnieje dziewczyna, która pogoniła mojego brata? - zaczęła się śmiać. - Nie spodziewałam się.
- Tak wyszło. Trochę się namieszało. Ale ja go naprawdę kocham. To był ogromny błąd z mojej strony. Nie wiesz, jak żałuję.
- Spokojnie. Powiem Ci, że on też był w kiepskiej formie. - szepnęła do Ann Melanie.
- O mnie plotkujecie? - wszedł do pokoju blondyn.
- Nie interesuj się, braciszku. - powiedziała jego siostra i dała kuksańca w bok.
- Osz Ty!
Zaczął ją łaskotać. Tak przyjemnie było patrzeć na wesołego Marco, który nie jest skłócony z rodziną.
- Poddaję się! - powiedziała Melanie.
Reus usiadł obok Ann, zostawiając Melanie całą kanapę do dyspozycji. Objął ją ramieniem i spędzili resztę wieczoru w swoim towarzystwie.
- Będę uciekać. - powiedziała Ann.
- Nie zostaniesz na noc? - zapytał Reus.
- Nie przejmuj się, wiem, że mój brat nie jest święty. - odezwała się Melanie z uśmiechem na twarzy.
- Nie dzisiaj. Poza tym jutro masz mecz i musisz być wypoczęty! - zwróciła się do Reusa.
- Będziesz?
- Zawsze byłam! Na każdym meczu. Nie odpuściłam sobie żadnego.
Marco ją pocałował.
- Ej, ja tu jestem! - zaczęła protestować Melanie.
- Przecież wiem. - odpowiedział blondyn. Jednak widząc minę siostry, odsunął się od Ann. Dziewczyna wstała i skierowała się do drzwi.
- Odprowadzić Cię? - zapytał.
- Coś Ty. Idź spać, bo już późno. Spotykamy się jutro na meczu. Cześć, Melanie! Pa, kochanie! - powiedziała i wyszła.
Idąc, wyjęła komórkę ze swojej kieszeni, otworzyła nową wiadomość i napisała tylko jedno słowo:
Dziękuję.
Zaznaczyła numer Michaela i wysłała.
--------------------------------------------------------
No i jest 20. Nawet nie wiem, kiedy tak szybko dotarłam do tego numeru.
Po raz kolejny dziękuję za komentarze i za to, że jest Was coraz więcej! Dziękuję, bo to daje motywację do pisania. Dzięki temu wiem, że to do kogoś trafia, że komuś się podoba:] Dziękuję!:*
Przepraszam, że tak późno, ale był mecz... niestety, przegrany. ale trudno, nie można zawsze wszystkiego wygrywać. Mam nadzieję, że Wam się podoba! Komentujcie, proszę:)
Dobrej nocy, pozdrawiam!:]
czwartek, 11 lipca 2013
Rozdział 19
Ann i Marco wyszli z imprezy do ogrodu, przylegającego do willi.
- Muszę Ci coś bardzo ważnego powiedzieć. Wysłuchaj mnie do końca, dobrze? - powiedziała Ann.
- Dobrze.
- Musimy się rozstać. Długo o tym myślałam. Właściwie ostatnich kilka dni było dla mnie totalną męczarnią. Przepraszam Cię, Marco.
- Ale jak to? Dlaczego? Coś zrobiłem źle? Przestraszyłem Cię tym, co powiedziałem w kościele?
- Nie chodzi o Ciebie. Naprawdę. To jest najtrudniejsza decyzja mojego życia. - powiedziała Ann prawie płacząc. Nie spodziewała się, że przechodzące przez jej gardło słowa tak bardzo ją samą zranią.
Odwróciła się i poszła. Zostawiła go. Sama w to nie wierzyła. Miała zamiar mu powiedzieć, a jednak jej tchórzostwo wygrało.
*** 2 TYGODNIE PÓŹNIEJ***
Ann nie przestała myśleć o Reusie. Każda myśl powodowała u niej płacz. Michael przychodził do niej i starał się jej zastąpić blondyna. Ale czy ktokolwiek mógł go zastąpić? Nie. On był jej miłością, a ona to zniszczyła. Kilka dni po tym, jak zerwała, chciała do niego pójść i przeprosić. Wiedziała, że źle zrobiła. Jednak nie miała odwagi. Po raz kolejny jej tchórzostwo wygrało. Ignorowała Michaela. Zdawała sobie sprawę, że teraz już nic nie może jej zrobić. Wciąż miała karnet na mecze BVB. Chodziła na każdy i chowała się gdzieś w kącie, kibicując Marco. Prawie płakała za każdym razem, kiedy Reus strzelił gola. Jednak on nie cieszył się z strzelonego gola tak, jak kiedyś. Przybił piątkę z innymi piłkarzami, ale to tyle. Nie chciała jednak sprawiać Reusowi więcej bólu, dlatego unikała go. Śledziła jego poczynania w Internecie, a po każdym meczu ulatniała się szybko. Przychodziła na chwilę przed rozpoczęciem, kiedy cała drużyna była w szatni. Jednak pewnego dnia rozpoznała ją Ania. Mimo tego, że miała okulary przeciwsłoneczne, to ta ją poznała.
- Ann, co się dzieje? Co się stało? - dopytywała się Lewandowska.
- Ania, ja... Tak żałuję. - opowiedziała jej po krótce całą historię.
- Nie jest za późno. Marco też nie umie przejść nad całą sprawą do porządku dziennego. Rozmawiałam z Robertem, a on z Reusem. Powiedział mu, że nie wie, co się stało. Że go to przerasta. Że chciał do Ciebie tyle razy zadzwonić lub przyjechać. Ale jak coś, nie wiesz tego ode mnie.
- Jasne, Ania. Dziękuję. Przepraszam, ale muszę uciekać.
- Będziesz na przyszłym meczu?
- Na każdym jestem. - powiedziała Ann na odchodne i poszła. Założyła okulary przeciwsłoneczne i idąc wpadła na kogoś.
- Przepraszam bardzo. - uniosła twarz do góry i zobaczyła nikogo innego jak Reusa.
Marco postanowił zadziałać. Jak nie teraz, to nigdy, pomyślał. Złapał dziewczynę za rękę i zaprowadził do tego samego miejsca podczas pierwszych dni ich znajomości. Gdy ją zobaczył coś w nim pękło.
- Co takiego zrobiłem? Wytłumacz mi! Nic nie rozumiem!
- Proszę Cię nie utrudniaj...
Marco zmienił nastawienie. Zauważył, że takim zachowaniem niczego się nie dowie.
- Ann, nie zostawiaj mnie. Proszę. - spojrzał na nią. Postanowił zaryzykować. Podszedł jak najbliżej się dało i przyprał ją do ściany. Pochylił się nieznacznie i zaczął całować. Brunetka początkowo chciała się wyrwać, ale z każdą sekundą jej siła woli wyparowywała. Oddawała mu pocałunek, choć wiedziała, że cały wieczór przesiedzi w swoim pokoju i będzie płakać.
- Co zrobiłem? - powtórzył pytanie.
- Obiecuję, że Ci to wyjaśnię. Przysięgam. Daj mi jeszcze trochę czasu, a Ci opowiem o wszystkim. - była zła na samą siebie, że wcześniej mu o tym nie powiedziała. Teraz już była pewna, że razem z blondynem znalazłaby rozwiązanie. Jaka byłam głupia, pomyślała.
- Ale ja już mam dość czekania! Zawsze dawałem Ci tyle czasu, ile potrzebowałaś. Byłaś pierwszą, dla której się starałem. Chyba należą mi się jakieś wyjaśnienia!
- Dostaniesz je, ale jeszcze nie teraz.
- Ja już mam dość. Wysiadam. - Reus powiedział to i odszedł.
Co to miało znaczyć? To naprawdę koniec? W sumie to moja wina. Sama na to zapracowałam, myślała Ann. Wyszła z szatni zawodników i skierowała się w stronę swojego domu. Przez cały ten czas płakała. Wróciła do domu, a chwilę później Michael do niej przyszedł. Zastał ją zapłakaną.
- Co się stało? - dopytywał się.
Już Ci powiem, pomyślała brunetka.
- Idź stąd. Nie chcę Cię widzieć. To wszystko przez Ciebie!
- Ann, przepraszam. Łudziłem się, że uda mi się naprawić wszystko to, co złego zrobiłem. Teraz widzę, jak cierpisz. Idź do niego, bo widzę, że go kochasz.
- Za późno, rozumiesz?! Spieprzyłeś mi życie. Byłam szczęśliwa, a Twoja jedna wizyta wszystko rozwaliła.
- Już nie będę wchodził z butami w Twoje życie. - Michael wstał i wyszedł. Ann chwyciła za telefon i wybrala numer Ani. O dziwo, dziewczyna stała się jej bliższa niż Natalie. Przynajmniej w tej sprawie. Rozumiała więcej. Może dlatego, że sama była z piłkarzem?
- Ania, możesz przyjechać? - poprosiła.
- Jasne, tylko musisz mi podać adres.
Ann podała jej adres i 15 minut później dziewczyna zjawiła się w domu brunetki.
- Michael zniknął. Powiedział, że więcej nie będzie się mieszał do mojego życia.
- To wspaniale! Możesz iść do Reusa i mu powiedzieć. - ucieszyła się Lewandowska.
- ale dzisiaj po meczu powiedziałam mu, żeby dał mi jeszcze trochę czasu, a on mi na to, że już ma dość czekania. Że wysiada.
- Idź do niego jeszcze dzisiaj. Zanim znowu zrobi coś głupiego.
- Co masz na myśli?
- Kilka dni temu chciałam go odwiedzić, bo wiedziałam, że kiepsko się trzyma. Zatrzymałam go akurat w momencie, kiedy miał wychodzić do baru. Znowu się stacza.
- Ania, muszę do niego iść! - olśniło Ann.
- A co Ci przed chwilą powiedziałam? - zapytała z uśmiechem dziewczyna.
Ann zerwała się z kanapy, pobiegła do łazienki, umalowała się delikatnie, przebrała i po 15 minutach zeszła na dół.
- Ania, zostajesz czy idziesz?
- Poczekam tutaj. Roberta i tak nie ma w domu.
- Ale gdybym długo nie wracała, to zostaw klucze pod wycieraczką.
- Jasne. Powodzenia. - usłyszała Ann, gdy wyszła z domu. Prawie całą drogę biegła. Jakieś 200 metrów przed domem Reusa zwolniła. Musiała uspokoić oddech. Weszła na posesję Marco i stanęła przed drzwiami.
-----------------------------------
Jak Wam się podoba?:) Mam nadzieję, że choć trochę. Znowu się męczyłam kilka godzin... Nie mogłam wymyślić niczego składnego. Ale jest:)
Dziękuję za każdy komentarz. Pozdrawiam!:) Dobrego wieczoru! Do jutra!:]
- Muszę Ci coś bardzo ważnego powiedzieć. Wysłuchaj mnie do końca, dobrze? - powiedziała Ann.
- Dobrze.
- Musimy się rozstać. Długo o tym myślałam. Właściwie ostatnich kilka dni było dla mnie totalną męczarnią. Przepraszam Cię, Marco.
- Ale jak to? Dlaczego? Coś zrobiłem źle? Przestraszyłem Cię tym, co powiedziałem w kościele?
- Nie chodzi o Ciebie. Naprawdę. To jest najtrudniejsza decyzja mojego życia. - powiedziała Ann prawie płacząc. Nie spodziewała się, że przechodzące przez jej gardło słowa tak bardzo ją samą zranią.
Odwróciła się i poszła. Zostawiła go. Sama w to nie wierzyła. Miała zamiar mu powiedzieć, a jednak jej tchórzostwo wygrało.
*** 2 TYGODNIE PÓŹNIEJ***
Ann nie przestała myśleć o Reusie. Każda myśl powodowała u niej płacz. Michael przychodził do niej i starał się jej zastąpić blondyna. Ale czy ktokolwiek mógł go zastąpić? Nie. On był jej miłością, a ona to zniszczyła. Kilka dni po tym, jak zerwała, chciała do niego pójść i przeprosić. Wiedziała, że źle zrobiła. Jednak nie miała odwagi. Po raz kolejny jej tchórzostwo wygrało. Ignorowała Michaela. Zdawała sobie sprawę, że teraz już nic nie może jej zrobić. Wciąż miała karnet na mecze BVB. Chodziła na każdy i chowała się gdzieś w kącie, kibicując Marco. Prawie płakała za każdym razem, kiedy Reus strzelił gola. Jednak on nie cieszył się z strzelonego gola tak, jak kiedyś. Przybił piątkę z innymi piłkarzami, ale to tyle. Nie chciała jednak sprawiać Reusowi więcej bólu, dlatego unikała go. Śledziła jego poczynania w Internecie, a po każdym meczu ulatniała się szybko. Przychodziła na chwilę przed rozpoczęciem, kiedy cała drużyna była w szatni. Jednak pewnego dnia rozpoznała ją Ania. Mimo tego, że miała okulary przeciwsłoneczne, to ta ją poznała.
- Ann, co się dzieje? Co się stało? - dopytywała się Lewandowska.
- Ania, ja... Tak żałuję. - opowiedziała jej po krótce całą historię.
- Nie jest za późno. Marco też nie umie przejść nad całą sprawą do porządku dziennego. Rozmawiałam z Robertem, a on z Reusem. Powiedział mu, że nie wie, co się stało. Że go to przerasta. Że chciał do Ciebie tyle razy zadzwonić lub przyjechać. Ale jak coś, nie wiesz tego ode mnie.
- Jasne, Ania. Dziękuję. Przepraszam, ale muszę uciekać.
- Będziesz na przyszłym meczu?
- Na każdym jestem. - powiedziała Ann na odchodne i poszła. Założyła okulary przeciwsłoneczne i idąc wpadła na kogoś.
- Przepraszam bardzo. - uniosła twarz do góry i zobaczyła nikogo innego jak Reusa.
Marco postanowił zadziałać. Jak nie teraz, to nigdy, pomyślał. Złapał dziewczynę za rękę i zaprowadził do tego samego miejsca podczas pierwszych dni ich znajomości. Gdy ją zobaczył coś w nim pękło.
- Co takiego zrobiłem? Wytłumacz mi! Nic nie rozumiem!
- Proszę Cię nie utrudniaj...
Marco zmienił nastawienie. Zauważył, że takim zachowaniem niczego się nie dowie.
- Ann, nie zostawiaj mnie. Proszę. - spojrzał na nią. Postanowił zaryzykować. Podszedł jak najbliżej się dało i przyprał ją do ściany. Pochylił się nieznacznie i zaczął całować. Brunetka początkowo chciała się wyrwać, ale z każdą sekundą jej siła woli wyparowywała. Oddawała mu pocałunek, choć wiedziała, że cały wieczór przesiedzi w swoim pokoju i będzie płakać.
- Co zrobiłem? - powtórzył pytanie.
- Obiecuję, że Ci to wyjaśnię. Przysięgam. Daj mi jeszcze trochę czasu, a Ci opowiem o wszystkim. - była zła na samą siebie, że wcześniej mu o tym nie powiedziała. Teraz już była pewna, że razem z blondynem znalazłaby rozwiązanie. Jaka byłam głupia, pomyślała.
- Ale ja już mam dość czekania! Zawsze dawałem Ci tyle czasu, ile potrzebowałaś. Byłaś pierwszą, dla której się starałem. Chyba należą mi się jakieś wyjaśnienia!
- Dostaniesz je, ale jeszcze nie teraz.
- Ja już mam dość. Wysiadam. - Reus powiedział to i odszedł.
Co to miało znaczyć? To naprawdę koniec? W sumie to moja wina. Sama na to zapracowałam, myślała Ann. Wyszła z szatni zawodników i skierowała się w stronę swojego domu. Przez cały ten czas płakała. Wróciła do domu, a chwilę później Michael do niej przyszedł. Zastał ją zapłakaną.
- Co się stało? - dopytywał się.
Już Ci powiem, pomyślała brunetka.
- Idź stąd. Nie chcę Cię widzieć. To wszystko przez Ciebie!
- Ann, przepraszam. Łudziłem się, że uda mi się naprawić wszystko to, co złego zrobiłem. Teraz widzę, jak cierpisz. Idź do niego, bo widzę, że go kochasz.
- Za późno, rozumiesz?! Spieprzyłeś mi życie. Byłam szczęśliwa, a Twoja jedna wizyta wszystko rozwaliła.
- Już nie będę wchodził z butami w Twoje życie. - Michael wstał i wyszedł. Ann chwyciła za telefon i wybrala numer Ani. O dziwo, dziewczyna stała się jej bliższa niż Natalie. Przynajmniej w tej sprawie. Rozumiała więcej. Może dlatego, że sama była z piłkarzem?
- Ania, możesz przyjechać? - poprosiła.
- Jasne, tylko musisz mi podać adres.
Ann podała jej adres i 15 minut później dziewczyna zjawiła się w domu brunetki.
- Michael zniknął. Powiedział, że więcej nie będzie się mieszał do mojego życia.
- To wspaniale! Możesz iść do Reusa i mu powiedzieć. - ucieszyła się Lewandowska.
- ale dzisiaj po meczu powiedziałam mu, żeby dał mi jeszcze trochę czasu, a on mi na to, że już ma dość czekania. Że wysiada.
- Idź do niego jeszcze dzisiaj. Zanim znowu zrobi coś głupiego.
- Co masz na myśli?
- Kilka dni temu chciałam go odwiedzić, bo wiedziałam, że kiepsko się trzyma. Zatrzymałam go akurat w momencie, kiedy miał wychodzić do baru. Znowu się stacza.
- Ania, muszę do niego iść! - olśniło Ann.
- A co Ci przed chwilą powiedziałam? - zapytała z uśmiechem dziewczyna.
Ann zerwała się z kanapy, pobiegła do łazienki, umalowała się delikatnie, przebrała i po 15 minutach zeszła na dół.
- Ania, zostajesz czy idziesz?
- Poczekam tutaj. Roberta i tak nie ma w domu.
- Ale gdybym długo nie wracała, to zostaw klucze pod wycieraczką.
- Jasne. Powodzenia. - usłyszała Ann, gdy wyszła z domu. Prawie całą drogę biegła. Jakieś 200 metrów przed domem Reusa zwolniła. Musiała uspokoić oddech. Weszła na posesję Marco i stanęła przed drzwiami.
-----------------------------------
Jak Wam się podoba?:) Mam nadzieję, że choć trochę. Znowu się męczyłam kilka godzin... Nie mogłam wymyślić niczego składnego. Ale jest:)
Dziękuję za każdy komentarz. Pozdrawiam!:) Dobrego wieczoru! Do jutra!:]
środa, 10 lipca 2013
Rozdział 18
Przez resztę tygodnia Ann nie przejmowała się Michaelem, a raczej starała się to ukryć. Martwiła się jedynie wtedy, gdy zostawała sama.
Nadszedł w końcu wymarzony dzień Ani - już za kilka godzin miała zostać Panią Lewandowską. Ann od samego rana szykowała się, aby wyglądać perfekcyjnie. Marco miał po nią przyjechać o 17, bo ślub zaczynał się o 18. Chcieli być trochę wcześniej.
- Co myślisz, Natalie? - zapytała Ann, kiedy w końcu wyszła z łazienki.
- Woooow. Ann, wyglądasz ślicznie. Naprawdę.
- Dzięki. Bałam się, że przesadziłam.
- Ani trochę! Marco będzie zachwycony. Na pewno.
Ann spojrzała na zegarek. Miała jeszcze 15 minut do przyjazdu Reusa.
- Ann, usiądź na chwilę. Chcę z Tobą porozmawiać. - powiedziała Natalie.
- Co tam?
- Porozmawiaj z nim. Powiedz mu szczerze, co się dzieje. Coś razem wymyślicie. Nie mogę już patrzeć jak się męczysz. Możesz udawać, ale ja wiem, że często o tym myślisz.
- A jak mam nie myśleć? To jest teraz najważniejsza sprawa w moim życiu. Ale jak Michael się dowie i coś zrobi?
- A co on może zrobić?
- Nie wiem... Ale on zwariował chyba. Boję się, bo wydawało mi się, że nie żartuje...
- Musisz coś postanowić.
- O niczym innym ostatnio nie myślę. Zastanawiam się. Ostatnio prawie powiedziałam o tym Marco, ale w ostatnim momencie się rozmyśliłam.
- Trzeba było mu powiedzieć!
Dziewczyny nie mogły dokończyć rozmowy, bo zadzwonił dzwonek do drzwi.
- To pewnie Marco. Pójdę otworzyć. - powiedziała Natalie. - A Ty masz zrobić wielkie wejście. Idź na górę i za chwilę zejdź.
- To Ty jesteś Natalie? - zapytał Marco. - Nie mieliśmy okazji się poznać.
- Tak, to ja. Miło mi. - podała mu rękę.
- Ann, przyszedł Marco. - Natalie zawołała przyjaciółkę.
- Już idę! - odkrzyknęła tamta.
Zeszła po schodach i podeszła do Marco. Pocałowała go na przywitanie.
- Cześć, skarbie. - powiedziała.
- Wow, Ann, wyglądasz pięknie. - stwierdził Reus. Stanął jak wryty, gdy ją zobaczył.
- Dziękuję. Jedziemy?
- Jasne.
Marco pożegnał się z Natalie i wyszedł przed dom.
- Ann, powiedz mu. - w ten sposób pożegnała się z nią przyjaciółka.
- Cześć, Natalie.
Po chwili dołączyła do Reusa. On otworzył przed nią drzwi do swojego samochodu, a sam usiadł za kierownicą. Pojechali do kościoła, gdzie pierwsi goście się już zjeżdżali.
- Wejdźmy do środka, bo zaraz pewnie zjadą się dziennikarze i będą nam zdjęcia robić.
- Bardzo dobry pomysł.
Szli środkiem kościoła i Ann myślała o tym, czy może kiedyś ona i Marco...
- Pięknie tutaj. - wyrwał ją z zamyślenia.
- Faktycznie. No ale czego się mogliśmy spodziewać?
- No tak... Gwiazda Bundesligi się żeni.
- To na pewno Ania zrobiła. - powiedziała z przekonaniem Ann.
- Gdzie siadamy?
- Chcę wszystko widzieć! - od razu odpowiedziała brunetka.
- To może gdzieś z przodu?
- Okej.
Podeszli do jednej z ławek i usiedli. Ann ciągle miała w głowie słowa przyjaciółki: ,,Powiedz mu''. Zaczęła się zastanawiać, czy faktycznie tak nie będzie lepiej. Ale w sumie, co może on zrobić? Przecież jak mu powie, to stwierdzi, żebym się nie przejmowała. A Michael nie zniknie.
- O czym myślisz?
- Musimy później porozmawiać. - przemogła się i powiedziała.
- Dlaczego nie teraz? - dopytywał się zaniepokojony Reus.
- Nie myśl o tym teraz. - powiedziała spokojnie. Po raz kolejny poczuła, że wszystko się ułoży. Że razem z blondynem znajdą rozwiązanie.
- A mam się bać?
- Spokojnie, skarbie. - złapała go za rękę.
Niedługo po nich do kościoła zaczęli wchodzić także inni piłkarze, więc Ann uniknęła kolejnych pytań. Witali się ze wszystkimi i pogrążyli się w cichej rozmowie. Nawet się nie zorientowali, jak minęła godzina.
Usłyszeli pierwsze nuty marszu weselnego i po chwili zobaczyli jak Ania z Robertem wchodzą do kościoła. Ann się wzruszyła.
- Zobacz, jak ona pięknie wygląda. - spojrzała na Marco załzawionymi oczami.
Reus poczuł, że to jest odpowiedni moment.
- Zobaczysz, y też tak kiedyś będziemy. - wziął ją za rękę i stanął jak najbliżej się dało.
Co to miało znaczyć?, myślała Ann. To jakaś deklaracja?
Cokolwiek by to nie było, szczęśliwa wtuliła się niezauważalnie w tors blondyna.
Całą ceremonię przesiedzieli w milczeniu. Marco zastanawiał się, co Ann myśli o tym, co jej powiedział, ale jej gest chyba mówił sam za siebie. Kiedy Ania i Robert oficjalnie zostali ogłoszeni mężem i żoną, pocałowali się, a praktycznie cały kościół eksplodował: wszyscy klaskali i serdecznie się do nich uśmiechali.
Przejechali do jakiejś willi. Tam dziennikarze nie mieli już wstępu, więc Ann i Marco nie musieli się ukrywać. Usiedli obok Mario i reszty Borussen. Jednak od czasu wyznania Marco, para ze sobą nie rozmawiała. Patrzyli jak państwo młodzi tańczą oficjalny pierwszy taniec, jak wznoszą toast, ludzie krzyczą ,,gorzko! gorzko!''.
- Chciałabym coś powiedzieć. - w pewnym momencie przy mikrofonie pojawiła się Ania. Zaczęła dziękować wszystkim za obecność, dziękować swojemu mężowi, rodzinie. W końcu powiedziała - Niedawno poznałam wspaniałą osobę, z którą dogaduję się od pierwszego momentu. To Ann. - zwróciła się bezpośrednio do mnie. - Chciałabym jej dać piosenkę specjalnie dla niej i jej partnera. To dla Was! - spojrzała na kapelę, a oni zaczęli grać jakąś wolną melodię.
- Zatańczysz? - zapytał Marco, wyciągając do niej rękę. To był ich pierwszy taniec. Ann trochę się stresowała, ale kiedy wyszli na parkiet i brunetka znalazła się w ramionach Marco, spojrzała w jego oczy, zapomniała o innych gościach, choć ci patrzyli się na nich bez wyjątku. Objął ją w pasie i przyciągnął do siebie. Poczuła zapach jego perfum. Położyła dłoń na jego szyi i przywarła do niego ciałem.
- Wiedziałeś? - zapytała w tańcu.
- Ania mnie pytała o zdanie. Pytała, czy będziesz zła. Uznałem, że to nic złego.
- Cieszę się, że tak jej powiedziałeś.
Ann czuła się tak, jakby to było jej wesele i była bardzo szczęśliwa. Czy tak miała wyglądać jej przyszłość? Tego nie wiedziała, jednak kiedy schodzili z parkietu, powiedziała:
- Marco, chodźmy, muszę Ci o czymś ważnym powiedzieć.
--------------------------------------------------------------
Jak Wam się podoba? Dodaję już dzisiaj, ale jutro będzie następny rozdział:) Z pewnością, bo teraz mam sporo pomysłów. Tylko każdy z nich jest tak szalenie inny od drugiego... Nie wiem, na który się zdecyduję.:) Zobaczymy:]
Życzę Wam dobrej nocy! Pozdrawiam!:)
Nadszedł w końcu wymarzony dzień Ani - już za kilka godzin miała zostać Panią Lewandowską. Ann od samego rana szykowała się, aby wyglądać perfekcyjnie. Marco miał po nią przyjechać o 17, bo ślub zaczynał się o 18. Chcieli być trochę wcześniej.
- Co myślisz, Natalie? - zapytała Ann, kiedy w końcu wyszła z łazienki.
- Woooow. Ann, wyglądasz ślicznie. Naprawdę.
- Dzięki. Bałam się, że przesadziłam.
- Ani trochę! Marco będzie zachwycony. Na pewno.
Ann spojrzała na zegarek. Miała jeszcze 15 minut do przyjazdu Reusa.
- Ann, usiądź na chwilę. Chcę z Tobą porozmawiać. - powiedziała Natalie.
- Co tam?
- Porozmawiaj z nim. Powiedz mu szczerze, co się dzieje. Coś razem wymyślicie. Nie mogę już patrzeć jak się męczysz. Możesz udawać, ale ja wiem, że często o tym myślisz.
- A jak mam nie myśleć? To jest teraz najważniejsza sprawa w moim życiu. Ale jak Michael się dowie i coś zrobi?
- A co on może zrobić?
- Nie wiem... Ale on zwariował chyba. Boję się, bo wydawało mi się, że nie żartuje...
- Musisz coś postanowić.
- O niczym innym ostatnio nie myślę. Zastanawiam się. Ostatnio prawie powiedziałam o tym Marco, ale w ostatnim momencie się rozmyśliłam.
- Trzeba było mu powiedzieć!
Dziewczyny nie mogły dokończyć rozmowy, bo zadzwonił dzwonek do drzwi.
- To pewnie Marco. Pójdę otworzyć. - powiedziała Natalie. - A Ty masz zrobić wielkie wejście. Idź na górę i za chwilę zejdź.
- To Ty jesteś Natalie? - zapytał Marco. - Nie mieliśmy okazji się poznać.
- Tak, to ja. Miło mi. - podała mu rękę.
- Ann, przyszedł Marco. - Natalie zawołała przyjaciółkę.
- Już idę! - odkrzyknęła tamta.
Zeszła po schodach i podeszła do Marco. Pocałowała go na przywitanie.
- Cześć, skarbie. - powiedziała.
- Wow, Ann, wyglądasz pięknie. - stwierdził Reus. Stanął jak wryty, gdy ją zobaczył.
- Dziękuję. Jedziemy?
- Jasne.
Marco pożegnał się z Natalie i wyszedł przed dom.
- Ann, powiedz mu. - w ten sposób pożegnała się z nią przyjaciółka.
- Cześć, Natalie.
Po chwili dołączyła do Reusa. On otworzył przed nią drzwi do swojego samochodu, a sam usiadł za kierownicą. Pojechali do kościoła, gdzie pierwsi goście się już zjeżdżali.
- Wejdźmy do środka, bo zaraz pewnie zjadą się dziennikarze i będą nam zdjęcia robić.
- Bardzo dobry pomysł.
Szli środkiem kościoła i Ann myślała o tym, czy może kiedyś ona i Marco...
- Pięknie tutaj. - wyrwał ją z zamyślenia.
- Faktycznie. No ale czego się mogliśmy spodziewać?
- No tak... Gwiazda Bundesligi się żeni.
- To na pewno Ania zrobiła. - powiedziała z przekonaniem Ann.
- Gdzie siadamy?
- Chcę wszystko widzieć! - od razu odpowiedziała brunetka.
- To może gdzieś z przodu?
- Okej.
Podeszli do jednej z ławek i usiedli. Ann ciągle miała w głowie słowa przyjaciółki: ,,Powiedz mu''. Zaczęła się zastanawiać, czy faktycznie tak nie będzie lepiej. Ale w sumie, co może on zrobić? Przecież jak mu powie, to stwierdzi, żebym się nie przejmowała. A Michael nie zniknie.
- O czym myślisz?
- Musimy później porozmawiać. - przemogła się i powiedziała.
- Dlaczego nie teraz? - dopytywał się zaniepokojony Reus.
- Nie myśl o tym teraz. - powiedziała spokojnie. Po raz kolejny poczuła, że wszystko się ułoży. Że razem z blondynem znajdą rozwiązanie.
- A mam się bać?
- Spokojnie, skarbie. - złapała go za rękę.
Niedługo po nich do kościoła zaczęli wchodzić także inni piłkarze, więc Ann uniknęła kolejnych pytań. Witali się ze wszystkimi i pogrążyli się w cichej rozmowie. Nawet się nie zorientowali, jak minęła godzina.
Usłyszeli pierwsze nuty marszu weselnego i po chwili zobaczyli jak Ania z Robertem wchodzą do kościoła. Ann się wzruszyła.
- Zobacz, jak ona pięknie wygląda. - spojrzała na Marco załzawionymi oczami.
Reus poczuł, że to jest odpowiedni moment.
- Zobaczysz, y też tak kiedyś będziemy. - wziął ją za rękę i stanął jak najbliżej się dało.
Co to miało znaczyć?, myślała Ann. To jakaś deklaracja?
Cokolwiek by to nie było, szczęśliwa wtuliła się niezauważalnie w tors blondyna.
Całą ceremonię przesiedzieli w milczeniu. Marco zastanawiał się, co Ann myśli o tym, co jej powiedział, ale jej gest chyba mówił sam za siebie. Kiedy Ania i Robert oficjalnie zostali ogłoszeni mężem i żoną, pocałowali się, a praktycznie cały kościół eksplodował: wszyscy klaskali i serdecznie się do nich uśmiechali.
Przejechali do jakiejś willi. Tam dziennikarze nie mieli już wstępu, więc Ann i Marco nie musieli się ukrywać. Usiedli obok Mario i reszty Borussen. Jednak od czasu wyznania Marco, para ze sobą nie rozmawiała. Patrzyli jak państwo młodzi tańczą oficjalny pierwszy taniec, jak wznoszą toast, ludzie krzyczą ,,gorzko! gorzko!''.
- Chciałabym coś powiedzieć. - w pewnym momencie przy mikrofonie pojawiła się Ania. Zaczęła dziękować wszystkim za obecność, dziękować swojemu mężowi, rodzinie. W końcu powiedziała - Niedawno poznałam wspaniałą osobę, z którą dogaduję się od pierwszego momentu. To Ann. - zwróciła się bezpośrednio do mnie. - Chciałabym jej dać piosenkę specjalnie dla niej i jej partnera. To dla Was! - spojrzała na kapelę, a oni zaczęli grać jakąś wolną melodię.
- Zatańczysz? - zapytał Marco, wyciągając do niej rękę. To był ich pierwszy taniec. Ann trochę się stresowała, ale kiedy wyszli na parkiet i brunetka znalazła się w ramionach Marco, spojrzała w jego oczy, zapomniała o innych gościach, choć ci patrzyli się na nich bez wyjątku. Objął ją w pasie i przyciągnął do siebie. Poczuła zapach jego perfum. Położyła dłoń na jego szyi i przywarła do niego ciałem.
- Wiedziałeś? - zapytała w tańcu.
- Ania mnie pytała o zdanie. Pytała, czy będziesz zła. Uznałem, że to nic złego.
- Cieszę się, że tak jej powiedziałeś.
Ann czuła się tak, jakby to było jej wesele i była bardzo szczęśliwa. Czy tak miała wyglądać jej przyszłość? Tego nie wiedziała, jednak kiedy schodzili z parkietu, powiedziała:
- Marco, chodźmy, muszę Ci o czymś ważnym powiedzieć.
--------------------------------------------------------------
Jak Wam się podoba? Dodaję już dzisiaj, ale jutro będzie następny rozdział:) Z pewnością, bo teraz mam sporo pomysłów. Tylko każdy z nich jest tak szalenie inny od drugiego... Nie wiem, na który się zdecyduję.:) Zobaczymy:]
Życzę Wam dobrej nocy! Pozdrawiam!:)
Rozdział 17
Po raz pierwszy od dawna Reus obudził się wcześnie rano. Usiadł na brzegu łóżka i schował głowę w dłoniach. Ann zaczęła się wiercić, co mogło oznaczać, że niedługo się obudzi. Marco spojrzał na nią i zauważył, że cała się odkryła. Mógłby tak na nią patrzeć, ale postanowił, że ją zakryje, bo dziewczyna mogłaby się czuć niekomfortowo. Blondyn znowu odwrócił się do niej plecami i nie zauważył, że ona otworzyła oczy. Przyglądała się chłopakowi, który najwyraźniej myślał nad czymś.
Tymczasem Marco westchnął cicho. Zaczął dostrzegać to, że nie potrzebuje niczego więcej do szczęścia. Wystarczy mu ona. Jej obecność. Chce, żeby ta znajomość była na dłużej, nie na kilka nocy. Ciekaw był, czy uda im się. Czy zniosą nagonkę mediów i zainteresowanie piłkarzem. Miał ogromną nadzieję, że tak.
- O czym myślisz, skarbie? - Ann przytuliła się do jego pleców.
- O nas. - powiedział szczerze. - Zastanawiam się, czy uda nam się przetrwać to zainteresowanie dziennikarzy.
- Nie przejmuj się tym. Zobacz, że tylko czasem coś się pojawia.
- Wiem, ale czuję, że może być gorzej. - nie chciał jej jeszcze mówić, że czuje, że ona jest dla niego wszystkim, czego potrzebuje do szczęścia. Wolał poczekać.
- Zjemy śniadanie? - zapytała Ann. Zmieniła temat, co bardzo odpowiadało Reusowi.
- Bardzo chętnie.
- To ja zrobię, a Ty idź do łazienki.
- No dobra. Będę za kilka minut na dole.
***
Siedzieli na tarasie u Ann. Wiał wiatr, który rozwiewał włosy dziewczyny. Marco bardzo spodobał się ten widok. Było to takie naturalne.
- Przepraszam, ale muszę na chwilkę iść. - powiedziała dziewczyna i skierowała się ku swojej sypialni.
Wyjęła telefon i wybrała numer Michaela.
- No cześć, piękna. - powiedział.
- Nie mów tak do mnie. Musimy się spotkać. Najlepiej dzisiaj.
- Czego tylko chcesz. O której i gdzie?
Ann nie przemyślała tego do końca, bo nie wiedziała, jakie plany ma blondyn, siedzący u niej na tarasie.
- Jeśli mogę to wpadnę do Ciebie o 17?
- Będę czekał. Już się nie mogę doczekać! Pa!
Ann rozłączyła się, nie żegnając się z nim. Nie mogła go słuchać. Jak on niesamowicie się zmienił! Nie mogła w to uwierzyć.
- Jakie masz plany na dzisiaj? - zapytała Ann, gdy już wróciła do Reusa.
- Mam trening dzisiaj. Co prawda kolejny mecz jest dopiero za dwa tygodnie, ale musimy się regularnie przygotowywać.
- Jasne. O której?
- Od 16... - odpowiedział ze smutną miną.
- Dlaczego się smucisz?
- Bo najprawdopodobniej dopiero jutro się spotkamy. Jak wrócę z treningu, to będę ledwo żył pewnie.
- Oj, to tylko jeden wieczór. Nadrobimy.
- Po prostu nie chce mi się tam iść.
- Idź, idź. Musisz strzelić dla mnie gola w najbliższym meczu!
- No dobra. Pójdę.
W sumie Ann cieszyła się, że Reus będzie zajęty tego wieczora.
Siedzieli jeszcze przez jakiś czas, a później Marco pojechał do siebie.
- Natalie? Spotykam się dziś z Michaelem.
- To wspaniale! Może mu wytłumaczysz i czegoś się przy okazji dowiesz.
- Mam nadzieję, ale boję się, że to nic nie da. Że nie uda mi się dojść z nim do porozumienia. Przecież wiesz, że on zawsze był nieustępliwy.
- Wiem, ale zachowaj spokój. Jak z nim spokojnie porozmawiasz, to może uda Ci się coś ,,utargować''. Może zrozumie, że robi źle.
- Jejku, obyś miała rację! Zadzwonię później.
- Dobra.
Rozłączyła się i poszła na górę. Włączyła komputer i portal informacyjny. Bardzo często na niego wchodziła, bo śmieszyły ją niektóre artykuły. Ale dużo się też z nich dowiadywała. Tym razem mina jej trochę zrzedła. Nie wie, jak to się stało, ale zobaczyła zdjęcie swoje i Marco z...dzisiejszego poranka!
No pięknie, pomyślała.
Postanowiła przeczytać krótki artykuł:
Najnowsze zdjęcie słynnego piłkarza Borussi Dortmund z tajemniczą brunetką tylko zaostrza dotychczasowe plotki. Do tej pory Reus nie wypowiadał się na temat znajomości z dziewczyną. Jednak, czy można mówić tylko o przyjaźni, kiedy dzisiaj wczesnym rankiem można było ich zobaczyć razem jedzących śniadanie na tarasie w domu brunetki? Sąsiedzi znajomej Reusa twierdzą, że wcześniej nie widzieli piłkarza w tej okolicy, choć zdarzało się, że brunetka została przywożona samochodem należącym do Marco Reusa. Co zatem możemy o tym myśleć? Czy ujawnią się? A może to rzeczywiście jest tylko przyjaźń? Osobiście uważamy, że jest to niemożliwe, ale sami zainteresowani milczą. Zapytani o tę znajomość przyjaciele piłkarza z drużyny odpowiadają, że nie chcą się wtrącać w prywatne życie kumpla. Inny zaś powiedział, żebyśmy zostawili ich w spokoju, bo już dość namieszaliśmy w jego życiu. Czy zatem tak gwałtowna reakcja innego piłkarza może dowodzić tego, że coś między tajemniczą brunetką a Marco Reusem jest? Śledźcie nasz portal, a z pewnością będziecie na bieżąco!
- No nie wierzę! - prawie krzyknęła Ann. - Wychodzi na to, że moi sąsiedzi szukają rozrywki. Wspaniale. Jeszcze na nich będę musiała uważać.
***
Ann wyszła ze swojego domu i skierowała się w stronę domu jej byłego chłopaka. Nie chciała się z nim spotykać, ale wiedziała, że to jedyna szansa, aby coś zmienić.
Weszła do klatki bloku, w którym mieszkał Michael. Zapukała do drzwi i chwilę później zobaczyła szeroki uśmiech chłopaka.
- Przyszłam porozmawiać.
- Wejdź. Napijesz się czegoś?
- Dziękuję, nie. - chciała być grzeczna i postanowiła, że będzie dla niego miła. Może jej nastawienie coś zmieni?
- Słucham. O czym chciałaś rozmawiać?
- Michael, dlaczego to robisz?
- Masz na myśli dupka?
- Tak, chodzi mi o Marco.
- Ja do niego nic nie mam. Chodzi mi o Ciebie. Chcę naprawić nasz związek.
- Ale nas już nie ma. - prawie straciła nad sobą kontrolę, dlatego wzięła głęboki oddech i kontynuowała - Znałeś mnie od dawna i wiedziałeś, że chyba jedynej rzeczy, której nie wybaczę facetowi to zdrada. Mogłeś się zastanowić, co robisz. Gdyby nie to, nigdy nie spotkałabym Marco i nigdy nie zaprzyjaźnilibyśmy się. Byłabym nadal z Tobą.
- Ale ja już zrozumiałem, że jej nie kocham. Chcę spróbować z Tobą znowu się spotykać. Tyle. Nie mam zamiaru krzywdzić blondyna, jeśli spełnisz mój warunek.
- Dlaczego nie możesz mnie zostawić w spokoju? - zapytała Ann.
- A myślisz, że łatwo wymazać kilka lat znajomości z Tobą z życia, ot tak?
- To dlaczego zmuszasz mnie to zrezygnowania ze znajomości z Marco? Ty nie możesz, ale ja muszę wymazać kilka ostatnich tygodni z życia?
- Tobie będzie łatwiej kilka tygodni niż mi kilka lat.
- Nie zmienisz swojego zdania?
- Nie. - usłyszała odpowiedź, która długo odbijała się echem w jej czaszce.
Ann postanowiła, że nic więcej nie da rady zrobić, dlatego wstała i wyszła. Na odchodne powiedziała:
- Nigdy do Ciebie nie wrócę. - i wyszła.
Wracała wolno do domu i czuła, że ziemia usuwa się spod jej nóg. Miała wrażenie, że przyszłość nie będzie kolorowa. Teraz miała problem, jak powiedzieć o wszystkim blondynowi. Przecież on niczego złego nie zrobił. Dlaczego ma płacić? On też jest szczęśliwy z nią.
Po powrocie do domu Ann zadzwoniła do Natalie i wszystko jej powiedziała.
- Nie przejmuj się, wymyślimy coś! Rozwiążemy to jakoś. Nie zostawię Cię z tym samej.
Słowa Natalie nadal dodawały jej otuchy. Dawały jej nadzieję, że coś może się poprawić.
------------------------------------------
Przepraszam, że wczoraj niczego nie dodałam.:) Jak mi się uda, to jeszcze dzisiaj dodam kolejny rozdział.:]
Jak Wam się podoba?:)
Dziękuję za komentarze i za to, że jest Was coraz więcej!
Dziękujęęęę baaaaardzo kochani!:*
Pozdrawiam!:)
Tymczasem Marco westchnął cicho. Zaczął dostrzegać to, że nie potrzebuje niczego więcej do szczęścia. Wystarczy mu ona. Jej obecność. Chce, żeby ta znajomość była na dłużej, nie na kilka nocy. Ciekaw był, czy uda im się. Czy zniosą nagonkę mediów i zainteresowanie piłkarzem. Miał ogromną nadzieję, że tak.
- O czym myślisz, skarbie? - Ann przytuliła się do jego pleców.
- O nas. - powiedział szczerze. - Zastanawiam się, czy uda nam się przetrwać to zainteresowanie dziennikarzy.
- Nie przejmuj się tym. Zobacz, że tylko czasem coś się pojawia.
- Wiem, ale czuję, że może być gorzej. - nie chciał jej jeszcze mówić, że czuje, że ona jest dla niego wszystkim, czego potrzebuje do szczęścia. Wolał poczekać.
- Zjemy śniadanie? - zapytała Ann. Zmieniła temat, co bardzo odpowiadało Reusowi.
- Bardzo chętnie.
- To ja zrobię, a Ty idź do łazienki.
- No dobra. Będę za kilka minut na dole.
***
Siedzieli na tarasie u Ann. Wiał wiatr, który rozwiewał włosy dziewczyny. Marco bardzo spodobał się ten widok. Było to takie naturalne.
- Przepraszam, ale muszę na chwilkę iść. - powiedziała dziewczyna i skierowała się ku swojej sypialni.
Wyjęła telefon i wybrała numer Michaela.
- No cześć, piękna. - powiedział.
- Nie mów tak do mnie. Musimy się spotkać. Najlepiej dzisiaj.
- Czego tylko chcesz. O której i gdzie?
Ann nie przemyślała tego do końca, bo nie wiedziała, jakie plany ma blondyn, siedzący u niej na tarasie.
- Jeśli mogę to wpadnę do Ciebie o 17?
- Będę czekał. Już się nie mogę doczekać! Pa!
Ann rozłączyła się, nie żegnając się z nim. Nie mogła go słuchać. Jak on niesamowicie się zmienił! Nie mogła w to uwierzyć.
- Jakie masz plany na dzisiaj? - zapytała Ann, gdy już wróciła do Reusa.
- Mam trening dzisiaj. Co prawda kolejny mecz jest dopiero za dwa tygodnie, ale musimy się regularnie przygotowywać.
- Jasne. O której?
- Od 16... - odpowiedział ze smutną miną.
- Dlaczego się smucisz?
- Bo najprawdopodobniej dopiero jutro się spotkamy. Jak wrócę z treningu, to będę ledwo żył pewnie.
- Oj, to tylko jeden wieczór. Nadrobimy.
- Po prostu nie chce mi się tam iść.
- Idź, idź. Musisz strzelić dla mnie gola w najbliższym meczu!
- No dobra. Pójdę.
W sumie Ann cieszyła się, że Reus będzie zajęty tego wieczora.
Siedzieli jeszcze przez jakiś czas, a później Marco pojechał do siebie.
- Natalie? Spotykam się dziś z Michaelem.
- To wspaniale! Może mu wytłumaczysz i czegoś się przy okazji dowiesz.
- Mam nadzieję, ale boję się, że to nic nie da. Że nie uda mi się dojść z nim do porozumienia. Przecież wiesz, że on zawsze był nieustępliwy.
- Wiem, ale zachowaj spokój. Jak z nim spokojnie porozmawiasz, to może uda Ci się coś ,,utargować''. Może zrozumie, że robi źle.
- Jejku, obyś miała rację! Zadzwonię później.
- Dobra.
Rozłączyła się i poszła na górę. Włączyła komputer i portal informacyjny. Bardzo często na niego wchodziła, bo śmieszyły ją niektóre artykuły. Ale dużo się też z nich dowiadywała. Tym razem mina jej trochę zrzedła. Nie wie, jak to się stało, ale zobaczyła zdjęcie swoje i Marco z...dzisiejszego poranka!
No pięknie, pomyślała.
Postanowiła przeczytać krótki artykuł:
Najnowsze zdjęcie słynnego piłkarza Borussi Dortmund z tajemniczą brunetką tylko zaostrza dotychczasowe plotki. Do tej pory Reus nie wypowiadał się na temat znajomości z dziewczyną. Jednak, czy można mówić tylko o przyjaźni, kiedy dzisiaj wczesnym rankiem można było ich zobaczyć razem jedzących śniadanie na tarasie w domu brunetki? Sąsiedzi znajomej Reusa twierdzą, że wcześniej nie widzieli piłkarza w tej okolicy, choć zdarzało się, że brunetka została przywożona samochodem należącym do Marco Reusa. Co zatem możemy o tym myśleć? Czy ujawnią się? A może to rzeczywiście jest tylko przyjaźń? Osobiście uważamy, że jest to niemożliwe, ale sami zainteresowani milczą. Zapytani o tę znajomość przyjaciele piłkarza z drużyny odpowiadają, że nie chcą się wtrącać w prywatne życie kumpla. Inny zaś powiedział, żebyśmy zostawili ich w spokoju, bo już dość namieszaliśmy w jego życiu. Czy zatem tak gwałtowna reakcja innego piłkarza może dowodzić tego, że coś między tajemniczą brunetką a Marco Reusem jest? Śledźcie nasz portal, a z pewnością będziecie na bieżąco!
- No nie wierzę! - prawie krzyknęła Ann. - Wychodzi na to, że moi sąsiedzi szukają rozrywki. Wspaniale. Jeszcze na nich będę musiała uważać.
***
Ann wyszła ze swojego domu i skierowała się w stronę domu jej byłego chłopaka. Nie chciała się z nim spotykać, ale wiedziała, że to jedyna szansa, aby coś zmienić.
Weszła do klatki bloku, w którym mieszkał Michael. Zapukała do drzwi i chwilę później zobaczyła szeroki uśmiech chłopaka.
- Przyszłam porozmawiać.
- Wejdź. Napijesz się czegoś?
- Dziękuję, nie. - chciała być grzeczna i postanowiła, że będzie dla niego miła. Może jej nastawienie coś zmieni?
- Słucham. O czym chciałaś rozmawiać?
- Michael, dlaczego to robisz?
- Masz na myśli dupka?
- Tak, chodzi mi o Marco.
- Ja do niego nic nie mam. Chodzi mi o Ciebie. Chcę naprawić nasz związek.
- Ale nas już nie ma. - prawie straciła nad sobą kontrolę, dlatego wzięła głęboki oddech i kontynuowała - Znałeś mnie od dawna i wiedziałeś, że chyba jedynej rzeczy, której nie wybaczę facetowi to zdrada. Mogłeś się zastanowić, co robisz. Gdyby nie to, nigdy nie spotkałabym Marco i nigdy nie zaprzyjaźnilibyśmy się. Byłabym nadal z Tobą.
- Ale ja już zrozumiałem, że jej nie kocham. Chcę spróbować z Tobą znowu się spotykać. Tyle. Nie mam zamiaru krzywdzić blondyna, jeśli spełnisz mój warunek.
- Dlaczego nie możesz mnie zostawić w spokoju? - zapytała Ann.
- A myślisz, że łatwo wymazać kilka lat znajomości z Tobą z życia, ot tak?
- To dlaczego zmuszasz mnie to zrezygnowania ze znajomości z Marco? Ty nie możesz, ale ja muszę wymazać kilka ostatnich tygodni z życia?
- Tobie będzie łatwiej kilka tygodni niż mi kilka lat.
- Nie zmienisz swojego zdania?
- Nie. - usłyszała odpowiedź, która długo odbijała się echem w jej czaszce.
Ann postanowiła, że nic więcej nie da rady zrobić, dlatego wstała i wyszła. Na odchodne powiedziała:
- Nigdy do Ciebie nie wrócę. - i wyszła.
Wracała wolno do domu i czuła, że ziemia usuwa się spod jej nóg. Miała wrażenie, że przyszłość nie będzie kolorowa. Teraz miała problem, jak powiedzieć o wszystkim blondynowi. Przecież on niczego złego nie zrobił. Dlaczego ma płacić? On też jest szczęśliwy z nią.
Po powrocie do domu Ann zadzwoniła do Natalie i wszystko jej powiedziała.
- Nie przejmuj się, wymyślimy coś! Rozwiążemy to jakoś. Nie zostawię Cię z tym samej.
Słowa Natalie nadal dodawały jej otuchy. Dawały jej nadzieję, że coś może się poprawić.
------------------------------------------
Przepraszam, że wczoraj niczego nie dodałam.:) Jak mi się uda, to jeszcze dzisiaj dodam kolejny rozdział.:]
Jak Wam się podoba?:)
Dziękuję za komentarze i za to, że jest Was coraz więcej!
Dziękujęęęę baaaaardzo kochani!:*
Pozdrawiam!:)
poniedziałek, 8 lipca 2013
Rozdział 16
- Aaaaaach! - krzyknęła Ann, kiedy Marco nie trafił w bramkę.
Siedziała na stadionie wśród innych fanów. Nie chciała być w sektorze WAGs, bo czułaby się obserwowana. Tym bardziej, że obiecali sobie z Reusem, że póki co się nie ujawniają. Blondyn wiedział, gdzie siedzi brunetka i co jakiś czas spoglądał w jej stronę. Miał nadzieję, że przyniesie mu szczęście. I tak też się stało. W drugiej połowie strzelił gola, dającego prowadzenie BVB.
- Taaaaaaaaak! - krzyknęła Ann z innymi kibicami. On nieznacznie odwrócił się i pobiegł w jej stronę. Siedziała na tyle wysoko, że nie było szansy, aby ktokolwiek dostrzegł, że uśmiecha się do niej. Jednak ona wiedziała. To jej wystarczało. Nikt inny nie musiał wiedzieć.
- Cześć. - usłyszała głos dochodzący z prawej strony. Odwróciła się i zobaczyła dziewczynę Lewego. - Wiem o Was, nie przejmuj się. - szepnęła jej do ucha tak, żeby nikt nie słyszał.
- Ann. - wyciągnęła do niej rękę.
- Ania. - dziewczyna ją przytuliła. - Marco miał dzisiaj naprawdę dobry dzień.
- Zdecydowanie tak.
- Chciałam Cię poznać, bo wiem, że przychodzisz na mój ślub. Trochę głupio by było, gdybyś przyszła i byśmy się nie znały...
- Faktycznie. Nawet o tym nie pomyślałam. Stresujesz się?
- Coś ty. Kiedy jesteś pewna, że to ten jedyny, stresujesz się tylko tym, żeby on się nie rozmyślił. - zaśmiała się serdecznie.
- Chyba Lewy by Ci takiego czegoś nie zrobił?
- Nie. Z pewnością nie. Jesteśmy razem na tyle długo, że wiemy, że pasujemy do siebie.
- Chciałabym kiedyś się tak poczuć.
- Kiedyś na pewno się poczujesz. Przepraszam, ale muszę już uciekać. Robert na mnie czeka na pewno.
Ania pocałowała dziewczynę w policzek, co wzbudziło ogólne zamieszanie. Ludzie, którzy jeszcze zostali, zaczęli szeptać, dlatego Ann jak najszybciej uciekła.
- Gratuluję. - podeszła do Marco i pocałowała go w policzek.
- Dzięki. Widziałem, że poznałaś Anię.
- Tak, jaka ona jest sympatyczna! Nie spodziewałam się, że tak łatwo się dogadamy.
- Jest bardzo fajna. Chyba ją jako pierwszą z dziewczyn moich kumpli polubiłem. Tak naprawdę ona jedyna nigdy niczym mnie nie wkurzyła. Idziesz ze mną do Mario?
- Impreza? - zgadła dziewczyna.
- Praktycznie po każdym wygranym meczu się spotykamy. Będzie Ania, więc pogadacie sobie. No, nie daj się prosić.
- Ale ja przecież z chęcią pójdę! Już nie jestem taka zdziwiona, kiedy piłkarze mówią do mnie po imieniu.
- To się cieszę.
Czterdzieści minut później wchodzili do domu Goetze. Tym razem to Ann weszła jako pierwsza bez pukania.
- Ann, weszłaś bez pukania! - powiedział Reus.
- No i co? Mario nie będzie zły.
Marco zaśmiał się głośno.
- Z czego rżysz, baranie? - zapytał od progu Goetze.
- Ann mnie rozśmieszyła. - przyciągnął ją do swojego boku.
Przywitali się ze wszystkimi obecnymi i już po chwili Ann z Anią siedziały w kącie i rozmawiały.
- Kiedy się zorientowałaś, że Robert to ten jedyny?
- Nawet nie wiem. Pewnego dnia jakoś samo to przyszło. Dlatego nie wahałam się nawet przez sekundę, gdy poprosił mnie o rękę. Właśnie dlatego w sobotę będę panią Lewandowską. - uśmiechnęła się. - A co, myślisz o Marco?
- Coś Ty. Zbyt krótko się znamy. Nie wiem, czy to ten na całe życie. Póki co jest wspaniale, ale kto wie, co będzie za choćby tydzień... - powiedziała Ann i pomyślała o Michaelu.
- Coś się dzieje? - zapytała Ania, widząc minę brunetki.
- Nie, tak po prostu powiedziałam. - skłamała.
Ann siedziała cały wieczór z Anią. Rozmawiały o ślubie, przygotowaniach, podróży poślubnej. Stachurska była taka podekscytowana. Ann miała nadzieję, że kiedyś i ona będzie mogła z taką ekscytacją mówić o swoim ślubie. Doszło do niej to, że ona chyba chciałaby poślubić Reusa. Chciałaby spędzić z nim resztę życia, urodzić tyle dzieci, ile Bóg pozwoli i być z nim tak zwyczajnie szczęśliwa. Nie jako dziewczyna sławnego piłkarza, ale jako Ann Reus. Żeby nie musieli się ukrywać, przestali być pod ostrzałem fotoreporterów.
Ale to są tylko moje marzenia, pomyślała Ann, przecież to się pewnie nie spełni.
- Słuchasz mnie? - dziewczyna nawet nie zorientowała się, kiedy obok niej pojawił się Marco.
- Przepraszam. Co mówiłeś?
- Pytałem, czy możemy się już zbierać. Jestem bardzo zmęczony, a jest już po pierwszej.
- Pewnie! Nie ma problemu.
Pożegnali się ze wszystkimi, a Ania powiedziała jej, że koniecznie muszą się spotkać jeszcze. Ann poczuła jakąś więź z tą dziewczyną. Cieszyła się, że podeszła do niej po meczu i zagadała.
- Jedziemy do mnie, czy chcesz u siebie nocować? - zapytał Marco.
- A może to Ty dzisiaj u mnie będziesz nocował? - zaproponowała Ann.
- W sumie, czemu nie. Nie mam jutro treningu ani żadnych planów. Tylko jest jeden problem...
- Jaki?
- Co sąsiedzi powiedzą?
- Naprawdę śmieszne! Hahahahaha, przejmujesz się nimi?
- Już dawno przestałem się przejmować tym, co media o mnie mówią i piszą.
Weszli do domu Ann. Dziewczyna szybko się wykąpała, bo Marco powiedział, żeby poszła pierwsza. Jednak po 30 minutach oboje już leżeli w łóżku. Brunetka przytuliła się do Reusa.
- Marco?
- Co tam, skarbie?
Ann zbierała się w sobie, aby powiedzieć mu prawdę o Michaelu, ale w ostatnim momencie zrezygnowała.
- Kocham Cię. - powiedziała zamiast tego.
- Ja Ciebie też.
Blondyn ją pocałował, a jego koszulka wylądowała na podłodze...
----------------------------------------------------
Och, cały dzień męczyłam się z tym rozdziałem... Przepraszam, że tak późno, ale naprawdę miałam ogromny problem, żeby coś wymyślić. Może dlatego, że moja wyobraźnia już wymyśliła dalsze rozdziały, zamiast skupić się na najbliższych... Nie wiem, ale mam nadzieję, że Wam się podoba.:)
Komentujcie, proszę:)
Pozdrawiam! Dobranoc, kochani.:)
Siedziała na stadionie wśród innych fanów. Nie chciała być w sektorze WAGs, bo czułaby się obserwowana. Tym bardziej, że obiecali sobie z Reusem, że póki co się nie ujawniają. Blondyn wiedział, gdzie siedzi brunetka i co jakiś czas spoglądał w jej stronę. Miał nadzieję, że przyniesie mu szczęście. I tak też się stało. W drugiej połowie strzelił gola, dającego prowadzenie BVB.
- Taaaaaaaaak! - krzyknęła Ann z innymi kibicami. On nieznacznie odwrócił się i pobiegł w jej stronę. Siedziała na tyle wysoko, że nie było szansy, aby ktokolwiek dostrzegł, że uśmiecha się do niej. Jednak ona wiedziała. To jej wystarczało. Nikt inny nie musiał wiedzieć.
- Cześć. - usłyszała głos dochodzący z prawej strony. Odwróciła się i zobaczyła dziewczynę Lewego. - Wiem o Was, nie przejmuj się. - szepnęła jej do ucha tak, żeby nikt nie słyszał.
- Ann. - wyciągnęła do niej rękę.
- Ania. - dziewczyna ją przytuliła. - Marco miał dzisiaj naprawdę dobry dzień.
- Zdecydowanie tak.
- Chciałam Cię poznać, bo wiem, że przychodzisz na mój ślub. Trochę głupio by było, gdybyś przyszła i byśmy się nie znały...
- Faktycznie. Nawet o tym nie pomyślałam. Stresujesz się?
- Coś ty. Kiedy jesteś pewna, że to ten jedyny, stresujesz się tylko tym, żeby on się nie rozmyślił. - zaśmiała się serdecznie.
- Chyba Lewy by Ci takiego czegoś nie zrobił?
- Nie. Z pewnością nie. Jesteśmy razem na tyle długo, że wiemy, że pasujemy do siebie.
- Chciałabym kiedyś się tak poczuć.
- Kiedyś na pewno się poczujesz. Przepraszam, ale muszę już uciekać. Robert na mnie czeka na pewno.
Ania pocałowała dziewczynę w policzek, co wzbudziło ogólne zamieszanie. Ludzie, którzy jeszcze zostali, zaczęli szeptać, dlatego Ann jak najszybciej uciekła.
- Gratuluję. - podeszła do Marco i pocałowała go w policzek.
- Dzięki. Widziałem, że poznałaś Anię.
- Tak, jaka ona jest sympatyczna! Nie spodziewałam się, że tak łatwo się dogadamy.
- Jest bardzo fajna. Chyba ją jako pierwszą z dziewczyn moich kumpli polubiłem. Tak naprawdę ona jedyna nigdy niczym mnie nie wkurzyła. Idziesz ze mną do Mario?
- Impreza? - zgadła dziewczyna.
- Praktycznie po każdym wygranym meczu się spotykamy. Będzie Ania, więc pogadacie sobie. No, nie daj się prosić.
- Ale ja przecież z chęcią pójdę! Już nie jestem taka zdziwiona, kiedy piłkarze mówią do mnie po imieniu.
- To się cieszę.
Czterdzieści minut później wchodzili do domu Goetze. Tym razem to Ann weszła jako pierwsza bez pukania.
- Ann, weszłaś bez pukania! - powiedział Reus.
- No i co? Mario nie będzie zły.
Marco zaśmiał się głośno.
- Z czego rżysz, baranie? - zapytał od progu Goetze.
- Ann mnie rozśmieszyła. - przyciągnął ją do swojego boku.
Przywitali się ze wszystkimi obecnymi i już po chwili Ann z Anią siedziały w kącie i rozmawiały.
- Kiedy się zorientowałaś, że Robert to ten jedyny?
- Nawet nie wiem. Pewnego dnia jakoś samo to przyszło. Dlatego nie wahałam się nawet przez sekundę, gdy poprosił mnie o rękę. Właśnie dlatego w sobotę będę panią Lewandowską. - uśmiechnęła się. - A co, myślisz o Marco?
- Coś Ty. Zbyt krótko się znamy. Nie wiem, czy to ten na całe życie. Póki co jest wspaniale, ale kto wie, co będzie za choćby tydzień... - powiedziała Ann i pomyślała o Michaelu.
- Coś się dzieje? - zapytała Ania, widząc minę brunetki.
- Nie, tak po prostu powiedziałam. - skłamała.
Ann siedziała cały wieczór z Anią. Rozmawiały o ślubie, przygotowaniach, podróży poślubnej. Stachurska była taka podekscytowana. Ann miała nadzieję, że kiedyś i ona będzie mogła z taką ekscytacją mówić o swoim ślubie. Doszło do niej to, że ona chyba chciałaby poślubić Reusa. Chciałaby spędzić z nim resztę życia, urodzić tyle dzieci, ile Bóg pozwoli i być z nim tak zwyczajnie szczęśliwa. Nie jako dziewczyna sławnego piłkarza, ale jako Ann Reus. Żeby nie musieli się ukrywać, przestali być pod ostrzałem fotoreporterów.
Ale to są tylko moje marzenia, pomyślała Ann, przecież to się pewnie nie spełni.
- Słuchasz mnie? - dziewczyna nawet nie zorientowała się, kiedy obok niej pojawił się Marco.
- Przepraszam. Co mówiłeś?
- Pytałem, czy możemy się już zbierać. Jestem bardzo zmęczony, a jest już po pierwszej.
- Pewnie! Nie ma problemu.
Pożegnali się ze wszystkimi, a Ania powiedziała jej, że koniecznie muszą się spotkać jeszcze. Ann poczuła jakąś więź z tą dziewczyną. Cieszyła się, że podeszła do niej po meczu i zagadała.
- Jedziemy do mnie, czy chcesz u siebie nocować? - zapytał Marco.
- A może to Ty dzisiaj u mnie będziesz nocował? - zaproponowała Ann.
- W sumie, czemu nie. Nie mam jutro treningu ani żadnych planów. Tylko jest jeden problem...
- Jaki?
- Co sąsiedzi powiedzą?
- Naprawdę śmieszne! Hahahahaha, przejmujesz się nimi?
- Już dawno przestałem się przejmować tym, co media o mnie mówią i piszą.
Weszli do domu Ann. Dziewczyna szybko się wykąpała, bo Marco powiedział, żeby poszła pierwsza. Jednak po 30 minutach oboje już leżeli w łóżku. Brunetka przytuliła się do Reusa.
- Marco?
- Co tam, skarbie?
Ann zbierała się w sobie, aby powiedzieć mu prawdę o Michaelu, ale w ostatnim momencie zrezygnowała.
- Kocham Cię. - powiedziała zamiast tego.
- Ja Ciebie też.
Blondyn ją pocałował, a jego koszulka wylądowała na podłodze...
----------------------------------------------------
Och, cały dzień męczyłam się z tym rozdziałem... Przepraszam, że tak późno, ale naprawdę miałam ogromny problem, żeby coś wymyślić. Może dlatego, że moja wyobraźnia już wymyśliła dalsze rozdziały, zamiast skupić się na najbliższych... Nie wiem, ale mam nadzieję, że Wam się podoba.:)
Komentujcie, proszę:)
Pozdrawiam! Dobranoc, kochani.:)
niedziela, 7 lipca 2013
Rozdział 15
- Witaj, mów mi Manuela. - przytuliła Ann mama Marco.
- Ann - wyszeptała dziewczyna. Była trochę zdezorientowana.
- Mamo, chodź. Chcesz coś do picia? - zabrał głos Reus.
- Bardzo chętnie.
Marco znał swoją mamę doskonale i wiedział, że chce herbatę.
- Bardzo się cieszę, że mogę Cię poznać. Marco tyle mi o Tobie opowiadał! - powiedziała podekscytowana mama Reusa.
- Też słyszałam wiele pozytywnych rzeczy o Pani.
- Mówiłam, że możesz zwracać się do mnie per Ty. - przypomniała z uśmiechem.
- Przepraszam, zapomniałam. - powiedziała Ann. Była bardzo zestresowana. Nie spodziewała się takiej reakcji ze strony Manueli.
Spędzając czas z Marco i jego mamą, brunetka zapomniała na chwilę o swoich problemach. Poczuła się jak w rodzinie, która ją kochała. Dostrzegła, jak wiele wysiłku Manuela włożyła w wychowanie syna. I teraz to procentuje. Żałowała, że nie ma takiej relacji ze swoją matką. Najlepszą miała z ojcem, ale ten nadal często wyjeżdża służbowo i zbyt często go nie widuje. Miała nadzieję, że niedługo przyjedzie, pozna Marco i.... Ach, zapomniała! Właśnie w tym momencie przypomniała sobie o ,,małym'' problemie jakim był Michael. Nawet nie zauważyła, kiedy zaczęła snuć wspólne plany na przyszłość, nie znając nawet opinii Marco. To dało jej wewnętrzną siłę i jakiś dziwny spokój, że wszystko się jakoś ułoży. Że pokona trudności i dalej będzie mogła snuć plany na przyszłość, nawet jeśli się nie spełnią. Choć gdzieś głęboko w sercu czuła, że jest to coś więcej niż zwykła, przelotna znajomość.
Marco patrzył na dwie najważniejsze kobiety w swoim życiu i czuł spokój. Widział, że się dogadują. Cieszył się, ponieważ wiedział, że Ann już wystarczająco dostała od swojej matki i jego ojca. Nareszcie widział szczery uśmiech na jej twarzy i ten widok wywołał uśmiech i na jego twarzy.
Kiedy dwie godziny później Manuela powiedziała, że musi się zbierać, Ann zareagowała:
- Nie zostaniesz jeszcze na trochę?
- Bardzo bym chciała, Ann, ale nie mogę. Obiecałam Thomasowi, mojemu mężowi, że wrócę. - blondyn i brunetka wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Marco, a tym bardziej Ann, nie powiedzieli o całej historii z wizytą Thomasa Reusa. - Ale bardzo się cieszę, że Cię poznałam. Marco miał rację. Jesteś wspaniałą osobą. - podeszła i przytuliła Ann.
- Dziękuję bardzo. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy. - odpowiedziała brunetka.
Manuela pożegnała się ze swoim synem, życząc mu powodzenia.
- Cześć, mamo. Do zobaczenia. Następnym razem my przyjedziemy do Ciebie.
- Zapamiętam tę obietnicę! - powiedziała i wyszła, zostawiając młodych samych.
15 MINUT PÓŹNIEJ
- Dlaczego Twoja mama tak łatwo mnie zaakceptowała? Dlaczego moja tak nie potrafiła?
- Może dlatego, że Twoja mama nie musiała prawie codziennie czytać w gazetach, że każdą noc spędzasz z kimś innym? - odpowiedział pytaniem Marco, jednocześnie uśmiechając się.
- Bardzo śmieszne. - powiedziała Ann, ale wbrew sobie, też się uśmiechnęła. Rozbawił ją komentarz Reusa.
Blondyn podszedł do niej i ją pocałował.
- Spokojnie, wszystko się ułoży. - powiedział blondyn, jakby na potwierdzenie jej wcześniejszych przemyśleń.
- Mam nadzieję. - stwierdziła, choć miała świadomość, że oboje myśleli o zupełnie innej sprawie. - Ale powiem Ci, że masz naprawdę wspaniałą mamę.
- W końcu po kimś mam te dobre cechy. - powiedział.
- Jaki Ty jesteś skromny! - przejechała mu dłonią do włosach, które blondyn natychmiast sobie poprawił.
Marco zaśmiał się w całkowicie naturalny sposób. Wiedział, że mama zaakceptuje Ann, ale teraz poczuł całkowitą ulgę, że największe problemy mają za sobą.
Ann postanowiła, że spędzi z Reusem jak najwięcej czasu się da. Na wszelki wypadek.
- Mamy całe popołudnie dla siebie. Co robimy? - zapytała.
- Nie mam pojęcia. Myślałem, że mama dłużej zostanie.
- Może popływamy? - tak, Marco w swoim domu miał także basen.
- Jest tylko jeden problem. Nie masz kostiumu.
- Ale mam bieliznę i mogę się w niej kąpać.
- No dobra, to daj mi 3 minuty i jestem z powrotem.
Ann poszła do łazienki, zdjęła ubrania i spięła włosy w kok.
- Przyniosłem dla Ciebie ręcznik. Łap! - Marco rzucił w jej stronę, ale niestety Ann zbyt późno się zorientowała i ręcznik wylądował na jej głowie. Reus zaczął się śmiać. Brunetka zauważyła, że ostatnio coraz częściej się śmiał. Jednak Marco zwyczajnie wyluzował, bo czuł, że wszystko w końcu zaczęło się układać. Uspokoiło się jego życie i był z tego powodu bardzo szczęśliwy. Popatrzył na Ann jak wyplątywała się z ręcznika.
- Możemy iść? - zapytał.
- Tak. Chyba, że masz jeszcze jakąś niespodziankę dla mnie. - powiedziała dziewczyna.
- Nie, już nie.
Poszli nad basen. Był bardzo ciepły i słoneczny dzień. Zostawili swoje ręczniki, ale Ann postanowiła, że najpierw chwilę poleży na słońcu.
- Jak chcesz. Ja idę popływać.
Marco wskoczył do wody, jednocześnie ochlapując dziewczynę.
- Głupek. - powiedziała Ann.
Reus przepłynął kilka długości i wpadł na pewien pomysł. Wiedział, że dziewczyna może być zła, ale postanowił zaryzykować.
- Ann, pomożesz mi wyjść?
Dziewczyna podeszła do basenu i podała mu rękę.
- Aaaaaaaaa! - krzyknęła brunetka, bo została wciągnięta do wody przez swojego chłopaka. Jednak ten, widząc, że jest zdezorientowana, wziął ją na ręce i trzymał przez chwilę.
- Już okej? - zapytał z szerokim uśmiechem. Nie śmiał się z niej, ale uśmiechu nie mógł opanować.
- Tak. Wariat z Ciebie, wiesz?
- To wszystko przez Ciebie.
- Co? Ja jestem jeszcze winna, że oszalałeś?
- Tak. To z miłości do Ciebie.
Ann zmiękło serce. Nie spodziewała się takiej odpowiedzi. Pocałowała go.
- Będziesz w środę na meczu? - zapytał.
- Miałabym opuścić mecz mojego chłopaka? No proszę Cię! Pewnie, że będę! Będę najgłośniej krzyczała, jak strzelisz gola.
- No ja mam nadzieję!
Spędzili na podwórku jeszcze półtorej godziny. Gdy szli do domu, Marco zapytał.
- Chcesz zostać na noc?
- W sumie mogę. Ale mam prośbę. Obejrzymy film?
- Jeśli tylko tego chcesz.
- Okej, ale błagam, żaden horror ani film akcji.
- Mogę nawet obejrzeć komedię romantyczną, jeśli chcesz.
- Och, to cudownie, bo akurat mam na nią ochotę!
O nie, pomyślał Marco, wkopałem się. Nie lubił tego typu filmów.
- No, dobra, to wypożyczymy jakiś w internetowej wypożyczalni. Chcesz iść do łazienki?
- Jeśli mogę.
- Pewnie, że tak. Wolisz iść na górę, czy tutaj?
- Przecież wiesz, że mi to zupełnie obojętne. - powiedziała.
- To idź na górę, ja zostanę tutaj.
Ann wzięła swoje rzeczy i poszła.
30 MINUT PÓŹNIEJ
- Jesteś głodna? - zapytał Reus.
- Trochę.
- Chcesz coś zamówić, czy robimy kolację sami?
Ann spojrzała na zegarek. Była 18:12.
- Możemy coś zrobić. Mamy dużo czasu.
Zrobili pizzę, która okazała się całkowicie niejadalna.
- Fuuuj, może coś zamówimy jednak?
Ann spróbowała kawałek i się skrzywiła.
- Chyba tak. Dobry pomysł. - zaśmiała się. - Ale, błagam, nie pizzę!
- Okej, chińszczyzna? - zaproponował.
- Może być.
Kiedy ich posiłek przyjechał, była prawie 20.
- To co? Oglądamy coś?
- Przecież Ci obiecałem.
Wybrali ,,PS Kocham Cię''. Choć ,,wybrali'' to zbyt dużo powiedziane. Ann wybrała.
- To jest naprawdę dobry film. Ale, ostrzegam, będę płakać.
- Nie wiem, jak można płakać na filmie. Przecież to tylko zmyślona historia.
- Ale nawet nie wiesz, jak realna
- Dobra, oglądajmy. Mam nadzieję, że nie usnę.
- Nie pozwolę Ci na to!
Tak, jak Ann mówiła, prawie przez cały film miała łzy w oczach, a pod koniec nerwy jej puściły i popłynęły po policzkach.
- Zobacz jak on ją kochał. - powiedziała, gdy film się skończył.
- Ja Ciebie też kocham. - odpowiedział Marco.
- Wiem. - pocałowała go. Poleżeli jeszcze chwilę. Ann spojrzała po raz pierwszy od dawna na pierścionek na swoim palcu i uśmiechnęła się. - Możemy iść spać? Jestem zmęczona trochę.
- Nic dziwnego, to był długi dzień. Pewnie. Chodź. Jutro posprzątam.
Marco wyłączył telewizor i razem z Ann poszli na górę.
Ann uświadomiła sobie, że przy Reusie całkowicie zapomniała o Michaelu. Może Natalie miała rację, żeby powiedzieć mu prawdę? Tego jeszcze nie wiedziała.
Po kilku minutach zasnęli przytuleni do siebie.
------------------------------------------------
Przepraszam, że tak późno, ale pogoda jest tak piękna, że aż szkoda byłoby nie skorzystać!:)
Ale jest 15.:) Jak Wam się podoba?:] Niedługo znowu zacznie się dziać!:>
A teraz idę się szykować, bo o 20:15 mecz Polska - USA.:]
Pozdrawiam, kochani!:)
- Ann - wyszeptała dziewczyna. Była trochę zdezorientowana.
- Mamo, chodź. Chcesz coś do picia? - zabrał głos Reus.
- Bardzo chętnie.
Marco znał swoją mamę doskonale i wiedział, że chce herbatę.
- Bardzo się cieszę, że mogę Cię poznać. Marco tyle mi o Tobie opowiadał! - powiedziała podekscytowana mama Reusa.
- Też słyszałam wiele pozytywnych rzeczy o Pani.
- Mówiłam, że możesz zwracać się do mnie per Ty. - przypomniała z uśmiechem.
- Przepraszam, zapomniałam. - powiedziała Ann. Była bardzo zestresowana. Nie spodziewała się takiej reakcji ze strony Manueli.
Spędzając czas z Marco i jego mamą, brunetka zapomniała na chwilę o swoich problemach. Poczuła się jak w rodzinie, która ją kochała. Dostrzegła, jak wiele wysiłku Manuela włożyła w wychowanie syna. I teraz to procentuje. Żałowała, że nie ma takiej relacji ze swoją matką. Najlepszą miała z ojcem, ale ten nadal często wyjeżdża służbowo i zbyt często go nie widuje. Miała nadzieję, że niedługo przyjedzie, pozna Marco i.... Ach, zapomniała! Właśnie w tym momencie przypomniała sobie o ,,małym'' problemie jakim był Michael. Nawet nie zauważyła, kiedy zaczęła snuć wspólne plany na przyszłość, nie znając nawet opinii Marco. To dało jej wewnętrzną siłę i jakiś dziwny spokój, że wszystko się jakoś ułoży. Że pokona trudności i dalej będzie mogła snuć plany na przyszłość, nawet jeśli się nie spełnią. Choć gdzieś głęboko w sercu czuła, że jest to coś więcej niż zwykła, przelotna znajomość.
Marco patrzył na dwie najważniejsze kobiety w swoim życiu i czuł spokój. Widział, że się dogadują. Cieszył się, ponieważ wiedział, że Ann już wystarczająco dostała od swojej matki i jego ojca. Nareszcie widział szczery uśmiech na jej twarzy i ten widok wywołał uśmiech i na jego twarzy.
Kiedy dwie godziny później Manuela powiedziała, że musi się zbierać, Ann zareagowała:
- Nie zostaniesz jeszcze na trochę?
- Bardzo bym chciała, Ann, ale nie mogę. Obiecałam Thomasowi, mojemu mężowi, że wrócę. - blondyn i brunetka wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Marco, a tym bardziej Ann, nie powiedzieli o całej historii z wizytą Thomasa Reusa. - Ale bardzo się cieszę, że Cię poznałam. Marco miał rację. Jesteś wspaniałą osobą. - podeszła i przytuliła Ann.
- Dziękuję bardzo. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy. - odpowiedziała brunetka.
Manuela pożegnała się ze swoim synem, życząc mu powodzenia.
- Cześć, mamo. Do zobaczenia. Następnym razem my przyjedziemy do Ciebie.
- Zapamiętam tę obietnicę! - powiedziała i wyszła, zostawiając młodych samych.
15 MINUT PÓŹNIEJ
- Dlaczego Twoja mama tak łatwo mnie zaakceptowała? Dlaczego moja tak nie potrafiła?
- Może dlatego, że Twoja mama nie musiała prawie codziennie czytać w gazetach, że każdą noc spędzasz z kimś innym? - odpowiedział pytaniem Marco, jednocześnie uśmiechając się.
- Bardzo śmieszne. - powiedziała Ann, ale wbrew sobie, też się uśmiechnęła. Rozbawił ją komentarz Reusa.
Blondyn podszedł do niej i ją pocałował.
- Spokojnie, wszystko się ułoży. - powiedział blondyn, jakby na potwierdzenie jej wcześniejszych przemyśleń.
- Mam nadzieję. - stwierdziła, choć miała świadomość, że oboje myśleli o zupełnie innej sprawie. - Ale powiem Ci, że masz naprawdę wspaniałą mamę.
- W końcu po kimś mam te dobre cechy. - powiedział.
- Jaki Ty jesteś skromny! - przejechała mu dłonią do włosach, które blondyn natychmiast sobie poprawił.
Marco zaśmiał się w całkowicie naturalny sposób. Wiedział, że mama zaakceptuje Ann, ale teraz poczuł całkowitą ulgę, że największe problemy mają za sobą.
Ann postanowiła, że spędzi z Reusem jak najwięcej czasu się da. Na wszelki wypadek.
- Mamy całe popołudnie dla siebie. Co robimy? - zapytała.
- Nie mam pojęcia. Myślałem, że mama dłużej zostanie.
- Może popływamy? - tak, Marco w swoim domu miał także basen.
- Jest tylko jeden problem. Nie masz kostiumu.
- Ale mam bieliznę i mogę się w niej kąpać.
- No dobra, to daj mi 3 minuty i jestem z powrotem.
Ann poszła do łazienki, zdjęła ubrania i spięła włosy w kok.
- Przyniosłem dla Ciebie ręcznik. Łap! - Marco rzucił w jej stronę, ale niestety Ann zbyt późno się zorientowała i ręcznik wylądował na jej głowie. Reus zaczął się śmiać. Brunetka zauważyła, że ostatnio coraz częściej się śmiał. Jednak Marco zwyczajnie wyluzował, bo czuł, że wszystko w końcu zaczęło się układać. Uspokoiło się jego życie i był z tego powodu bardzo szczęśliwy. Popatrzył na Ann jak wyplątywała się z ręcznika.
- Możemy iść? - zapytał.
- Tak. Chyba, że masz jeszcze jakąś niespodziankę dla mnie. - powiedziała dziewczyna.
- Nie, już nie.
Poszli nad basen. Był bardzo ciepły i słoneczny dzień. Zostawili swoje ręczniki, ale Ann postanowiła, że najpierw chwilę poleży na słońcu.
- Jak chcesz. Ja idę popływać.
Marco wskoczył do wody, jednocześnie ochlapując dziewczynę.
- Głupek. - powiedziała Ann.
Reus przepłynął kilka długości i wpadł na pewien pomysł. Wiedział, że dziewczyna może być zła, ale postanowił zaryzykować.
- Ann, pomożesz mi wyjść?
Dziewczyna podeszła do basenu i podała mu rękę.
- Aaaaaaaaa! - krzyknęła brunetka, bo została wciągnięta do wody przez swojego chłopaka. Jednak ten, widząc, że jest zdezorientowana, wziął ją na ręce i trzymał przez chwilę.
- Już okej? - zapytał z szerokim uśmiechem. Nie śmiał się z niej, ale uśmiechu nie mógł opanować.
- Tak. Wariat z Ciebie, wiesz?
- To wszystko przez Ciebie.
- Co? Ja jestem jeszcze winna, że oszalałeś?
- Tak. To z miłości do Ciebie.
Ann zmiękło serce. Nie spodziewała się takiej odpowiedzi. Pocałowała go.
- Będziesz w środę na meczu? - zapytał.
- Miałabym opuścić mecz mojego chłopaka? No proszę Cię! Pewnie, że będę! Będę najgłośniej krzyczała, jak strzelisz gola.
- No ja mam nadzieję!
Spędzili na podwórku jeszcze półtorej godziny. Gdy szli do domu, Marco zapytał.
- Chcesz zostać na noc?
- W sumie mogę. Ale mam prośbę. Obejrzymy film?
- Jeśli tylko tego chcesz.
- Okej, ale błagam, żaden horror ani film akcji.
- Mogę nawet obejrzeć komedię romantyczną, jeśli chcesz.
- Och, to cudownie, bo akurat mam na nią ochotę!
O nie, pomyślał Marco, wkopałem się. Nie lubił tego typu filmów.
- No, dobra, to wypożyczymy jakiś w internetowej wypożyczalni. Chcesz iść do łazienki?
- Jeśli mogę.
- Pewnie, że tak. Wolisz iść na górę, czy tutaj?
- Przecież wiesz, że mi to zupełnie obojętne. - powiedziała.
- To idź na górę, ja zostanę tutaj.
Ann wzięła swoje rzeczy i poszła.
30 MINUT PÓŹNIEJ
- Jesteś głodna? - zapytał Reus.
- Trochę.
- Chcesz coś zamówić, czy robimy kolację sami?
Ann spojrzała na zegarek. Była 18:12.
- Możemy coś zrobić. Mamy dużo czasu.
Zrobili pizzę, która okazała się całkowicie niejadalna.
- Fuuuj, może coś zamówimy jednak?
Ann spróbowała kawałek i się skrzywiła.
- Chyba tak. Dobry pomysł. - zaśmiała się. - Ale, błagam, nie pizzę!
- Okej, chińszczyzna? - zaproponował.
- Może być.
Kiedy ich posiłek przyjechał, była prawie 20.
- To co? Oglądamy coś?
- Przecież Ci obiecałem.
Wybrali ,,PS Kocham Cię''. Choć ,,wybrali'' to zbyt dużo powiedziane. Ann wybrała.
- To jest naprawdę dobry film. Ale, ostrzegam, będę płakać.
- Nie wiem, jak można płakać na filmie. Przecież to tylko zmyślona historia.
- Ale nawet nie wiesz, jak realna
- Dobra, oglądajmy. Mam nadzieję, że nie usnę.
- Nie pozwolę Ci na to!
Tak, jak Ann mówiła, prawie przez cały film miała łzy w oczach, a pod koniec nerwy jej puściły i popłynęły po policzkach.
- Zobacz jak on ją kochał. - powiedziała, gdy film się skończył.
- Ja Ciebie też kocham. - odpowiedział Marco.
- Wiem. - pocałowała go. Poleżeli jeszcze chwilę. Ann spojrzała po raz pierwszy od dawna na pierścionek na swoim palcu i uśmiechnęła się. - Możemy iść spać? Jestem zmęczona trochę.
- Nic dziwnego, to był długi dzień. Pewnie. Chodź. Jutro posprzątam.
Marco wyłączył telewizor i razem z Ann poszli na górę.
Ann uświadomiła sobie, że przy Reusie całkowicie zapomniała o Michaelu. Może Natalie miała rację, żeby powiedzieć mu prawdę? Tego jeszcze nie wiedziała.
Po kilku minutach zasnęli przytuleni do siebie.
------------------------------------------------
Przepraszam, że tak późno, ale pogoda jest tak piękna, że aż szkoda byłoby nie skorzystać!:)
Ale jest 15.:) Jak Wam się podoba?:] Niedługo znowu zacznie się dziać!:>
A teraz idę się szykować, bo o 20:15 mecz Polska - USA.:]
Pozdrawiam, kochani!:)
sobota, 6 lipca 2013
Rozdział 14
Ann wstała lewą nogą. Była roztrzęsiona, zła i smutna. Jednak pocieszał ją fakt, że miała jakiś plan. Cokolwiek, co daje jej nadzieję, że wszystko się ułoży. Bardzo chciała w to wierzyć. Brunetka prawie nic nie zjadła i postanowiła, że założy jedną z sukienek od Marco. Piętnaście minut później stanęła przed ogromnym lustrem w swojej sypialni i stwierdziła, że może tak iść.
- Nie za elegancko, ale też nie codziennie - powiedziała do siebie.
Powinna być o 13 u Marco, więc, jak zawsze, wyszła zdecydowanie za wcześnie. Chciała jeszcze z nim porozmawiać. Być może to mu pomoże zrozumieć później całą sytuację. Miała taką nadzieję.
- Marco. - przytuliła się do niego nadzwyczaj mocno.
- O, aż tak się za mną stęskniłaś? - uśmiechnął się.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo. - szepnęła z ulgą. Cieszyła się niezmiernie, że znowu może być w jego ramionach. Nawet, jeśli nie uda się dogadać z Michaelem, to postanowiła, że spędzi z ukochanym jak najwięcej czasu.
- Co się stało? - zapytał z niepokojem.
- Opowiem Ci o Michaelu.
Reus nie wiedział, skąd nagle taka zmiana, ale czuł jakieś napięcie w głosie Ann.
- Chodź, usiądziemy..
Przeszli przez cały salon, trzymając się za ręce. Następnie usiedli naprzeciwko siebie na huśtawce, którą Marco miał na tarasie.
- Znam się z nim bardzo długo. - zaczęła opowiadać. - Chyba tylko Natalie znam dłużej. No, nieważne. Poznaliśmy się, jak miałam 14 lat. Uwielbiałam wtedy jeździć na desce i to tam spotkałam Michaela. Szybko się zaprzyjaźniliśmy. Można powiedzieć, że byliśmy nierozłączni. - uśmiechnęła się na samo wspomnienie. - Ja się trochę zmieniłam. Zaczęłam dorastać, można tak powiedzieć. Już nie najważniejsza była deska i rampa. Ważniejsze zaczęły stawać się spotkania z przyjaciółmi, imprezy. Oczywiście wszędzie towarzyszył mi Michael. Nawet nie zauważyłam kiedy, zakochał się we mnie. Dowiedziałam się tego w moją osiemnastkę. Wówczas poprosił, żebym została jego dziewczyną. Dokładnie wtedy zdałam sobie sprawę, że on także nie jest mi obojętny. Kolejne miesiące mijały. On był taki idealny, można by przypuszczać. Tak się wydawało: zawsze przepuszczał mnie w drzwiach, kupował kwiaty, chodziliśmy wszędzie razem. Myślałam, że to ten jedyny. Aż do pewnego razu. - tu Ann się zacięła. Marco jedynie mocniej ścisnął jej dłoń. Chciał jej dodać otuchy, bo czuł, że to jest już końcówka historii.- Byliśmy na imprezie. To była nasza rocznica. Minęło dokładnie 8 miesięcy, odkąd byliśmy razem. Michael trochę za dużo wypił. W sumie to ja odrobinę też wypiłam, ale ja generalnie nie lubię alkoholu, więc byłam trzeźwa. Wyszłam na chwilę do łazienki, bo widziałam, że mam chwilę przerwy od tańca z nim. Akurat wtedy tańczył z jakąś inną dziewczyną. Znałam ją tylko z widzenia. Może kilka razy powiedziałyśmy sobie ,,cześć''. To wszystko. Wróciłam z łazienki i zobaczyłam, jak się całują. - Ann zupełnie straciła kontrolę nad swoim głosem. - Powiedziałam sobie kiedyś, jak byłam mała, że nigdy żadnemu facetowi nie wybaczę zdrady. Jakiejkolwiek. Wyszłam z klubu, a on pobiegł za mną. Kiedy mu powiedziałam, że nie chcę z nim rozmawiać i to koniec, on mnie jeszcze uderzył. To właśnie dlatego uważam, że to największy dupek. Nigdy, nigdy nie spotkałam takiego kretyna.
Marco nie chciał niczego mówić, bo widział, że dziewczyna jest roztrzęsiona. Potrzebowała chwili na uspokojenie się.
Ann miała też ukryty cel w tym, że opowiedziała mu swoją historię. Miała nadzieję, że w razie, gdyby nie udało się dogadać z Michaelem, Reus nie uwierzy w to, że wróciła do niego z własnej woli. Nie uwierzy w to, że mogła chcieć z nim utrzymywać jakikolwiek kontakt.
- Praktycznie po tej sytuacji, cały tydzień przesiedziałam w domu. Z dwóch powodów: miałam siniaka na twarzy, a drugi to taki, że przepłakałam cały ten czas. Nie mogłam uwierzyć, że po tak wspaniałym czasie spędzonym z nim, on zrobił mi coś takiego. I wtedy poznałam Ciebie. - uśmiechnęła się do niego przez łzy. Marco starł jej kciukiem łzę z policzka.
- Nie przejmuj się. Ja Cię nie uderzę i nie zdradzę.
Ann zupełnie się rozkleiła. Wiedziała, że za dwa tygodnie może to wszystko stracić. Być może będzie musiała zranić Marco tak, że nie będzie chciał jej widzieć. Jednak zrobi wszystko, aby tak się nie stało.
- Ann, nie chcę Cię martwić, ale za 30 minut przyjedzie moja mama.
- O kurczę! - dziewczyna momentalnie otrzeźwiała. Wstała i poszła do łazienki. Trochę się uspokoiła. Gdy zeszła już na dół, zadzwonił dzwonek do drzwi. Ann wstrzymała oddech i razem z Marco u boku poszła otworzyć.
---------------------------------------------
A jednak już dzisiaj dodaję.:) Trochę krótki, wiem.:)
Jak Wam się podoba?
Baaaardzo dziękuję Sylwii Reus za tak wspaniałe komentarze! Nie spodziewałam się, że tak powiesz. Dziękuję i pozdrawiam!:]
- Nie za elegancko, ale też nie codziennie - powiedziała do siebie.
Powinna być o 13 u Marco, więc, jak zawsze, wyszła zdecydowanie za wcześnie. Chciała jeszcze z nim porozmawiać. Być może to mu pomoże zrozumieć później całą sytuację. Miała taką nadzieję.
- Marco. - przytuliła się do niego nadzwyczaj mocno.
- O, aż tak się za mną stęskniłaś? - uśmiechnął się.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo. - szepnęła z ulgą. Cieszyła się niezmiernie, że znowu może być w jego ramionach. Nawet, jeśli nie uda się dogadać z Michaelem, to postanowiła, że spędzi z ukochanym jak najwięcej czasu.
- Co się stało? - zapytał z niepokojem.
- Opowiem Ci o Michaelu.
Reus nie wiedział, skąd nagle taka zmiana, ale czuł jakieś napięcie w głosie Ann.
- Chodź, usiądziemy..
Przeszli przez cały salon, trzymając się za ręce. Następnie usiedli naprzeciwko siebie na huśtawce, którą Marco miał na tarasie.
- Znam się z nim bardzo długo. - zaczęła opowiadać. - Chyba tylko Natalie znam dłużej. No, nieważne. Poznaliśmy się, jak miałam 14 lat. Uwielbiałam wtedy jeździć na desce i to tam spotkałam Michaela. Szybko się zaprzyjaźniliśmy. Można powiedzieć, że byliśmy nierozłączni. - uśmiechnęła się na samo wspomnienie. - Ja się trochę zmieniłam. Zaczęłam dorastać, można tak powiedzieć. Już nie najważniejsza była deska i rampa. Ważniejsze zaczęły stawać się spotkania z przyjaciółmi, imprezy. Oczywiście wszędzie towarzyszył mi Michael. Nawet nie zauważyłam kiedy, zakochał się we mnie. Dowiedziałam się tego w moją osiemnastkę. Wówczas poprosił, żebym została jego dziewczyną. Dokładnie wtedy zdałam sobie sprawę, że on także nie jest mi obojętny. Kolejne miesiące mijały. On był taki idealny, można by przypuszczać. Tak się wydawało: zawsze przepuszczał mnie w drzwiach, kupował kwiaty, chodziliśmy wszędzie razem. Myślałam, że to ten jedyny. Aż do pewnego razu. - tu Ann się zacięła. Marco jedynie mocniej ścisnął jej dłoń. Chciał jej dodać otuchy, bo czuł, że to jest już końcówka historii.- Byliśmy na imprezie. To była nasza rocznica. Minęło dokładnie 8 miesięcy, odkąd byliśmy razem. Michael trochę za dużo wypił. W sumie to ja odrobinę też wypiłam, ale ja generalnie nie lubię alkoholu, więc byłam trzeźwa. Wyszłam na chwilę do łazienki, bo widziałam, że mam chwilę przerwy od tańca z nim. Akurat wtedy tańczył z jakąś inną dziewczyną. Znałam ją tylko z widzenia. Może kilka razy powiedziałyśmy sobie ,,cześć''. To wszystko. Wróciłam z łazienki i zobaczyłam, jak się całują. - Ann zupełnie straciła kontrolę nad swoim głosem. - Powiedziałam sobie kiedyś, jak byłam mała, że nigdy żadnemu facetowi nie wybaczę zdrady. Jakiejkolwiek. Wyszłam z klubu, a on pobiegł za mną. Kiedy mu powiedziałam, że nie chcę z nim rozmawiać i to koniec, on mnie jeszcze uderzył. To właśnie dlatego uważam, że to największy dupek. Nigdy, nigdy nie spotkałam takiego kretyna.
Marco nie chciał niczego mówić, bo widział, że dziewczyna jest roztrzęsiona. Potrzebowała chwili na uspokojenie się.
Ann miała też ukryty cel w tym, że opowiedziała mu swoją historię. Miała nadzieję, że w razie, gdyby nie udało się dogadać z Michaelem, Reus nie uwierzy w to, że wróciła do niego z własnej woli. Nie uwierzy w to, że mogła chcieć z nim utrzymywać jakikolwiek kontakt.
- Praktycznie po tej sytuacji, cały tydzień przesiedziałam w domu. Z dwóch powodów: miałam siniaka na twarzy, a drugi to taki, że przepłakałam cały ten czas. Nie mogłam uwierzyć, że po tak wspaniałym czasie spędzonym z nim, on zrobił mi coś takiego. I wtedy poznałam Ciebie. - uśmiechnęła się do niego przez łzy. Marco starł jej kciukiem łzę z policzka.
- Nie przejmuj się. Ja Cię nie uderzę i nie zdradzę.
Ann zupełnie się rozkleiła. Wiedziała, że za dwa tygodnie może to wszystko stracić. Być może będzie musiała zranić Marco tak, że nie będzie chciał jej widzieć. Jednak zrobi wszystko, aby tak się nie stało.
- Ann, nie chcę Cię martwić, ale za 30 minut przyjedzie moja mama.
- O kurczę! - dziewczyna momentalnie otrzeźwiała. Wstała i poszła do łazienki. Trochę się uspokoiła. Gdy zeszła już na dół, zadzwonił dzwonek do drzwi. Ann wstrzymała oddech i razem z Marco u boku poszła otworzyć.
---------------------------------------------
A jednak już dzisiaj dodaję.:) Trochę krótki, wiem.:)
Jak Wam się podoba?
Baaaardzo dziękuję Sylwii Reus za tak wspaniałe komentarze! Nie spodziewałam się, że tak powiesz. Dziękuję i pozdrawiam!:]
Subskrybuj:
Posty (Atom)